2 lip 2017

Zrozumieć Uczucia Rozdział 29

Beta: Inverno\m/

Blog Bety:Bo nie poznaliśmy się po to, by o sobie zapomnieć 
Wattpad Bety: "Take me home" 

Alex
    Nawet nie zdążyłem mrugnąć, wszystko potoczyło w błyskawicznym tempie. W dwóch krokach podszedł do mnie, bez ostrzeżenia złapał mnie za tył głowy i przyciągnął do siebie. Nawet nie zdążyłem zareagować, kiedy jego usta już spoczywały na moich. Całował władczo i zawzięcie, językiem próbował wedrzeć się do wnętrza moich ust. Chciałem go odepchnąć, lecz za nim to zrobiłem, rozważyłem wszystkie za i przeciw. Jeżeli pozwolę na kontynuację pocałunku jest szansa, że wyprostujemy nasze ścieżki oraz możliwość, iż  odkryję, czego  naprawdę pragnę. Wciąż się wahając rozchyliłem wargi i pozwoliłem mu dominować. Pieścił moje podniebienie metalową kuleczką w języku. Nie pozostawałem mu bierny i oddawałem pocałunek. Nawet nie zauważyłem, kiedy stało się to walką o dominację. Już kiedyś go całowałem, ale wtedy wyglądało to bardziej jak muśniecie jego ust, teraz czułem, że mogę pozwolić sobie na więcej. Gdy po długiej chwili oderwaliśmy się od siebie, Seth spojrzał mi w oczy, uśmiechnął się cwaniacko i szepnął.
     - Gdybym cię nie kochał nie zrobiłbym tego. - Przerwał na chwilę i dodał. - A ty, gdybyś nic do mnie nie czuł nie pozwoliłbyś mi tego zrobić. - Stałem jak wryty, patrząc na niego i nie mogąc wydusić słowa. Chłopak puścił mi oczko i wyszedł, cicho zamykając drzwi.
     Musiałem to wszystko poukładać w głowie, ale jednego mimo swojej niechęci byłem pewien. Podobało mi się.

***

     - Alex! - Usłyszałem za sobą, gdy powoli wlekłem się do stołówki. Odruchowo odwróciłem głowę i zaryłem czoło w czoło osoby, która mnie wołała.
     - Au, kurwaaa. - Zakląłem. Eddie zaśmiał się głośno i rozmasował bolącą głowę.
     - Miłe powitanie. Co tam? – Zapytał, uśmiechając się. Miał znakomity humor, czego nie można było powiedzieć o mnie. Po porannej konfrontacji z Sethem, złapałem doła i najchętniej bym się upił. Tak. To znakomita myśl.
     - Idziemy wieczorem pić? - Zapytałem, olewając zadane przez niego pytanie.
     - Uuu, coś cię nieźle spaprało samopoczucie, co? - Odparł, unosząc jedną brew do góry.
     - A żebyś wiedział. - Bąknąłem.
     - No dobra, mam wziąć Adama albo Phila?
     - Nie wiem, Adam może być, ale Phil chyba nie. Ostatnio zrobił się bardzo drażliwy i niemiły dla otoczenia. Poza tym powinien przystopowywać z alkoholem. - Chłopak kiwnął głową na znak, że rozumie. - Pójdę do niego po lekcjach, dawno z nim nie gadałem.
     - Wspominał o tym ostatnio. Martwię się o niego. Bardzo przeżył to, że Olivia go zdradziła i gdyby to dziecko się urodziło nawet nie miałby pojęcia, że nie jest jego. Poza tym przestał na trochę brać i znowu do tego wraca.- Westchnąłem głośno. Szczerze to też mnie martwiło jego zachowanie.
     - Marnuje sobie życie. Spróbuje z nim pogadać. – Powiedziałem i rzuciłem torbą na ławkę. Niehigienicznie, ale miejsce musiałem zająć. - Chodźmy coś zjeść, bo umieram z głodu, a za niedługo trzeba się zbierać na lekcje. - Chłopak kiwnął głową i skorzystał z moje propozycji.

