Zaraz
po szyciu, opuściliśmy szpital i udaliśmy się do samochodu Rogera, który jak
się okazało, kiedy tylko dowiedział się co się stało, od razu przyjechał.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że nie było z nim matki. W domu też jej
nie zastaliśmy. Widocznie wyjechała. Głupia suka!
-
Alex, spokojnie. - Powiedział do mnie Paul, kiedy wpadłem do swojego pokoju.
Byłem wściekły! Co za pieprzona szmata! Myślałem, że po tym jak rozwaliłem
sobie przez nią głowę zostanie i chociaż będzie udawała, że się martwi! Ale
gdzie tam. Dla niej to tylko zwykłe draśnięcie, a ja jestem tylko głupim
dzieciakiem, który nie umie sobie poradzić z życiem!
-
Jak ja mam być spokojny?! - Warknąłem do niego i rzuciłem się na łóżko.
Syknąłem z bólu, kiedy przywaliłem głową w ścianę. - Ja pierdoleee.. -
Wyjęczałem rozmasowując bolące miejsce. Dobrze, że nie uderzyłem się w rozcięcie,
bo ból byłby zdecydowanie większy.
-
Ouhh, Alex, jaki ty jesteś nieporadny! - Podszedł do mnie i położył mi rękę na
ramieniu. -Posłuchaj, to, że będziesz się wściekał, nic nie da. Zmieniła się i
tylko ona wie dlaczego. Mnie też boli jej zachowanie, też mam ochotę wrzeszczeć
i niszczyć wszystko na swojej drodze, ale staram się powstrzymać. Dobrze wiesz,
że zawsze byłem z nią bliżej niż z ojcem i uwierz mi, tęsknie za nią tak bardzo
jak ty, a może nawet bardziej. Musisz jej pokazać, że przestało ci zależeć,
wtedy miejmy nadzieję coś w niej pęknie i wróci ta stara Alice Vega, która była
z nami kiedyś. - Mówił cicho cały czas gładząc moje ramie. Szczerze mówiąc jego
pomysł nie był taki zły, a przynajmniej tak mi się wydawało. Westchnąłem i
uśmiechnąwszy się do niego lekko kiwnąłem głową. - Jest coś jeszcze, ale
całkiem odbiegające od tematu matki. - Spojrzałem na niego wyczekująco, a on z
zakłopotaniem podrapał się po głowie.
-
No, słucham?
-
Booo, eee jakbyłeśnaszyciutodzwoniłSeth. - Wymamrotał cicho i tak szybko, że
nie byłem w stanie zrozumieć ani słowa.
-
Cooo? - Przysunąłem się bliżej i nadstawiłem uszu aby lepiej słyszeć.
-
Jak byłeś na szyciu dzwonił Seth. - Powtórzył znacznie wyraźniej, ale nadal
cicho. Zmarszczyłem brwi spoglądając na niego podejrzliwie. Nie patrzył w moją
stronę, tylko w bliżej nieokreślony punkt przed sobą.
-
Rozmawiałeś z nim?! - Krzyknąłem, kiedy zacząłem kojarzyć fakty.
-
Powiedziałem mu tylko, że masz rozciętą głowę. - Odparł wstając. - To ja się
będę zbierał, pójdę do Rogera, albo odśnieżę podwórko. Tak, to jest dobry
pomysł. - Powiedział i nacisnął klamkę.
-
Stój w tej chwili! - Szybko zerwałem się z łóżka łapiąc go za koszulkę. - Co ty
mu nagadałeś?
-
Lepiej do niego zadzwoń. Jeszcze mi podziękujesz. - Nie zwracając uwagi na moje
protesty wyszedł z pokoju. Zdenerwowany kopnąłem szafkę stojącą obok drzwi i
kolejny już raz opadłem na posłanie. Położyłem się krzyżem zaczynając myśleć o
wszystkim co się wydarzyło. Niestety nie dane mi było nawet przypomnieć sobie
wydarzeń z wczorajszego dnia, ponieważ zadzwonił telefon.
~Pewnie
Seth~ Pomyślałem i zrezygnowany chwyciłem aparat w dłoń. Spojrzałem na wyświetlacz.
Daniel. Świetnie!
-
Słucham?
-
Hejka. Słuchaj, zajmę ci tylko chwilkę. Chciałem przekazać, że Phil wyszedł ze
szpitala i jak na razie wszystko jest dobrze. - Powiedział szybko. Mimo
parszywego humoru uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Naprawdę cieszyłem się,
że już z nim lepiej. Może nie martwiłem się tak bardzo jak Daniels, ale również
zależało mi na tym, żeby wydobrzał, przynajmniej będzie miał mi kto przynosić
kanapki.
-
To świetnie. Pozdrów go ode mnie!
-
Dobrze. Alex, mam jeszcze jedną sprawę... - Zaczął niepewnie.
