28 lut 2016

Zrozumieć Uczucia Rozdział 18

Beta: Lee Hyomi  
Alex
- Usiądźcie chłopcy. - Odezwała się matka, kiedy weszliśmy do salonu. Zgodnie z jej poleceniem zajęliśmy miejsca na kanapie. Ona usiadła w jednym z foteli.
- Alice? – Słysząc głos Rogera jak na komendę wraz z Paulem odwróciliśmy się w jego stronę.
- Usiądź, wydaje mi się, że trzeba im wszystko wyjaśnić. - Mężczyzna przygryzł wargę kiwając głową. Uważnie obserwowałem każdy ruch mojej matki. Kiedy Roger zajął miejsce obok ta westchnęła głośno i odchrząknęła. Krew się we mnie gotowała od momentu spotkania na cmentarzu, a z racji tego, że do willi mieliśmy pięć kilometrów, zdążyłem się już nakręcić. Kiedy zaczęła przedłużać po prostu nie wytrzymałem.
- No słuchamy? Co masz nam do powiedzenia? Może chcesz przeprosić?! Za to, że kiedy potrzebowaliśmy cię najbardziej ty się po prostu bawiłaś?! - Warczałem w jej stronę cały czas patrząc jej w oczy. Kobieta spuściła głowę i wydawała się być smutna. I dobrze, niech poczuje to co ja! Suka.
- Alex, spokojnie. - Szepnął Roger. - Pozwól jej powiedzieć, to naprawdę bardzo ważne. - Prychnąłem ~ciekawe co było ważniejsze od dzieci~ pomyślałem. Założyłem ręce na piersi i czekałem.
- Wiem, że to co teraz powiem, może się wam wydać nieprawdopodobne. Być może nie zmieni to waszego stosunku do mnie... - Zaczęła cicho. - Po śmierci waszego ojca poszłam na badania. - Tu przerwała zaczynając grzebać w torbie. Po chwili wyciągnęła stamtąd pomarańczową teczkę i położyła ją na stole. Otworzyłem ją szybko, a moim oczom ukazała się dokumentacja medyczna ~takie jak taty~ przeszło mi przez myśl. Przebiegłem wzrokiem po kartce: Imię i nazwisko, pesel, adres zamieszkania, rodzaj badania, data skierowania, data wykonania badania i to na samym końcu, co najbardziej mnie interesowało. Diagnoza.
Guz piersi (lewej) łagodny
Zamarłem. Kątem dostrzegłem, że Paul zareagował podobnie. Spojrzałem na mamę i widząc wyraźny smutek na jej twarzy wstałem by przytulić się do mniej najmocniej jak tylko potrafiłem. Złość wyparowała na dobre, przecież mogłem stracić kolejną bliską mi osobę. Kobietę, która mnie urodziła, bawiła, karmiła, pielęgnowała, uczyła, kochała, dbała... Znów poczułem ten straszliwy ból w sercu, który czułem cztery lata temu, kiedy dowiedziałem się o chorobie ojca. Gdyby odeszła zostałbym sam. Nie przeżyłbym tego. Nie potrafiłbym pogodzić się z taką stratą.
- Czemu nam nie powiedziałaś? - Zapytał Paul po długiej chwili ciszy. Odsunąłem się od mamy łapiąc ją za rękę, tak jakbym się bał, że zaraz wstanie i odejdzie.
- Widziałam jak bardzo cierpieliście po śmierci waszego ojca. Miałam świadomość tego, że go kochaliście i było wam ciężko, dlatego postanowiłam was od siebie odsunąć. Chciałam byście mnie znienawidzili, bo gdybym... Gdybym nie przeżyła, nie tęsknilibyście tak bardzo w głowie mając to jak bardzo was zaniedbywałam, kiedy najbardziej mnie potrzebowaliście. - Powiedziała drżącym głosem. - Alex, na święta nie było mnie w domu, ponieważ byłam w Niemczech na badaniach. Paul, kiedy zdawałeś prawo jazdy przechodziłam operację. - Niewidzialna dłoń ścisnęła mój żołądek. Robiła to wszystko, żebyśmy nie cierpieli. Znów zamknąłem ją w swoim uścisku.

