24 mar 2017

Zrozumieć Uczucia Rozdział 28

Beta: Inverno\m/


ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ INVERNO\m/ <3 <3  

Alex
     Wieczór nadszedł zaskakująco szybko. Nim się obejrzałem już musiałem wyjeżdżać. Stałem w przedpokoju z podręczną torbą przerzuconą przez ramię w pełni ubrany i gotowy do wyjścia. Paul wyciągał samochód z garażu, a Roger żegnał się ze mną dłużej niżbym tego chciał. Za nim stała mama oczekując, aż ten przestanie mi prawić morały i puści moją dłoń. Kiedy wreszcie nadszedł ten moment, rodzicielka podeszła do mnie i przytuliła.
     - Pewnie zobaczymy się dopiero za kilka miesięcy. - Powiedziała przygnębionym głosem.
     - Postaram się przyjechać na najbliższy weekend. - Odparłem. Mama uśmiechnęła się i szepnęła mi do ucha.
     - Tylko nie przesadzaj z alkoholem. - Spojrzałem na nią z miną niewinnego szczeniaka i rzekłem:
     - Przecież mówiłem, że ograniczyłem. - Alice westchnęła i postukała palcem po otwartej dłoni, jakby chciała powiedzieć ,,A kaktus mi tu rośnie."
     - Alex! Bo nie mam zamiaru wracać w nocy! - Usłyszałem wołanie brata z podwórka. No tak, on miał przed sobą cztery godziny drogi, oczywiście, jeśli nie będzie ogromnego ruchu i żadnego wypadku po drodze. Ucałowałem mamę w policzek i pożegnawszy się wyszedłem.
     - No to w drogę, bo twój chłopak umiera z  tęsknoty. - Rzucił Paul, odpalając silnik. Zdzieliłem go ręką w plecy.
     - To nie jest śmieszne. Mogłem Ci o niczym nie mówić. Dupku. - Powiedziałem urażonym tonem.
     Po rozmowie, którą przeprowadziliśmy kilka godzin wcześniej, robił mi ciągle jakieś głupie aluzje, a mnie to doprowadzało do szewskiej pasji. Zaczynałem żałować, że mu cokolwiek powiedziałem. Dla niego to był niezły ubaw, a ja naprawdę byłem zagubiony. Nie wiedziałem czy to, co zrobiłem pod prysznicem to tylko głupi pociąg seksualny czy naprawdę zaczęło mi zależeć na tym czarnowłosym pedałku. Zwłaszcza, że coraz częściej przyłapywałem się na myśleniu o nim. Fakt, znałem go zaledwie pięć miesięcy i ciężko tu było mówić o jakimś większym uczuciu, bo nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. Jednak nie wykluczałem zauroczenia. Tak, w końcu to przyznałem. Oczywiście, miałem świadomość tego, że jeżeli Seth dalej będzie taki zaborczy, to mi się ,,odwidzi."
     - O jejku no przecież żartuję. - Zaśmiał się cicho.
     - Taa, jasne. - Wymamrotałem.
     Przyłożyłem głowę do szyby i wpatrując się w zimowe widoki, zasnąłem.


