19 lut 2017

Zrozumieć Uczucia Rozdział 27

     Długo jeszcze rozmawiałem z Andym. Nie wiem ile tam jeszcze siedzieliśmy, ani jak dużo wypiłem, powrotu do domu też nie pamiętam. Ale pamiętam jak dostałem ścierką od mamy, a potem super-mocnego kopa w dupę od Paula.
     Kiedy obudziłem się rano, parę godzin po powrocie, miałem wrażenie, że całą noc żułem czterotygodniową skarpetkę. Ból i piszczenie w głowie były tak nieznośne jak jeszcze nigdy. Ledwo podniosłem głowę, a moment później już ją spuściłem na poduszkę. Chwilę leżałem wgapiając się w sufit, kalkulując ile mogłem w siebie wlać i po którym kieliszku powinienem był przestać. Doszedłem do wniosku, że po pierwszym...
     Wziąłem głęboki wdech, potem wydech i bardzo powoli wstałem. Jeszcze nigdy nie miałem takiego kaca, głowa pękała mi tak bardzo, że myślałem, iż za moment eksploduje. Lewe oko pulsowało, a zawartość żołądka podchodziła do gardła. Na tyle na ile koordynacja ruchowa mi pozwoliła o tyle ,,szybko" dotarłem do toalety, po czym zwróciłem wszystko co starało się wyjść. Ledwo zdążyłem.
     - I jak braciszku, dobrze się czujesz?! - Usłyszałem przeraźliwy wrzask brata, gdy w miarę ogarnięty wyszedłem na korytarz. Skrzywiłem się, a on roześmiał się na mój widok. Głośno. Zdecydowanie za głośno.
     - Cudownie. - Wycharczałem odkrywając, że boli mnie również gardło. Miałem tylko nadzieję, że to lekkie przeziębienie, bo za cienko się ubrałem, a niespowodowane przez jakieś głupstwo.
      - O jejku, co się stało? Czyżby bolało cię gardełko? Może chcesz się znieczulić?! - Krzyknął ironicznie, opierając się o ścianę. Bardzo kulturalnie pokazałem mu środkowy palec i wróciłem do pokoju, aby dalej umierać z bólu. Tak jak myślałem nie dał mi spokoju i poczłapał za mną z miną godną seryjnego mordercy.
     Kiedy tylko drzwi się za nim zamknęły, złapał mnie za ramiona i odwróciwszy twarzą w jego stronę warknął.
     - Kurwa, ile ty wczoraj wychlałeś? W takim stanie jeszcze nigdy nie wróciłeś! Wiesz jak ty wyglądałeś?! Byłeś tak najebany, że chyba tylko cudem wróciłeś do domu cały. Ledwo trzymałeś się na nogach! Co by było, gdybyś stracił równowagę i wpadł pod samochód? Matka nie przeżyłby tego! Jest tak wkurwiona na ciebie, że lepiej nie pokazuj jej się na oczy! - Warczał.
     Chyba naprawdę przesadziłem, ale cóż, przecież każdemu może się zdarzyć. Nie widzieliśmy się od dawna i musieliśmy nadrobić stracony czas.
     Paul cały czas stał przede mną i ściskał moje ramiona.
     - Co, mowę ci odebrało? Nic nie powiesz?
     - Zgadłeś, nic nie powiem. - Bąknąłem i wyszarpałem się z uścisku. Jego twarz stężała i wyraźnie poczerwieniała ze złości.
     - Myślałem, że przeprosisz za swoje zachowanie! - Syknął.  
     Prychnąłem i położyłem się na łóżku.
     - Kogo, ciebie? - Zaśmiałem się, na co on zacisnął pięści.
     Paul z natury jest spokojnym człowiekiem, jednak już któryś raz widziałem go wściekłego. Ostatnio było to, kiedy kłócił się z matką, wtedy rozumiałem, czemu się zdenerwował, ale dlaczego wkurzył się za zwykłe uchlanie się... Przecież to nie pierwszy raz, gdy wracam do domu pijany, powinien się przyzwyczaić...