***

  Sobota, czyli ostatnia doba mojego pobytu u rodziny, bo od trzech dni właśnie tak postrzegałem pobyt u Rogera. Odkąd mama wyznała dlaczego się tak zachowywała nastawienie moje i Paula względem jej osoby diametralnie się zmieniło. Gdy pomyślę, że mogłem ją stracić... A w głębi duszy bym ją nienawidził, to w moim sercu coś nieprzyjemnie się kurczy chcąc pęknąć. Wybaczyłem jej wszystko, bo przecież robiła to dla naszego dobra.
Okazało się również, że Roger wiedział o wszystkim, ale miał kategoryczny zakaz mówienia nam o tym. Podziwiam go, ja na jego miejscu nie wytrzymałbym, gdyby moje dzieci (lub pasierby) obrażały swoją matkę, Podczas gdy ta zmagałaby się z najgorszą chorobą jak może spotkać kobietę. Usłyszałem ciche skrzypnięcie drzwi i od razu odwróciłem głowę w tamtą stronę.
- Obudziłem cię? Przepraszam. - Wymamrotał Roger zaczynając się wycofywać.
- Nie, nie. Od dawna nie śpię. - Powiedziałem i poklepałem miejsce obok siebie. Mężczyzna wyglądał hmm... Bardzo ładnie. Ciemne włosy ułożone były na żelu, biała koszula i czarna marynarka oraz krawat zawiązany pod szyją, a do tego eleganckie spodnie od garnituru, oraz błyszczące buty. Uniosłem brew pytająco, na co on tylko westchnął. - Co się tak odstawiłeś jak stróż w boże ciało? - Zapytałem z nutką rozbawienia w głosie. Roger bez większych ceregieli sięgnął do kieszeni i wyciągnął stamtąd małe, czerwone pudełeczko. Moja reakcja była natychmiastowa. Po prostu zacząłem się śmiać.
- Bardzo śmieszne. - Mruknął chowając przedmiot. Otarłem łzę z kącika oka starając się opanować.
- Jeśli będziesz się oświadczał z taką miną to na pewno się nie zgodzi. - Wydusiłem w końcu. Usiadł na brzegu łóżka i westchnął.
- No to co mam zrobić? - Zapytał.
- Masz już jakiś plan? - Odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Mężczyzna prawie niezauważalnie skinął głową. - W takim razie się go trzymaj. - Spojrzał na mnie zaskoczony.
-A gdybyście mogli z Paulem... Wiesz... - Zaczął niepewnie.
-Wyjść z domu? - Znów przytaknął. - Nie ma sprawy, miałem dziś iść odwiedzić starego znajomego. - Uśmiech zagościł na jego twarzy.
- Ale ty nie masz nic przeciwko, prawda? - Spytał nagle.
- Dopóki nie zaczniesz jej zdradzać, albo bić to nie. - Mężczyzna przyciągnął mnie do siebie i zamknął w mocnym uścisku. Trwaliśmy tak chwilę.
- Dziękuję, to dla mnie bardzo ważne.

