25 paź 2015

Zrozumieć Uczucia Rozdział 8

Beta: Lee Hyomi  (Polecam)

Alex 
      Może źle zrobiłem, że uwierzyłem Czarnemu? Ale mówił to tak wiarygodnie, tak przekonująco. Z resztą sam miałem pewne podejrzenia dotyczące Phila, jednak naprawdę nie pomyślałbym, że mogą się one potwierdzić. Nie mam zamiaru pytać go czy to prawda, z tego co zdążyłem zauważyć jest kimś, kto nie mówi o sobie za dużo. Teraz tak się zastanawiam co jest gorsze, to że osoba, z którą się zaprzyjaźniłem bierze, a ja dostarczam jej narkotyki. Czy to, że mój kuzyn jest dilerem.
- Alex? - Usłyszałem za sobą cichy damski głos.Tylko tego mi teraz brakowało.
- Sally, witaj. - Odpowiedziałem zalotnym tonem, odwróciłem się z gracją i ucałowałem wierzch jej dłoni, tak jak to mam w zwyczaju. Dziewczyna spłonęła rumieńcem, ale na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Nie przeszkadzam ci? - Zapytała niepewnie.
- Nie, nie, właśnie idę do pokoju, z resztą towarzystwo pięknych pań nigdy mi nie przeszkadza. - Poruszyłem dwa razy brwiami.
- Emm.. aha. - Odpowiedziała zmieszana. - To w porządku.
- A ty gdzie zmierzasz? - Zapytałem widząc jak bardzo się krępuje.
- Właściwie to cie szukałam.- Odpowiedziała spuszczając głowę, nie ukrywam zaskoczyło mnie to.
- O boże zapomniałem, przeprasz.. - zacząłem się tłumaczyć, jednak dziewczyna pierwszy raz mi przerwała.
-Właśnie o tym chciałam pogadać. Nie mogę ci pomóc, ponieważ za parę godzin przyjedzie po mnie ojciec. Mój młodszy brat jest chory, a rodzice jadą podpisać jakieś ważne papiery, biznes i te sprawy. - Pokiwałem głową. Wiedziałem o czym mówi, bo mój tata często wyjeżdżał podpisywać kontrakty przez co stale nie było go w domu. - I odpowiedzialność zajmowania się nim spadła na mnie. - Dokończyła, znów pokiwałem głową zupełnie nie wiedząc co powiedzieć. No bo kurwa, jeśli zaplanowało się dziecko, lub też nie, ALE W JAKIŚ KURWA SPOSÓB MUSIAŁO SIĘ NA TYM ŚWIECIE POJAWIĆ, to powinno się mieć świadomość tego, iż może zachorować, mieć depresję czy coś w ten deseń. Wtedy trzeba rzucić wszystko i się nim zająć! Nawet, jeśli jest ono niechciane! Starsze rodzeństwo również powinno mieć obowiązki względem młodszego, jednak trzeba też zrozumieć to, które przyszło na świat pierwsze. Sally jest w szkole, uczy się. Rodzice są na miejscu i akurat obydwoje muszą wyjechać ZOSTAWIAJĄC CHOREGO SYNA! No kurwa to się w głowie nie mieści. Ale nie no gratuluję rodziców, gdyby moi zostawiali mnie chorego z Paulem, który akurat byłby w szkole to przysięgam, że zajebałbym im. - W takim razie pójdę już. - Z zamyślenia wyrwał mnie jej piękny głos.
- Nie. Zaczekaj. - Odpowiedziałem szybko, Sally wydawała się być usatysfakcjonowana. Widocznie wzbudziłem w niej jakieś pozytywne uczucie. I dobrze. - Podaj mi swój numer telefonu. - Wypaliłem bez zastanowienia. Dziewczyna była tak samo zaskoczona jak ja, zmieszana wyciągnęła telefon z kieszeni po czym podała mi numer. Uśmiechnąłem się do niej ciepło i znów się odezwałem. - Napiszę do ciebie, daj znać jak z bratem.
- Dobrze. Pójdę już, muszę się spakować. Do zobaczenia. - Pomachała mi i odeszła w przeciwnym kierunku.


 ***



- Jasna kurwa i sto milicjantów! – Usłyszałem, kiedy otwierałem drzwi do mojego pokoju. O dziwo głos ten nie dobiegał z niego, mimo, że tak mogłoby się wydawać. - Znowu kurwa przegrałem! To twoja wina ty jebany śmieciu! - Klął jakiś chłopak. Zmrużyłem oczy i podszedłem do drzwi obok. Przyłożyłem do nich ucho i tym samym potwierdziłem, że to tam ktoś się darł. Zapukałem niepewnie, miałem ochotę posiedzieć w ciszy i trochę się pouczyć, ale w takim hałasie na pewno nie będzie to możliwe.

