Nawet nie zdążyłem mrugnąć, wszystko potoczyło
w błyskawicznym tempie. W dwóch krokach podszedł do mnie, bez ostrzeżenia
złapał mnie za tył głowy i przyciągnął do siebie. Nawet nie zdążyłem zareagować,
kiedy jego usta już spoczywały na moich. Całował władczo i zawzięcie, językiem
próbował wedrzeć się do wnętrza moich ust. Chciałem go odepchnąć, lecz za nim
to zrobiłem, rozważyłem wszystkie za i przeciw. Jeżeli pozwolę na kontynuację
pocałunku jest szansa, że wyprostujemy nasze ścieżki oraz możliwość, iż odkryję,
czego naprawdę pragnę. Wciąż się wahając rozchyliłem wargi i pozwoliłem
mu dominować. Pieścił moje podniebienie metalową kuleczką w języku. Nie
pozostawałem mu bierny i oddawałem pocałunek. Nawet nie zauważyłem, kiedy stało
się to walką o dominację. Już kiedyś go całowałem, ale wtedy wyglądało to
bardziej jak muśniecie jego ust, teraz czułem, że mogę pozwolić sobie na
więcej. Gdy po długiej chwili oderwaliśmy się od siebie, Seth spojrzał mi w
oczy, uśmiechnął się cwaniacko i szepnął.
- Gdybym cię nie kochał nie zrobiłbym
tego. - Przerwał na chwilę i dodał. - A ty, gdybyś nic do mnie nie czuł nie
pozwoliłbyś mi tego zrobić. - Stałem jak wryty, patrząc na niego i nie mogąc
wydusić słowa. Chłopak puścił mi oczko i wyszedł, cicho zamykając drzwi.
Musiałem to wszystko poukładać w głowie, ale
jednego mimo swojej niechęci byłem pewien. Podobało mi się.
***
- Alex! - Usłyszałem za sobą, gdy powoli
wlekłem się do stołówki. Odruchowo odwróciłem głowę i zaryłem czoło w czoło osoby,
która mnie wołała.
- Au, kurwaaa. - Zakląłem. Eddie zaśmiał
się głośno i rozmasował bolącą głowę.
- Miłe powitanie. Co tam? – Zapytał,
uśmiechając się. Miał znakomity humor, czego nie można było powiedzieć o mnie.
Po porannej konfrontacji z Sethem, złapałem doła i najchętniej bym się upił.
Tak. To znakomita myśl.
- Idziemy wieczorem pić? - Zapytałem,
olewając zadane przez niego pytanie.
- Uuu, coś cię nieźle spaprało
samopoczucie, co? - Odparł, unosząc jedną brew do góry.
- A żebyś wiedział. - Bąknąłem.
- No dobra, mam wziąć Adama albo Phila?
- Nie wiem, Adam może być, ale Phil chyba
nie. Ostatnio zrobił się bardzo drażliwy i niemiły dla otoczenia. Poza tym
powinien przystopowywać z alkoholem. - Chłopak kiwnął głową na znak, że
rozumie. - Pójdę do niego po lekcjach, dawno z nim nie gadałem.
- Wspominał o tym ostatnio. Martwię się o
niego. Bardzo przeżył to, że Olivia go zdradziła i gdyby to dziecko się
urodziło nawet nie miałby pojęcia, że nie jest jego. Poza tym przestał na
trochę brać i znowu do tego wraca.- Westchnąłem głośno. Szczerze to też mnie
martwiło jego zachowanie.
- Marnuje sobie życie. Spróbuje z nim
pogadać. – Powiedziałem i rzuciłem torbą na ławkę. Niehigienicznie, ale miejsce
musiałem zająć. - Chodźmy coś zjeść, bo umieram z głodu, a za niedługo trzeba
się zbierać na lekcje. - Chłopak kiwnął głową i skorzystał z moje propozycji.
***
Miałem dziwne wrażenie, że Seth mnie
unika. Na wszystkich lekcjach siadał w pierwszych ławkach z Sarą - miłą dziewczyną,
która na niego leciała i wcale się z tym nie kryła. Przerwy spędzał z klasą, co
było dziwne, bo zwykle trzymał się na uboczu. Sprawiał wrażenie, jakby nic się
nie stało, mnie natomiast trzepało na widok jego zadowolonej buźki. Nie
potrafiłem się skupić na omawianych tematach, cały czas wgapiałem się w jego
plecy i myślałem nad sensem jego porannych słów. To, co zrobiliśmy było głupie,
ale na swój sposób przyjemne. Czy on miał rację? Czy gdybym nic do niego nie
czuł to nie pogłębiłbym pocałunku? Czy to tylko pociąg? A może brak seksu i
dziewczyny? Już prawie pół roku żyłem w celibacie.
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek
oznajmiający koniec lekcji. I wraz z nim postanowiłem zakończyć moje rozterki.
Nie doszedłem do żadnych konkretnych wniosków i lekko mnie to irytowało.