***



     Poczułem mocne szarpnięcie na ramieniu. Gwałtownie podniosłem głowę i spojrzałem w tamtą stronę. Zobaczyłem wyszczerzonego Paula.
     - Czego kurwa chcesz? - Zapytałem, zamierzając iść spać dalej.
     - Za dziesięć minut będziemy. Także ogarnij się, w schowku masz gumy do żucia. Weź, bo mógłbyś kogoś zabić oddechem. – Zaśmiał się.
     - Nie zamierzam z nikim rozmawiać, od razu idę spać.
     - A może będziesz kogoś całował na powitanie? – Zapytał, uśmiechając się szatańsko.
     - Odpuść, dobra? Bo w końcu nie wytrzymam i powiem kilka niemiłych słów! - Warknąłem. Na prawdę żałowałem, że cokolwiek mu powiedziałem.
     - Oj, nie gorączkuj się. - Rzucił i zachichotał. - Księżniczko. - Nie czekając na nic zdzieliłem go w twarz. – Co ty robisz, do cholery?! Chcesz, żebym stracił panowanie nad samochodem?! – Krzyknął, lekko sfrustrowany.
     Wiedziałem, że się nie gniewa, bo Paul to oaza spokoju, ale mi nie było do śmiechu. Zaczynał mnie wkurwiać. I to porządnie.
     - Tak, może byś się pokiereszował i dał mi spokój! - Warknąłem wkurzony.
     - Oh, no i widzisz, nie potrafisz panować nad emocjami. Powiedziałem kilka słów, a ty już mnie lejesz.
     - Kurwa, Paul. To nie jest kilka słów, ty od mojego przeniesienia się do Los Angeles masz nowe hobby. Wyśmiewasz się z każdej rzeczy, z każdego uczucia, z  każdego zdarzenia. Ja rozumiem, że to twój styl miłości do mnie, ale to serio nie jest miłe. Darowałbyś sobie czasami. Tym bardziej, iż dobrze wiesz jak mnie ta całą sprawa z McLannem przytłacza! - Wyrzuciłem to z siebie, przy okazji podnosząc głos, co musiało brzmieć, co najmniej desperacko. Paul spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem.
     - Nie wiedziałem, że tak cięto rusza.
     - No, to już wiesz. - Wymamrotałem.
     Do końca drogi żaden z nas się nie odezwał. W myślach wyzywałem go od najgorszych i co chwilę sztyletowałem wzrokiem. Ale przynajmniej mi ulżyło, kiedy wszystko wygarnąłem.
     Zajechaliśmy pod szkołę.
     - Zadzwoń kiedyś. - Mruknął brat, kiedy zacząłem się zbierać do wyjścia. Kiwnąłem głową.
     - Szerokiej drogi. - Rzekłem i opuściłem samochód.
     Nie zwracając na nic uwagi pomaszerowałem do drzwi budynku. ~Nie pożegnał się, nie przeprosił~ Mówiłem do siebie w myślach. Zrobiło mi się przykro i to tak naprawdę. Bardzo rzadko się sprzeczaliśmy, a jeszcze rzadziej rozstawaliśmy się bez pożegnania i w niezgodzie. Tak właściwie, to nigdy. To był pierwszy raz.
     Od razu skierowałem się do sekretariatu. Zameldowałem, że wróciłem i powlokłem się do pokoju. Nawet nie wiedziałem, dlaczego wybrałem schody. Chyba potrzebowałem odreagować, a to wydawał się najlepszy sposób.
     Kiedy byłem na czternastym piętrze spostrzegłem idącego w moim kierunku Daniela.
     - Kurwa. - Zakląłem cicho i biegiem pobiegłem do góry.
     - STÓJ! - Usłyszałem za sobą. Nie zwracałem na niego uwagi. Pokonywałem stopnie w trymiga. Kiedy wbiegłem na swoje piętro potknąłem się o dywanik i wyrżnąłem orła.
     - Zajebiście. - Mruknąłem i zacząłem się szybko podnosić. Niestety były to stracone sekundy, gdyż pedał już się za mną pojawił.
     - No, to teraz sobie pogadamy! - Warknął, złapał mnie za koszulkę pod szyją i wysyczał. - Co ty sobie wyobrażasz? Że jesteś bezkarny i że wszystko ujdzie ci płazem? Mylisz się, już ja o to zadbam żeby ktoś się tobą pobawił tak jak ty Sethem. - Moje brwi podjechał ku górze a na twarzy zagościł ironiczny uśmiech. Czy to chuchro właśnie mi groziło? Miałem ochotę się parsknąć śmiechem.
     - Przecież ja się nikim nie pobawiłem! - Syknąłem.
     - Nie?! A to ci dowcip. - Sarknął i niespodziewanie zdzielił mnie w twarz. Zdziwiony stałem jak wryty.
     - O chuj ci człowieku chodzi? To, co robię w łóżku, z kim się spotykam i kogo ranie to moja prywatna sprawa,  a tobie nic do tego! - Krzyknąłem, wyrwałem się z jego ucisku i zacząłem zmierzać do pokoju.
     - Skoro tak mówisz, panie i władco! - Usłyszałem jego krzyk. - Zobaczysz, że tobą też się ktoś tak zabawi, a wtedy zrozumiesz jak ludzi cierpią przez ciebie! Mam nadzieje, że nikt ci wtedy nie pomoże! Bo Seth ma przynajmniej prawdziwych przyjaciół, a ty jesteś sam i zawsze tak będzie! - Ryknął. Przystanąłem i chwilę zastanowiłem się, czy warto z nim walczyć czy jednak nie. Machnąłem ręką na te słowa i pomaszerowałem do azylu.
   Po cichu wszedłem do niego i zapaliłem światło. Było idealnie cicho i czysto. Tak jakby nikogo tu nie było przez dwa dni mojej nieobecności. Wszedłem do sypialni. Seth leżał na łóżku i z przymkniętymi oczami zamknięty był  swoim świecie.
     - Cześć. - Mruknąłem niepewnie. Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. W odpowiedzi usłyszałem ciche prychnięcie.- Aha! - Warknąłem rozzłoszczony. Niby nie zrobił nic takiego, ale wyprowadziło mnie to z równowagi. Dlaczego ludzie ciągle muszą utrudniać? Czy niewinnych czynów nie mogą puścić w niepamięć i zachowywać się normalnie? Czy wszystko muszą brać na poważnie? Dlaczego świat jest taki popierdolony?
     Zawsze myślałem, że to kobiety robią niepotrzebnie problemy, ale zaczynałem zmieniać zdanie. Znam Setha już pół roku. I w tym czasie rozmawiałem z nim NORMALNIE zaledwie kilka razy. Nawet nie potrafiłem zliczyć, ile razy miał na mnie "focha", ale byłem pewien, że zawsze szło o jakąś pierdołę.
     - Czyli rozumiem, że znów jesteśmy na wojenne ścieżce? - Zadałem pytanie, choć nie liczyłem na odpowiedź.  I tak się jej nie doczekałem. Kolejny raz prychnął pod nosem i wstał. Bez słowa wyszedł z pomieszczenia i pomaszerował do łazienki. - Zajebiście.- Zakląłem i wkurzony uderzyłem pięścią w ścianę.


