Beta: Lee Hyomi
Alex
Od feralnych wydarzeń związanych
z Philem minął tydzień, jego stan znacznie się polepszył, ale lekarze nadal nie
pozwalali mu opuścić szpitala. Daniel przesiadywał u niego dzień w dzień całą
dobę, no prawie, wpadał tylko się przebrać i zdać relacje mi i Sethowi. Nadal
nie mogłem uwierzyć, że Dresiarz chciał popełnić samobójstwo. Dlaczego?
Przecież bycie ojcem, nie ważne w jakim wieku i z kim, jest piękne. Każdy
mężczyzna w głębi duszy marzy o takim małym dziecku, które by się kręciło
koło nogi, gadało jak najęte, czasem płakało, budziło w nocy, a potem wyrosło
na przystojnego mężczyznę, lub piękną kobietę i ludzie mówiliby „Jakie podobne
do ojca”. Każdy facet chce być dumny ze swoich dzieci i każdy wbrew pozorom
chce je posiadać. Nie wszyscy na takich wyglądają, ale nawet typowy Seba z pod
bloku marzy o małym Brajanku.
Za każdym razem, kiedy o tym
myślałem, zastanawiałem się co musiał czuć Daniel, kiedy zobaczył swojego
ukochanego w takim stanie. Przecież to musiał być dla niego ogromny ból. Co
dziwne, po tym wydarzeniu wcale nie zachowywał się tak źle. Uśmiechał się, był normalny. Niektórzy naprawdę świetnie grają.
Tak jak Seth. Omijałem go szerokim łukiem, spałem i przebywałem w pokoju
Daniela. Dał mi klucz, bo jak to stwierdził:
- Świat potrzebuje mnie gdzie indziej.
Miałem porozmawiać z metalo-pedałem,
ale nadal nie miałem na to ani siły, ani chęci. Od tej feralnej imprezy całkowicie
olałem szkołę i przesiadywałem w azylu Danielsa. Z tego co było mi wiadomo
Adam i Eddie też jakoś nie mogli się pozbierać, chociaż do wczoraj chodzili na
lekcje.
Niezmiernie się cieszyłem,
kiedy dostałem wiadomość od Paula, w której pisał, że zostałem zwolniony z
lekcji i mogłem wracać do domu na prawie dwa tygodnie. Przerwa świąteczna to
coś co zarazem lubię, ale i nienawidzę. Nieprzerwanie już od dwóch lat, tuż
przed rozpoczęciem nowego roku obchodzę tę cholerną rocznicę, za każdym razem
wracam do tego okropnego zdarzenia. Zawsze pamiętam, choć matka od roku nawet
nie zapaliła jebanego znicza. Tak, właśnie wtedy zmarł mój ukochany tata.
Jedyny mężczyzna, którego kochałem, który był dla mnie wzorem do naśladowania,
mą wyrocznią. W głębi duszy nadal nie mogłem pogodzić się z tym, że go nie ma,
że już go nie zobaczę... Dobra dość, bo się jeszcze poryczę i tym sposobem
złamałbym kolejną złotą zasadę mojego taty ,,ludzie odchodzą, nic tego nie
zmieni, dlatego nie należy po nich rozpaczać, to nie zwróci im życia. Rób
co możesz aby ta osoba była z ciebie dumna, nawet po śmierci".
Najwyższy czas się
ogarnąć! Zwlokłem się z Danielowego łóżka i złożyłem pościel. Zebrałem kilka papierków
leżących na podłodze po czym wyrzuciłem je do kosza. Skoro Daniel dał mi kredyt
zaufania i pozwolił przebywać w jego lokum, to pasowało zwrócić go w takim
stanie, w jakim się go dostało.
Rozejrzałem się jeszcze
po pomieszczeniu, które swoją drogą bardzo przypominało pokój, który sam
zamieszkuję. Odwróciłem się na pięcie i zamknąwszy za sobą drzwi wyszedłem na
korytarz. Ruszyłem schodami do góry, bo żeby wrócić do siebie musiałem pokonać
dwa piętra. Będąc już prawie na samej górze usłyszałem dziewczęcy pisk.
- Puść mnie! Kurwa mać! Zostaw! –
Krzyczała jakaś dziewczyna. Wychyliłem się zza rogu i dostrzegłem chłopaka,
który jedną ręką przypierał laskę do ściany, a drugą ściskał jej szczękę.