***

     Miałem dziwne wrażenie, że Seth mnie unika. Na wszystkich lekcjach siadał w pierwszych ławkach z Sarą - miłą dziewczyną, która na niego leciała i wcale się z tym nie kryła. Przerwy spędzał z klasą, co było dziwne, bo zwykle trzymał się na uboczu. Sprawiał wrażenie, jakby nic się nie stało, mnie natomiast trzepało na widok jego zadowolonej buźki. Nie potrafiłem się skupić na omawianych tematach, cały czas wgapiałem się w jego plecy i myślałem nad sensem jego porannych słów. To, co zrobiliśmy było głupie, ale na swój sposób przyjemne. Czy on miał rację? Czy gdybym nic do niego nie czuł to nie pogłębiłbym pocałunku? Czy to tylko pociąg? A może brak seksu i dziewczyny? Już prawie pół roku żyłem w celibacie.        
     Moje rozmyślenia przerwał dzwonek oznajmiający koniec lekcji. I wraz z nim postanowiłem zakończyć moje rozterki. Nie doszedłem do żadnych konkretnych wniosków i lekko mnie to irytowało. Zabrałem torbę i wymaszerowałem na korytarz, kierując się w stronę windy. Phil znów opuścił lekcje. Staczał się. To, że jego ojciec był dyrektorem nie oznaczało, że na dłuższą metę będzie mógł gnić w pokoju. W końcu go wyrzucą. Będzie miał za słabą frekwencję, za mało ocen, a nie zdanie do następnej klasy oznacza natychmiastowe usunięcie ze szkoły. Chyba sobie nie zdawał z tego sprawy. 
    Wiedziałem, że dla niego to trudny okres, ale zamartwianie się nie przywróci Olivii życia. Musiałem go uświadomić, bo chyba tylko brutalna prawda może przywrócić go do względnej normalności. 
     Westchnął i zapukałem do drzwi jego pokoju. Usłyszałem stłumione "proszę" i wszedłem. Okropny zapach, sprawiał, że miałem ochotę uciekać. Odór papierosów, alkoholu i potu, mieszał się z przykrym zapachem zapleśniałego jedzenia stojącego na stole.
     - Hej. - Powiedziałem niepewnie. Phil wyglądał okropnie. Miał na sobie brudny biały T-shirt, dresowe spodnie miały powyciągane kieszenie i rozdarcia na kolanach. Miał podkrążone i przekrwawione oczy, tłuste rozczochrane włosy. Mimo okropnego stanu uśmiechał się lekko. 
    - Miło cię widzieć, już myślałem, że o mnie zapomniałeś. - Powiedział lakonicznie i ochryple.
     - Nie było mnie w szkole. - Odparłem i podszedłem do okna, aby je otworzyć. Na parapecie leżała dobrze znana mi buteleczka i dwie brudne strzykawki. Przeszedł mnie zimny dreszcz, a niewidzialna ręka ścisnęła mi żołądek. 
     - Phil... - Zacząłem niepewnie. Chłopak chyba się tego spodziewał, bo wywrócił oczami i od razu wszedł mi w słowo.
     - Ograniczyłem. Naprawdę. Ale sam rozumiesz... - Westchnął głośno. - Ja nie potrafię sobie z tym poradzić, nie umiem zrozumieć. Czemu mnie zdradziła i wmawiała, że to moje dziecko?! - Krzyknął oburzony. Czułem jego ból w głosie.
     - Dobrze, że chociaż miała odwagę się przyznać. Nie biję kobiet, ale gdyby żyła to bym ją rozszarpał. - Warknął, sięgnął po puszkę z piwem i solidnie z niej pociągnął.
     - Phil, słuchaj może to, co powiem nie będzie miłe, ale musisz wziąć się w garść. Zrobiła ci świństwo, ale ona już nie żyje. Alkohol nie zwróci jej życia! Masz dla kogo żyć! Masz chłopaka, który oddałby za ciebie życie, masz masę przyjaciół, którym możesz zaufać. Masz zespół, który tak kochasz, twoi fani cię potrzebują! - Gadałem bez ładu i składu, ale jego to chyba ruszyło, bo jego ręka zastygła w powietrzu, kiedy znów sięgał po puszkę.  Spojrzał na mnie dziwnie. Nie rozumiałem, dlaczego, tak bardzo przeszkadzała mu zdrada Olivii, sam robił to samo, tylko, że z jego związku nie mogło być dziecka. Przez chwilę miałem ochotę mu to powiedzieć, ale wiedziałem, jakie ma wahania nastrojów i albo by się popłakał, albo by mi przyjebał. 
      - Właściwie, to chyba masz rację. - Bąknął. Położył się na łóżku i spojrzał w sufit. - Chyba najwyższą pora się ogarnąć.- Triumfalny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Nawet nie powiedziałem nic twórczego, ani przekonywującego, a jednak coś go ruszyło. ~Jestem dobry w te klocki.~ Pogratulowałem sobie w myślach. - Chyba muszę się przeprosić ze szkołą. - Spojrzał mordercze na zeszyty leżące na stoliku.- I z pracą domową. - Jego głos brzmiał tak jakby mówił o najobrzydliwszej rzeczy na świecie. 
     - Mogę ci podrzucić zeszyty. - Zaproponowałem.
     - Nie no, aż tak bardzo nie zamierzam się z nią przepraszać. Wystarczy, że przepisze tematy z książek. - Rzucił uśmiechając się lekko, a mnie to bardzo podbudowało. Dzięki kilku moim słowom Phil był na dobrej drodze, żeby się ogarnąć. Podniósł się i powlókł do szafki na drugim końcu pokoju. Wyciągnął z niej czarny worek na śmieci i jeszcze bardziej mnie zadziwiające zaczął wrzucać do niego śmieci. 
     - Nooo muszę powiedzieć, że jestem dumny. - Powiedziałem obserwując jego poczynania. Już otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili do pokoju wszedł Daniel. Jak zwykle z grzywką na pół twarzy i w czarnych obcisłych ubraniach. Na rękach miał pełno bransoletek, za to szyję zdobił jakiś dziwny, pedalski rzemyk.
     - Co ty tu robisz?! - Warknął w moją stronę. Czy ludzie serio są tacy tępi czy zadają głupie pytania, żeby wkurwić. 
     - Wykupić ci wizytę u okulisty? - Zapytałem z ironią. Jego warga dziwnie zadrżała, ścisnął dłonie w pięść i głośno odetchnął. 
     - Phil? Co ty robisz? - Zapytał zaskoczony, widząc jak dresiarz wyrzuca do worka całą zgrzewkę piwa. 
     - Porządkuję swoje życie. - Odparł zadowolony. Uśmiechnął się i usiadł na łóżku. - Alex uświadomił mnie, że jestem żałosny. - Uśmiechnął się do mnie promiennie, tak jak jeszcze nigdy, oczy wyszły mi z orbit na widok jego ucieszonej japy. I nawet zrobiło mi się ciepło na sercu. Daniel spojrzał na mnie podejrzliwie.
     - Kurwa no, nic mu nie dałem! Ani nic mu nie zrobiłem! - Warknąłem do niego.
     - I tak ci nie ufam. - Powiedział oschle. Patrzył na mnie groźnie. Wystarczyło, że go zobaczyłem i miłe uczucie z pomocy Philowi uszła natychmiastowo. - I ty bardzo dobrze wiesz, dlaczego. - Dodał. Zmarszczyłem czoło. Nie miałem pojęcia, co miał na myśli. Starałem się przypomnieć sobie, co takiego mu zrobiłem. Ale po za tym, że on przyjaźni się z Sethem i ciągle ma do mnie pretensję to nic innego nie przychodziło mi na myśl.
    - W porównaniu do ciebie jestem facetem i nie myślę tak błyskotliwie jak ty. Do mnie mówi się prosto.- Warknąłem. Na przemian otwierał i zamykał usta. Chyba mu zawiesiło mózg. Uśmiechnąłem się ironicznie. 
    - Nie będziemy teraz o tym rozmawiać! - Rzucił w końcu. Parsknąłem cicho.
    - Phil zbieram się, nie będę z nim - pokazałem na Daniela głową - przebywał w jednym pokoju! - Dresiarz był ewidentnie zaskoczony naszą wymianą zdań, bo przez chwilę tylko tempo się na mnie patrzył. 
     - A… Okej. - Powiedział w końcu. 
     - Do zobaczenia jutro na lekcjach. - Uścisnąłem mu dłoń i przechodząc obok Danielsa, popchnąłem go z bara. 