     - Tak, mnie. Za to, że całą noc uspokajałem matkę i do ciebie wydzwaniałem! – Odsunąłem się od niego i podszedłem to szafki nocnej, na której leżał telefon. Odblokowałem go i zmrużyłem oczy, kiedy ostre światło dotarło do nich
      Piętnaście nieodebranych połączeń od Paula i cztery wiadomości:
„Jeżeli zaraz nie odbierzesz to zabiję cię, jak tylko wrócisz”!
„Masz przerąbane!”
„Odbieraj ten zasrany telefon”!
„ŻYJESZ W OGÓLE?!”   
     Spojrzałem zdziwiony na imię wyświetlające się na końcu paska z powiadomieniami. Jedno niedobrane połączenie od Setha. Jakiś bolesny skurcz złapał mnie za żołądek i mocno go zacisnął.
     - Dzwoniłeś do Setha?! - Warknąłem przez zaciśnięte zęby. Paul otworzył szerzej oczy, które wyglądały, jakby miały zaraz wylecieć.
     - Posrało cię? Po co miałbym do niego dzwonić?! - Jeszcze bardziej się rozsierdził. Uwierzyłem mu, bo spojrzałem na godzinę wykonania połączenia. Dzwonił do mnie przed Paulem.
     - A po co on do mnie dzwonił? - Zadałem pytanie w eter, bo raczej nie spodziewałem się odpowiedzi. ~Jak coś będzie chciał to zadzwoni~ Pomyślałem i odłożyłem telefon na półkę. Brat stał za założonymi rękami na piersi i patrzył wyczekująco.
     - No dobra, przepraszam. Zgoda? – Palnąłem, siadając na łóżku. Liczyłem na to, że sobie pójdzie a ja w spokoju będę mógł umierać. Jednak tak się nie stało.
     - Pff… Myślisz, że to wystarczy? Mylisz się braciszku, dostaniesz jeszcze ode mnie kazanie. - Wywróciłem oczami i westchnąłem. - Jesteś najbardziej nieodpowiedzialnym człowiekiem, jaki chodzi po Ziemi. Za pół roku masz osiemnaste urodziny, a zachowujesz się jak dziecko. Powinieneś zacząć podejmować poważne decyzje, a jak na razie wykazujesz się straszną niedojrzałością i dziecinnością... - Coś tam jeszcze bełkotał i niby mnie pouczał, ale wyłączyłem się i zacząłem myśleć o tym, czego mógł chcieć ode mnie Seth. –KURWA, ALEX! - Przestraszyłem się i podskoczyłem na łóżku, a głowa nagle zaczęła pulsować okropnym bólem.
     - Pojebało cię? - Pisnąłem wściekle.
     - Tak, bo ja cię właśnie umoralniam, a ty masz to głęboko w dupie! - Klapnął na łóżko i spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem. Olałem to. Bolał mnie łeb, miałem ochotę rzygać, nie miałem pojęcia, co się działo dzień wcześniej i byłem ciekaw, co chciał Seth. Nie miałem jednak siły do niego oddzwaniać, byłem wyczerpany. ~Z resztą, jeśli to było coś ważnego to oddzwoni~ Pomyślałem.
     - Paul, będę szczery. Twoje gadanie przestało na mnie działać jakieś cztery lata temu. Mam swój mózg i wiem, co jest dobre a co zł...- Niedane było mi dokończyć, bo głośny plask uderzania otwartą dłonią o czoło zgłuszył moją mowę.
     - Może i go masz, ale nie używasz! - Skomentował. Puściłem tę uwagę mimo uszu i kontynuowałem.
     - Wiem, że przesadziłem i nie powinienem był wyciszać telefonu, ale zrozum, że chciałem się trochę zabawić. - Brat spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
     - Przespałeś się z jakąś laską? - Zapytał podejrzliwie.
     Podrapałem się nerwowo po głowie i zagryzłem wargę. Co mu miałem powiedzieć, że nie pamiętam? Chyba by zdechł ze śmiechu.
     - A nawet, jeśli, to, co? - Odbiłem piłeczkę. Nie potrafiłem niczego wyczytać z jego twarzy.
     - Nic, tak pytam. Mówisz o zabawianiu, więc tak mi się... - Odchrząknął. - Co chciał Seth?
     - Żebym to ja wiedział. - Bąknąłem i otuliłem się kołdrą. - Będę niemiły, ale idź sobie. I nie przychodź tu dopóki nie wstanę. Chcę odpocząć, wszystko mnie boli. -Paul jakby przestał być zły i spojrzał na mnie z… troską. Westchnął głośną.