***

- Trzymam kciuki. - W tym samym czasie powiedzieliśmy do Rogera. Spojrzałem na Paula i zaśmiałem się. Mężczyzna był bardzo blady, ale wiedziałem, że to ze stresu. Przez dwa lata zdążyłem go poznać. Zawsze, gdy miał jakąś ważną konferencję, albo pilny wyjazd wyglądał jakby miał kopnąć w kalendarz.
- Na pewno się zgodzi. - Klepnąłem go pocieszająco i opuściłem dom idąc ramię w ramię z bratem. Szliśmy w ciszy, którą w pewnym momencie przerwał cichy chichot Paula. Spojrzałem na niego krzywo unosząc pytająco brew. - Dobrze się czujesz?
- Wyśmienicie. - Odparł nadal chichocząc. - Tylko wyobraziłem sobie ciebie z Sethem przy boku na ślubie mamy i Rogera.
- PAUL! - Krzyknąłem po czym kopnąłem go w piszczel. Chłopak złapał się za nogę, ale mimo to humor go nie opuścił. - To nie jest śmieszne. - Mruknąłem naburmuszony i założywszy kaptur bluzy na głowę ruszyłem przed siebie obrażony. Odezwałem się, kiedy poczułem jego rękę na moim ramieniu. - Czemu wszyscy na siłę chcą zrobić ze mnie geja?
- Alex, usiądźmy. - Pokazał ręką ławeczkę stojącą niedaleko. Kiedy już na niej zasiedliśmy brat zwrócił się do mnie. - Nikt nie chce z ciebie zrobić geja. A przynajmniej nie ja. Po postu chcę żebyś był szczęśliwy. - Już chciałem mu odpowiedzieć, ale on przyłożył dłoń do moich ust i kontynuował. - Te wszystkie puste laski, które przyprowadzałeś nie są ciebie warte. Naprawdę jesteś świetnym, czułym, romantycznym i kochającym facetem, dlatego też na taką osobę zasługujesz. Nie znam Setha osobiście, ale po dokładnym prześledzeniu jego profilu na Facebooku i jednej rozmowie z nim stwierdziłem, że jest dobrym uzupełnieniem ciebie. Chyba najwyższa pora się ustatkować. Ty w ciągu miesiąca zaliczasz więcej dziewczyn niż ja przez całe życie. - Powiedział lekko oskarżycielskim tonem, a ja w głębi duszy się z nim zgadzałem. No bo jakby nie patrzeć miał rację. Nie mogę całego życia spędzić na ruchaniu każdej laski, która zakręci się obok. Chyba naprawdę potrzebowałem miłości. Kolejny raz chciałem wyrazić swoje zdania, ale przerwał mi dźwięk telefonu. Westchnąłem, bo domyślałem się kto dzwonił. - Odbierz, może zrozumiesz co mam na myśli. On naprawdę cię kocha. – Zapewnił puszczając mi oczko.
- Hejka! - Odezwał się, gdy tylko odebrałem.
- Cześć. - Wymamrotałem.
- Lepiej się czujesz? Jak twoja głowa? - Zaczął zadawać pytania, a mnie powoli opuszczały chęci do dalszej konwersacji.
- Tak, już jest dobrze. - Kątem oka zobaczyłem jak Paul wstaje i rusza przed siebie.
- Cieszę się. – Przerwał na chwilę. - Nie dzwoniłem wcześniej, bo nie chciałem ci przeszkadzać w święta.
- W porządku, nic się nie stało. - Zapewniłem go czekałem czekając na kontynuację. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałem głośne westchnięcie. ~Ciota, najpierw udaje takiego kozaka przed rodzicami, a potem nie potrafi tego wyjaśnić~ pomyślałem.
- Alex, dobrze wiesz po co dzwonię. Obiecałem, więc czuję obowiązek powiedzenia ci o co chodzi. Doszedłem jednak do wniosku, że to chyba nie jest rozmowa na telefon. - Moja brew jakby automatycznie podjechała do góry, byłem zaskoczony.
- Boisz się, że cię wyśmieję? Jeśli tak to po prostu powiedz, postaram się opanować. - Nawet nie wiedziałem dlaczego to powiedziałem. Czyżbym się o niego troszczył? Nie... Na pewno nie. To jest niedopuszczane. Nie zależało mi na nim, ani tym bardziej na jego uczuciach, jednak wtedy coś w moim wnętrzu blokowało tę cholerną niechęć do jego osoby. Chyba czułem, że to co ostatnio zrobił było dla niego bardzo ważne.

- Nie chodzi o to, dobrze wiem, za kogo mnie masz.. śmiejesz się moich uczuć i naiwności… - Znów przerwał. - Ale... Czuję, że muszę ci to powiedzieć... Patrząc w twoje oczy.