*** 

    Godzinę później stałem ubrany i gotowy do wyjścia pod pokojem Adama. Kiedy wróciłem do siebie, Dziwaka nie było. Więc na spokojnie, bez żadnego wkurwu i presji mogłem się przygotować do wyjścia na imprezę. 
     - Witam sąsiada. - Powiedział uradowany. Miał na sobie czerwoną koszulę w czarną kratę i wyglądał bardzo dobrze. Czarne spodnie przecierane na kolanach znakomicie leżały, mimo jego tuszy. Chłopak miał bardzo długo grzywkę spiętą z tyłu w malutką kitkę. 
     - Idziemy po Eddiego? - Zapytałem podając mu rękę na powitanie. 
     - Czeka na zewnątrz, pisał mi.
     - No to chodźmy. - Ruszyliśmy w stronę windy. 
     - Widziałeś się z Philem? Bo Vincent o niego pytał. Ciągle zawalają próby. - Zagadał. Kiwnąłem głową potwierdzająco.
     - Tak, myślę, że od jutra, ewentualnie od piątku wróci do żywych. - Zaśmiał się.
     - No to dobrze. – Gdy przechodziliśmy obok jednego z pokoi, drzwi otworzyły się. Nie zwróciłbym na to większej uwagi gdyby osobą wychodzącą nie był Seth. Czarny stał już w progu, kiedy za nim pojawił się wysoki chłopak. Krótko wystrzyżony i lekko przypakowany. Trochę przypominał Phila. 
     - No, muszę przyznać, jesteś dobry w te klocki. - Rzucił nieznajomy. Byliśmy już za nimi, więc chyba nie mieli pojęcia o naszej obecności. Odwróciłem się zaskoczony. Zabrzmiało to dość dwuznacznie. 
     - Co ty? - Zapytał Adam.
     - Cii! - Ucieszyłem go. I machnąłem ręką, aby szedł. - Dogonię cię. - Wzruszył ramionami i odszedł z rękami w kieszeni. Stanąłem w kącie i słuchałem.
     - To, kiedy to powtórzymy? - Usłyszałem głos Dziwaka. Facet stojący w drzwiach mruknął cicho i powiedział.
     - Hmm… Może w  weekend? - Zaproponował. Czarny przytaknął i odszedł cicho żegnając się. To było dziwne. Bardzo. Czyżby Sethowi przestało zależeć? Znalazł sobie kogoś innego? Skoro tak to na chuj mi suszy głowę! Zrobiło mi się dziwnie przykro. Mimo, że nic do niego nie czułem i tak pojawił się ból w sercu. Stałem wpatrzony w jego plecy. Nie zdążyłem się odwrócić, kiedy on wchodził do naszego pokoju. Nawiązaliśmy kontakt wzrokowy. Widziałem jego spojrzenie i lekki ironiczny uśmiech. Tylko jedno pytanie chodziło mi po głowie. Dlaczego?