Zabrałem torbę i wymaszerowałem na korytarz, kierując się w stronę windy. Phil
znów opuścił lekcje. Staczał się. To, że jego ojciec był dyrektorem nie
oznaczało, że na dłuższą metę będzie mógł gnić w pokoju. W końcu go wyrzucą.
Będzie miał za słabą frekwencję, za mało ocen, a nie zdanie do następnej klasy
oznacza natychmiastowe usunięcie ze szkoły. Chyba sobie nie zdawał z tego
sprawy.
Wiedziałem, że dla niego to trudny okres, ale
zamartwianie się nie przywróci Olivii życia. Musiałem go uświadomić, bo chyba
tylko brutalna prawda może przywrócić go do względnej normalności.
Westchnął i zapukałem do drzwi jego pokoju.
Usłyszałem stłumione "proszę" i wszedłem. Okropny zapach, sprawiał,
że miałem ochotę uciekać. Odór papierosów, alkoholu i potu, mieszał się z
przykrym zapachem zapleśniałego jedzenia stojącego na stole.
- Hej. - Powiedziałem niepewnie. Phil
wyglądał okropnie. Miał na sobie brudny biały T-shirt, dresowe spodnie miały powyciągane
kieszenie i rozdarcia na kolanach. Miał podkrążone i przekrwawione oczy, tłuste
rozczochrane włosy. Mimo okropnego stanu uśmiechał się lekko.
- Miło cię widzieć, już myślałem, że o mnie
zapomniałeś. - Powiedział lakonicznie i ochryple.
- Nie było mnie w szkole. - Odparłem i
podszedłem do okna, aby je otworzyć. Na parapecie leżała dobrze znana mi
buteleczka i dwie brudne strzykawki. Przeszedł mnie zimny dreszcz, a
niewidzialna ręka ścisnęła mi żołądek.
- Phil... - Zacząłem niepewnie. Chłopak
chyba się tego spodziewał, bo wywrócił oczami i od razu wszedł mi w słowo.
- Ograniczyłem. Naprawdę. Ale sam
rozumiesz... - Westchnął głośno. - Ja nie potrafię sobie z tym poradzić, nie
umiem zrozumieć. Czemu mnie zdradziła i wmawiała, że to moje dziecko?! - Krzyknął
oburzony. Czułem jego ból w głosie.
- Dobrze, że chociaż miała odwagę się
przyznać. Nie biję kobiet, ale gdyby żyła to bym ją rozszarpał. - Warknął,
sięgnął po puszkę z piwem i solidnie z niej pociągnął.
-
Phil, słuchaj może to, co powiem nie będzie miłe, ale musisz wziąć się w garść.
Zrobiła ci świństwo, ale ona już nie żyje. Alkohol nie zwróci jej życia! Masz
dla kogo żyć! Masz chłopaka, który oddałby za ciebie życie, masz masę przyjaciół,
którym możesz zaufać. Masz zespół, który tak kochasz, twoi fani cię potrzebują!
- Gadałem bez ładu i składu, ale jego to chyba ruszyło, bo jego ręka zastygła w
powietrzu, kiedy znów sięgał po puszkę. Spojrzał na mnie dziwnie. Nie rozumiałem,
dlaczego, tak bardzo przeszkadzała mu zdrada Olivii, sam robił to samo, tylko,
że z jego związku nie mogło być dziecka. Przez chwilę miałem ochotę mu to
powiedzieć, ale wiedziałem, jakie ma wahania nastrojów i albo by się popłakał,
albo by mi przyjebał.
- Właściwie, to chyba masz rację. -
Bąknął. Położył się na łóżku i spojrzał w sufit. - Chyba najwyższą pora się
ogarnąć.- Triumfalny uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Nawet nie
powiedziałem nic twórczego, ani przekonywującego, a jednak coś go ruszyło. ~Jestem dobry w te klocki.~ Pogratulowałem
sobie w myślach. - Chyba muszę się przeprosić ze szkołą. - Spojrzał mordercze
na zeszyty leżące na stoliku.- I z pracą domową. - Jego głos brzmiał tak jakby
mówił o najobrzydliwszej rzeczy na świecie.
- Mogę ci podrzucić zeszyty. -
Zaproponowałem.
- Nie no, aż tak bardzo nie zamierzam się
z nią przepraszać. Wystarczy, że przepisze tematy z książek. - Rzucił
uśmiechając się lekko, a mnie to bardzo podbudowało. Dzięki kilku moim słowom
Phil był na dobrej drodze, żeby się ogarnąć. Podniósł się i powlókł do szafki
na drugim końcu pokoju. Wyciągnął z niej czarny worek na śmieci i jeszcze
bardziej mnie zadziwiające zaczął wrzucać do niego śmieci.
- Nooo muszę powiedzieć, że jestem dumny. -
Powiedziałem obserwując jego poczynania. Już otwierał usta żeby coś powiedzieć,
ale przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili do pokoju wszedł Daniel.
Jak zwykle z grzywką na pół twarzy i w czarnych obcisłych ubraniach. Na rękach
miał pełno bransoletek, za to szyję zdobił jakiś dziwny, pedalski rzemyk.