Rozdział 19
  
~~~~~~~~
Witajcie przyjaciele.
Znów nic się między nim takiego specjalnego nie dzieje, i już dziś obiecuję, iż od następnego rozdziału już zacznie iskrzyć. Ponieważ wydaje mi się, że zaczynam przynudzać,a jedyne yaoi jakie jest w tym opowiadaniu to Daniel x Phil.
Tak w ogóle to spadły wyświetlenia i zastanawiam się dlaczego... chyba rzeczywiście ZU zrobiło się nudne :D
Jeśli to czytacie to zostawcie po sobie ślad w postaci komentarza! To bardzo motywuje.  Pozdrawiam! ~Himana
  

22 lut 2016

Zrozumieć Uczucia Rozdział 17

Rozdział dedykowany wszystkim, którzy skomentowali rozdział szesnasty 
Beta: Lee Hyomi 
Alex
 Zaraz po szyciu, opuściliśmy szpital i udaliśmy się do samochodu Rogera, który jak się okazało, kiedy tylko dowiedział się co się stało, od razu przyjechał. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że nie było z nim matki. W domu też jej nie zastaliśmy. Widocznie wyjechała. Głupia suka!
- Alex, spokojnie. - Powiedział do mnie Paul, kiedy wpadłem do swojego pokoju. Byłem wściekły! Co za pieprzona szmata! Myślałem, że po tym jak rozwaliłem sobie przez nią głowę zostanie i chociaż będzie udawała, że się martwi! Ale gdzie tam. Dla niej to tylko zwykłe draśnięcie, a ja jestem tylko głupim dzieciakiem, który nie umie sobie poradzić z życiem!
- Jak ja mam być spokojny?! - Warknąłem do niego i rzuciłem się na łóżko. Syknąłem z bólu, kiedy przywaliłem głową w ścianę. - Ja pierdoleee.. - Wyjęczałem rozmasowując bolące miejsce. Dobrze, że nie uderzyłem się w rozcięcie, bo ból byłby zdecydowanie większy.
- Ouhh, Alex, jaki ty jesteś nieporadny! - Podszedł do mnie i położył mi rękę na ramieniu. -Posłuchaj, to, że będziesz się wściekał, nic nie da. Zmieniła się i tylko ona wie dlaczego. Mnie też boli jej zachowanie, też mam ochotę wrzeszczeć i niszczyć wszystko na swojej drodze, ale staram się powstrzymać. Dobrze wiesz, że zawsze byłem z nią bliżej niż z ojcem i uwierz mi, tęsknie za nią tak bardzo jak ty, a może nawet bardziej. Musisz jej pokazać, że przestało ci zależeć, wtedy miejmy nadzieję coś w niej pęknie i wróci ta stara Alice Vega, która była z nami kiedyś. - Mówił cicho cały czas gładząc moje ramie. Szczerze mówiąc jego pomysł nie był taki zły, a przynajmniej tak mi się wydawało. Westchnąłem i uśmiechnąwszy się do niego lekko kiwnąłem głową. - Jest coś jeszcze, ale całkiem odbiegające od tematu matki. - Spojrzałem na niego wyczekująco, a on z zakłopotaniem podrapał się po głowie.
- No, słucham?
- Booo, eee jakbyłeśnaszyciutodzwoniłSeth. - Wymamrotał cicho i tak szybko, że nie byłem w stanie zrozumieć ani słowa.
- Cooo? - Przysunąłem się bliżej i nadstawiłem uszu aby lepiej słyszeć.
- Jak byłeś na szyciu dzwonił Seth. - Powtórzył znacznie wyraźniej, ale nadal cicho. Zmarszczyłem brwi spoglądając na niego podejrzliwie. Nie patrzył w moją stronę, tylko w bliżej nieokreślony punkt przed sobą.
- Rozmawiałeś z nim?! - Krzyknąłem, kiedy zacząłem kojarzyć fakty.
- Powiedziałem mu tylko, że masz rozciętą głowę. - Odparł wstając. - To ja się będę zbierał, pójdę do Rogera, albo odśnieżę podwórko. Tak, to jest dobry pomysł. - Powiedział i nacisnął klamkę.
- Stój w tej chwili! - Szybko zerwałem się z łóżka łapiąc go za koszulkę. - Co ty mu nagadałeś?