     - Jakby coś się działo to jestem w salonie. - Kiwnąłem głową i zamknąłem oczy. Słyszałem jak podchodzi do drzwi, ale nie wyszedł. - Ahh.
- Rzucił. - Nie myśl sobie, że mi przeszło. Nadal jestem wkurwiony. - Powiedział z przekąsem i wymaszerował z pokoju, mocno trzaskając drzwiami.
     - Aaa, w dupie to mam. Potem będę się tym martwił. - Rzekłem cicho pod nosem i odpłynąłem.

***

     Wstałem kilka godzin po ,,rozmowie" z bratem. Czułem się lepiej, ale nadal bolała mnie głowa i gardło.
     Ostrożnie wstałem z łóżka i oparłem ręce na kolanach. ~Ja pierdole~ To było jedyne, co przechodziło mi przez myśl. Ile ja musiałem wypić, że tak bolała mnie głowa? To nie pierwszy raz, kiedy wracałem do domu z urwanym filmem, ale tak źle jeszcze się nie czułem.
     Po krótkim dochodzeniu do siebie stwierdziłem, że pora się ogarnąć. Wyciągnąłem z szafy czyste ubrania, nawet nie zwracając uwagi, jakie i poszedłem do łazienki. W drodze do niej spotkałem Paula, stał w progu swojego pokoju i opierał się o framugę drzwi.
     - Nie teraz. - Uprzedziłem go i wmaszerowałem do pomieszczenia. Bałem się spojrzeć  w lustro. Mimo to i tak zerknąłem, a przez myśl przemknęło tylko jedno ~Ja pierdole.~
     Oczy były zmęczone, a pod nimi ogromne ciemne wory. Usta kolorystką zlewały się z resztą ciała. Twarz była blada jak kartka papieru, a włosy nadal były związane gumką, jednak te, które wyślizgnęły się spod niej sterczały we wszystkich stronach. Szybko wskoczyłem pod prysznic i odkręciłem gorącą wodę. Strumień, który spłynął po moich plecach relaksował i na chwile przestałem myśleć o bólu. Skupiłem się na przyjemności do tego stopnia, że straciłem rachubę czasu.          
     Zerknąłem na półkę z szamponami. Uśmiech sam wpełzł mi na twarz, kiedy zobaczyłem, że stoi tam nowiutka butelka ukochanego płynu. Sięgnąłem po niego i wylałem trochę na włosy. Cudowny zapach miodu i kokosu rozniósł się po pomieszczeniu, relaksując mnie jeszcze bardziej. Kiedy masowałem skórę głowy przez myśl przemknął mi obraz Setha. I to nie zwykły obraz, o nie, to musiał być obraz, o którym chciałem zapomnieć...
     Oczami wyobraźni widziałem go, klęczącego między moim rozłożonymi nogami, pochylającego głowę nad moim penisem, burzę czarnych włosów rozsypanych dookoła jego głowy. Przypomniał mi się ten błogi stan, jego język, kolczyk obijający się o główkę, sprawiający, że z każdą chwilą pobudzałem się jeszcze bardziej. Całe to zdarzenie pamiętałem tak dobrze, jakby stało się to chwilę temu. Obraz nie chciał zniknąć, a sam po chwili spostrzegłem, że pomiędzy nogami mam pewien problem.
     - Kurwa! - Warknąłem pod nosem.
     Próbowałem wymazać wspomnienie z głowy, ale to jak na złość nie chciało się odczepić. Byłem twardy i z każdą chwilą mój członek coraz bardziej domagał się uwagi. Zagryzłem wargę i niechętnie sięgnąłem dłonią do krocza. Delikatnie poruszyłem ręką, przejechałem kciukiem po główce i poczułem zastrzyk przyjemności. ~Nie ma to jak walić sobie na kacu, pod prysznicem, do wspomnienia o pedale.~ Pomyślałem, ale w tamtej chwili było to mało istotne, bo skupiłem się na robocie. Z każdą chwilą i każdym ruchem mój penis stawał się coraz twardszy. Myśl o Sethcie cały czas tkwiła w mojej głowie. Wyobrażałem sobie jak to jego język zamiast mojej ręki spoczywa na moim przyrodzeniu. Jak wypycham biodra w jego stronę, domagając się więcej. Jak powoli posuwam go w usta, a on jęczy z rozkoszy. Ta wizja była tak bardzo realistyczna, że wystarczyło kilak ruchów dłonią.