***

     Weszliśmy do zadymionego klubu. 
     - Idę zamówić, co wziąć czystą, piwo, czy jakiegoś drinka? - Zapytał Eddie, wzrokiem szukałem wolnego miejsca. Było dość sporo ludzi, ale nie były to tłumy, więc wolne loże się znalazły. 
     - Potrzebuje coś bardzo mocnego. Jak chcecie drinki to sobie weźcie, ja potrzebuję wódki. - Stwierdziłem od razu.
     - Uuu, Alex z tobą jest gorzej niż myślałem. - Rzekł Adam. Byłem mu wdzięczny, że nie drążył tematu. Sam miałem mętlik w głowie, nie byłbym w stanie mu tego wytłumaczyć, a bynajmniej nie na trzeźwo.
     Usiedliśmy przy małym stoliku w kącie, dzięki czemu mieliśmy pełen widok na cała salę.  Chwilę po tym jak zajęliśmy miejsca, Andy przyniósł drinki i opadł na krzesło obok mnie. Oczy mi się zaświecił, kiedy zobaczyłem mój ulubiony trunek. Od razu chwyciłem za butelkę i za jedyny zamachem wypiłem jeden kieliszek, a chwilę później drugi. Rozkoszowałem się gorzkim smakiem, który parzył moje gardło. W dziwny sposób mnie to odstresowało. Adam i Eddie wymienili spojrzenia.
     - No, co? - Zapytałem, mało inteligentnie.
     - Nic, kompletnie nic. - Powiedział Adam, a jego głos przesiąknięty był sarkazmem i ironią. Zlałem to, bo był to ostatni problem, którym chciałem się przejmować w tamtym momencie. Spod przymrużonych powiek obserwowałem salę, jednym uchem słuchając, o czym gadają moi towarzysze.  Nie piłem z nimi. Piłem sam, przez co czułem się jakbym był na innej imprezie. Ale ja potrzebowałem się upić, a oni chcieli się tylko wyluzować. To była ta różnica. Po dobrej godzinie siedzenia, zaczęło mi się lekko kręcić w głowie i szumieć. Jednak wtedy moim oczom ukazała się prześliczna dziewczyna. A przynajmniej tak mi się wydawało. Miała bardzo ładne kształty. Obcisła mini idealnie uwydatniała jej pośladki, a krótka koszulka odsłaniała pępek. ~Oo tak. Tego mi potrzeba~  przemknęło mi przez myśl. Spojrzałem na Adama, mając nadzieję, że on też widzi to cudo.  Ale on wlepiał wzrok w kelnerkę. Miał słaby gust. Bo moja Anielica była milion razy lepsza niż to chuchro. Eddie też sprawiał wrażenie jakby jej nie zauważył. ~Cóż ich strata~ wzruszyłem ramionami i odezwałem się:
     - No, panowie, życzcie mi powodzenia. Idę na podboje. - Brew grubego podjechała do góry. Odchrząkną znacząco i wykonał dziwny gest ręką.
     - A myślałem, że jesteś homo.
     - A ja myślałem, że będziesz jedyną osobą, która nie dostanie ode mnie w ryj. - Bąknąłem i nie czekając na więcej jego słów ruszyłem do Anielicy. Byłem schlany w trzy dupy. Piłem za szybko i nogi strasznie mi się plątały. Ale przed imprezą powiedziałem sobie, że jeżeli wyrwę jakąś laskę i zaciągną ją do kibla, bądź łóżka, to powinienem się poważnie zastanowić nad swoja orientacją. 

