18 sty 2016

Zrozumieć Uczucia Rozdział 14

Beta: Lee Hyomi 
Alex
 Od feralnych wydarzeń związanych z Philem minął tydzień, jego stan znacznie się polepszył, ale lekarze nadal nie pozwalali mu opuścić szpitala. Daniel przesiadywał u niego dzień w dzień całą dobę, no prawie, wpadał tylko się przebrać i zdać relacje mi i Sethowi. Nadal nie mogłem uwierzyć, że Dresiarz chciał popełnić samobójstwo. Dlaczego? Przecież bycie ojcem, nie ważne w jakim wieku i z kim, jest piękne. Każdy mężczyzna w głębi duszy marzy o takim małym dziecku, które by się kręciło koło nogi, gadało jak najęte, czasem płakało, budziło w nocy, a potem wyrosło na przystojnego mężczyznę, lub piękną kobietę i ludzie mówiliby „Jakie podobne do ojca”. Każdy facet chce być dumny ze swoich dzieci i każdy wbrew pozorom chce je posiadać. Nie wszyscy na takich wyglądają, ale nawet typowy Seba z pod bloku marzy o małym Brajanku.
  Za każdym razem, kiedy o tym myślałem, zastanawiałem  się co musiał czuć Daniel, kiedy zobaczył swojego ukochanego w takim stanie. Przecież to musiał być dla niego ogromny ból. Co dziwne, po tym wydarzeniu wcale nie zachowywał się tak źle. Uśmiechał się, był  normalny. Niektórzy naprawdę świetnie grają. Tak jak Seth. Omijałem go szerokim łukiem, spałem i przebywałem w pokoju Daniela. Dał mi klucz, bo jak to stwierdził:   
- Świat potrzebuje mnie gdzie indziej.
Miałem porozmawiać z metalo-pedałem, ale nadal nie miałem na to ani siły, ani chęci. Od tej feralnej imprezy całkowicie olałem szkołę i przesiadywałem w azylu Danielsa. Z tego co było mi wiadomo Adam i Eddie też jakoś nie mogli się pozbierać, chociaż do wczoraj chodzili na lekcje.
  Niezmiernie się cieszyłem, kiedy dostałem wiadomość od Paula, w której pisał, że zostałem zwolniony z lekcji i mogłem wracać do domu na prawie dwa tygodnie. Przerwa świąteczna to coś co zarazem lubię, ale i nienawidzę. Nieprzerwanie już od dwóch lat, tuż przed rozpoczęciem nowego roku obchodzę tę cholerną rocznicę, za każdym razem wracam do tego okropnego zdarzenia. Zawsze pamiętam, choć matka od roku nawet nie zapaliła jebanego znicza. Tak, właśnie wtedy zmarł mój ukochany tata. Jedyny mężczyzna, którego kochałem, który był dla mnie wzorem do naśladowania, mą wyrocznią. W głębi duszy nadal nie mogłem pogodzić się z tym, że go nie ma, że już go nie zobaczę... Dobra dość, bo się jeszcze poryczę i tym sposobem złamałbym kolejną złotą zasadę mojego taty ,,ludzie odchodzą, nic tego nie zmieni, dlatego nie należy po nich rozpaczać, to nie zwróci im życia. Rób co możesz aby ta osoba była z ciebie dumna, nawet po śmierci".
   Najwyższy czas się ogarnąć! Zwlokłem się z Danielowego łóżka i złożyłem pościel. Zebrałem kilka papierków leżących na podłodze po czym wyrzuciłem je do kosza. Skoro Daniel dał mi kredyt zaufania i pozwolił przebywać w jego lokum, to pasowało zwrócić go w takim stanie, w jakim się go dostało.
   Rozejrzałem się jeszcze po pomieszczeniu, które swoją drogą bardzo przypominało pokój, który sam zamieszkuję. Odwróciłem się na pięcie i zamknąwszy za sobą drzwi wyszedłem na korytarz. Ruszyłem schodami do góry, bo żeby wrócić do siebie musiałem pokonać dwa piętra. Będąc już prawie na samej górze usłyszałem dziewczęcy pisk.
- Puść mnie! Kurwa mać! Zostaw! – Krzyczała jakaś dziewczyna. Wychyliłem się zza rogu i dostrzegłem chłopaka, który jedną ręką przypierał laskę do ściany, a drugą ściskał jej szczękę.
- Mówiłem, zamknij ryj! - Warknął i uderzył ją otwartą ręką w twarz. Wtedy nie wytrzymałem. Nie pozwolę traktować tak żadnej, nawet obcej kobiety! Szybkim krokiem dopadłem tego skurwiela i wykręciwszy mu rękę do tyłu jednym płynnym ruchem go powaliłem. Stojąc tak nad nim zwróciłem się do oszołomionej dziewczyny.
- Zmykaj.. I uważaj na siebie. - Puściłem jej oczko zaraz jednak wracając do chłopaka. – Słuchaj, ty gnoju! Nie wiem co ci zrobiła, ale wiem co ty jej zrobiłeś i wiedz, że jeśli jeszcze raz zobaczę coś takiego to nie skończy się na wykręceniu ręki! - Aby przypieczętować to co powiedziałem stanąłem mu jeszcze na dłoni i puściwszy go odwróciłem się. Na wprost mnie stał... Seth, który uśmiechał się dziwnie z rękami skrzyżowanymi na piersi. Kiedy tylko napotkałem jego wzrok zaczął bić brawo.
- Gratulacje, udało ci się w niesłusznej sprawie pobić normalnego chłopaka i przy okazji obronić dziwkę, w której byli już prawie wszyscy. - Na jego twarzy kolejny raz zagościł kpiący uśmiech.