     - Sethhh... - Wyjęczałem nieświadomie, ale wtedy nie zastanawiałem się na tym. Byłem pochłonięty rozkoszą i rozchodzącym się po całym ciele dreszczu.

***

     Łazienkę opuściłem z wyrzutami sumienia. Czy ja na prawdę masturbowałem się do wyimaginowanej wizji seksu z Sethem? Boże, dlaczego? Dlaczego to wszystko musiało spotkać mnie? Dlaczego przeniosłem się do tej szkoły? Dlaczego nie zostałem z Andym? Przecież tu było tak dobrze! Miałem wszystkie laski, jakie tylko mi się zamarzyły, mogłem chodzić na wszystkie imprezy, pić do upadłego, a następnego dnia nie iść do szkoły. Żyć jak król. A w Los Angeles?
     Byłem pod kloszem, czy tego chciałem czy nie to musiałem iść na zajęcia, każdy dzień wyglądał tak samo. Wszyscy się usrali i wymuszali na mnie uczucie do Setha. Nikt nie pytał mnie o zdanie. Każdy chciał żebym z nim był. Nikt nie pytał o to jak ja się czuję w tej sytuacji. Każdy miał mnie i moje uczucia w dupie! Wróciłem do pokoju i oparłem się o ścianę.
     - Kurwa. - Zakląłem pod nosem i osunąłem się w dół.
     Byłem dziwny, niby wmawiałem sobie, że to obleśne i jak ja w ogóle śmiałem, ale z drugiej strony nawet mi się to podobało. Nie będę oszukiwał, ale było przyjemnie. Usłyszałem szczęk zamka i do pokoju wparował Paul.
     - Co tak siedzisz na podłodze? Rusz się zaraz obiad. - Po wiedział i spojrzał na mnie. - Jak się czujesz?
     - Dobrze. – Skłamałem, bo ani fizycznie, ani psychicznie, a już tym bardziej moralnie nie czułem się ,,dobrze"
     - To super. Schodzisz? -  Zapytał.
     - Ta zaraz. - Odparłem.
     - Alex? - Odwróciłem głowę w jego stronę z podniesioną pytająco brwią. - Jak randka? Schlałeś się tak przy dziewczynie? - No tak. Nie przemyślałem tego. Przecież powiedziałem, że idę na randkę. Myślałem nad odpowiedzią. Mogłem powiedzieć prawdę, ale wtedy mój plan - który po spotkaniu z Andym rozrósł się - ległby w gruzach. Dlatego na szybko próbowałem coś wymyślić. Westchnąłem, aby uwiarygodnić swoją wersję.
     - Spotkaliśmy się, długo rozmawialiśmy i jak już prawie doszło do zbliżenia to powodziła, że ma chłopaka, który zaraz po nią przyjedzie i uciekła. - Zwiesiłem głowę. Chyba łyknął, bo miał zmartwioną minę.
     - I dlatego się uchlałeś jak świnia?
     - Nie, po prostu dotarło do mnie, że straciłem swój urok. Bo laski już na mnie nie lecą i nie pchają mi się do łóżka. Brakuje mi seksu. - Udałem zasmuconego, choć tak na prawdę czułem coś innego.
     LA dziwne na mnie wpłynęło. Zmieniłem swoje priorytety. Zacząłem trochę inaczej patrzeć na kobiety. Nie jak na dziwki, nadające się do jednego szybkiego numerka. Ale jak na... Damy. Choć nie na wszystkie, są i będą takie, które nic sobą nie prezentują i nie zasługują na dobre traktowanie. Ale Sally, na przykład jest Aniołem. Spokojna, mądra, grzeczna, ułożona, ale też potrafi się postawić. Można by rzec, że ideał... Jednak nie mój typ. Podobało mi się takie zachowanie, ale wolałem takie bardziej zadziorne, lekko zwariowane, ale też nie takie, które w głowie będą miały tylko dobrą zabawę.