- Co ty tu robisz?! - Warknął w moją
stronę. Czy ludzie serio są tacy tępi czy zadają głupie pytania, żeby
wkurwić.
- Wykupić ci wizytę u okulisty? -
Zapytałem z ironią. Jego warga dziwnie zadrżała, ścisnął dłonie w pięść i
głośno odetchnął.
- Phil? Co ty robisz? - Zapytał
zaskoczony, widząc jak dresiarz wyrzuca do worka całą zgrzewkę piwa.
- Porządkuję swoje życie. - Odparł
zadowolony. Uśmiechnął się i usiadł na łóżku. - Alex uświadomił mnie, że jestem
żałosny. - Uśmiechnął się do mnie promiennie, tak jak jeszcze nigdy, oczy
wyszły mi z orbit na widok jego ucieszonej japy. I nawet zrobiło mi się ciepło
na sercu. Daniel spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Kurwa no, nic mu nie dałem! Ani nic mu
nie zrobiłem! - Warknąłem do niego.
- I tak ci nie ufam. - Powiedział oschle.
Patrzył na mnie groźnie. Wystarczyło, że go zobaczyłem i miłe uczucie z pomocy
Philowi uszła natychmiastowo. - I ty bardzo dobrze wiesz, dlaczego. - Dodał.
Zmarszczyłem czoło. Nie miałem pojęcia, co miał na myśli. Starałem się przypomnieć
sobie, co takiego mu zrobiłem. Ale po za tym, że on przyjaźni się z Sethem i
ciągle ma do mnie pretensję to nic innego nie przychodziło mi na myśl.
- W porównaniu do ciebie jestem facetem i
nie myślę tak błyskotliwie jak ty. Do mnie mówi się prosto.- Warknąłem. Na
przemian otwierał i zamykał usta. Chyba mu zawiesiło mózg. Uśmiechnąłem się
ironicznie.
- Nie będziemy teraz o tym rozmawiać! -
Rzucił w końcu. Parsknąłem cicho.
- Phil zbieram się, nie będę z nim -
pokazałem na Daniela głową - przebywał w jednym pokoju! - Dresiarz był ewidentnie
zaskoczony naszą wymianą zdań, bo przez chwilę tylko tempo się na mnie
patrzył.
- A… Okej. - Powiedział w końcu.
- Do zobaczenia jutro na lekcjach. -
Uścisnąłem mu dłoń i przechodząc obok Danielsa, popchnąłem go z bara.
***
Godzinę później stałem ubrany i gotowy do
wyjścia pod pokojem Adama. Kiedy wróciłem do siebie, Dziwaka nie było. Więc na
spokojnie, bez żadnego wkurwu i presji mogłem się przygotować do wyjścia na
imprezę.
- Witam sąsiada. - Powiedział uradowany.
Miał na sobie czerwoną koszulę w czarną kratę i wyglądał bardzo dobrze. Czarne
spodnie przecierane na kolanach znakomicie leżały, mimo jego tuszy. Chłopak
miał bardzo długo grzywkę spiętą z tyłu w malutką kitkę.
- Idziemy po Eddiego? - Zapytałem podając
mu rękę na powitanie.
- Czeka na zewnątrz, pisał mi.
- No to chodźmy. - Ruszyliśmy w stronę
windy.
- Widziałeś się z Philem? Bo Vincent o
niego pytał. Ciągle zawalają próby. - Zagadał. Kiwnąłem głową potwierdzająco.
- Tak, myślę, że od jutra, ewentualnie od
piątku wróci do żywych. - Zaśmiał się.
- No to dobrze. – Gdy przechodziliśmy obok
jednego z pokoi, drzwi otworzyły się. Nie zwróciłbym na to większej uwagi gdyby
osobą wychodzącą nie był Seth. Czarny stał już w progu, kiedy za nim pojawił
się wysoki chłopak. Krótko wystrzyżony i lekko przypakowany. Trochę przypominał
Phila.
- No, muszę przyznać, jesteś dobry w te
klocki. - Rzucił nieznajomy. Byliśmy już za nimi, więc chyba nie mieli pojęcia
o naszej obecności. Odwróciłem się zaskoczony. Zabrzmiało to dość
dwuznacznie.
- Co ty? - Zapytał Adam.
- Cii! - Ucieszyłem go. I machnąłem ręką,
aby szedł. - Dogonię cię. - Wzruszył ramionami i odszedł z rękami w kieszeni.
Stanąłem w kącie i słuchałem.
- To, kiedy to powtórzymy? - Usłyszałem
głos Dziwaka. Facet stojący w drzwiach mruknął cicho i powiedział.
- Hmm… Może w weekend? -
Zaproponował. Czarny przytaknął i odszedł cicho żegnając się. To było dziwne.
Bardzo. Czyżby Sethowi przestało zależeć? Znalazł sobie kogoś innego? Skoro tak
to na chuj mi suszy głowę! Zrobiło mi się dziwnie przykro. Mimo, że nic do niego
nie czułem i tak pojawił się ból w sercu. Stałem wpatrzony w jego plecy. Nie
zdążyłem się odwrócić, kiedy on wchodził do naszego pokoju. Nawiązaliśmy
kontakt wzrokowy. Widziałem jego spojrzenie i lekki ironiczny uśmiech. Tylko
jedno pytanie chodziło mi po głowie. Dlaczego?
