1 lis 2015

Zrozumieć Uczucia Rozdział 9


Alex 
 - Opowiesz mi coś o sobie? 
Tak zaskoczonego wyrazu twarzy nie widziałem jeszcze chyba nigdy. Czarny jeszcze przed chwilą siedział oparty o ścianę ze słuchawkami na szyi i książką opartą na nogach, a teraz gapił się na mnie jak na cudzoziemca tymi ogromnymi, czarnymi oczyma.
- Niby dlaczego miałbym cokolwiek o sobie mówić? Nie ufam ci. - Odpowiedział odsuwając się ode mnie. Ciągle uważnie mnie obserwował. Co było dziwnego w tym, że po prostu chciałem się czegoś o nim dowiedzieć? Nie lubię go ze względu na wygląd, a to dowodzi tylko temu jak bardzo oceniam ludzi po okładce! Mógłbym spróbować się przełamać i jakoś się z nim zakolegować. Phil jak na razie nastawiony jest do mnie przyjaźnie, bo dostarczam mu prochy, ale co będzie jak przestanie brać? Nie jesteśmy jakimś cholernym małżeństwem i prędzej czy później nasza ,,przyjaźń" się rozsypie. Sally raczej nie zastąpi mi kogoś z kim mógłbym porozmawiać o błahych sprawach. Chciałbym mieć osobę, z którą będę mógł po prostu pomilczeć, porozmawiać, a nawet zwierzyć się w razie potrzeby. Czy Czarny może być taką osobą? Myślę, że tak i pomimo mojego wcześniej wrogiego nastawienia teraz zmieniłem zdanie. Zauważyłem, że wszyscy go lubią, jednak on stroni od wszelkiego towarzystwa. Wydaje mi się, że jest samotny. Poza tym jebanym pedałem Danielsem, który łazi za nim krok w krok. Ja i Seth nadajemy na tych samych falach, może nie koniecznie jeśli chodzi o styl, ale poglądy na pewno mamy podobne.
- Dobrze w takim razie ja zacznę. – Powiedziałem, kiedy zdałem sobie sprawę z tego, iż Seth zaczyna się podnosić z łóżka. Kiedy to zrobiłem Czarny zastygł w miejscu, a po chwili z powrotem usiadł. - Więc... Mój ojciec nie żyje.
- Przykro mi. - Wtrącił się McLann kiedy zakończyłem pierwsze zdanie swojej wypowiedzi.
- Mi też. Matka po jego śmierci zadała się z bogatym gościem i teraz najważniejsza jest dla niej kasa. Mam brata, który jest dla mnie bardzo ważny... - Tu się zatrzymałem zastanawiając się czy powiedzieć mu o swoich podbojach czy też nie. Widząc jego przepełnione ciekawością spojrzenie podjąłem natychmiastową decyzję. - W moim życiu znalazło się wiele dziewczyn, ale większość była tylko na tydzień. Chociaż... Z jedną związałem się na dwa. - Czarny zaśmiał się i nie był to śmiech wymuszony. Nie. On był szczery. Ukazywał przy tym swój śnieżnobiały szereg zębów.
- Mówisz serio? - Zapytał.
- Jestem teraz bardzo poważny. - Zapewniłem.
- Na prawdę nigdy nie byłeś w prawdziwym związku? - Pokręciłem przecząco głową. Seth westchnął, oparł ręce na kolanach i zakrył oczy włosami. - Nawet nie wiesz jakie masz pierdolone szczęście... - Szepnął cicho. Zmarszczyłem brwi i położyłem mu rękę na plecach w ramach otuchy.
- Dziewczyna? - Zapytałem, a on prawie niezauważalnie skinął głową.
- Wiem, że nie lubisz mnie i mojego wyglądu, ale nie zawsze taki byłem. - Wstał i podszedł do szafy z ubraniami, stanął na palcach po czym ściągnął wielkie pudło. Ręką strzepał kurz zalegający na jego wierzchu i powoli otworzył karton. Wyjął z niego mały, biały album. - Kilka dni przed tym jak mnie zostawiła wyglądałem tak. – Podał mi jedno ze zdjęć. Gdyby nie to, iż zostałem poinformowany, że to on... nie poznałbym. Miał włosy, mniej więcej takiej długości jak moje, na twarzy żadnego kolczyka, ani cienia do powiek czy też kredki. Nie był taki chudy jak teraz, czerwona koszulka świetnie wcinała się w jego wysportowane ciało, a luźne jeansy wspaniale opinały się na wysportowanych łydkach. Największą jednak uwagę przykuwał jego uśmiech, śmiał się, tak samo jak kilka minut temu. - Zdjęcie sprzed dwóch lat, gdy na nie patrzę sam nie mogę uwierzyć jak jedno wydarzenie może zmienić człowieka. - Odezwał się w końcu i zabrał fotografię. - Nie, nie powiem ci dlaczego. - Patrzyłem na niego kompletnie zaskoczony. Dlatego, że po pierwsze, otworzył się przede mną i cokolwiek powiedział, a po drugie dlatego, że stał się tak bardzo... Inny. Nie znam dokładnej przyczyny, ale wiem iż musiało być to coś dość poważnego.
- Jesteś gejem? - Zapytałem prosto z mostu.
- To dość skomplikowane bo... Mógłbym być z dziewczyną, całować się, ale jakoś nie wyobrażam sobie stosunku z nią, za to z facetem... Mógłbym wszystko. - Zaśmiał się i poruszył dwa razy brwiami.
- Nie myśl o tym! - Zawołałem kiedy zdałem sobie sprawę co ten debil mógł  mieć na myśli. - Nie jestem nawet Bi.
- Przecież wiem. - Seth uśmiechnął się do mnie i schował fotografię do albumu.

