15 sie 2015

Zrozumieć Uczucia Rozdział 3

Blog BetyCzwarty Grzech 
                                                            
 - Przyniosłem herbatę - usłyszałem dobiegający od strony drzwi słodki, męski głos typowy dla pedałów. Kładł nacisk na spółgłoski, co dosyć śmiesznie brzmiało.
 Po chwili do pokoju wmaszerował średniego wzrostu chłopak z emo fryzurą, kolczykiem w wardze i czarnymi, przylegającymi do ciała ubraniami. Na nadgarstkach obu rąk znajdowały się pieszczochy, a na szyi złoty łańcuszek. Trzymał tacę, na której stały dwa kubki z parującym płynem oraz cztery piwa. Chyba jednak zmieniłem zdanie co do tej herbaty. Zdecydowanie potrzebowałem piwa.
- Ummm, ciasteczko. - rzekł pod nosem, a ja otworzyłem oczy ze zdumienia, kiedy zrozumiałem, że słowa te skierowane były do mnie - Cześć, przystojniaku, jak masz na imię? -      
 Przeczesał dłonią włosy w taki sposób, jak robią to dziewczyny, kiedy chcą poderwać chłopaka. Oblizał usta i usiadł na łóżku blisko mnie. Zdecydowanie. Za. blisko. Już otwierałem usta, żeby odpowiedzieć ''spierdalaj'', jednak wyprzedził mnie Phil, który opierał się o ścianę i uśmiechał pod nosem.
- Daniel, nie chce być nieuprzejmy, bo przyniosłeś mi piwo i w ogóle, ale- urwał na chwilę, obserwując reakcję chłopaka. Daniel nie zmienił pozycji. Nadal siedział w niebezpiecznej odległości i uśmiechał się zalotnie. - ...Ale wypierdalaj. - zakończył Dresiarz pokazując gestem ręki ''Tam są drzwi". Mógłbym pożyczyć jego sposób na pozbywanie się natrętnych ludzi. Lokaj - bo tak sobie nazwałem Daniela w myślach - powoli podniósł swoje chude dupsko, odwrócił się jednak jeszcze do mnie i szepnął:
- Jeszcze się spotkamy. - Kiedy całkiem przypadkiem dotknął nosem skóry nad moim uchem, do którego mówił, przeszły mnie ciarki od góry do dołu. Nie rozumiałem tych wszystkich pedałów. Oni liczyli tylko na seks. Namieszają ci w głowie, a jak im w końcu ulegniesz i wyruchasz, zostawiają i szukają następnego. Albo siedzą w tych różowych klubach i kręcą dupą przed każdym. Oczywiście wiedziałem, że nie wszyscy tacy są, ale... Takie było moje zdanie na ich temat i koniec kurwa kropka.
- Pedał? - Zapytałem Phila kiedy Daniel wyszedł, a on skinął głową i zasiadł na wprost mnie, podając trunek.
- Wpadłeś mu w oko. - Stwierdził, uśmiechając się złośliwie.
- Nie wkurwiaj mnie, dobrze? Nie jestem homo ani bi! A takie osoby, jak on, mnie obrzydzają! - Warknąłem, patrząc spode łba na niego.
                       - Oł, nie unoś się, przecież nie mówię że on tobie też. Tylko stwierdzam fakty - Odparł lekko poirytowany, unosząc ręce w geście obrony. Pociągnąłem solidnego łyka.
- Skoro już jesteśmy w temacie tych wszystkich Tęczowych... To powiedz mi, kto mieszka w pokoju 483? - Zapytałem, bo przecież mówił, że wszystkich tu znał, a skoro mieszkał na tym piętrze to powinien był wiedzieć.