***
Weszliśmy do zadymionego klubu.
- Idę zamówić, co wziąć czystą, piwo, czy
jakiegoś drinka? - Zapytał Eddie, wzrokiem szukałem wolnego miejsca. Było dość
sporo ludzi, ale nie były to tłumy, więc wolne loże się znalazły.
- Potrzebuje coś bardzo mocnego. Jak
chcecie drinki to sobie weźcie, ja potrzebuję wódki. - Stwierdziłem od razu.
- Uuu, Alex z tobą jest gorzej niż
myślałem. - Rzekł Adam. Byłem mu wdzięczny, że nie drążył tematu. Sam miałem
mętlik w głowie, nie byłbym w stanie mu tego wytłumaczyć, a bynajmniej nie na
trzeźwo.
Usiedliśmy przy małym stoliku w kącie,
dzięki czemu mieliśmy pełen widok na cała salę. Chwilę po tym jak
zajęliśmy miejsca, Andy przyniósł drinki i opadł na krzesło obok mnie. Oczy mi
się zaświecił, kiedy zobaczyłem mój ulubiony trunek. Od razu chwyciłem za
butelkę i za jedyny zamachem wypiłem jeden kieliszek, a chwilę później drugi.
Rozkoszowałem się gorzkim smakiem, który parzył moje gardło. W dziwny sposób
mnie to odstresowało. Adam i Eddie wymienili spojrzenia.
- No, co? - Zapytałem, mało inteligentnie.
- Nic, kompletnie nic. - Powiedział Adam,
a jego głos przesiąknięty był sarkazmem i ironią. Zlałem to, bo był to ostatni problem,
którym chciałem się przejmować w tamtym momencie. Spod przymrużonych powiek
obserwowałem salę, jednym uchem słuchając, o czym gadają moi towarzysze.
Nie piłem z nimi. Piłem sam, przez co czułem się jakbym był na innej
imprezie. Ale ja potrzebowałem się upić, a oni chcieli się tylko wyluzować. To
była ta różnica. Po dobrej godzinie siedzenia, zaczęło mi się lekko kręcić w
głowie i szumieć. Jednak wtedy moim oczom ukazała się prześliczna dziewczyna. A
przynajmniej tak mi się wydawało. Miała bardzo ładne kształty. Obcisła mini
idealnie uwydatniała jej pośladki, a krótka koszulka odsłaniała pępek. ~Oo tak. Tego mi potrzeba~
przemknęło mi przez myśl. Spojrzałem na Adama, mając nadzieję, że on też
widzi to cudo. Ale on wlepiał wzrok w kelnerkę. Miał słaby gust. Bo moja
Anielica była milion razy lepsza niż to chuchro. Eddie też sprawiał wrażenie
jakby jej nie zauważył. ~Cóż ich strata~
wzruszyłem ramionami i odezwałem się:
- No, panowie, życzcie mi powodzenia. Idę
na podboje. - Brew grubego podjechała do góry. Odchrząkną znacząco i wykonał
dziwny gest ręką.
- A myślałem, że jesteś homo.
- A ja myślałem, że będziesz jedyną osobą,
która nie dostanie ode mnie w ryj. - Bąknąłem i nie czekając na więcej jego
słów ruszyłem do Anielicy. Byłem schlany w trzy dupy. Piłem za szybko i nogi
strasznie mi się plątały. Ale przed imprezą powiedziałem sobie, że jeżeli wyrwę
jakąś laskę i zaciągną ją do kibla, bądź łóżka, to powinienem się poważnie
zastanowić nad swoja orientacją.
***
Zaciągnięcie tej łaski do kibla nie było
wcale trudne, to była tylko kwestia czasu. Dziewczyna miała na imię Swan.
Piękne imię, adekwatne do jej wyglądu. Ciało bez ubrań też miała śliczne.
Jędrne i kształtne, miała idealnie białą karnację, bardzo długie nogi.
Mruczałem cicho jeżdżąc dłońmi po jej ciele. Na chwilę zapomniałem o Czarnym.
Czułem jak mój członek twardnieje w jej delikatnej dłoni. Była
doświadczona, bo dobrze wiedziała, co robić. Kiedy włożyła mojego penisa do ust
poczułem dziwny uścisk w brzuch. Brakowało mi czegoś, ale nie potrafiłem stwierdzić,
czego.
- Wystarczy. Odwróć się. – Powiedziałem,
kiedy myśl o tym, czego mi brakowało zaczęła mnie przerastać i sprawiać, że nie
czułem przyjemności. Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie. Patrząc na jej
jędrne pośladki, przemknęło mi przez myśl, że to już czas spróbować analnie. W
końcu wszyscy mówią, że już są po. ~Co mi
szkodzi?~ Pomyślałem. Z braku innego nawilżenia, splunąłem na swoją dłoń i
palcami zacząłem ją rozszerzać. Może i nie byłem specjalnie delikatny, ale
dziewczyna nie narzekała, więc kontynuowałem palcówkę.