***

     Mimo zmęczenia przewracałem się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Seth od dawna cicho pochrapywał i spał w najlepsze, a ja... Ja zamartwiałem się pierdolonymi pedałami. ~Kiedy stałem się taką miękką fają i zacząłem przejmować się zdaniem innych?~ Pytałem się w myślach. Moją największa rozkminą było, czy gdybym zaraz po poznaniu Setha, nie zwyzywał i nie pobił go, to czy nasze relacje byłby takie jak teraz? Czy byłbym się w stanie od razu z nim zaprzyjaźnić, przełamując swoją niechęć do kolorowych, czy teraz byłoby mi prościej zaakceptować to panujące między nami uczucie? Coś się między nami działo, nigdy nie czułem czegoś takiego. Chciałem go bronić, a jednocześnie miałem ochotę mu nakopać. Ponadto zawsze, kiedy zrobiłem coś nie tak, miałem wyrzuty sumienia. Wcześniej, gdy obracałem panienki i zostawiałem je na pastwę losu, nie miałem czegoś takiego, liczył się dla mnie tylko seks. Gdy przenosiłem się do tej szkoły, w głowie miałem tylko jedną myśl: zaliczyć jak najwięcej dziewczyn. A okazało się, że cały pociąg seksualny zniknął, coś się ze mną stało. Nie byłem już tym Alexem, którego znał Andy. Stałem się dojrzalszym Alexem, gotowym na poważny związek, gotowym na dorosłe życie. Choć do perfekcji dużo mi  brakowało to jednak przestałem imprezować, zacząłem się zakochiwać, znalazłem inne priorytety.
     Po kolejnej godzinie długiego myślenia doszedłem do wniosku, że porzucę głupi plan złamania serca Sethowi, schowam dumę do kieszeni i zachowam się jak facet. Potem zasnąłem.