-
No mów. - Ponagliłem go, kiedy przerwał i nie odzywał się przez dłuższą chwilę.
-
Powinieneś dać szansę Sethowi. On cię naprawdę kocha. - Otworzyłem usta w
niedowierzaniu. Czy wszyscy się na mnie uwzięli? Nie mają co robić? Co ich
wzięło na swatanie MNIE, NORMALNEGO FACETA, któremu w głowie siedzą WYŁĄCZNIE
panienki z jakimś jebanym pedałem? Już chciałem coś odpowiedzieć, ale wtedy
zorientowałem się, że przerwał połączenie. Boże, dlaczego tak mnie ukarałeś?
***
Wigilia minęła nam w bardzo miłej atmosferze. Pomimo tego, że nie było matki,
bawiliśmy się naprawdę dobrze. Podobno dzwoniła z życzeniami do Rogera, ale do
mnie i do Paula już nie. W sumie to nawet lepiej, mógłbym wtedy nie wytrzymać i
powiedzieć kilka niemiłych słów, a w święta trzeba się przecież radować.
Uroczystą wieczerzę zjedliśmy wyjątkowo w kuchni, wraz z gosposią. W Boże Narodzenie
również nic nadzwyczajnego się nie działo. Dostałem multum życzeń od znajomych
i kilka drobnych prezentów, ale jeden naprawdę bardzo mnie zaskoczył. Był od
mojego ,,ojczyma". Dał mi gitarę elektryczną Les Paul Junior Single Coil.
Jedną z najpiękniejszych gitar, jakie w życiu widziałem. Marzyłem o niej, ale
żyłem w przekonaniu, że nigdy takiej nie dostanę. O tym marzeniu wiedział tylko
i wyłącznie Paul i jak się domyślałem to jego sprawka, przeglądał mi historię.
Szuja. Dziękowałem Rogerowi przez cały tydzień przy każdej nadarzającej się
okazji. Odpowiadał mi zawsze to samo: ,,Nie dziękuj mi, tylko ucz się grać. Ja
spełniłem twoje marzenie, teraz ty postaraj się spełnić marzenie twojego
ojca"
Dwudziestego dziewiątego grudnia obudziłem się bardzo wcześnie, ze
świadomością tego co wydarzyło się dokładnie trzy lata temu. Długo leżałem tępo
wpatrując się w sufit i przypominając sobie wszystkie szczęśliwe chwile z moim
ukochanym tatą.
~*~
-
Pójdziemy na ryby? - Zapytał mały chłopiec z burzą czarnych loków na
głowie.
-
Obiecałeś tatusiu. - Zawtórował mu brat. Mężczyzna popatrzył na nich, a na
jego twarzy widać było zmęczenie. Mimo tego zaśmiał się cicho po czym zwrócił
się do dzieci zachrypniętym głosem.
-
W takim razie zbierajcie sprzęt i jedziemy. - Dzieciaki podbiegły do ojca i
mocno się do niego przytuliły.
-
Jesteś najlepszy!
*
-
Tatoooo proszę. Nie chcę iść dziś do tego domu wariatów, tam wszyscy się biją.
- Zajęczał sześcioletni Alex ściskając mocno koszulę ojca.
-
Synu, musisz chodzić do przedszkola... - Zaczął, ale
chłopiec od razu mu przerwał.
-
Tylko dziś. Proszę. - Malec spojrzał w nienaturalnie niebieskie oczy mężczyzny,
a ten widząc jego smutny wyraz twarzy od razu się zgodził. - Dziękuję.
*
-
Nie mam już do ciebie siły! Ile ty masz lat? Dwa czy dwanaście?! - Kobieta z
krótkimi, ciemnymi włosami od kilkunastu minut próbowała przemówić do rozsądku
swojemu synowi. - To już kolejny raz, kiedy zostałam wezwana przez ciebie do
szkoły! Z Paulem nie było tylu problemów! - Chłopiec spuścił głowę i patrzył na
czubki swoich butów.
-
Alice, spokojnie. - Zwrócił się mężczyzna do swojej żony. – Alex, wiemy, że
dojrzewasz i potrzebujesz się wyszaleć, ale każdą przykrość, którą sprawiasz mamie,
sprawiasz również mi. Nie chcesz przecież być złym synem, prawda? - Młody Vega
spojrzał na ojca i uśmiechnął się do niego lekko.
-
Przepraszam. - Wymamrotał cicho, tata podszedł do niego powoli i zamknął w
swoim mocnym uścisku.
*
-
Synu. - Rzekł cicho George. - Dobrze wiesz, co się niebawem stanie. - Chłopak
skinął głową, a w jego oczach momentalnie pojawiły się łzy, kiedy przez twarz
najważniejszego dla niego mężczyzny przebiegł grymas bólu. - Obiecaj mi, że bez
względu na wszystko zaopiekujesz się mamą. Obojgu nam zależy na niej tak samo.