Gdy uznałem, że
wystarczy, założyłem prezerwatywę, i bez ostrzeżenia wszedłem w nią. Nie dałem
rady wepchnąć się do końca, jednak i tak poczułem przyjemność z ciasnego
wnętrza. Swan zawyła z bólu, ale nic nie powiedziała. Dałem jej chwilę na
przyzwyczajenie się, sam upajając się cudowną ciasnotą i otulającym ciepłem.
Lekko się poruszyłem, a przyjemność, która mnie ogarnęła na chwilę zamroczyło
mnie. Mruknąłem cicho i kontynuowałem. Poruszałem się szybko i brutalnie. Swan
była dla mnie jedynie źródłem wyżycia się i dojścia, ale jej to widocznie nie
przeszkadzało. Jęczała, wiła się i co chwila wykrzykując moje imię, a to
strasznie mnie nakręcało. Nie uprawiałem seksu kilka miesięcy, przez co
doszedłem po kilku minutach. Byłem tak spragniony przyjemności, że nawet się
nie hamowałem. Opadłem na sedes, zadowolony i spełniony. Dziewczyna bez
słowa założyła spodenki, poprawiła koszulkę puściła mi oczko i wyszła.
Nawet nie zwróciłem na to uwagi.
***
Wróciłem do chłopaków. Zlustrowali mnie
spojrzeniem i uśmiechnęli się dziwacznie.
- Jak było? – Zapytał Eddie. Uniosłem
kciuki do góry i pociągnąłem porządnego łyk piwa Adama.
- No, w końcu kogoś wyrwałeś, już się
bałem, że jakaś cnotka jesteś. - Dodał. Zrobiłem zdziwioną minę i parsknąłem
śmiechem.
- Wiesz, kiedyś byłem niezłym Alvaro.
Miałem wszystkie, tylko kiwnąłem palcem. - Znów upiłem trochę trunku. -
Teraz straciłem swój urok, albo macie tu w LA ślepe laski. -
Zaśmiałem się.
- Taa. - Bąknął z ironią Adam. Rozwaliłem
się na krześle i rozejrzałem po sali. W pewnej chwili gdzieś przy barze mignęła
mi znajoma czupryna. Wiedziałem, że kojarzę i byłem pewien, iż to ktoś ze
szkoły.
- Ej, a to nie McLann i Bennett? - Zapytał
zaskoczony okularnik. Dopiero po tym pytaniu rozjaśniło mi się, do kogo należał
ta czupryna. Przyjrzałem się lepiej i zobaczyłem Setha tańczącego z tym samym chłopakiem,
z którym widziałem go po południu. Dziwne ukłucie przeszyło mi serce, a
niewidzialna ręka ścisnęła żołądek. Znów dał mi powód do rozmyślania, czy on
przestał coś czuć? Czy w chwili, kiedy ją powoli się zakochiwałem, zacząłem
odkrywać siebie to on się odkochał? Dlaczego on tak wszystko utrudniał? Ja
pierdole. Ścisnąłem dłonie w pięść ze złości. Nalałem wódki do kieliszka,
wypiłem cały i od razu napełniłem drugi. Zanim zdążyłem wypić, Eddiego złapał
mnie za rękę.
- Ej, ej, ej. Przystopujemy. Zaraz cię
sieknie, mieszasz i jeszcze pijesz jak wariat. Zwolnij. - Adam mu
przytaknął.
- Mam to w dupie. - Chłopak miał rację. Już
od dłuższego czasu kręciło mi się w głowie. Jeśli dalej pił bym w takim tempie,
na pewno urwałby mi się film.
- Mhm, dawaj to, wystarczy już. - Wyrwał
mi kieliszek z ręki. Fuknąłem na niego i wykląłem w każdy możliwy sposób.
Odszukałem McLanna wzrokiem.
Tańczył przytulny do partnera. Krew pełna
alkoholu zawrzała we mnie, wściekłość i przenikająca zazdrość sprawiły, iż
postanowiłem rozpieprzyć mu romantyczny wieczór.
- Gdzie ty znowu leziesz? Schlałeś się w
trzy dupy, ledwo się trzymasz na nogach! - Warknął Eddie.
- No to, co? Muszę coś zrobić. -
Wybełkotałem. Dla mnie to wyglądało jak mowa normalnego, trzeźwego chłopaka,
ale prawda była inna. Nachlany nigdy nie przyzna się, że jest pod wpływem.
Adam złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie.
- Zbieramy się. Nic z tego nie będzie. Na
chwilę odwrócimy wzrok i on nam ucieknie. - Rzekł do Eddiego. Kiwnął głową.
Zacząłem protestować. Powiedziałem, że mu zepsuję wieczór i chciałem dotrzymać
słowa. Mimo moich protestów, Adam i Eddie wyciągnęli mnie z stamtąd. Byłem wściekły
na nich i na siebie, ale potem pomyślałem, że nic straconego. W końcu wróci, a
wtedy zniszczę mu mózg.