- Gówno mnie obchodzi, czy jest dziwką, czy też nie. Kobiet się tak nie traktuje! - Warknąłem do niego ruszając przed siebie. Słyszałem, że za mną idzie, dlatego kiedy zatrzymałem się przed drzwiami ,,naszego" pokoju i nacisnąwszy klamkę odkryłem, że jest otwarty, nie odwracając się do niego powiedziałem z wyrzutem. - Dlaczego nie zamykasz drzwi na klucz, kiedy wychodzisz? Może mam w tam coś cennego, a nigdy nie wiadomo co komuś może przyjść do głowy!
- Zachowujesz się jak baba w ciąży, księżniczko. - Odpowiedział, a kiedy odwróciłem się z zamiarem zamordowania go.. Prychnął i znów się odezwał z ironią wyczuwalną na kilometr. – Co? Znów mnie uderzysz? Czy załatwisz tak jak tamtego pedała na korytarzu? – Aż krew się we mnie zagotowała.
- Teraz będziesz mi to wypominał? Należało ci się, nie zapominaj o tym! - Wysyczałem mu prosto w twarz. Nie czekając na rozwój wydarzeń skierowałem się w stronę sypialni, a kiedy tam wszedłem ujrzałem obraz nędzy i rozpaczy, którego całkowicie nie spodziewałbym się po Czarnym. Na podłodze leżały butelki po piwie, ubrania, szkolna torba, kilka książek i moja pościel. To akurat zdziwiło mnie najbardziej. Czy on w czasie mojej nieobecności spał w moim łóżku? Odpowiedź nasuwała się sama sądząc po tym, że jego leżała nienaruszona. Mam nadzieję, że nie robił sobie dobrze leżąc na moim prześcieradle. – Nawet nie myśl, że będę po tobie sprzątał! Mieszkam tu tak samo jak ty i oczekuje od ciebie tego samego, co ty ode mnie! Wychodzę. Masz dokładnie pięć minut na ogarnięcie tego syfu. Jeśli wrócę i nie będzie tu czysto, to wierz mi, wszystko wyląduje za oknem! - Jak powiedziałem tak też zrobiłem. Przechodząc obok niego kolejny już raz usłyszałem prychnięcie. Trzasnąłem tylko drzwiami i bez zastanowienia zapukałem do mojego sąsiada. Po chwili usłyszałem przytłumiony głos Adama, mówiący, żebym wszedł co też uczyniłem. Chłopak siedział na krześle i czytał książkę.
- Ooo.. Kogo to przywiało! Co cię do mnie sprowadza przyjacielu? – Spytał z sarkazmem, którego udałem, że nie słyszę.
- Jesteś sam? - Przytaknął. - Jutro wyjeżdżam na dwa tygodnie i pomyślałem, że przyjdę się pożegnać. - Uśmiechnąłem się lekko, podszedłem do niego i przytuliłem tak po przyjacielsku.
- Czemu aż na dwa tygodnie? – Zapytał, kiedy się od niego odsunąłem.
- Wiesz, rodzina i te sprawy. - Odparłem mało sensownie, ale nie chciałem o tym opowiadać, tym bardziej, że nie zajęłoby mi to pięciu minut.
- Aaa, rozumiem. Ja jadę tylko na cztery dni. - Dorzucił robiąc smutną minę. - Wiesz co z Philem?
- Żyje.
- No ha, ha, ha, ale zabawne. – Odparł z przekąsem co mnie niezmiernie rozbawiło. - Serio się pytam.
- A ja ci serio odpowiadam. - Droczyłem się z nim, bo wiedziałem, że nie jest z tych co to zaraz mają focha. To dziwne, że osoby tęższe zwykle mają większy dystans to siebie i świata.
- Zdzielę cię zaraz. Mów co wiesz.
- Jeśli dziś nic mu nie będzie, to święta spędzi w domu.
- Nie można było tak od razu? – Uśmiechnął się. Zerknąłem przelotnie na zegarek wiszący na ścianie.
- Nie. Dobra, słuchaj brachu, muszę lecieć. Nie jestem jeszcze spakowany. - Adam tylko kiwnął głową na znak, że rozumie. - Do zobaczenia, wesołych. - Pożegnałem się, było mi trochę głupio, że tak szybko stamtąd wyszedłem, ale nie chciałem dawać Czarnemu dodatkowych minut na sprzątanie.
Kiedy wszedłem do sypialni, Seth siedział na podłodze i uśmiechał się dziwnie. Nigdzie nie dostrzegłem żadnej ze znajdujących się tam wcześniej rzeczy. Wszystko na pierwszy rzut oka wydawało się idealne.
- Wepchnąłeś to do szafy? – Zapytałem, a on tylko kiwnął potwierdzająco głową. Westchnąłem głośno, ale mimo to uśmiechnąłem się, bo przypomniało mi się, gdy ja również tak robiłem, kiedy mama kazała posprzątać pokój. Wyminąłem go i wyciągnąwszy walizkę zacząłem powoli pakować swoje rzeczy. Kolejne dziesięć minut minęło nam w ciszy, on siedział i przyglądał się każdemu mojemu ruchowi, a ja składałem ubrania i wkładałem je do torby. Ten dziwny stan przerwało pukanie do drzwi.
- Otworzę. - Powiedział Czarny wstając.
- Kochanie! Dawno cię nie widzieliśmy! – Usłyszałem kobiecy głos.
- Mamo, tato. Co wy tu robicie? - ~Oho rodzina dziwaków w komplecie~ pomyślałem uśmiechając się pod nosem.
- Przyjechaliśmy po ciebie. Pakuj się, jedziemy do babci na święta. - Stukot obcasów dał mi do zrozumienia, że kobieta właśnie weszła do pokoju. Spojrzałem w stronę wejścia, w którym stała już baba z czarnymi włosami mniej więcej takiej długości jak moje. Nie była wysoka, ale za to nieprzeciętnie chuda. Wyglądała młodo.
- Dzień dobry. - Przywitałem się grzecznie, na co ona tylko skinęła głową.