- Lepiej do niego zadzwoń. Jeszcze mi podziękujesz. - Nie zwracając uwagi na moje protesty wyszedł z pokoju. Zdenerwowany kopnąłem szafkę stojącą obok drzwi i kolejny już raz opadłem na posłanie. Położyłem się krzyżem zaczynając myśleć o wszystkim co się wydarzyło. Niestety nie dane mi było nawet przypomnieć sobie wydarzeń z wczorajszego dnia, ponieważ zadzwonił telefon.
~Pewnie Seth~ Pomyślałem i zrezygnowany chwyciłem aparat w dłoń. Spojrzałem na wyświetlacz. Daniel. Świetnie!
- Słucham?
- Hejka. Słuchaj, zajmę ci tylko chwilkę. Chciałem przekazać, że Phil wyszedł ze szpitala i jak na razie wszystko jest dobrze. - Powiedział szybko. Mimo parszywego humoru uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Naprawdę cieszyłem się, że już z nim lepiej. Może nie martwiłem się tak bardzo jak Daniels, ale również zależało mi na tym, żeby wydobrzał, przynajmniej będzie miał mi kto przynosić kanapki.
- To świetnie. Pozdrów go ode mnie!
- Dobrze. Alex, mam jeszcze jedną sprawę... - Zaczął niepewnie.
- No mów. - Ponagliłem go, kiedy przerwał i nie odzywał się przez dłuższą chwilę.
- Powinieneś dać szansę Sethowi. On cię naprawdę kocha. - Otworzyłem usta w niedowierzaniu. Czy wszyscy się na mnie uwzięli? Nie mają co robić? Co ich wzięło na swatanie MNIE, NORMALNEGO FACETA, któremu w głowie siedzą WYŁĄCZNIE panienki z jakimś jebanym pedałem? Już chciałem coś odpowiedzieć, ale wtedy zorientowałem się, że przerwał połączenie. Boże, dlaczego tak mnie ukarałeś?

***

  Wigilia minęła nam w bardzo miłej atmosferze. Pomimo tego, że nie było matki, bawiliśmy się naprawdę dobrze. Podobno dzwoniła z życzeniami do Rogera, ale do mnie i do Paula już nie. W sumie to nawet lepiej, mógłbym wtedy nie wytrzymać i powiedzieć kilka niemiłych słów, a w święta trzeba się przecież radować. Uroczystą wieczerzę zjedliśmy wyjątkowo w kuchni, wraz z gosposią. W Boże Narodzenie również nic nadzwyczajnego się nie działo. Dostałem multum życzeń od znajomych i kilka drobnych prezentów, ale jeden naprawdę bardzo mnie zaskoczył. Był od mojego ,,ojczyma". Dał mi gitarę elektryczną Les Paul Junior Single Coil. Jedną z najpiękniejszych gitar, jakie w życiu widziałem. Marzyłem o niej, ale żyłem w przekonaniu, że nigdy takiej nie dostanę. O tym marzeniu wiedział tylko i wyłącznie Paul i jak się domyślałem to jego sprawka, przeglądał mi historię. Szuja. Dziękowałem Rogerowi przez cały tydzień przy każdej nadarzającej się okazji. Odpowiadał mi zawsze to samo: ,,Nie dziękuj mi, tylko ucz się grać. Ja spełniłem twoje marzenie, teraz ty postaraj się spełnić marzenie twojego ojca"
   Dwudziestego dziewiątego grudnia obudziłem się bardzo wcześnie, ze świadomością tego co wydarzyło się dokładnie trzy lata temu. Długo leżałem tępo wpatrując się w sufit i przypominając sobie wszystkie szczęśliwe chwile z moim ukochanym tatą.
                                                                               ~*~
- Pójdziemy na ryby? - Zapytał mały chłopiec z burzą czarnych loków na głowie. 
- Obiecałeś tatusiu. - Zawtórował mu brat. Mężczyzna popatrzył na nich, a na jego twarzy widać było zmęczenie. Mimo tego zaśmiał się cicho po czym zwrócił się do dzieci zachrypniętym głosem. 
- W takim razie zbierajcie sprzęt i jedziemy. - Dzieciaki podbiegły do ojca i mocno się do niego przytuliły. 
- Jesteś najlepszy! 
*