- Myślę, że ty. - Odparł, ukazując szereg białych zębów. Co jak co, ale uśmiech to on miał cudny, i nie miałem pojęcia czemu o tym teraz pomyślałem. Przez chwilę wydawał się być zamyślony, lecz po chwili uśmiechnął się w niezidentyfikowany dla mnie sposób, taki trochę zabawny ale i... - Stary, powiem ci, że masz przejebane. Największy pupilek mojego starego. Choćby nie wiadomo co nie zrobił, nie wyleci ze szkoły. Tylko nieliczni go nie lubią, no na przykład Field, ten, który zaczepił Cię przed drzwiami. Jego najlepszy przyjaciel mieszkał z Sethem - ładne imię jak na takiego dziwaka. Właściwie to powinienem był się bać, no bo skoro praktycznie każdy, kto próbował jakoś uprzykrzyć życie Czarnemu, wyleciał ze szkoły, to było bardziej niż większe prawdopodobieństwo, że mnie też to czekało. Ale może gdyby zaprzyjaźnić się z nim .... O NIE  obiecałem sobie, że nie dam mu żyć i swojego postanowienia nie zmienię! Jak mi mogło w ogóle takie coś przez myśl przyjść. Nie bałem się żadnego dyrektora. Ha! To on powinien był się bać mnie, ot co! - Tak, wiem, że mnie nie słuchasz. - przez to wszystko nawet nie zwróciłem uwagi na to, że Phil cały czas do mnie mówił. Kurde pewnie powiedział wiele ciekawych rzeczy, a ja miałem to w dupie, bo myślałem o tym, czy aby czasami nie odpuścić dziwakowi i nie zostać jego "najlepsiejszym kumplem".
- Mógłbyś powtórzyć, bo na chwilę odpłynąłem. - zaśmiałem się, Phil tylko westchnął teatralnie i zwilżył gardło piwem, które ja już dawno wypiłem. 
                  - No więc, tak jak już mówiłem, przyjaciel Fielda dzielił  z Sethem pokój, ale nienawidził osób takich jak on. Więc non stop robił mu różne kawały i ośmieszał na oczach całej szkoły. Pech chciał, że pewnego dnia, kiedy ten wylewał mu na włosy sok pomarańczowy, przechodził tamtędy mój stary. Jeszcze tego samego dnia nie było go w szkole. - uśmiechnął się jakoś ponuro, zwiesił głowę i zastanawiał się gorączkowo nad czymś. Wydawało mi się, że to nie koniec tej historii, a on nie był pewien czy powiedzieć mi wszystko, czy też zachować to dla siebie. Z tego, co zauważyłem, Phil był jedną z osób, które nie potrzebowały zbyt wiele czasu, aby zaufać ludziom. Ale oczywiste jest, że nie powie wszystkiego od razu, ale większość. - Dobra, dość gadania o moim starym i dziwolągach! - rzucił, a ja poderwałem głowę do góry. Zaskoczył mnie tym, że tak szybko to zakończył. Teraz byłem niemal pewien, że było coś, o czym nie powinienem był wiedzieć.
 - Dobrze wiem, że to nie koniec i myślę, iż niebawem ją dokończymy. - powiedziałem, dosyć ostro, ale przynajmniej w ten sposób dotarło do niego, że byłem ciekaw.
- Bystry jesteś. - odparł, lekko rozbawiony. Jego wzrok przeniósł się sugestywnie na pozostałe dwie butelki piwa. Dobrze wiedziałem, o co mu chodzi. Uśmiechnąłem się pod nosem i kiwnąłem potakująco głową. - Nie wiem czy jesteś świadom tego, że jest już dwudziesta druga, a to oznacza, że właśnie zaczęła się cisza nocna, więc dokładnie teraz, niczym ćmy do światła na korytarzach pojawiają się wszyscy ci, których można nazwać potencjonalnym zagrożeniem dla osób nieumiejących się bić. - mówił to z taką powagą, że nie mogłem się powstrzymać i wybuchłem śmiechem. Miał minę niczym ważniak z "smerfów", a gardzące spojrzenie dodawało mu uroku. On sam również wydawał się być rozbawiony całą tą sytuacją i podążył w moje ślady. Przez chwilę zgodnie śmialiśmy się, a później sięgnęliśmy po butelki trunku i stuknęliśmy się nimi na znak toastu.