***
   
      Po tym jak Czarny pokazał mi swoje zdjęcie sprzed kilku lat nie mówił o sobie więcej, ale za to dość długo rozmawialiśmy o nauczycielach, starych szkołach i sąsiadach, którzy koło dwudziestej trzeciej postanowili wbić nam do pokoju. Wiem, to może być dziwne, że najpierw biję kogoś bez powodu i obrażam na każdym kroku, a potem rozmawiam z nim jak gdyby nigdy nic, ale wygląd to nie wszystko. Mogę być do kogoś wrogo nastawiony, ale nie z powodu jego wyglądu! Tak naprawdę Seth to całkiem równy gość. Można z nim normalnie porozmawiać, rozumie wiele rzeczy, nie jest ciekawski i wie kiedy powstrzymać się z komentarzem albo pytaniem. Śmieliśmy się i rozmawialiśmy do północy, po tym czasie Czarny stwierdził, że musi się pouczyć matematyki i tak jakoś wyszło, że mimo tego iż nie miałem chęci do nauki, uczyłem się razem z nim.
- Alex! Wychodź w końcu muszę umyć zęby! - Usłyszałem krzyk Setha za drzwiami, zaśmiałem się cicho i rzuciwszy ostatnie spojrzenie na swoje idealne odbicie w lustrze powoli opuściłem pomieszczenie. - Boże ileż można. - Rzucił tylko pod nosem i wparował do łazienki.
- Nie czekam na ciebie, idę jeszcze do Phila.
- Więc jednak nie wziąłeś sobie moich słów do serca? Trudno. Tylko wiesz, jak ty też zaczniesz brać to nie będzie miał wam kto latać bo narkotyki, bo wątpię żeby Daniel się zgodził. - Odpowiedział Czarny z nutą wyrzutu w głosie i zamknął drzwi na klucz. Czy on się o mnie martwił? Wszystko na to wskazywało. Ale przecież nic nas nie łączy, nawet przyjaźń... Więc niby dlaczego miałoby mu zależeć na tym żebym nie ćpał?