- Mówiłem, zamknij ryj! - Warknął i
uderzył ją otwartą ręką w twarz. Wtedy nie wytrzymałem. Nie pozwolę traktować
tak żadnej, nawet obcej kobiety! Szybkim krokiem dopadłem tego skurwiela i
wykręciwszy mu rękę do tyłu jednym płynnym ruchem go powaliłem. Stojąc tak nad
nim zwróciłem się do oszołomionej dziewczyny.
- Zmykaj.. I uważaj na siebie. -
Puściłem jej oczko zaraz jednak wracając do chłopaka. – Słuchaj, ty gnoju! Nie
wiem co ci zrobiła, ale wiem co ty jej zrobiłeś i wiedz, że jeśli jeszcze raz
zobaczę coś takiego to nie skończy się na wykręceniu ręki! - Aby
przypieczętować to co powiedziałem stanąłem mu jeszcze na dłoni i puściwszy go
odwróciłem się. Na wprost mnie stał... Seth, który uśmiechał się dziwnie z
rękami skrzyżowanymi na piersi. Kiedy tylko napotkałem jego wzrok zaczął bić
brawo.
- Gratulacje, udało ci się w
niesłusznej sprawie pobić normalnego chłopaka i przy okazji obronić dziwkę, w
której byli już prawie wszyscy. - Na jego twarzy kolejny raz zagościł kpiący
uśmiech.
- Gówno mnie obchodzi, czy jest dziwką,
czy też nie. Kobiet się tak nie traktuje! - Warknąłem do niego ruszając przed
siebie. Słyszałem, że za mną idzie, dlatego kiedy zatrzymałem się przed
drzwiami ,,naszego" pokoju i nacisnąwszy klamkę odkryłem, że jest otwarty,
nie odwracając się do niego powiedziałem z wyrzutem. - Dlaczego nie zamykasz drzwi
na klucz, kiedy wychodzisz? Może mam w tam coś cennego, a nigdy nie wiadomo co komuś
może przyjść do głowy!
- Zachowujesz się jak baba w ciąży,
księżniczko. - Odpowiedział, a kiedy odwróciłem się z zamiarem zamordowania
go.. Prychnął i znów się odezwał z ironią wyczuwalną na kilometr. – Co? Znów
mnie uderzysz? Czy załatwisz tak jak tamtego pedała na korytarzu? – Aż krew się
we mnie zagotowała.
- Teraz będziesz mi to wypominał?
Należało ci się, nie zapominaj o tym! - Wysyczałem mu prosto w twarz. Nie czekając
na rozwój wydarzeń skierowałem się w stronę sypialni, a kiedy tam wszedłem
ujrzałem obraz nędzy i rozpaczy, którego całkowicie nie spodziewałbym się po
Czarnym. Na podłodze leżały butelki po piwie, ubrania, szkolna torba, kilka
książek i moja pościel. To akurat zdziwiło mnie najbardziej. Czy on w czasie
mojej nieobecności spał w moim łóżku? Odpowiedź nasuwała się sama sądząc po tym,
że jego leżała nienaruszona. Mam nadzieję, że nie robił sobie dobrze leżąc na
moim prześcieradle. – Nawet nie myśl, że będę po tobie sprzątał! Mieszkam tu tak
samo jak ty i oczekuje od ciebie tego samego, co ty ode mnie! Wychodzę. Masz
dokładnie pięć minut na ogarnięcie tego syfu. Jeśli wrócę i nie będzie tu
czysto, to wierz mi, wszystko wyląduje za oknem! - Jak powiedziałem tak też
zrobiłem. Przechodząc obok niego kolejny już raz usłyszałem prychnięcie.
Trzasnąłem tylko drzwiami i bez zastanowienia zapukałem do mojego sąsiada. Po
chwili usłyszałem przytłumiony głos Adama, mówiący, żebym wszedł co też
uczyniłem. Chłopak siedział na krześle i czytał książkę.
- Ooo.. Kogo to przywiało! Co cię do
mnie sprowadza przyjacielu? – Spytał z sarkazmem, którego udałem, że nie
słyszę.
- Jesteś sam? - Przytaknął. - Jutro
wyjeżdżam na dwa tygodnie i pomyślałem, że przyjdę się pożegnać. - Uśmiechnąłem
się lekko, podszedłem do niego i przytuliłem tak po przyjacielsku.
- Czemu aż na dwa tygodnie? – Zapytał,
kiedy się od niego odsunąłem.
- Wiesz, rodzina i te sprawy. -
Odparłem mało sensownie, ale nie chciałem o tym opowiadać, tym bardziej, że nie
zajęłoby mi to pięciu minut.