 - To ten twój chłopak, o którym nam opowiadałeś? - Zwróciła się do Dziwaka. - Opis się zgadza. - Mruczała pod nosem przybliżając się nieprzerwanie. Zdziwiony patrzyłem to na nią, to na Setha. -Masz na imię Alex, kochaniutki?
Rozdział 15 cz.1                                                  

4 komentarze:

  1. Bardzo spoko, czekam na next☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam całe i jestem zachwycona.. Tak przy okazji to już sobota, a nadal nie ma rozdziału ;-;
    I jeszcze takie małe pytanko XD Nie da rady wstawiać rozdziałów częściej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na prawdę :O Cieszę się, że ci się podoba. :D Nie sądziłam, że komuś może to przypaść do gustu, nawet nie wiesz jak bardzo mnie takie komentarze motywują.Dzięki tobie ten rozdział dziś jest. Ahh no i tak zrobiłam błąd kiedyś i w zakładce napisałam, że wstawiam je co sobotę, teraz jest zmiana i pojawiają się co niedzielę.
      Myślę, że to byłby dobry pomysł wstawiać rozdziały dwa razy w tygodniu, ale chyba na dzień dzisiejszy jest to mało prawdopodobne. Postaram się, żeby od przyszłego tygodnia wychodziły kilka razy ale nic nie obiecuję :D Jeszcze raz dziękuję za komentarz~Himana

      Usuń

Zostaw komentarz każdy dla nas bardzo wiele znaczy i mobilizuje do dalszej pracy.