     - Alex, masz siedemnaście lat, a gadasz jakbyś miał, co najmniej czterdzieści cztery i wiedział, co to życie. - Skwitował i zaśmiał się cicho. Prychnąłem, wstając. Spojrzałem mu w oczy i rzekłem.
     - Uważasz, że gadam od rzeczy? Że nie wiem, co to życie? Wyruchałem więcej lasek niż ty. -Uśmiechnąłem się cwaniacko, a po chwili dodałem z przekąsem. - Panie Dorosły. - Moje zachowanie w tamtym momencie było na poziomie dwunastolatka i właściwie nie wiedziałem, czemu.
     - Dobra, skończ pieprzyć i chodź na obiad, bo mama i tak jest już wystarczająco zła. - Wydałem z siebie jęk i pomaszerowałem za bratem.

***

     Posiłek minął w dziwnej atmosferze. Mama siedziała cicho i bombardowała mnie spojrzeniami mordercy, a Paul, żeby załagodzić sprawę opowiadał głupie dowcipy, z których śmiał się tylko on.
     Po skończonym obiedzie, gosposia wstała i zaczęła zbierać talerze. Szybko się poderwałem, chwyciłem ją za rękę i rzekłem.
     - Ja posprzątam. - Matka spojrzała na mnie jakbym zwariował i uśmiechnęła się pod nosem. Zabrałem naczynia i pomaszerowałem do kuchni. Wszystko ładnie poukładałem w zmywarce i chwyciłem szczotkę. Odkąd pamiętam, zawsze po posiłku zamiataliśmy kuchnię, jadalnię i korytarz. Taki nasz dziwny zwyczaj, który pozwalał na utrzymanie czystości.
     Gdy wytarłem ręce w ręcznik po zakończonych czynnościach, miałem zamiarem udać się do pokoju, jednak mama zagrodziła mi drogę. Ręce miała oparte na biodrach, a usta były ściśnięte w wąska kreskę, co nie wróżyło nic dobrego.     
     Wiedziałem, że moment konfrontacji z nią najedzie. Przełknąłem ślinę i czekałem na katastrofę.
     - Masz mi coś do powiedzenia? - Zapytała, spokojnie. To było gorsze niż krzyk. Wtedy wiedziałem, że przesadziłem i nie wiedziałem, czego się mogę spodziewać.
     - Przepraszam. - Wydukałem niepewnie  i cicho.
     - Tylko tyle?! Alex, do jasnej cholery! Ty nawet nie masz osiemnastu lat, a pijesz więcej niż ja! - Wybuchła.
     Wbiłem wzrok w swoje buty. Byłem tego świadom, że kiedy jest wkurzona lepiej jej już nie drażnić. Schowałem dumę do kieszeni i postanowiłem wysłuchać wszystkiego, co ma mi do powiedzenia.
     - Stać cię tylko na zwykłe przepraszam? Nie tak cię z ojcem wychowaliśmy. - Uniosłem głowę i spojrzałem na nią. – Chcieliśmy, żebyś wyrósł na porządnego chłopaka, który będzie miał jakieś perspektywy na przyszłość. A ty zacząłeś chlać i uprawiać seks w wieku szesnastu lat! Pewnie jeszcze ćpasz w tej szkole z internatem, imprezujesz od rana do wieczora. Dziecko, ja chcę żebyś ty coś osiągnął. - Przerwała na chwilę. - Po śmierci Georga za bardzo cię rozpuściłam. Powinnam była kontynuować to, co twój ojciec zaczął. - Westchnąłem cicho.    
     Zawaliłem, zawiodłem mamę i brata. Obiecałem, że nie będę pił, a ledwo wróciłem do domu.
     - Mamo, naprawdę nie jest tak jak myślisz. Nie zażywam żadnych narkotyków, brzydzę się nimi. - Kiedy wypowiedziałem te słowa, od razu przed oczami stanął mi obraz Phila leżącego na chodniku tej pamiętnej nocy, gdy o mały włos nie kopnął w kalendarz. - Nie imprezuje i przystopowałem z alkoholem. To, co się stało wczoraj...
     - Nie powinno mieć miejsca. -Wtrąciła kobieta. Kiwnąłem jej głową potwierdzająco i kontynuowałem.