***

     Zaciągnięcie tej łaski do kibla nie było wcale trudne, to była tylko kwestia czasu. Dziewczyna miała na imię Swan. Piękne imię, adekwatne do jej wyglądu. Ciało bez ubrań też miała śliczne. Jędrne i kształtne, miała idealnie białą karnację, bardzo długie nogi. Mruczałem cicho jeżdżąc dłońmi po jej ciele. Na chwilę zapomniałem o Czarnym. Czułem jak mój członek twardnieje w jej delikatnej dłoni.  Była doświadczona, bo dobrze wiedziała, co robić. Kiedy włożyła mojego penisa do ust poczułem dziwny uścisk w brzuch. Brakowało mi czegoś, ale nie potrafiłem stwierdzić, czego. 
     - Wystarczy. Odwróć się. – Powiedziałem, kiedy myśl o tym, czego mi brakowało zaczęła mnie przerastać i sprawiać, że nie czułem przyjemności. Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie. Patrząc na jej jędrne pośladki, przemknęło mi przez myśl, że to już czas spróbować analnie. W końcu wszyscy mówią, że już są po. ~Co mi szkodzi?~ Pomyślałem. Z braku innego nawilżenia, splunąłem na swoją dłoń i palcami zacząłem ją rozszerzać. Może i nie byłem specjalnie delikatny, ale dziewczyna nie narzekała, więc kontynuowałem palcówkę.
Gdy uznałem, że wystarczy, założyłem prezerwatywę, i bez ostrzeżenia wszedłem w nią. Nie dałem rady wepchnąć się do końca, jednak i tak poczułem przyjemność z ciasnego wnętrza. Swan zawyła z bólu, ale nic nie powiedziała. Dałem jej chwilę na przyzwyczajenie się, sam upajając się cudowną ciasnotą i otulającym ciepłem. Lekko się poruszyłem, a przyjemność, która mnie ogarnęła na chwilę zamroczyło mnie. Mruknąłem cicho i kontynuowałem. Poruszałem się szybko i brutalnie. Swan była dla mnie jedynie źródłem wyżycia się i dojścia, ale jej to widocznie nie przeszkadzało. Jęczała, wiła się i co chwila wykrzykując moje imię, a to strasznie mnie nakręcało. Nie uprawiałem seksu kilka miesięcy, przez co doszedłem po kilku minutach. Byłem tak spragniony przyjemności, że nawet się nie hamowałem. Opadłem na sedes, zadowolony i spełniony. Dziewczyna bez  słowa założyła spodenki, poprawiła koszulkę puściła mi oczko i wyszła. Nawet nie zwróciłem na to uwagi.

***

     Wróciłem do chłopaków. Zlustrowali mnie spojrzeniem i uśmiechnęli się dziwacznie.  
     - Jak było? – Zapytał Eddie. Uniosłem kciuki do góry i pociągnąłem porządnego łyk piwa Adama. 
     - No, w końcu kogoś wyrwałeś, już się bałem, że jakaś cnotka jesteś. - Dodał. Zrobiłem zdziwioną minę i parsknąłem śmiechem. 
     - Wiesz, kiedyś byłem niezłym Alvaro.  Miałem wszystkie, tylko kiwnąłem palcem. - Znów upiłem trochę trunku. - Teraz straciłem swój urok, albo macie tu w LA ślepe laski. - Zaśmiałem się.
     - Taa. - Bąknął z ironią Adam. Rozwaliłem się na krześle i rozejrzałem po sali. W pewnej chwili gdzieś przy barze mignęła mi znajoma czupryna. Wiedziałem, że kojarzę i byłem pewien, iż to ktoś ze szkoły.
     - Ej, a to nie McLann i Bennett? - Zapytał zaskoczony okularnik. Dopiero po tym pytaniu rozjaśniło mi się, do kogo należał ta czupryna. Przyjrzałem się lepiej i zobaczyłem Setha tańczącego z tym samym chłopakiem, z którym widziałem go po południu. Dziwne ukłucie przeszyło mi serce, a niewidzialna ręka ścisnęła żołądek. Znów dał mi powód do rozmyślania, czy on przestał coś czuć? Czy w chwili, kiedy ją powoli się zakochiwałem, zacząłem odkrywać siebie to on się odkochał? Dlaczego on tak wszystko utrudniał? Ja pierdole. Ścisnąłem dłonie w pięść ze złości. Nalałem wódki do kieliszka, wypiłem cały i od razu napełniłem drugi. Zanim zdążyłem wypić, Eddiego złapał mnie za rękę.
     - Ej, ej, ej. Przystopujemy. Zaraz cię sieknie, mieszasz i jeszcze pijesz jak wariat. Zwolnij. - Adam mu przytaknął. 
     - Mam to w dupie. - Chłopak miał rację. Już od dłuższego czasu kręciło mi się w głowie. Jeśli dalej pił bym w takim tempie, na pewno urwałby mi się film.
     - Mhm, dawaj to, wystarczy już. - Wyrwał mi kieliszek z ręki. Fuknąłem na niego i wykląłem w każdy możliwy sposób. Odszukałem McLanna wzrokiem.      
     Tańczył przytulny do partnera. Krew pełna alkoholu zawrzała we mnie, wściekłość i przenikająca zazdrość sprawiły, iż postanowiłem rozpieprzyć mu romantyczny wieczór.  
     - Gdzie ty znowu leziesz? Schlałeś się w trzy dupy, ledwo się trzymasz na nogach! - Warknął Eddie.
     - No to, co? Muszę coś zrobić. - Wybełkotałem. Dla mnie to wyglądało jak mowa normalnego, trzeźwego chłopaka, ale prawda była inna. Nachlany nigdy nie przyzna się, że jest pod wpływem.  Adam złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie. 
     - Zbieramy się. Nic z tego nie będzie. Na chwilę odwrócimy wzrok i on nam ucieknie. - Rzekł do Eddiego. Kiwnął głową. Zacząłem protestować. Powiedziałem, że mu zepsuję wieczór i chciałem dotrzymać słowa. Mimo moich protestów, Adam i Eddie wyciągnęli mnie z stamtąd. Byłem wściekły na nich i na siebie, ale potem pomyślałem, że nic straconego. W końcu wróci, a wtedy zniszczę mu mózg. 