- Tatoooo proszę. Nie chcę iść dziś do tego domu wariatów, tam wszyscy się biją. - Zajęczał sześcioletni Alex ściskając mocno koszulę ojca. 
- Synu, musisz chodzić do przedszkola... - Zaczął, ale chłopiec od razu mu przerwał. 
- Tylko dziś. Proszę. - Malec spojrzał w nienaturalnie niebieskie oczy mężczyzny, a ten widząc jego smutny wyraz twarzy od razu się zgodził. - Dziękuję. 
*
- Nie mam już do ciebie siły! Ile ty masz lat? Dwa czy dwanaście?! - Kobieta z krótkimi, ciemnymi włosami od kilkunastu minut próbowała przemówić do rozsądku swojemu synowi. - To już kolejny raz, kiedy zostałam wezwana przez ciebie do szkoły! Z Paulem nie było tylu problemów! - Chłopiec spuścił głowę i patrzył na czubki swoich butów. 
- Alice, spokojnie. - Zwrócił się mężczyzna do swojej żony. – Alex, wiemy, że dojrzewasz i potrzebujesz się wyszaleć, ale każdą przykrość, którą sprawiasz mamie, sprawiasz również mi. Nie chcesz przecież być złym synem, prawda? - Młody Vega spojrzał na ojca i uśmiechnął się do niego lekko. 
- Przepraszam. - Wymamrotał cicho, tata podszedł do niego powoli i zamknął w swoim mocnym uścisku. 
- Synu. - Rzekł cicho George. - Dobrze wiesz, co się niebawem stanie. - Chłopak skinął głową, a w jego oczach momentalnie pojawiły się łzy, kiedy przez twarz najważniejszego dla niego mężczyzny przebiegł grymas bólu. - Obiecaj mi, że bez względu na wszystko zaopiekujesz się mamą. Obojgu nam zależy na niej tak samo. Rób to co lubisz, bądź dobry dla innych, pracuj, graj, śpiewaj, ucz się, ale nie zapomnij o miłości, bo bez niej choćbyś był bogiem będziesz nieszczęśliwy. A w życiu chodzi o to, żeby cieszyć się każdą chwilą... 
                                                                             ~*~
- Alex, chodź coś zjeść. Zaraz wychodzimy. - Paul tak jakby znikąd pojawił się na moim łóżku. Patrzył na mnie z troską wymalowaną na twarzy i uśmiechał się słabo. Widać było, że też nie czuje się najlepiej.
- Nic dziś nie przełknę. Możemy od razu iść. - Brat pokiwał głową i podał mi ubrania, które wcześniej leżały na krześle.
- Poczekam na dole. – Wyszedł. Znów byłem sam. Nie śpiesząc się zacząłem ubierać ciemną koszulkę, a zaraz potem spodnie w tym samym kolorze. Przeczesałem włosy i spiąłem je w koński ogon. Zszedłem na parter, przy drzwiach stał już Paul ubrany w długi, czarny płaszcz i Roger również gotowy do wyjścia. Obaj popatrzyli na mnie smutno i uśmiechnęli się lekko. Drogę na cmentarz pokonaliśmy w ciszy.
- Pójdę przodem, pewnie będziecie chcieli pobyć sami. - Rzekł Roger i znacznie przyspieszył kroku.

***

- Spokojnie. - Paul gładził moje plecy, a ja wtulałem się w niego jak małe dziecko. Nie płakałem, ale byłem już na granicy. Zawsze, kiedy kończyłem modlitwę przy jego grobie widziałem widok, który pragnąłem wymazać z pamięci. Był to moment, w którym czterej mężczyźni w czarnych garniturach spuszczali powoli drewnianą trumnę do ciemnego dołu, a chwilę później zasypywali ją ziemią.

- Witajcie chłopcy. - Usłyszałem za sobą dobrze znany głos. Powoli odsunąłem się od brata i zamarłem. Za mną stała moja matka z ogromnym zniczem w dłoni. Postawiła go na płycie, zapaliła i cicho się pomodliła. Cały czas nieświadomie ściskałem dłoń Paula obserwując ją uważnie. Gdy skończyła odwróciła się w naszą stronę. - Musimy porozmawiać. 

Rozdział 18