     - To była jednorazowa akcja, musiałem się odstresować, bo to wszystko mnie przytłacza. A co do szkoły to nie jest źle. Trzymam poziom i nie spuszczam z niego, idzie mi dobrze. Nie musisz się martwić. Obiecuję, że nie zawiodę ciebie i taty. - Uśmiechnąłem się do niej i na potwierdzenie moich słów ucałowałem ją w policzek i mocno przytuliłem.
     Zawsze odpierdalałem taki szajs, żeby w jej oczach być idealnym synem. Choć do takiego brakowało mi wiele. Tata mówił, że z kobietami trzeba jak z jajkiem, jeden niepotrzebny ruch i wszystko na marne. Wolałem nie kusić losu i mówić jej to, co chce usłyszeć. A czy będzie się to pokrywało z moimi czynami to się okaże.

***

     Resztę dnia przesiedziałem w pokoju. Zająłem się pisaniem wypracowania na angielski i tak mi zeszło. Wyszedłem dopiero, kiedy przyjechał Roger.
     -Witaj, synu! - Przywitał mnie mocnym uściskiem, gdy stanęliśmy w korytarzu. ~Tak po ojcowsku~ Przeszło mi przez myśl.
     - Cześć.- Odparłem i uśmiechnąłem się do niego.
     - Słyszałem, co nawywijałaś. - Wywróciłem oczami. - Alice bardzo zła?
     - Nawet nie pytaj. - Odpowiedziałem po cichu.
     - Przegiąłeś, więc się nie dziwie. Sam ci powinienem walnąć kazanie. - Mówił odwieszając płaszcz na wieszak. Byłem pierwszą, po gosposi osobą, która go powitała. Mama oglądała jakiś film i tylko krzyknęła do niego z salonu, żeby przyszedł.
     - Ale będę dobrym ojczymem i powiem ci tylko, żebyś tak więcej nie robił, dopóki nie będziesz dorosły. - Położył mi rękę na ramieniu i ścisnął ją w geście… pocieszenia? Tak ja to odebrałem. - A teraz zmykaj do siebie, bo dorośli muszą się przywitać.- Puścił mi oczko, a ja od razu załapałem aluzję i zaśmiałem się, kierując kroki na piętro.
     Roger, mimo swoich czterdziestu czterech lat, wciąż miał w sobie coś z nastolatka. Wyglądał młodo, pomimo lekkich zmarszczek i trochę siwiejących na brzegach głowy włosach. Powiedziałbym, że ma maksymalnie trzydzieści wiosen.     
     Dbał o figurę, biegał i zdrowo się odżywiał, co skutkowało tym, że żaden "brzuszek" nie pojawił się u niego i dzięki temu wyglądał bardzo dobrze. Kiedy nie chodził do pracy, zakładał luźne ubrania, podobne do tych, które ja mam w szafie, tylko w bardziej stonowanych kolorach.
     Swoim zachowaniem też często przypominał młodzieńca. Sypał żartami i podtekstami, których mógłby mu pozazdrościć niejeden "gimbus". Podchodził do większości spraw na luzie, nie licząc tych z pracą i pieniędzmi. Ale był sumienny i staranny, jeżeli coś obiecał zawsze to robił. Nigdy niczego nie zawalił, dlatego odniósł taki sukces.
     Cieszę się, że mama związała się z nim. Wprowadza do naszego życia taki zastrzyk humoru i luzu.
     - Alex, a ty dziś nigdzie nie idziesz? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos Paula.
     - Nie, odwołałem spotkanie z Andym. - Powiedziałem i wszedłem do pokoju. Brat stanął w drzwiach i oparł się o framugę. Na twarzy miał przyklejony ironiczny uśmiech i dziwnie uniesione brwi.
     - Mhm. A dlaczego?
     - Przegiąłem i wiem, że dzisiejsze spotkanie skończyłoby się podobnie, o ile nie gorzej.
     - A nie spotkałeś się z nim wczoraj? - Zapytał, podejrzliwe wchodząc do pomieszczenia.
     - Mówiłem ci przecież, że nie. Sam piłem. - Kłamałem bez mrugnięcia okiem.     