*** 

     W pokoju byłem trochę przed północą.  Lekko wstawiony Adam zadeklarował się, że mnie popilnuje, żebym nie robił głupot. Ogarnąłem się w łazience i już odświeżony w spodniach od piżamy i czarnym podkoszulku położyłem się do łóżka. Wiedziałem, że Adam będzie czekał, dopóki nie zasnę. Dlatego ledwie się powstrzymując przed nadmiernym kręceniem się, udałem, że zasnąłem. Nie wiedziałem, że byłem aż tak zmęczony. Leżąc tak dłuższą chwilę powieki zaczęły się robić coraz cięższe. Musiałem się pilnować, żeby naprawdę nie odlecieć. Dopiero po kilku minutach usłyszałem jak Adam wstaje i zmierza do drzwi. Przybiłem sobie piątkę w myślach i usiadłem na materacu.
     Przez kwadrans, patrzyłem tępo w ścianę i obmyślałem wstępny plan jak potoczy się rozmowa, gdy Seth wreszcie przyjdzie. Chociaż, znając życie, gdy przyjdzie moment konfrontacji, cały plan pójdzie w pizdu.
     Po godzinie kręcenia się i wzdychania, zrezygnowany, zmęczony i upity opadłem na podłogę. Eddie i Adam twierdzili, że byłem pijany, a w moim odczuciu byłem tylko wstawiony. Potrafiłem wypić znacznie więcej. Trzeźwo myślałem, więc nie było źle.
     Nie wiedziałem jak długo leżałem na podłodze, aż wreszcie usłyszałem zgrzyt zamka. Leżałem bez ruchu czekając na jego przyjście. 
     - Co ty kurwa robisz? – Zapytał, kiedy wchodząc do pokoju potknął się o moją rękę.
     - A co, teraz cię to obchodzi? Nie masz swojego fagasa to wracasz do mnie? - Zapytałem z przekąsem. ~W głowie to brzmiało lepiej~ pomyślałem.
     - Vega, co ty pierdolisz? Jaki fagas? Jakie wracanie do ciebie? - Odparł zdziwiony i zbity z tropu. Wstałam powoli i stanąłem z nim twarzą w twarz. 
     - Uważasz, że możesz się mną bawić? Że możesz wzbudzać we mnie litość i zazdrość? I że pozwolę sobą tak pomiatać? - Warknąłem.
     - Vega, bredzisz, jesteś pijany i nie wiesz, co mówisz. - Odsunął mnie ręką i podszedł do szafy. Niedane mu było jej otworzyć. Przycisnąłem go do niej i odwróciłem w swoją stronę. 
     - O nie, ja znakomicie wiem, co mówię. Po co cała ta szopka z tą twoją wielką miłością skoro masz kogoś?! - Jego oczy rozwarły się natychmiastowo, a dziwny kpiący uśmiech pojawił się na jego twarzy.
     - Przecież ja nikogo nie mam, debilu! – Nie wierzyłem mu.
     - Pieprzyliście się już? Ma lepsze mięśnie niż ja? Czy może jest przystojniejszy? A może ma większego niż ja? Całuje lepiej ode mnie? – Pytałem coraz bardzie wkurzony, a on dalej stał w szoku. 
     - Dobra, zapytam wprost. O chuj ci chodzi? Brałeś coś, czy serio jesteś taki pijany? 
     - Nie zmieniaj tematu! W czym ten Bennett jest lepszy? -  Jego brwi zniknęły pod czupryną. Założył ręce na piersi i rzekł.
     - Alex, ja wiem, co cię gryzie. Ty zwyczajnie jesteś zazdrosny. - Zaśmiał się dziwnie i wysunął z mojego uścisku.
     - Jeszcze jakbym miał, o co! - Bąknąłem lekko zmieszany, bo przecież nie przyznam się, że to prawda. 
     - To, dlaczego zadajesz te wszystkie pytania i czepiasz się ludzi, którzy ogólnie nie powinni cię obchodzić? - Zapytał siadając na łóżku. 
     - Już ci powiedziałem, nie rozumiem, po co się mną tak bawiłeś?! Po cholerę to całe wyznanie o miłości. Jeszcze na siłę zrobiłeś, że mnie geja! Dlaczego robiłeś mi nadzieję?! - Zamurowało go, widziałem to. Przez chwilę głupio się gapił, a potem  uśmiechnął się ironicznie. 
     - Czy ty powiedziałeś, że ZROBIŁEM z ciebie geja? - O Kurwa. No to się wkopałem. Zajebiście. Seth wstał i stanął na wprost mnie. 
     - Przesłyszałeś si... - Nie zdążyłem dokończyć. Chłopak złapał mnie za kark i przyciągnął do siebie. Powtórzyła się sytuacja z rana. Znów mocno przycisnął swoje wargi do moich, choć może troszkę bardziej władczo niż wcześniej. Bez tej nutki niepewności.
     Stukał kolczykiem w języku o moje zęby, a to z jakiegoś powodu było bardzo podniecające. Zamroczony tym, co się dzieje, pchnąłem go na jego łóżko. Upadł na nie, a ja na niego, nie odrywając od siebie ust.
     Do końca nie wiedziałem, co robię, moje zachowanie spowodowane było nadmiarem alkoholu. Tak przynajmniej sobie to tłumaczyłem.
     Jeździłem dłońmi po jego ciele, jakbym chciał zapamiętać każdy szczegół jego skóry. Zatrzymałem ja na rozporku jego spodni. Bez ostrzeżenia, bez słowa, odpiąłem guzik i zsunąłem je w dół. Seth nie zostawał bierny, odpłacił się tym samym, rzucając moje spodnie na podłogę. Oderwaliśmy się od siebie lekko dysząc.
     - Alex? Na pewno tego chcesz? - Zapytał lekko się wahając. Blask księżyca oświetlał delikatnie pokój, ale oczy już na tyle przyzwyczaiły się do ciemności, że mogłem dostrzec jego ogromne wypieki na policzkach.