***
W pokoju byłem trochę przed północą.
Lekko wstawiony Adam zadeklarował się, że mnie popilnuje, żebym nie robił
głupot. Ogarnąłem się w łazience i już odświeżony w spodniach od piżamy i
czarnym podkoszulku położyłem się do łóżka. Wiedziałem, że Adam będzie czekał,
dopóki nie zasnę. Dlatego ledwie się powstrzymując przed nadmiernym kręceniem
się, udałem, że zasnąłem. Nie wiedziałem, że byłem aż tak zmęczony. Leżąc tak
dłuższą chwilę powieki zaczęły się robić coraz cięższe. Musiałem się pilnować,
żeby naprawdę nie odlecieć. Dopiero po kilku minutach usłyszałem jak Adam
wstaje i zmierza do drzwi. Przybiłem sobie piątkę w myślach i usiadłem na
materacu.
Przez kwadrans, patrzyłem tępo w ścianę i
obmyślałem wstępny plan jak potoczy się rozmowa, gdy Seth wreszcie przyjdzie.
Chociaż, znając życie, gdy przyjdzie moment konfrontacji, cały plan pójdzie w
pizdu.
Po godzinie kręcenia się i wzdychania, zrezygnowany,
zmęczony i upity opadłem na podłogę. Eddie i Adam twierdzili, że byłem pijany,
a w moim odczuciu byłem tylko wstawiony. Potrafiłem wypić znacznie więcej.
Trzeźwo myślałem, więc nie było źle.
Nie wiedziałem jak długo leżałem na
podłodze, aż wreszcie usłyszałem zgrzyt zamka. Leżałem bez ruchu czekając na
jego przyjście.
- Co ty kurwa robisz? – Zapytał, kiedy
wchodząc do pokoju potknął się o moją rękę.
- A co, teraz cię to obchodzi? Nie masz
swojego fagasa to wracasz do mnie? - Zapytałem z przekąsem. ~W głowie to brzmiało lepiej~ pomyślałem.
- Vega, co ty pierdolisz? Jaki fagas?
Jakie wracanie do ciebie? - Odparł zdziwiony i zbity z tropu. Wstałam powoli i
stanąłem z nim twarzą w twarz.
- Uważasz, że możesz się mną bawić? Że
możesz wzbudzać we mnie litość i zazdrość? I że pozwolę sobą tak pomiatać? -
Warknąłem.
- Vega, bredzisz, jesteś pijany i nie wiesz,
co mówisz. - Odsunął mnie ręką i podszedł do szafy. Niedane mu było jej
otworzyć. Przycisnąłem go do niej i odwróciłem w swoją stronę.
- O nie, ja znakomicie wiem, co mówię. Po
co cała ta szopka z tą twoją wielką miłością skoro masz kogoś?! - Jego oczy
rozwarły się natychmiastowo, a dziwny kpiący uśmiech pojawił się na jego
twarzy.
- Przecież ja nikogo nie mam, debilu! – Nie
wierzyłem mu.
- Pieprzyliście się już? Ma lepsze mięśnie
niż ja? Czy może jest przystojniejszy? A może ma większego niż ja? Całuje
lepiej ode mnie? – Pytałem coraz bardzie wkurzony, a on dalej stał w
szoku.
- Dobra, zapytam wprost. O chuj ci chodzi?
Brałeś coś, czy serio jesteś taki pijany?
- Nie zmieniaj tematu! W czym ten Bennett
jest lepszy? - Jego brwi zniknęły pod czupryną. Założył ręce na piersi i
rzekł.
- Alex, ja wiem, co cię gryzie. Ty
zwyczajnie jesteś zazdrosny. - Zaśmiał się dziwnie i wysunął z mojego uścisku.
- Jeszcze jakbym miał, o co! - Bąknąłem
lekko zmieszany, bo przecież nie przyznam się, że to prawda.
- To, dlaczego zadajesz te wszystkie
pytania i czepiasz się ludzi, którzy ogólnie nie powinni cię obchodzić? -
Zapytał siadając na łóżku.
- Już ci powiedziałem, nie rozumiem, po co
się mną tak bawiłeś?! Po cholerę to całe wyznanie o miłości. Jeszcze na siłę zrobiłeś,
że mnie geja! Dlaczego robiłeś mi nadzieję?! - Zamurowało go, widziałem to.
Przez chwilę głupio się gapił, a potem uśmiechnął się ironicznie.
- Czy ty powiedziałeś, że ZROBIŁEM z
ciebie geja? - O Kurwa. No to się wkopałem. Zajebiście. Seth wstał i stanął na
wprost mnie.
- Przesłyszałeś si... - Nie zdążyłem
dokończyć. Chłopak złapał mnie za kark i przyciągnął do siebie. Powtórzyła się
sytuacja z rana. Znów mocno przycisnął swoje wargi do moich, choć może troszkę
bardziej władczo niż wcześniej. Bez tej nutki niepewności.