***

     Gdy o godzinie ósmej, totalnie niewyspany maszerowałem na śniadanie podbiegł do mnie Adam i od razu zaczął napierdalać o tym, co działo się w ciągu dwóch dni mojej nieobecności. Jednym uchem mi to wpadało, a drugim... A nie właściwie to odbijało się i w ogóle do mnie nie trafiało. A okularnik sprawiał wrażenie, że kompletnie tego nie zauważa.
     Grzebiąc w talerzu owsianki, raz po raz szukałem wzrokiem Setha. Rano nie spotkałem go w pokoju. Miałem nadzieję na rozmowę z nim na przerwie, albo na luźniejszej lekcji.
     - A, co z Philem? Jak się trzyma? - Zapytałem, kiedy spostrzegłem idącego w naszym kierunku Eddiego. Tak jakoś jego widok przypomniał mi o przyjacielu.
     - Daniel ciągle przy nim siedzi i jakoś go wspiera. Gorsza sprawa, bo znowu bierze. - Bąknął zasmucony. Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem.
     - Lekcje odwołane. - Rzekł Eddie, podając nam ręce na powitanie. ~Kurwa~ Zakląłem w myślach, Cały mój plan legł w gruzach.
     - Dlaczego? - Zapytałem. Czułem się wyrwany z obiegu przez dwa dni nieobecności.
     - Pogrzeb Olivii, cała szkoła idzie.
     - A no tak, przecież to dziś. - Przypomniałem sobie. Nie lubiłem pogrzebów, chyba tak jak każdy. Olivii też nie trawiłem, więc nie czułem większej potrzeby iść tam. Robiłem o tylko ze względy na męską solidarność z Philem. Zapadła między nami cisza. Przez chwilę wydawało mi się, że w tłumie ustawionym po śniadanie mignęła czarna czupryna, ale okazało się, że to tylko dziewczyna z podobnymi włosami.
      Chyba zaczynałem wariować.