     - Chyba gdybym tego nie chciał to już dawno bym cię zwyzywał. - Nie mogłem się powstrzymać i  dodałem. - Pedale. - Zanim zdążył coś odpowiedzieć przylgnąłem do jego ust. Dłońmi zataczałem okręgi na jego klatce piersiowej, celowo drażniące jego sutki, za każdym razem, gdy któregoś z nich mocniej ściskałem. Seth pojękiwał w moje usta i wił się jak opętany. A przy okazji i ja z tego korzystałem. Ocierał się przy tym swoim nabrzmiały kroczem o moje. Oderwaliśmy się od siebie na chwilę, żeby zdjąć koszulki. Zostaliśmy w samych bokserkach. Wtedy to Seth przejął pałeczkę. Całkiem śmiało przekręcił mnie na plecy, tak, że leżałem pod nim. Złożył delikatny pocałunek na każdym z moich sutków i zjechał do bokserek. Chwycił je i jednym płynnym ruchem zdjął  z mojego ciała. Zamruczał, a potem delikatnie oplótł wokół mojego nabrzmiałego członka palce. Wydałem bliżej nieokreślony dźwięk, ale przyjemność, jaką mi sprawiał robiąc to na przemian ustami i ręką nie pozwalała się skupić na niczym innym. Nie chciałem dochodzić od razu. Chciałem jemu też sprawić przyjemność. Dlatego z wielką niechęcią, lekko go od siebie odsunąłem i zająłem się nim w podobny sposób jak on mną. Tyle, że ja nie wkładałem go do ust. Robiłem to tylko ręką. Już samo dotykanie innego penisa niż mój było dla mnie dziwne, a obciągnąć mu wargami było już szczytem. Tym bardziej, że do końca nie wiedziałem czy tego tak naprawdę chcę. Jemu to chyba nie przeszkadzało. Bo widziałem po jego minie, że rozpływa się z rozkoszy.
     Po kilku minutach, gdzie tylko on odczuwał przyjemność, lekko się odsunął i sięgnął do szafki nocnej. Wyjął z niej prezerwatywy i jakiś lubrykant. Zatkało mnie. Przełknąłem gule w gardle.
     - Chcesz TO zrobić? – Zapytałem, z naciskiem na "to". Wydawał się zaskoczony moim pytaniem.
     - A ty nie? - Zapytał zdziwiony. Zapanował między nami cisza. Słychać było tylko tykanie zegarka na szafce nocnej Seth’a. Spojrzałem na mój pokaźnych rozmiarów wzwód i na jego. Odrobinę mniejszy. Ale to nie miało znaczenia.  Chciałem tego? Prawdopodobnie nie. Ale podniecenie i alkohol...
     - Odwróć się i wypnij. - Rzuciłem wyrywając mu z rąk to, co w nich trzymał. Zanim wykonał moje polecenie złączył nasze usta i delikatnie przejechał ręką po moim penisie. Nie do końca wiedziałem jak to zrobić. Niby budową dużo się nie różnił od kobiety, ale nie chciałem mu sprawić bólu. Wiercił się niespokojnie, zapewne ze wstydu, z powodu pozycji, w jakiej się znalazł. Wylałem na dłoń sporą ilość lubrykantu i pomasowałem jego wejście opuszkami palców. Wzdrygnął się na niespodziewany chłód, ale nie odsunął się. Powoli wsunąłem w niego pierwszy palec i lekko poruszałem na boki. Porównując go do laski z baru, był ciaśniejszy.
     Usłyszałem jak bierze głębszy oddech, na chwile się zaciskając, po czym się rozluźnił, a ja mogłem kontynuować rozszerzanie go. Miałem nadzieję, że kiedy już w niego wejdę ta ciasnota sprawi mi niemałą przyjemność. 
     - Więcej. - Wychrypiał. Spełniłem jego prośbę i na chwilę wysuwając palec wskazujący dołączyłem środkowy i ponownie w niego wsunąłem.
     Skończyło się na trzech palcach, bo wtedy poprosił abym w niego wszedł. Ogromnie mnie to podnieciło. Niby dwa słowa, a były tak przepełnione uczuciem, że bez niczego mógłbym szczytować.
     Wyjąłem palce i sięgnąłem po prezerwatywę, leżącą obok na łóżku. Rozerwałem opakowanie zębami i nałożyłem ją na penisa. Chwyciłem Seth’a za biodro, żeby nie odsunął się, gdy będę w niego wchodził. Drugą ręką złapałem u nasady członka i nakierowując go na jego dziurkę zacząłem się powoli wsuwać.
     Dzięki temu, że chłopak był przygotowany i mieliśmy poślizg, udało mi się od razu wsunąć, aż do końca. Tak jak myślałem był znacznie ciaśniejszy. Dałem mu chwilę na przyzwyczajenie się. Pochyliłem się nad nim, przez co mocniej na niego naparłem i obejmując go w talii pocałowałem w kark. Czułem jak przeszedł go dreszcz. Położył się płasko na łóżku i rozłożył szerzej nogi dając mi tym pełne pole do popisu. Miałem ochotę zrobić to szybko i mocno, tak jak lubiłem najbardziej, ale nie chciałem go skrzywdzić. Dlatego delikatnie pchałem, wysuwając się niemal do końca i ponownie w niego wchodząc, aż poczułem jego pośladki na jądrach. Chciałem jednak słyszeć go, dlatego co chwilę robiłem to mocniej.
     Kiedy ta pozycja przestała sprawiać mi frajdę odwróciłem go na plecy i kontynuując całowałem jego nagą skórę. Seth ruszał ręką po swoim członku, ale odepchnąłem jego rękę i sam zająłem się jego penisem. Zacząłem poruszać się jeszcze szybciej i mocniej, wsłuchując się w jego głośne jęki i plaskający dźwięk zderzających się ciał.
     - Alex! – Krzyknął, a chwilę potem zalewając moją ręką białą mazią opadł na łóżko z największym i najszczerszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek u niego widziałem. 
     Gdy to ja minuty później poczułem zbliżającą się rozkosz schyliłem się i mocno pocałowałem Czarnego. On objął moją szyję rękoma i mocniej ścisnął nogi oplatające moją talię. Po chwili poczułem nadchodzący orgazm i wgryzając się w wargi chłopaka doszedłem.
     Ciężko oddychając wyszedłem z niego i zdjąłem prezerwatywę zawiązując ją i rzucając na podłogę, obok naszych ubrań. Opadłem na plecy obok niego i obaj staraliśmy się unormować oddechy.

