4 paź 2015

"Zniewolony" - one-shot

"Zniewolony"

Zakochałem się.
Wiem to już od naszego pierwszego spotkania. Gdy spojrzał na mnie swoimi orzechowymi oczyma i podał mi rękę, przedstawiając się. Wychodziłem z domu i zobaczyłem, jak siedzi speszony na ławce przy ogrodzie.
Widywałem go co tydzień. Stał zawsze w tym samym miejscu, na przeciwko mnie. Słońce cudownie oświetlało jego podniszczoną, spracowaną twarz. Przypatrywałem mu się nieco z ukrycia. Nie chciałem, by ktokolwiek zauważył. 
Przyglądałem się też jego żonie. Pięknej szatynce w kwiecistej sukience. Wodziłem wzrokiem za jego dziećmi, dwójką rozbrykanych chłopców. 
Nigdy nie zamieniłby ich na mnie. Byłem tego pewien.
Mówił mi o każdym ze swoich mrocznych sekretów. Znaliśmy się tak niedługo, ale ja wiedziałem o nim wszystko. O tym, że żywił nienawiść do ojca, który pobił i okaleczył matkę. O tym, że w szkole średniej znęcał się nad dziewczynami, uwodził je, a potem zostawiał. O tym, że raz zdradził swoją żonę.
Czasem mijałem go na ulicy. Nigdy nie mówił do mnie po imieniu. Gryzło go to. Wstydził się. Bo co ludzie powiedzą? 
Tylko on miał prawo mówić do mnie "Grzesiek". Chciałem choć raz usłyszeć swoje imię z jego ust. Byłem pewien, że zabrzmi pięknie. Jak pieśń skowronka.
Zakochałem się po raz pierwszy.
Nigdy wcześniej nie czułem się tak jak teraz. Nikogo nie wypatrywałem tak jak jego. Czekałem na niego każdej niedzieli. Myślałem o nim ciągle. Dniem i nocą. Wszystko kojarzyło mi się tylko i wyłącznie z nim. A najbardziej leszczyna, pod którą usiadł, gdy po raz pierwszy go zobaczyłem.
Codziennie siadałem pod nią i myślałem o jego orzechowych oczach. Był taki perfekcyjnie nieidealny ze swoją ciemną karnacją i trochę zbyt odchylonym nosem.
Po raz pierwszy czułem się tak cudownie. W młodzieńczych latach nie myślałem o nikim tak, jak o nim. Od tego dnia,w którym się poznaliśmy, każda rzecz zdawała się być jeszcze piękniejsza. Cieszyłem się każdym dniem, który dane mi było przeżyć. Wyglądałem przez okno i obserwowałem niezwykłe dzieło Stwórcy. Wszystko było takie idealne.
Mogłem zmieniać świat. Czułem to. Jego obecność dodawała mi skrzydeł. Jego uśmiech sprawiał, że na nowo wstępowała we mnie nadzieja. Chciałem go widzieć częściej. Ale nigdy tego nie zrobiłem. Bałem się zapytać.
Kilka razy byłem u niego w domu. Rozmawiałem z nim, z jego żoną. Niemalże z czcią obserwowałem, jak wypełnia dzienną rutynę. Robi herbatę, zagląda do lodówki, chwali rysunek młodszego syna, upomina starszego, żeby zostawił w spokoju laptopa...
Po moim ciele przechodziły dreszcze, gdy na niego patrzyłem. Pożądałem go. Bardzo go pożądałem. W moich myślach istniał tylko on i jego orzechowe, roześmiane oczy.
Czasami robiłem w nocy coś, czego robić nie powinienem. Po cichu, by nie zwrócić uwagi innych domowników. Czułem się jak chłopiec w gimnazjum, który boi się, że nakryje go mama. A potem zasypiałem, myśląc o nim. I tak w kółko i w kółko.
Zakochałem się, choć nie mogłem.
Przez jakiś czas nie myślałem o tym, czy to co czuję, jest słuszne. Nie zajmowałem się tym. Ani jedna myśl w tamtym czasie nie kwestionowała mojej miłości. Przecież czułem się szczęśliwy. A to powinno być najważniejsze.
Ale z góry narzucone reguły potępiały moje uczucia. Zniewalały mnie. Wszędzie tylko zło. Brud. Grzech. Moja miłość była dla nich brudnym, obrzydliwym, uwłaczającym człowiekowi grzechem.
Pół biedy, gdybym pożądał kobiety. Ale przecież mężczyzna nie może kochać mężczyzny. To co ludzie mówili na temat homoseksualizmu, psycholodzy od siedmiu boleści, kościół... to wszystko mnie mdliło. Cały ten zakłamany świat. Miałem ich dosyć. Gardziłem nimi, gardziłem ich ciemnogrodem i wizją ich utopijnego świata "bez grzechu", w którym nie mogłem być szczęśliwy.
Byłem zniewolony przez niego. Zawładnął moimi myślami. Całym moim umysłem. I ile razy przepraszałem po cichu za każdą brudną fantazję z nim w roli głównej, one ponownie nadchodziły. Chciałem, by wydostał się z mojej głowy. Krzyczałem w bólu. Znęcałem się sam nad sobą. Ale on nigdy mnie nie opuścił. Był tam gdzieś w mojej podświadomości. Dalej wszystko mi o nim przypominało. I o tym, że nigdy mnie nie pokocha. 
To nie jest dobre. To nie jest miłość. Nie mogę go kochać. Nie wolno mi. Nie wolno.
Powtarzałem to jak mantrę, ale nic mi nie pomagało. Płakałem po nocach z bezsilności. Kusiła mnie jego obecność. Byłem wystawiony na próbę. Nie mogłem się powstrzymać.
Popołudnia przesiadywałem pod leszczyną, rozmyślając nad tym wszystkim. Dlaczego nie mogę być szczęśliwy? Dlaczego nie mogę kochać tego, kogo kocham? Co robię źle? Czym różni się moja miłość od miłości innych ludzi?
Zakochałem się. Nieszczęśliwie.
- Szczęść Boże.
Wywróciłem oczami.
- Ile razy mam powtarzać, że nie mam na imię "Boże", tylko Grzesiek?
~*~
Krótki one-shot zainspirowany niedawną nagonką na polskiego księdza z Watykanu czy coś takiego. Bo tak. 
Niedługo wracają Ashe, ale nie wiem czy w ten poniedziałek.. ;_;
~Chandelier