Stukał kolczykiem w języku o moje zęby, a
to z jakiegoś powodu było bardzo podniecające. Zamroczony tym, co się dzieje,
pchnąłem go na jego łóżko. Upadł na nie, a ja na niego, nie odrywając od siebie
ust.
Do końca nie wiedziałem, co robię, moje
zachowanie spowodowane było nadmiarem alkoholu. Tak przynajmniej sobie to
tłumaczyłem.
Jeździłem dłońmi po jego ciele, jakbym
chciał zapamiętać każdy szczegół jego skóry. Zatrzymałem ja na rozporku jego
spodni. Bez ostrzeżenia, bez słowa, odpiąłem guzik i zsunąłem je w dół. Seth
nie zostawał bierny, odpłacił się tym samym, rzucając moje spodnie na podłogę. Oderwaliśmy
się od siebie lekko dysząc.
- Alex? Na pewno tego chcesz? - Zapytał
lekko się wahając. Blask księżyca oświetlał delikatnie pokój, ale oczy już na
tyle przyzwyczaiły się do ciemności, że mogłem dostrzec jego ogromne wypieki na
policzkach.
- Chyba gdybym tego nie chciał to już
dawno bym cię zwyzywał. - Nie mogłem się powstrzymać i dodałem. - Pedale.
- Zanim zdążył coś odpowiedzieć przylgnąłem do jego ust. Dłońmi zataczałem
okręgi na jego klatce piersiowej, celowo drażniące jego sutki, za każdym razem,
gdy któregoś z nich mocniej ściskałem. Seth pojękiwał w moje usta i wił się jak
opętany. A przy okazji i ja z tego korzystałem. Ocierał się przy tym swoim
nabrzmiały kroczem o moje. Oderwaliśmy się od siebie na chwilę, żeby zdjąć
koszulki. Zostaliśmy w samych bokserkach. Wtedy to Seth przejął pałeczkę.
Całkiem śmiało przekręcił mnie na plecy, tak, że leżałem pod nim. Złożył
delikatny pocałunek na każdym z moich sutków i zjechał do bokserek. Chwycił je
i jednym płynnym ruchem zdjął z mojego ciała. Zamruczał, a potem
delikatnie oplótł wokół mojego nabrzmiałego członka palce. Wydałem bliżej
nieokreślony dźwięk, ale przyjemność, jaką mi sprawiał robiąc to na przemian
ustami i ręką nie pozwalała się skupić na niczym innym. Nie chciałem dochodzić
od razu. Chciałem jemu też sprawić przyjemność. Dlatego z wielką niechęcią,
lekko go od siebie odsunąłem i zająłem się nim w podobny sposób jak on mną.
Tyle, że ja nie wkładałem go do ust. Robiłem to tylko ręką. Już samo dotykanie
innego penisa niż mój było dla mnie dziwne, a obciągnąć mu wargami było już
szczytem. Tym bardziej, że do końca nie wiedziałem czy tego tak naprawdę chcę.
Jemu to chyba nie przeszkadzało. Bo widziałem po jego minie, że rozpływa się z
rozkoszy.
Po kilku minutach, gdzie tylko on odczuwał
przyjemność, lekko się odsunął i sięgnął do szafki nocnej. Wyjął z niej
prezerwatywy i jakiś lubrykant. Zatkało mnie. Przełknąłem gule w gardle.
- Chcesz TO zrobić? – Zapytałem, z
naciskiem na "to". Wydawał się zaskoczony moim pytaniem.
- A ty nie? - Zapytał zdziwiony. Zapanował
między nami cisza. Słychać było tylko tykanie zegarka na szafce nocnej Seth’a.
Spojrzałem na mój pokaźnych rozmiarów wzwód i na jego. Odrobinę mniejszy. Ale
to nie miało znaczenia. Chciałem tego? Prawdopodobnie nie. Ale
podniecenie i alkohol...
- Odwróć się i wypnij. - Rzuciłem
wyrywając mu z rąk to, co w nich trzymał. Zanim wykonał moje polecenie złączył
nasze usta i delikatnie przejechał ręką po moim penisie. Nie do końca
wiedziałem jak to zrobić. Niby budową dużo się nie różnił od kobiety, ale nie
chciałem mu sprawić bólu. Wiercił się niespokojnie, zapewne ze wstydu, z powodu
pozycji, w jakiej się znalazł. Wylałem na dłoń sporą ilość lubrykantu i
pomasowałem jego wejście opuszkami palców. Wzdrygnął się na niespodziewany
chłód, ale nie odsunął się. Powoli wsunąłem w niego pierwszy palec i lekko
poruszałem na boki. Porównując go do laski z baru, był ciaśniejszy.
Usłyszałem jak bierze głębszy oddech, na
chwile się zaciskając, po czym się rozluźnił, a ja mogłem kontynuować
rozszerzanie go. Miałem nadzieję, że kiedy już w niego wejdę ta ciasnota sprawi
mi niemałą przyjemność.
- Więcej. - Wychrypiał. Spełniłem jego
prośbę i na chwilę wysuwając palec wskazujący dołączyłem środkowy i ponownie w
niego wsunąłem.