~~~~~~~~
Witam!Przybywam dziś do was z rozdziałem, mam nadzieję że wam się podobał ;) ~Himana

16 lut 2016

Zrozumieć Uczucia Rozdział 16

Wstawiam rozdział jeszcze raz , ponieważ przypadkiem skasowałam :D
Od razu uprzedzam rozdziały niczym się nie różnią. ~Himana  

Beta: Lee Hyomi 
Alex
- ...nie zachowujesz się jak matka! - Obudziły mnie krzyki dochodzące jakby zza ściany. – Wrócił po trzech tygodniach, przez cały ten czas, za każdym razem, kiedy z nim rozmawiałem pytał co u ciebie, jak się czujesz, a ty ani razu do niego nie zadzwoniłaś! Nawet jednego pierdolonego SMSa nie wysłałaś! - Krzyczał Paul. Podniosłem się z łóżka i przysunąłem bliżej ściany, aby lepiej słyszeć.
- Jak śmiesz tak mówić?! - Odkrzyknęła zachrypniętym głosem matka.
- Nie przerywaj mi, teraz ja mówię! - Warknął
- A kim ty jesteś, żeby mi mówić co mam robić?!
- Twoim synem gdybyś jeszcze tego nie skojarzyła! - Ryknął. Pierwszy raz słyszałem furię w jego głosie. Zawsze był wesoły, pogodny, zarażał wszystkich dookoła dobrą energią, a jeśli już się wściekał to tylko lekko podnosił głos. - Nie rycz teraz! Wyobraź sobie co czuje Alex, wiesz jak go zaboli to, że nie będzie cię ani w święta ani... Ani w rocznicę śmierci ojca. - Dobrze jej tak, już wcześniej ktoś powinien się do niej dobrać...
Czekaj... CO?! Jak to jej nie będzie?! Już przeboleję te święta, ale w rocznicę? Fakt, nie odwiedzała jego grobu, ale siedziała w domu na dupie i przynajmniej przed nami udawała, że też tęskni. Co, przez te trzy lata zapomniała już o mężu? O tym jak dobrze było jej przy jego boku? O tym jak bardzo go kochała? Nie, to nie mogła być prawda, nie zrobiłaby nam tego, ona nie jest taka. Od kiedy praca była dla niej ważniejsza od rodziny? Dlaczego tak się zmieniła? Te pytania krążyły po mojej głowie, złość we mnie wrzała i miałem ochotę iść tam tylko po to, żeby wykrzyczeć wszystko co o niej myślałem.
- Ty mu to powiesz, ja już wyjeżdżam. - Odpowiedziała. Wtedy wszystkie blokady puściły, a ja po prostu wstałem i rzuciłem się do drzwi. Wpadłem do pomieszczenia, w którym się znajdowali, Spojrzałem na nią i kierując oskarżycielsko palec w jej stronę warknąłem.
- Nienawidzę cię! Rozumiesz? Nienawidzę cię i bardzo się cieszę, że nie będzie cię na święta! - Wykrzyknąwszy to wybiegłem, a nogi automatycznie skierowały mnie w stronę łazienki. Zakluczyłem drzwi i wściekły stanąłem przed lustrem. Nawet nie miała odwagi powiedzieć mi tego prosto w twarz! Co za podła szmata! Może to moja matka i powinienem ją szanować, ale po czymś takim na pewno każdy zareagowałby tak samo! Podła, pierdolona suka. Co ona sobie myśli? Że wyjedzie sobie nie wiadomo gdzie i wszystko będzie w porządku? No chyba nie...

Paul
Gdy tylko Alex wybiegł z pokoju wiedziałem, że szykuję się coś złego, a kiedy usłyszałem brzdęk tłuczonego szkła byłem pewien, że Młody ma zamiar zrobić coś głupiego.
- Jesteś z siebie zadowolona?! - Warknąłem do matki i szybko pobiegłem pod drzwi łazienki. - Alex! Otwórz! - Krzyknąłem do niego nasłuchując i próbując już wyważyć drzwi. Wszystko wskazywało na to, że niszczył wszystko co napotkał na swojej drodze. Co on do jasnej cholery wyprawia? Zwykle nie robił czegoś takiego tylko wychodził na dwór, szedł do lasu i tam wyładowywał złość na każdym napotkanym drzewie, nigdy nie demolował żadnego pomieszczenia. Z całych sił kopnąłem w drewno, ale to za cholerę nie chciało współpracować. Drzwi nawet nie drgnęły.. Byłem tak zajęty wywarzaniem ich, że nawet nie słyszałem, kiedy w łazience zrobiło się podejrzanie cicho. Rozpędziłem się próbując jeszcze raz, po paru minutach w końcu się udało. Ramię i noga pulsowały bólem, ale to co zobaczyłem pozwoliło mi o nim zapomnieć. Mój ukochany, młodszy braciszek, leżał z głową w kałuży krwi. Nie trzeba być geniuszem aby domyślić się co się stało, zwłaszcza, że po całej łazience porozlewane były perfumy.
- Boliii… - Zajęczał kiedy wybierałem numer na pogotowie.
- No i bardzo dobrze, przynajmniej zrozumiesz swoje durne zachowanie. – Powiedziałem. Kiedy po drugiej stronie słuchawki odezwał się głos szybko nakreśliłem jak wygląda sytuacja. Kobieta, z którą rozmawiałem zapewniła mnie, że pogotowie jest już w drodze i żebym się zbytnio nie martwił, bo rozcięcie może być niegroźne. - No i coś ty najlepszego zrobił? Jesteś z siebie zadowolony? - Zwróciłem się do Alexa gładząc go mechanicznie po włosach. Czekałem, ale odpowiedź z jego strony nie nadeszła. Po jego bladym policzku spłynęło kilko łez.