***                                

     Pożegnanie Olivii odbyło się dwie godziny po śniadaniu, na pobliskim cmentarzu. Trzymałem się z tyłu wraz z Eddiem i Adamem. Daniel, Phil oraz rodzice dziewczyny stali pod trumną. Z plotek krążących po szkole dowiedziałem się, że dziecko było jakiegoś mięśniaka starszego ode mnie o rok, a ona sama zażyła jakieś kupione przez Internet tabletki. Ponoć połknęła za dużo i popiła alkoholem, typowa suka. Do pokuty jak śmierć u dupy... Szkoda mi tylko rodziny i jej Halla.
     Resztę dnia spędziłem w pokoju, przygotowując się do wtorkowych lekcji. Zdziwiło mnie, że  przez cały ten czas  Seth nie pojawił się w pobliżu. Nie spotkałem go w naszym azylu. Oczywiste było dla mnie, że unika mojego towarzystwa, ale nie wiedziałem, w jaki sposób tak dobrze się ukrywa.
     Dopiero o dwudziestej trzeciej, gdy już powoli zasypiałem, usłyszałem cichy zgrzyt zamka.
     - No, wreszcie. - Mruknąłem cicho.  Chłopak wmaszerował do sypialni i nawet nie zaszczycając mnie spojrzeniem zabrał ręcznik, po czym udał się do łazienki. Szybko wstałem i złapałem go za nadgarstek. Drgnął zdziwiony, ale nic nie powiedział.
      - Porozmawiaj ze mną! - Zażądałem.~ Mogłem to zacząć lepiej.~ Rzekłem do siebie w myślach.
     - Nie mamy o czym. - Syknął, wyrwał rękę z mojego uścisku i zamknął drzwi.
     - Poczekam! - Krzyknąłem i wróciłem do łóżka. Cały dzień myślałem tylko, jak zacząć rozmowę, szukałem go wzrokiem, starałem się prowokować sytuacje do konfrontacji, ale on jak gdyby nigdy nic, odpowiada, że nie mamy o czym rozmawiać. Przecież nie zrobiłem nic, co mogłoby go urazić. Po prostu nie byłem pewien, a on naciskał. ~Gorzej, niż z babą~ pomyślałem.
     Przyrzekłem sobie, że zachowam zimną krew i nie wybuchnę. W głowie układałem cały plan rozmowy i nawet  zacząłem powoli wybiegać w przyszłość, jednak on nadal nie wracał.
    Po godzinie wmaszerował do pokoju z mokrymi włosami. Powoli przysypiałem, mimo to, gdy go zobaczyłem od razu zacząłem gadać.
     - Seth, posłuchaj, ja nie chcę żeby... - Niedane mi było dokończyć, ponieważ chłopak wciął mi się w słowo.
     - Powiedziałem już. Nie mamy o czym rozmawiać. Takim tłumokiem jesteś, że nie rozumiesz zwykłego zdania? Przeliterować ci? Czy może narysować? - Syknął.              
Stanąłem jak wryty, a on po prostu zaczął rozczesywać włosy. – Co, zatkało? Nie wierzyłeś, że taki pedał jak ja potrafi się postawić? - Zapytał z taką nienawiścią w głosie, że gdyby był jadowity to już umarłbym w ciągu sekundy.
     - O co ci właściwie chodzi? - Zadałem pytanie, gdy w miarę się otrząsnąłem. Seth zaczął zaśmiał się histerycznie.
     - Ty się jeszcze pytasz? Człowieku obudź się! - Ryknął wściekły. Uniosłem ręce w geście obrony.
     - Kurwa, ogarnij się! - Rzekłem w końcu. - Ciągle tylko na mnie najeżdżasz. Widzisz tylko moje błędy! Spójrz czasem na siebie! To ty chcesz żebym ci się rzucił w ramiona i wyznał miłość, a nawet nie pozwalasz mi do siebie podejść! - Seth spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Skrzywił się i usiadł na łóżku zrezygnowany. - Teraz ze mną porozmawiasz na spokojnie? – Zapytałem, kucając przy nim.
     To był ten moment, gdy on uświadamiał sobie swoje błędy, a ja miałem szansę wykorzystać chwilę słabości. Nieznacznie skinął głową.
     - Dobrze, więc zanim znów zaczniesz mnie obrażać najpierw mnie wysłuchaj! - Zacząłem, delikatnie się uśmiechając i od razu kontynuowałem. - Dobrze wiesz, że nigdy nie byłem w związku. Nie wiem jak to jest czuć do kogoś, obojętnie, jakiej płci, pociąg inny niż seksualny. Ale ostatnio to wszystko przemyślałem. Całą tę naszą relację. I doszedłem do wniosku, że gdybyśmy zaczęli zachowywać się normalnie, to znaczy jak przyjaciele, to może się pojawić jakaś szansa, na stworzenie ewentualnego związku. - Mówiłem i obserwowałem jak wyraz jego twarzy zmienia się co pięć sekund. Z zaskoczonego na zdziwiony, a potem na ironiczny. Mimo to nadal się nie odzywał. - Jeżeli ja stwierdzę, że to nie ma sensu to nie będę ci robił nadziei i powiem o tym. Ale oczekuję, iż ty nie będziesz naskakiwał i nie wymagał ode mnie natychmiastowej odpowiedzi. Pozwólmy  temu toczyć się w naturalny sposób. Nie wymuszajmy niczego na sobie. Jeżeli to ty będziesz miał być moją pierwszą miłością, chcę żeby to było coś niezapomnianego. Coś, co zawsze będę miło wspominał, nie ważne jak się to zakończy. Nigdy nie uważałem się za homoseksualistę, ba nawet ich tępiłem, dlatego teraz jest mi tak ciężko. Myślę że to zrozumiesz.- Skończyłem swój monolog i niecierpliwie czekałem na jego odpowiedź.