Skończyło się na trzech palcach, bo wtedy
poprosił abym w niego wszedł. Ogromnie mnie to podnieciło. Niby dwa słowa, a
były tak przepełnione uczuciem, że bez niczego mógłbym szczytować.
Wyjąłem palce i sięgnąłem po prezerwatywę,
leżącą obok na łóżku. Rozerwałem opakowanie zębami i nałożyłem ją na penisa.
Chwyciłem Seth’a za biodro, żeby nie odsunął się, gdy będę w niego wchodził.
Drugą ręką złapałem u nasady członka i nakierowując go na jego dziurkę zacząłem
się powoli wsuwać.
Dzięki temu, że chłopak był przygotowany i
mieliśmy poślizg, udało mi się od razu wsunąć, aż do końca. Tak jak myślałem
był znacznie ciaśniejszy. Dałem mu chwilę na przyzwyczajenie się. Pochyliłem
się nad nim, przez co mocniej na niego naparłem i obejmując go w talii
pocałowałem w kark. Czułem jak przeszedł go dreszcz. Położył się płasko na
łóżku i rozłożył szerzej nogi dając mi tym pełne pole do popisu. Miałem ochotę
zrobić to szybko i mocno, tak jak lubiłem najbardziej, ale nie chciałem go
skrzywdzić. Dlatego delikatnie pchałem, wysuwając się niemal do końca i
ponownie w niego wchodząc, aż poczułem jego pośladki na jądrach. Chciałem
jednak słyszeć go, dlatego co chwilę robiłem to mocniej.
Kiedy ta pozycja przestała sprawiać mi
frajdę odwróciłem go na plecy i kontynuując całowałem jego nagą skórę. Seth
ruszał ręką po swoim członku, ale odepchnąłem jego rękę i sam zająłem się jego penisem.
Zacząłem poruszać się jeszcze szybciej i mocniej, wsłuchując się w jego głośne
jęki i plaskający dźwięk zderzających się ciał.
- Alex! – Krzyknął, a chwilę potem
zalewając moją ręką białą mazią opadł na łóżko z największym i najszczerszym uśmiechem,
jaki kiedykolwiek u niego widziałem.
Gdy to ja minuty później poczułem
zbliżającą się rozkosz schyliłem się i mocno pocałowałem Czarnego. On objął
moją szyję rękoma i mocniej ścisnął nogi oplatające moją talię. Po chwili
poczułem nadchodzący orgazm i wgryzając się w wargi chłopaka doszedłem.
Ciężko oddychając wyszedłem z niego i
zdjąłem prezerwatywę zawiązując ją i rzucając na podłogę, obok naszych ubrań.
Opadłem na plecy obok niego i obaj staraliśmy się unormować oddechy.
Gdy tak leżeliśmy zamyśleni,
Seth nagle odezwał się:
- Ciekawe czy Adam wyszedł na fajkę.
- Co? - Parsknął śmiechem, nie łapiąc, o
co mu chodzi.
- Podobno dobry seks to taki, po którym
nawet sąsiedzi idą na papierosa. – Zaśmiał się.
Cóż seks był dobry. Ale
czułem, że będę tego żałował jak jasna cholera.~~~~~~~
Witajcie po długiej przerwie! :D :D Już nic nie obiecuję! Serio! Moje obietnice zawsze kończą się ich niedotrzymaniem i nadzieją u was. Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział. Pisanie nie sprawia mi już frajdy. Dlatego planuję jeszcze 5-6 rozdziałów i epilog. No niestety plan był na ponad 40, a zakończę na 35 :D
No dobra uważam że należą wam się wyjaśnienia dlaczego nie pisałam. Otóż. Koniec roku, ostatnia klasa gimnazjum, trzeba było się wziąć do nauki. Po za tym, od pół roku mam doła jak cholera, i kompletnie nic mi się nie chce. Czas który mogłabym poświecić na pisanie, poświęcam na gry i oglądanie dennych filmów. Kolejnym powodem jest to że opowiadanie mi się znudziło. Za długo je ciągnę i zwyczajnie straciłam chęć do pisania tego.
ZU stało się opowiadaniem wolno pisanym. Mam nadzieję pisać w wakacje częściej TO NIE JEST OBIETNICA :D ale i tak jak będę wstawiać rozdziały to będzie to miało miejsce w niedzielę :D
Chciałam jeszcze dodać, że w wolnych chwilach możecie zajrzeć na bloga mojej bety (Pisze również na wattpadzie!!!) Bo to dzięki niej uczucia mają jakiś wygląd :D Gdybyście zobaczyli niepoprawiony rozdział to z pewnością rzucilibyście to opowiadanie w pizdu :D :D
No to chyba tyle :D Mam nadzieję że nie przeraził was nagły skok akcji, ale musicie się przyzwyczaić bo ostatnie odcinki tak będą wyglądać ;) ~Himana
P.S Udanych wakacji wszystkim! XDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw komentarz każdy dla nas bardzo wiele znaczy i mobilizuje do dalszej pracy.