- To, żeby nam się dobrze współpracowało. - rzekłem, a dresiarz po raz  kolejny zaśmiał się. Wypiliśmy chmielową ciecz, wymieniając kilka stosownych uwag na temat smaku i zapanowała miedzy nami dziwna cisza. Miałem do niego tyle pytań, jednak powstrzymywałem się od ich zadania. Wydawało mi się, że dużo mi już powiedział, a patrząc na jego bladą twarz i sińce pod oczami, stwierdziłem, iż musiał być bardzo zmęczony. - Dobra będę się zbierał. - powiedziałem w końcu.
- Czemu tak wcześnie? Siedź, pogadamy jeszcze. Powiem ci co i jak w naszej szkole, z kim mógłbyś się zadawać, a kogo omijać szerokim łukiem. - odparł zawiedziony.
- Na prawdę Phil, jestem już dość zmęczony, podróż, kilka kłótni z Dziwakiem, obiecuję że jutro spędzę z tobą więcej czasu, jeśli oczywiście będziesz tego chciał -  nie wiem dlaczego, ale zabrzmiało to dziwnie pedalsko.
- Eh, no dobrze. Odprowadzę cię, mogłaby ci się jeszcze krzywda stać, a chyba mamy pewien układ. - rzekł, a ja zaśmiałem się cicho. Podniosłem się i skierowałem kroki w stronę wyjścia. Zatrzymałem się przy drzwiach i odwróciwszy się, czekałem, aż Phil w końcu się ruszy. Przecież miał mnie chronić, a sam mówił, że o tej porze po korytarzach kręciło się kilku niebezpiecznych gości. Spojrzałem na niego i zobaczyłem, że kurczowo podtrzymuje się ściany, a jego lewa ręka dziwnie drga.
- Dobrze się czujesz? - zapytałem a on pokiwał głową. Nietrudno było zgadnąć, że kłamał. Może i byłem zimnym chujem, ale potrafiłem okazać uczucia, jeśli ktoś zasługuje na to, by je nimi obdarzyć. Phil przypadł mi do gustu, pomimo wcześniejszego wybryku w windzie, jak i tego, iż tak wiele mi przekazał.
- Wiesz, zostań, połóż się, poradzę sobie.
- Jesteś tego pewien?
- Tak, jestem już dużym chłopcem i wiem, że nie wolno wdawać się w bójki - Phil uśmiechnął się, ale widziałem cień bólu na jego twarzy.
- No więc dobrze, widzimy się jutro na pierwszej lekcji. - Lekki tryumfalny uśmiech zagościł na mojej twarzy, cieszyłem się, bo mogłem komuś pomóc. Phil był w porządku, a ja, gdybym wyciągnął go z pokoju widząc w jakim jest stanie, byłbym okropnym draniem. Poczekałem aż dojdzie do łóżka i pożegnawszy się z nim, wyszedłem.

***

Przez całą drogę zastanawiałem się nad wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch godzin, nad tym, co powiedział mi Dresiarz oraz nad tym, dlaczego stan jego zdrowia tak nagle się pogorszył. Czy to ze względu na tę śladową ilość alkoholu w dwóch piwach? Ale Phil na pierwszy rzut oka wydawał się zaprawiony w piciu. Musiało to być spowodowane czymś innym. Tylko jeszcze nie rozgryzłem czym dokładnie. Zaintrygowała mnie również ta niedokończona historia, wydawało mi się , że może ona nieźle zmienić moje życie. Kiedy byłem pod drzwiami, uświadomiłem sobie, że nie wziąłem numeru telefonu od Phila. No cóż, będę musiał zapytać o niego jutro. Nacisnąłem cicho klamkę i równie cicho wszedłem do środka. Liczyłem na to, że przestraszę dziwaka, albo chociaż zaskoczę. Ledwo przestąpiłem próg, a już usłyszałem, podniecony głos dobiegający z sypialni, który z pewnością nie należał do Czarnego, ale znałem go.