5 komentarzy:

  1. MÓZG ROZJEBANY :D to jest boskie, wspaniałe i w ogóle wszystkie epitety które tylko oznaczają ,,zajebiste". Nie spodziewałam się tego całkowicie :D Myślałam, że to zwykł One- Shot a nie opowieść o księdzu. Pierwszy raz czytam coś takiego i chyba się w tym zakochałam :D Bardzoooo mi się podoba szkoda że takie krótkie. Cieszę si, że wracasz ;) Wenyyyy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O jejku, dziękuję za te miłe słowa! Nawet nie wiesz, jak długo czekałam na taki komentarz.
      Takie było moje zamierzenie, trochę zaskoczyć czytelnika na końcu. Wiem, że krótkie, ale dostałam nagłego zastrzyku weny i w sumie to wykorzystałam go tak, jak chciałam. Kiedyś na pewno jeszcze pojawi się coś związanego z duchownymi. ^w^
      Dziękuję jeszcze raz z całego mojego serduszka. ♥♥

      Usuń
  2. Witaj, Chandelier, pierwszy raz się tu pojawiam, w sumie z czystej ciekawości i sama nie wiem, skąd się tutaj wzięłam.
    Twój post jedynie jeszcze bardziej uświadomił mnie (UWAGA XD), że miłość jest beznadziejna i przeważnie darzy się nią nieodpowiednią osobę. Podoba mi się, jak tutaj przedstawiłaś fabułę i, mimo że shot jest krótki, wystarczająco szczegółowo opisałaś to, co tego wymagało. No i za ogólny opis uczuć masz u mnie duży "+", bo wychodzi Ci to naprawdę nieźle. Jestem akurat w trakcie wędrówki po blogach yaoi, gdyż sama takowy prowadzę i pojawił się akurat czas, kiedy mogę poczytać innych, dlatego nie obiecam Ci jeszcze, że przeczytam resztę Twoich dzieł, ale Twój sposób pisania spodobał mi się, więc wrócę tu jeszcze kiedyś. Zaobserwuję, by nie zapomnieć. Pisz dalej i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW! Zdziwiłam się o tym księdzu, ale WOW! Fajnie,naprawdę fajnie! Umiesz przelać swoje myśli i emocje-i to jest piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o taki efekt mi chodziło... cieszy mnie, że to krótkie opowiadanko przypadło ci do gustu. ^^

      Usuń

Zostaw komentarz każdy dla nas bardzo wiele znaczy i mobilizuje do dalszej pracy.