     Na jego twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech. ~Chyba się domyślił~ Przeszło mi przez myśl. Nawet nie wiedziałem, dlaczego tak bardzo uparłem się, żeby mu o niczym nie mówić. W końcu był moim bratem i powinien dochować tajemnicy, ufałem mu, ale coś mnie blokowało.
     - To jak wytłumaczysz to? - Zza pleców wyciągnął komórkę i pokazał mi zdjęcie znajdujące się na profilu klubu na Facebooku, w którym byliśmy. Na pierwszym planie znajdował się przytulona do siebie para, a w tle siedziałem razem z chłopakiem, o którym była mowa. Śmiałem się, a on popijał piwo. Jak mogłem nie zauważyć, że po klubie kręcą się ludzie z aparatami? W myślach strzeliłem się w pysk  i wydukałem.
     - Eee… Musiałem być już tak pijany, że nie pamiętałem, kiedy przyszedł. - To była najgłupsza odpowiedź, jaką mogłem wymyślić.
     Paul zaniósł się głośnym śmiechem. Spojrzałem na niego spod byka, cóż kłamstwo wyszło na jaw. Już nawet nie chodziło mi o Paula, tylko o Setha. Dowie się, że z nikim się nie spotkałem i wtedy nie da mi spokoju na wieki. Już widziałem jego triumfalny uśmiech, kiedy wrócę do szkoły, a on już będzie miał najświeższe informacje od mojego brata.
     - Masz mnie za głupca? – Wysapał, gdy lekko się opanował. - Czyli rozumiem, że żadnej dziewczyny nie było, a całe osiem godzin spędziłeś z Andym? - Zapytał.       
     Wiedziałem, że przed nim nie da się nic ukryć, ale nie wiedziałem, że kłamstwo wyjdzie tak szybko.
     - Paul, ja na prawdę chcę, żeby Seth się odczepił. Musiałem sprzedać tę bajeczkę, on w to uwierzył i niech tak zostanie. - Rzekłem dobitnie. Miałem gdzieś, że kłamstwo wyszło na jaw, najważniejsze było to, aby Czarny się nie dowiedział. –Paul, rzadko, kiedy cię o coś proszę, ale na tym mi bardzo zależy. Obiecaj, że mu nic nie powiesz, dopóki nie będę wszystkiego pewien! - Uniósł brew, a na jego twarzy znów zagościł dziwny uśmiech.
     - Pewien? Czego? - Przez chwilę się wahałem czy wyznać mu prawdę, czy lepiej zachować ją dla siebie. W ciągu kilku godzin, które spędziłem w pokoju przemyślałem wiele spraw i jedną z nich był Seth.
     - Alex? - Domagał się odpowiedzi. Westchnąłem i po krótkiej bitwie myśli odparłem zdawkowo.
       -Uczuć.

ROZDZIAŁ 28

~~~~~~~~                                    
 A kogo my tu mamy! :D No Dzień Dobry, Dobry Wieczór i w ogóle :D Tęskniliście za mną? Bo ja za wami bardzo :D Takk teraz przyszedł ten moment kiedy muszę wam się wytłumaczyć i ogłosić kilka rzeczy.
Nie było mnie tak długo, ponieważ straciłam wenę i chęć do pisania tego opowiadania. Ale ostatnio znów powróciłam do yaoi (konkretnie Drarry) i chyba wszystko zmierza w dobrym kierunku i powrócę do pisania. Ale od razu mówię. Nie obiecuję, że teraz rozdziały będą systematycznie, bo pewnie nie będą, ale postaram się, żeby pojawiały się częściej niż co trzy/cztery miesiące :D
A teraz przejdę do ogłoszeń. Po pierwsze DZIĘKUJĘ ZA 26000 WYŚWIETLEŃ NA BLOGU!!!!! TO NIESAMOWITE!! <3 <3 KOCHAM WAS!
Po drugie UWAGA! Poszukuję bety!! Ten rozdział jest nie poprawiony i przedni też gdyż obecna beta cierpi na brak czasu. Więc jeśli ktoś jest zainteresowany to proszę o kontakt (Komentarz bądź wiadomość prywatna :D) Wszystko dogadamy na spokojnie :D
Ahh i zapomniałam dodać, ze to najdłuższy rozdział jaki napisałam :D
Także... DO NASTĘPNEGO! <3