Rób to co lubisz, bądź dobry dla innych, pracuj, graj, śpiewaj, ucz się, ale nie zapomnij o
miłości, bo bez niej choćbyś był bogiem będziesz nieszczęśliwy. A w
życiu chodzi o to, żeby cieszyć się każdą chwilą...
~*~
-
Alex, chodź coś zjeść. Zaraz wychodzimy. - Paul tak jakby znikąd pojawił się na
moim łóżku. Patrzył na mnie z troską wymalowaną na twarzy i uśmiechał się
słabo. Widać było, że też nie czuje się najlepiej.
-
Nic dziś nie przełknę. Możemy od razu iść. - Brat pokiwał głową i podał mi
ubrania, które wcześniej leżały na krześle.
-
Poczekam na dole. – Wyszedł. Znów byłem sam. Nie śpiesząc się zacząłem ubierać
ciemną koszulkę, a zaraz potem spodnie w tym samym kolorze. Przeczesałem włosy
i spiąłem je w koński ogon. Zszedłem na parter, przy drzwiach stał już Paul
ubrany w długi, czarny płaszcz i Roger również gotowy do wyjścia. Obaj
popatrzyli na mnie smutno i uśmiechnęli się lekko. Drogę na cmentarz
pokonaliśmy w ciszy.
-
Pójdę przodem, pewnie będziecie chcieli pobyć sami. - Rzekł Roger i znacznie
przyspieszył kroku.
***
-
Spokojnie. - Paul gładził moje plecy, a ja wtulałem się w niego jak małe
dziecko. Nie płakałem, ale byłem już na granicy. Zawsze, kiedy kończyłem
modlitwę przy jego grobie widziałem widok, który pragnąłem wymazać z pamięci.
Był to moment, w którym czterej mężczyźni w czarnych garniturach spuszczali
powoli drewnianą trumnę do ciemnego dołu, a chwilę później zasypywali ją
ziemią.
-
Witajcie chłopcy. - Usłyszałem za sobą dobrze znany głos. Powoli odsunąłem się
od brata i zamarłem. Za mną stała moja matka z ogromnym zniczem w dłoni.
Postawiła go na płycie, zapaliła i cicho się pomodliła. Cały czas nieświadomie
ściskałem dłoń Paula obserwując ją uważnie. Gdy skończyła odwróciła się w naszą
stronę. - Musimy porozmawiać.
Rozdział 18
Rozdział 18
Witam!Przybywam dziś do was z rozdziałem, mam nadzieję że wam się podobał ;) ~Himana
Czemu zawsze jest tak, że wszyscy wiedzą i radzą co należałoby zrobić, w gruncie rzeczy mając rację, a osoba zainteresowana odpycha od siebie te rady i nie chce przyjąć ich do wiadomości? ;-; Mam nadzieję, że Alex w końcu przekona się do Setha. Zastanawia mnie też co takiego poradził Sethowi Paul.
OdpowiedzUsuńCo do matki to może w końcu się ogarnie i raczy wyjaśnić synom dlaczego wcześniej zachowywała się tak, a nie inaczej.
Weny życzę i czekam na kolejny rozdział
Wspierająca Beta >^.^<
Alex w głębi duszy chce być z Sethem, ale nie potrafi tego zaakceptować. Niebawem będzie dziękował wszystkim, że pomagali mu to zrozumieć :D
UsuńA co do matki, wszystko wyjaśni im w rozdziale 18. Myślę, że to co powie nie wywoła u was zaskoczenia, bo pewnie się domyślaliście :D
Dziękuję za komentarz moja najlepsza i najukochańsza beto <3 ~Himana
Ja wiem, że już sporo czasu minęło od opublikowania tego rozdziału, ale że dopiero teraz natrafiłam na Twojego bloga i tak to napisze:
OdpowiedzUsuń1. Ludzie rosną jakiś 1-2 no ewentualnie 3 cm w ciągu całego roku. Więc to niemożliwe żeby Alex w przeciągu 3 tygodni aż tyle urósł
2. Oni są w Los Angeles, prawda? W LA nie pada śnieg, oni tam mają cały czas słońce
No, ale tak poza tym i paroma błędami gramatycznymi, to opowiadania jest całkiem fajne ;)
O rany :D Komentarz dodany prawie dwa miesiące temu a ja dopiero teraz go widzę :D
UsuńJestem szczylem, i nie chce mi się uczyć geografii a tym bardziej biologii więc moja wiedza na temat klimatu i człowieka jest mała :D Myślę, że jak skończę opowiadanie to przeprowadzę gruntowne poprawianie opowiadania i na 100% wezmę twoje słowa po uwagę. Tym czasem chowam je w serduszku i będe o nich pamiętać :D Dziękuję za komentarz i zwrócenie uwagi, takie są mi najbardziej potrzebne! ;)