- Aaa, rozumiem. Ja jadę tylko na
cztery dni. - Dorzucił robiąc smutną minę. - Wiesz co z Philem?
- Żyje.
- No ha, ha, ha, ale zabawne. – Odparł
z przekąsem co mnie niezmiernie rozbawiło. - Serio się pytam.
- A ja ci serio odpowiadam. - Droczyłem
się z nim, bo wiedziałem, że nie jest z tych co to zaraz mają focha. To dziwne,
że osoby tęższe zwykle mają większy dystans to siebie i świata.
- Zdzielę cię zaraz. Mów co wiesz.
- Jeśli dziś nic mu nie będzie, to
święta spędzi w domu.
- Nie można było tak od razu? –
Uśmiechnął się. Zerknąłem przelotnie na zegarek wiszący na ścianie.
- Nie. Dobra, słuchaj brachu, muszę
lecieć. Nie jestem jeszcze spakowany. - Adam tylko kiwnął głową na znak, że
rozumie. - Do zobaczenia, wesołych. - Pożegnałem się, było mi trochę głupio, że
tak szybko stamtąd wyszedłem, ale nie chciałem dawać Czarnemu dodatkowych minut
na sprzątanie.
Kiedy wszedłem do sypialni, Seth
siedział na podłodze i uśmiechał się dziwnie. Nigdzie nie dostrzegłem żadnej ze
znajdujących się tam wcześniej rzeczy. Wszystko na pierwszy rzut oka wydawało
się idealne.
- Wepchnąłeś to do szafy? – Zapytałem,
a on tylko kiwnął potwierdzająco głową. Westchnąłem głośno, ale mimo to
uśmiechnąłem się, bo przypomniało mi się, gdy ja również tak robiłem, kiedy
mama kazała posprzątać pokój. Wyminąłem go i wyciągnąwszy walizkę zacząłem powoli
pakować swoje rzeczy. Kolejne dziesięć minut minęło nam w ciszy, on siedział i
przyglądał się każdemu mojemu ruchowi, a ja składałem ubrania i wkładałem
je do torby. Ten dziwny stan przerwało pukanie do drzwi.
- Otworzę. - Powiedział Czarny wstając.
- Kochanie! Dawno cię nie widzieliśmy!
– Usłyszałem kobiecy głos.
- Mamo, tato. Co wy tu robicie? - ~Oho
rodzina dziwaków w komplecie~ pomyślałem uśmiechając się pod nosem.
- Przyjechaliśmy po ciebie. Pakuj się,
jedziemy do babci na święta. - Stukot obcasów dał mi do zrozumienia, że kobieta
właśnie weszła do pokoju. Spojrzałem w stronę wejścia, w którym stała już baba
z czarnymi włosami mniej więcej takiej długości jak moje. Nie była wysoka, ale
za to nieprzeciętnie chuda. Wyglądała młodo.
- Dzień dobry. - Przywitałem się
grzecznie, na co ona tylko skinęła głową.
- To ten twój chłopak, o którym
nam opowiadałeś? - Zwróciła się do Dziwaka. - Opis się zgadza. - Mruczała pod nosem
przybliżając się nieprzerwanie. Zdziwiony patrzyłem to na nią, to na Setha. -Masz
na imię Alex, kochaniutki?
Bardzo spoko, czekam na next☺
OdpowiedzUsuńAwwww <3 cieszę się bardzo ~Himana
UsuńPrzeczytałam całe i jestem zachwycona.. Tak przy okazji to już sobota, a nadal nie ma rozdziału ;-;
OdpowiedzUsuńI jeszcze takie małe pytanko XD Nie da rady wstawiać rozdziałów częściej?
Na prawdę :O Cieszę się, że ci się podoba. :D Nie sądziłam, że komuś może to przypaść do gustu, nawet nie wiesz jak bardzo mnie takie komentarze motywują.Dzięki tobie ten rozdział dziś jest. Ahh no i tak zrobiłam błąd kiedyś i w zakładce napisałam, że wstawiam je co sobotę, teraz jest zmiana i pojawiają się co niedzielę.
UsuńMyślę, że to byłby dobry pomysł wstawiać rozdziały dwa razy w tygodniu, ale chyba na dzień dzisiejszy jest to mało prawdopodobne. Postaram się, żeby od przyszłego tygodnia wychodziły kilka razy ale nic nie obiecuję :D Jeszcze raz dziękuję za komentarz~Himana