     Seth, co chwilę otwierał i zamykał usta, długie minuty ciszy ciągnęły się niemiłosiernie.
     - Wow. - Mruknął. - Nie spodziewałem się takich słów po tobie. Sądziłem, że jesteś niedorozwinięty emocjonalnie. - Przerwał na chwilę. – Właściwie, to nadal tak myślę. - Rzucił z ironicznym uśmiechem.
     Wybałuszyłem oczy na niego i zdziwiony nagłym obrotem sytuacji.
     - Co? - Wydukałem.
     - To samo. - Odparł. Wstał i złożył ręce na piersi. - Jesteś okropnie egoistyczny. Co, boisz się, że sobie coś zrobię przez to, że odrzucasz moje zaloty? - Zapytał, w jego głosie słychać było nutę wściekłości.
     - Jakie zaloty?! Przecież ty na mnie napierasz, a nie flirtujesz czy podrywasz! - Wtrąciłem od razu. Puścił moja uwagę mimo uszu i kontynuował.
     - Do pokuty jak śmierć u dupy? 
     - Kurwa, czemu ty zawsze wszystko utrudniasz?!- Spojrzałem mu w oczy, tliła się w nich wściekłość. Jego rysy twarzy stały się ostre. 
     - Ja wszystko utrudniam? – Warknął. - No tak kurwa zapomniałem, że to ja ciągle uciekam i udaję, że wcale nie jestem homo. Przecież to ja się ciągle wykręcam i szukam planu złamania ci serca. No przecież to oczywiste. - To zdanie ociekało taką ironią i sarkazmem, że gdyby to była woda, napiłaby się połowę afrykańskich dzieci. 
     - I jak zwykle odwracasz kota ogonem. Chciałem się z tobą pogodzić, ale się nie da! - Ryknąłem. Seth otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale rozległo się pukanie do drzwi. - Otworzę. - Rzuciłem przez zęby. W odpowiedzi usłyszałem prychniecie.
     Z wściekłością pociągnąłem za klamkę, przez co drzwi uderzyły o ścianę, odbiły się od niej i  wróciły do swojego wcześniejszego położenia. Nawet nie zdążyłem zobaczyć, kto za nimi stoi. Zakląłem siarczyście i znów za nie szarpnąłem, tym razem z lekkim opanowaniem. 
     - Nie chcę przeszkadzać czy coś... - Powiedział od razu Adam, jak zwykle drapiąc się z zakłopotaniem po karku. - Ale tak jakby dochodzi druga w nocy. Jutro mam zajęcia od ósmej. Lubię spać. Jestem zmęczony. A wy kłócicie się jak stare dobre małżeństwo. - Wymieniał, jakby czytał plan wydarzeń napisany na szybko.
     - To przez tego ciula! Najpierw mnie unika, a potem jak zwykle robi problem z niczego! - Gestykulowałem rękami, tłumacząc się przed okularnikiem. Uniósł ręce w geście obrony i zaproponował.
     - Może dajcie sobie kulturalnie w pysk, a nie drzyjcie na całe piętro.
     - Genialny plan! Tyle, że nie wypali, bo Pan Odwracam Zawsze Wszystko Na Swoją Stronę zrobi wszystko żebym dostał w mordę podwójnie, no bo przecież on jest niewinny! - Rzuciłem w stronę pokoju, w którym przebywał Czarny.
     - Odpierdol się, dobra?! Ja przynajmniej nie histeryzuję, kiedy czuję, że coś nie idzie po mojej myśli! - Odwarknął. Ręce mi zadrżały z wściekłości. Całkowicie zapomniałem o obecności sąsiada.
     - Nie no kurwa, wcale! Jesteś ideałem w każdym pierdolonym calu! - Poczułem na ramionach ręce Adama.
     - Proponuję, żebyś spędził dzisiejszą noc u mnie. – Rzekł, siląc się na spokój.
     - Bardzo dobry pomysł. Jeszcze chwila spędzona z nim, a zwariuję i dopuszczę się morderstwa. - Syknąłem.
     - A wypierdalaj, nie trzymam cię tu! - Jak na dojrzałego mężczyznę przystało, pokazałem mu fuck'a i poszedłem za Adamem do niego, przy okazji mocno trzaskając drzwiami. Stanąłem na środku pokoju. Okularnik poczłapał do szafy, wyciągnął jakąś pościel i rzucił ja na lewą stronę łóżka, które on sam zajmował.
     - Eee, mam z tobą spać? - Zapytałem głupio.
     - Nie zgwałcę cię. Nawet nie mam na to siły. - Ziewnął przeciągle i przykrywając się szczelnie kołdrą, zajął miejsce po stronie ściany. Westchnąłem i usiadłem na brzegu łóżka.
     Chciałem dobrze, ja naprawdę pragnąłem żyć z nim w zgodzie. Chciałem móc mieć w nim przyjaciela a nie szalonego wielbiciela, który nie chce mnie zrozumieć. To smutne, że on jest tak bardzo zadufany w sobie, że tego nie widzi. A mnie to wszystko przytłacza. Przez niego nie zaliczyłem żadnej dziewczyny, przez niego ciągle rozmyślam nad swoją orientacją, przez niego zaczynam się źle czuć w tej szkole. To on od samego początku na mnie najeżdża, to on na siłę wymusza na mnie uczucie, a potem wytyka mi wszystkie błędy. Ta sytuacja była chora. Były tylko dwa wyjścia. Albo Seth się ogarnie, albo wracam na stare śmieci.