Gdy tak leżeliśmy zamyśleni, Seth nagle odezwał się: 
     - Ciekawe czy Adam wyszedł na fajkę.
     - Co? - Parsknął śmiechem, nie łapiąc, o co mu chodzi.
     - Podobno dobry seks to taki, po którym nawet sąsiedzi idą na papierosa. – Zaśmiał się.
     Cóż seks był dobry. Ale czułem, że będę tego żałował jak jasna cholera.

~~~~~~~
 Witajcie po długiej przerwie! :D :D Już nic nie obiecuję! Serio! Moje obietnice zawsze kończą się ich niedotrzymaniem i nadzieją u was. Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział. Pisanie nie sprawia mi już frajdy. Dlatego planuję jeszcze 5-6 rozdziałów i epilog. No niestety plan był na ponad 40, a zakończę na  35 :D 
No dobra uważam że należą wam się wyjaśnienia dlaczego nie pisałam. Otóż. Koniec roku, ostatnia klasa gimnazjum, trzeba było się wziąć do nauki. Po za tym, od pół roku mam doła jak cholera, i kompletnie nic mi się nie chce. Czas który mogłabym poświecić na pisanie, poświęcam na gry i oglądanie dennych filmów. Kolejnym powodem jest to że opowiadanie mi się znudziło. Za długo je ciągnę i zwyczajnie straciłam chęć do pisania tego. 
ZU stało się opowiadaniem wolno pisanym. Mam nadzieję pisać w wakacje częściej TO NIE JEST OBIETNICA :D  ale i tak jak będę wstawiać rozdziały to będzie to miało miejsce w niedzielę :D 
Chciałam jeszcze dodać, że w wolnych chwilach możecie zajrzeć na bloga mojej bety (Pisze również na wattpadzie!!!) Bo to dzięki niej uczucia mają jakiś wygląd :D Gdybyście zobaczyli niepoprawiony rozdział to z pewnością rzucilibyście to opowiadanie w pizdu :D :D 
No to chyba tyle :D Mam nadzieję że nie przeraził was nagły skok akcji, ale musicie się przyzwyczaić  bo ostatnie odcinki tak będą wyglądać ;) ~Himana 

P.S Udanych wakacji wszystkim! XDD