-...Miał ciemne włosy, ale nie takie jak twoje, jaśniejsze. Związane z tyłu głowy w koka, żywo o czymś rozmawiali, a jak go zobaczyłem o mało nie wypuściłem tacy z rąk!- Kurwa! Kurwa! Czy to wszystko musiało zawsze mnie spotykać? Jeszcze tego brakowało, żeby jakiś pedało-lokaj się we mnie zabujał!
-Daniel. - usłyszałem rozbawiony głos Czarnego.
- Hm?
- Stoi ci. - powiedziawszy to, zaczął się głośno śmiać. Sytuacja wydawała się bawiąca, ale mnie nie rozbawiła ani trochę.
- Tobie też by stanął, gdybyś właśnie wyobrażał sobie seks z najprzystojniejszym facetem jakiego kiedykolwiek widziałeś! - Warknął Daniel, lecz po chwili sam głośno się roześmiał. Podszedłem bliżej drzwi, żeby dyskretnie zajrzeć do pomieszczenia. Lokaj siedział plecami do mnie, ale Seth wpatrywał się w drzwi. Pewnie usłyszał jak wchodziłem. Dałbym nawet sobie rękę uciąć, że zauważył również mnie. Nigdy nie potrafiłem się skradać. Na twarzy Czarnego pojawił się kpiący uśmiech.
- Powiedz mi Daniel, czy to nie o nim mówimy? - Kurwa mać! To ja miałem jego zaskoczyć, a nie on mnie! Znów mnie wkurwił! Dobrze, ze nie wyjechał jeszcze z "księżniczką" bo udusiłbym go na miejsc. - Księżniczko no chodź, nie wstydź się! - miałem ochotę zabić tego gnoja! A przy okazji Daniela, przynajmniej nie będzie świadków, a przecież kto by oskarżał taką niewinną osobę jak ja.
- Nie żyjesz, kurwa! - warknąłem, i wszedłem do sypialni. Może i byłem wkurwiony, ale warto było zobaczyć zażenowaną minę Daniela. Wcześniej był taki pewny siebie, a teraz całą jego twarz pokryta była krwistoczerwonymi rumieńcami. Czarny siedział z bananem na twarzy i uważnie przyglądał się naszym reakcjom.
- Umm, cześć. - wydukał Lokaj.
- Mam nadzieję, że kiedy już wyjdziesz, nie będziesz sobie robił dobrze myśląc o mnie, to jest obrzydliwe. - usiadłem na swoim łóżku i wpatrywałem się w niego, co Dziwak skwitował jeszcze większym wybuchem śmiechu.
- Seth, pójdę już, Phil chyba dzwonił. - Tym razem to ja się roześmiałem. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś mógł się w kimś zakochać nawet nie znając jego imienia. To było śmieszne i żałosne, tak samo jak to wykręcanie się. Daniel w ekspresowym tempie znalazł się przy drzwiach i rzucił tylko przez ramię:
- Do jutra! - Kiedy wyszedł, spojrzałem na Czarnego wzrokiem wygłodniałego krokodyla. - Ani. Słowa! - Kierując się w stronę łazienki, słyszałem tylko głośny śmiech.
                                   




 ~~~~~~~~
Witajcie! I jak wrażenia po pierwszych trzech rozdziałach? Podoba wam się? Jestem tak mega szczęśliwa, że po mimo tego, że dopiero zaczęłyśmy  mamy już prawie 500 wyświetleń. Jest moc! obiecywałam dłuższy rozdział, ale chyba mi nie wyszło Jeśli macie jakieś pytania, hejty, przydatne rady, piszcie w komentarzach, to wiele dla nas znaczy, motywuje do pisania. Kiedy ma się świadomość, że jednak ktoś czeka na ten rozdział, że mu się podoba, chce się pisać! Zachęcam was również do czytania "Z popiołów". Pozdrawiam 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw komentarz każdy dla nas bardzo wiele znaczy i mobilizuje do dalszej pracy.