***

      Miałem wrażenie, że dopiero zamknąłem oczy, a już musiałem wstawać. Nawet nie słyszałem, kiedy Adam wychodził. Obudził mnie budzik. W duchu podziękowałem okularnikowi, że pomyślał też o mojej edukacji.
     Równy z niego gość. Obudziłem go w środku nocy, wprosiłem się do jego łóżka, a on mi jeszcze nastawia budzik, żebym czasem nie spóźnił się na lekcje. No Anioł.
     Z grubsza ogarnąłem pokój i poczłapałem do swojego lokum. Wchodząc do sypialni nadziałem się na Czarnego. Zmierzyłem go chłodnym spojrzeniem i założyłem ręce na piersi. 
     - I co? Przemyślałeś wszystko? - Zapytałem. Jego brwi podjechały ku górze. 
     - Czy ty myślisz, że ja nie mam nic lepszego do  roboty, tylko myślenie o twoim żałosnym wystąpieniu? - Prychnął cicho. Nie panując nad emocjami z całej siły rąbnąłem pięścią w ścianę. Przeszywający ból sparaliżował mi dłoń. - Brawo, bardzo dojrzale. - Sarknął. Cały czas stojąc do niego tyłem zacząłem mówić. 
     - Dlaczego ty nie potrafisz zrozumieć, że chcę żyć z tobą w zgodzie?! - Warknąłem. Wzruszył ramionami i wyminął mnie podchodzą do drzwi prowadzących na korytarz. - Ciągle gadasz o tej wielkiej miłości do mnie. I co?! I gówno! Ta cała twoja miłość to jakiś jeden wielki cyrk! Jeżeli tak ma ona wyglądać, to ja dziękuję! Wolę ruchać dziwki do końca życia, niż zachowywać się tak jak ty! Nigdy mnie nie kochałeś, tylko pierdolisz głupoty! - Wykrzyczałem to, co gryzło mnie od kilku dni.
     Spojrzałem w jego stronę, gdy ten zastygł z ręką na klamce. Powoli odwrócił się i oparł o drzwi. Westchnął głęboko i zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. 


ROZDZIAŁ 29
~~~~~~~~
 Witajcie! :D Nie spodziewaliście się mnie tak wcześnie co? XDD Ja też :D
Krótkie wyjaśnienie dlaczego dedykacja trafia do mojej kochanej bety. Jest najlepszym człowiekiem na świecie <3 Poprawia ekspresowo i genialnie <3 Potrafi doradzić co zmienić żeby rozdział wyglądał lepiej <3  DZIĘKUJĘ JEJ CAŁYM SERDUSZKIEM <3 <3

Do następnego!!!