***

- Phil mogę wejść? - Zapytałem przez drzwi. Ku memu zaskoczeniu te otworzyły się natychmiast tyle, że zamiast dresiarza ujrzałem w nich tego pedała Daniela.
- Witaj. - Powiedział spokojnie.
- Gdzie Phil? – Zajrzałem do środka.
- Jest chory, śpi. Jeśli chcesz możesz przyjść po lekcjach. - Odparł. Zmarszczyłem brwi i odwróciłem się napięcie. Coś mi tu śmierdziało, bardzo. Przecież wczoraj pił alkohol i wcale nie wydawał się chory. No ale cóż, nie moja sprawa. Ruszyłem w kierunku stołówki. Wygrzebałem telefon z kieszeni i przejrzałem pocztę. Poza głupimi ofertami nic nie było, więc korzystając z tego, że miałem internet wszedłem na facebooka, od razu zobaczyłem piętnaście nowych zaproszeń do znajomych i dobrze wiedziałem od kogo są. Nowi koledzy z klasy już wyczaili moje konto. Znalazło się tam nawet kilka osób, które spotkałem tylko na korytarzu nie zamieniając z nimi ani słowa. Cóż to dowodzi tylko temu jaki nasz świat jest zjebany. Zamiast podejść i zagadać lepiej wysłać zaproszenie na portalu społecznościowym... A chuj nie potwierdzę, ani nie usunę... Niech gniją w czyśćcu. Zaśmiałem się cicho, kiedy zobaczyłem, że wśród zaproszeń jest jedno od Phila. ten człowiek ma czas na wszystko. Z czystej ciekawości wszedłem w jego profil i od razu w oczy rzucił mi się film na jego tablicy. Wyciągnąłem słuchawki z kieszeni (zawsze noszę je przy sobie, nigdy nie wiadomo co może się stać), podpiąłem je do telefonu i odpaliłem film. Dresiarz stał na środku małej sali, a Thomas siedział za nim, ukryty za różnymi talerzami i bębnami, po jego prawej był Vincent z basem zaś po lewej Eddie z gitarą. Phil odwrócił się do nich i pokazał trzy palce, potem dwa i jeden. Wtedy Eddie przejechał palcami po strunach, a Phil wydał z siebie ciche ,,mmmm". Następnie dołączyła do nich perkusja oraz bas i zaczęli grać dobrze mi znany utwór. Sam często nuciłem tę piosenkę i grałem do niej. Jako jedyna jako tako mi wychodziła.
 - I heard your voice through a photograph I thought it up and brought up the past* - Śpiewał, a ja rozkoszowałem się jego głosem. Szło mu pięknie, można by rzec lepiej niż oryginał. Wszystko dobrze im wychodziło, żadnych pomyłek. Nie brakowało nic. Zazdrościłem im, a zwłaszcza Eddiemu. Chciałbym kiedyś móc tak jak on pokazać swój talent światu. To by było coś. 
- I jak, podoba się? - Podskoczyłem wystraszony, kiedy usłyszałem za sobą głos... Tak, tego się nie spodziewałem. Phila. Zaśmiał się widząc moją minę. - Nie chciałem cię przestraszyć. 
- Nie jesteś chory? - Zapytałem od razu. Dresiarz zmarszczył brwi. Rzeczywiście nie wyglądał najlepiej, ale raczej nie był przeziębiony. 
- Nie? A niby dlaczego miałbym być? - Odpowiedział pytaniem na pytanie. 
- Daniel tak mówił. - Wyciągnąłem słuchawki z uszu i ruszyłem dalej. Dresiarz szedł równo ze mną. 
- Byłem u ojca, miałem pilną sprawę do załatwienia. A ten debil jak zwykle źle zrozumiał. – Zapewnił, a ja już wiedziałem, że nie powinienem na przyszłość słuchać Danielsa.
- Ale faktycznie nie wyglądasz dobrze, na pewno nic ci nie jest? - Zapytałem z troską.
- Nie spałem całą noc... Musiałem kilka spraw przemyśleć. - Odpowiedział od razu. Pokiwałem tylko głową na znak, że rozumiem.
- Kiedy kolejny raz mam iść po... Paczkę? - Zapytałem, na razie wolałem nie mówić, że cokolwiek wiem, albo że się domyślam. Tak jak powiedział, w swoim czasie wszystko mi wyjaśni.
- Jutro. Albo pojutrze, zobaczymy. - ~Na jak długo starczy prochów~ dokończyłem w myślach.
- W porządku, tylko podaj mi swój numer telefonu...