***

 Siedziałem na jednym ze szpitalnych krzeseł. Nie lubiłem tu być, to miejsce zawsze kojarzyło mi się tylko z jednym. Ze śmiercią. Kiedy w łazience zobaczyłem poszkodowanego Alexa, moje serce zatrzymało się, a ja na chwilę przestałem czuć cokolwiek. Gdy tylko dotarło do mnie, że mój kochany brat potrzebuje pomocy uczucie znikło, a na jego miejscu pojawił się starach. Kiedy sanitariusz powiedział, że nic mu nie grozi, ale trzeba szyć przestałem się bać o jego życie. Czekałem już piętnaście minut, jednak z sali nadal nikt nie wychodził. Ciszę panującą na korytarzu przerwał nagle dźwięk dzwonka. Zaskoczony wyciągnąłem telefon Alexa z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz.
Nieznany numer.
Bez wahania odebrałem, taki już miałem nawyk.
- Słucham?
- Alex to ty? Seth z tej strony. - Nabrałem powietrza w płuca. Czyżby to ten Seth, o którym Alex tyle opowiadał? Jeśli tak, to teraz miałem jedyną okazję aby z nim porozmawiać i podpowiedzieć mu kilka rzeczy.
- Nie, ale jestem jego bratem. Paul miło mi. – Po drugiej stronie na chwilę zapadła cisza.
- Ah, mógłbyś dać mu telefon, chcę z nim porozmawiać. - Powiedział.
- Nie wiem czy lekarz mu teraz pozwoli, ale poczekaj chwilę, zapytam. - Odparłem, choć tak naprawdę nie ruszyłem się z miejsca. Nie miałem nawet takiego zamiaru.
- Jak to lekarz? - Zapytał, a w jego głosie wyraźnie słychać było panikę. Zaśmiałem się w myślach, ten chłopak chyba faktycznie zakochał się w moim bracie.
- Alex jest w szpitalu. - Rzekłem czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
- Matko Boska! Jak to w szpitalu? Ma operację? Stało mu się coś poważnego? Wypadek? Jak on się czuje? - Pytał z przejęciem i strachem w głosie. Wtedy byłem już pewny, zwykły przyjaciel nie dopytywałby się tak szczegółowo o jego stan zdrowia. On był w nim ewidentnie zakochany!
- Ej wyluzuj. Nic poważnego mu się nie stało, po prostu ma szytą głowę.
- I mówisz o tym z takim spokojem?! - Warknął, a ja zaśmiałem się cicho. Ehh oddałbym wszystko, żeby o mnie ktoś tak się martwił.
- Jak wróci do szkoły wszystko ci opowie, nie musisz się martwić, jest w dobrych rękach. -Zapewniłem. Seth prychnął do słuchawki.
- To w takim razie powiedz mu, żeby zadzwonił jak już wydobrzeje.
- Czekaj, czekaj. Chciałbym z tobą pogadać. - Powiedziałem.
- A ja nie bardzo, domyślam się, że Alex ci wszystko powiedział i teraz chcesz dać mi do zrozumienia, że mam spierdalać. - Rzucił z przekąsem. ~Braciszku, on tak łatwo nie odpuści… I dobrze~ Pomyślałem.
- Ale ja wcale nie chcę, żebyś odpuszczał. Wręcz przeciwnie, mam zamiar dać ci kilka rad. Znam go bardzo dobrze i wiem co lubi, a czego nie. Macie podobne charaktery więc, powinno wam się udać.
- W takim razie zamieniam się w słuch...

Rozdział 17