- MCLANN DO CHOLERY MÓWILIŚMY, ŻE POSTARAMY SIĘ BYĆ CICHO! - Usłyszałem głos jakiegoś innego chłopaka. Widocznie mój współlokator miał takie same plany jak ja. Kolejny raz zapukałem.
- KURWA SETH, ODPIERDOL SIĘ! - Tym razem głos był mi dobrze znany, jak się okazało należał on do mojego przyjaciele Phila.
- Ale mam niemiłych sąsiadów. - Powiedziałem pod nosem w momencie, w którym ktoś otworzył drzwi. 
- Ouh.. - Zaczął niewysoki blondyn w okularach. Podrapał się po karku i zrobił zakłopotaną minę. - Emm, a ty to?
- Alex, zajmuję pokój obok. - Oparłem. 
- Mam tak zaawansowanego alzheimera i cię nie pamiętam czy tak bardzo się spiłem? - Zapytał uśmiechając się lekko.
- Obstawiałbym to drugie, gdyby nie to, że ja nie piłem nic i też go nie kojarzę. - Odezwał się jakiś głos ze środka. 
- Ale wy kurwa jesteście tępi! - Wtrącił się trzeci, nadal nieznajomy głos. - Gościu przeniósł się kilka dni temu.
- W takim razie... Wchodź stary, niech poznam lepiej nowego sąsiada. - Rzekł chłopak, który ciągle drapał się po karku.   
- Nie drap się tak, bo dziurę wydrapiesz! - Zawołał jego kolega, który miał styl jak Phil, zresztą wszyscy taki tu mieli. Poza blondynem, który przywitał mnie w drzwiach, tamten lekko otyły okularnik miał na sobie obcisłą koszulkę i krótkie spodenki. Oprócz Dresiarza w pomieszczeniu znajdowało się jeszcze trzech chłopaków. Dwóch z dość długimi włosami roztrzepanymi we wszystkie strony, jak na moje oko to bliźniacy, ich rysy twarzy są wręcz identyczne, kolor oczu i włosów też się zgadza, ostatni chłopak zaś miał włosy ścięte do zera, a wyraz twarzy mówił ,,bez kija nie podchodź".
- O Alex, siema stary! - Zawołał Phil podchodząc do mnie i klepiąc po przyjacielsku w ramię. Kiwnąłem mu głową. - Chłopaki poznajcie mojego przyjaciela, Alex, ten co się drapie to Adam. - Chłopak uśmiechnął się i uścisnął mi dłoń. - Ta dwójka do bliźniacy Castle.
-Tak myślałem. - Wtrąciłem się.
- Elo jestem Martin. - Powiedział chudszy z braci, siedzący na kanapie od lewej strony.
- Marcus - Tym razem odezwał się drugi, bardzo piskliwym głosem.
- Skoro już się poznaliśmy to musimy opić nową znajomość... - W zdanie Philowi wszedł ostatni chłopak, łysy.
- Miło, że o mnie pamiętasz. - Odezwał się strasznie zimnym i grubym głosem. Nie brzmiał jak nastolatek.
- Ouh... przepraszam. Ten gbur to Valery.
- Miło mi was wszystkich poznać, ale nie przyszedłem tu opijać mojego przyjazdu czy coś tylko chciałem żebyśc... - Zacząłem ale przerwał mi piskliwy głos Marcusa.
- Nie pierdol tylko pij!
- Właśnie! - Dorzucił swoje trzy grosze Phil podsuwając mi pod nos kieliszek.
- No kurwa, serio? Dopiero co tu przyszedłem, a wy już mnie chcecie sch... – Tym razem przerwał mi Dresiarz.
- Pij, chyba, że chcesz oficjalnie zostać ciotą i kujonem. - Wywróciłem oczami i zacisnąłem pięści.
- Jednego, muszę się jeszcze rozpakować. - Skłamałem. Na prawdę nie miałem ochoty ani pić, ani też siedzieć w tym dziwnym towarzystwie. Poza Adamem nikt ze świeżo poznanych osób nie przypadł mi do gustu.
- Nie możesz tego zrobić potem? - Zapytał wyżej wspomniany. Pokręciłem głową i znów skłamałem.
- Umówiłem się. Nie chcę iść spity na randkę. - Wszyscy spojrzeli na mnie jak na kosmitę, a ja się uśmiechnąłem. Miałem takie dziwne wrażenie, że Phil połączył fakty i mnie przejrzał, bo jako jedyny uśmiechał się i niezauważalnie skinął głową.
- Ohoho, widzę mistrz podrywu. - Okularnik wbił mi łokieć między żebra uśmiechając się cwaniacko. - W takim razie musisz wypić jednego, żeby ci się dobrze ruchało.


Seth
      Gdyby człowiek miał prawo bezkarnie zabić jednego człowieka to ja pozbyłbym się Marcusa. Nawet ze słuchawkami w uszach i Three Days Grace włączonym na fula słyszałem ten jego cholerny, piskliwy głos! Gdyby mnie matka natura takim obdarzyła, to jak boga kocham poddałbym się operacji usunięcia strun głosowych. Od półgodziny siedziałem w pokoju z zamiarem pouczenia się na jutrzejszy test z matematyki, ale niestety moi sąsiedzi skutecznie mi to uniemożliwiali.
- Nie wiem kurwa jak ty z nimi wytrzymujesz. - Usłyszałem bardzo zdenerwowany głos Alexa. Nawet nie zauważyłem kiedy wszedł do pokoju. Nie ukrywam, zdziwiło mnie to, że w ogóle się do mnie odezwał. Byłem pewny, że mnie nie trawi.
- Co im zrobiłeś? – Zapytałem, kiedy z zadowoleniem stwierdziłem, że za ścianą zrobiło się cicho.

- Zamordowałem. - Odpowiedział i rzucił się na łóżko, jednak po niecałych pięciu sekundach podniósł się z powrotem i usiadł obok mnie. Co on do kurwy nędzy robi? Najpierw mnie bije i wyzywa od pedałów, a teraz odpierdala coś takiego? - Opowiesz mi coś o sobie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw komentarz każdy dla nas bardzo wiele znaczy i mobilizuje do dalszej pracy.