                                                                       ~*~
~Kilka godzin wcześniej~

   Siedziałem na łóżku i patrzyłem na małą fiolkę, w której znajdował się tak dobrze mi znany płyn. Z każdą kolejną dawką tak bardzo pragnąłem więcej. Wiedziałem, że powinien przestać, miałem tę świadomość, ale nie potrafiłem. To był sposób na ból fizyczny jak i psychiczny. Dzięki temu zawsze mogłem zaspokoić swoją dziewczynę i kochanka. Dzięki narkotykowi miałem szansę pokazać ojcu, że nie jest nic niewartym śmieciem z depresją. Mogłem zapewnić ochronę kilku innym osobom. Tyle zalet i jednocześnie tak wiele wad. Znów zacząłem odczuwać ból każdej partii ciała. Towarzyszył mi on zawsze, kiedy narkotyk powili opuszczał mój organizm Ręka powoli zaczynała drzeć, a w głowie zaczęło mi się kręcić. W takim stanie sam nie mogłem wstrzyknąć  met amfetaminy. Musiałem zadzwonić po Daniela. On jako jedyny wiedział o moim problemie i zawsze mi pomagał. Byłem mu za to cholernie wdzięczny.
- Phil otwórz musimy pogadać. - Usłyszałem głos mojej dziewczyny. Spanikowany schowałem buteleczkę wraz ze strzykawką do szafki obok łóżka i na chwiejnych nogach podszedłem do drzwi. Każdy krok wymagał tak wiele poświęcenia, z każdą chwilą bolało coraz bardziej. Otworzyłem je i pierwszym co zobaczyłem była zapłakana twarz Olivii.
- Co się stało? - Zapytałem od razu mocno ją tuląc. Weszła do pokoju po czym usiadła na krześle. Patrzyła na mnie tymi pięknymi, niebieskimi i teraz załzawionymi oczyma.
- Phil, jestem w ciąży. - Powiedziała na nowo zanosząc się płaczem. Stanąłem jak wryty. Nie, to nie mogła być prawda. Ja nie mogę zostać ojcem w wieku siedemnastu lat! Co jeśli ktoś się o tym dowie? Będę skończony, ojciec wywali mnie ze szkoły, matka się mnie wyrzeknie, a wszyscy znajomi się odwrócą. - Żartujesz sobie, prawda? - Zapytałem z nadzieją w głosie.
- Masz mnie za idiotkę? Nie żartuję z takich rzeczy! - Krzyknęła i podeszła do mnie, a ja ponownie ją przytuliłem.
- Przejdziemy przez to razem. – Zapewniłem ją szeptem, choć wcale nie byłem tego taki pewien. Co jeśli nie wytrzymam i ją zostawię? Wtedy nie dość, że będę skończonym skurwysynem to jeszcze nie będę mógł widywać swojego dziecka.

- Phil. Bez względu na to czy się zgodzisz... Ja się go pozbędę. – Wyszeptała, a ja zamarłem. Czy ona chciała zabić nienarodzone dziecko? Pozbyć się małego, bezbronnego człowieka? - Nawet nie próbuj mnie przekonać, mój brat jest ginekologiem, wszystkim się zajmie...
~~~~~~~~
*Fragment piosenki Red Hot Chili Peppers - Otherside
Jak na mnie to ten rozdział jest wyjątkowo długi :D Postanowiłam przyspieszyć akcję, żeby was nie zanudzić. To że rozmawiali i coś tam o sobie powiedzieli nie oznacza że będą teraz najlepszymi przyjaciółmi. Zobaczycie jeszcze się wszystko zmieni. Pozdrawiam! 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw komentarz każdy dla nas bardzo wiele znaczy i mobilizuje do dalszej pracy.