5 maj 2017

Czarnobylska Zdrada część 2. Ostatnia.

Beta: Inverno\m/
Blog Bety:Bo nie poznaliśmy się po to, by o sobie zapomnieć 
Opowiadanie wattpad bety: Take Me Home

 Kilkanaście godzin później byliśmy na miejscu. Zakwaterowaliśmy się w jednym hoteli w Czarnobylu. Na szczęście mieliśmy z Igorem oddzielne pokoje, więc nie musiałem się bać jego dziwnych zachowań również w nocy. Nasze kwatery były na wprost siebie, kiedy otwierałem drzwi rzuciłem od niechcenia. 
     - Jak się w miarę zadomowisz, przyjdź do mnie na chwilę. - W trakcie podróży ułożyłem już sobie całą przemowę, dlatego nie obawiałem się tej małej konfrontacji z Igorem. Za pół godziny musieliśmy być pod elektrownią, dlatego chciałem się streścić.
     Nie minęło pięć minut, a w progu pojawił się mój redakcyjny kolega.  
     - Co się stało? - Zapytał.
     - Usiądź. - Powiedziałem twardo. Jego brwi podjechał ku górze, ale wykonał moje polecenie. - Słuchaj, jak jechaliśmy to miałem sporo czasu na przemyślenie tego wszystkiego.
     - To dlatego cały czas patrzyłeś się w okno. - To ani nie było stwierdzenie, ani pytanie. Puściłem to mimo uszu.
      - I doszedłem do wniosku, że od pewnego czasu zachowujesz się dziwnie. – Przerwałem, żeby zaczerpnąć tchu. Igor wykorzystał to i w szedł mi w zdanie.
      - To znaczy?
      - Jesteś w stosunku do mnie inny, niż kiedyś. Stałeś się strasznie miły, komplementujesz mnie, rzucasz podtekstami, chcesz mi pomagać. Czego ty chcesz? Robisz to na żarty czy chcesz się sprawdzić? - Zapytałem prosto z mostu.                        
      Igor odwrócił wzrok i spojrzał w okno. Zaczął skubać skórki przy paznokciach, jak to miał w zwyczaju, gdy się denerwował. Odchrząknąłem, aby zwrócić na siebie uwagę, ale nie podziałało. Siedział jak zahipnotyzowany. Zerknął na zegarek. Wiedziałem, co planuje.
     - Nie, Igor.  Nawet nie próbuj się wymigać. Chcę dostać odpowiedź tu i teraz! – Podniosłem głos. Jego westchnięcie było tak długie, że jego płuca musiały być zupełnie puste. - No mów - Ponagliłem go.
     - Bo widzisz Adam... Ja nie mówiłem ci wszystkiego, a ty się widocznie nie domyśliłeś. - Spojrzał na mnie i uśmiechnął się krzywo. - Ja również jestem homoseksualny. - Nie wiedzieć czemu parsknąłem śmiechem. Moja rekcja była równie niespodziewana, co jego wyznanie.
     - Nie, żartujesz sobie? Chcesz mnie sprawdzić? - Jego poważny wyraz twarzy mówił wszystko. - Nie wierzę w to.
     - Niby jaki miałbym cel,  żeby kłamać? - Wtrącił
     - To jest niemożliwe. Homoseksualizm to coś odmiennego i bardzo rzadko spotykanego. To niemożliwe, ty nie możesz być... - Zabrakło mi słów na opisanie mojego zdziwienia    
      - Widzisz. Nigdy nie mów, że kogoś znasz, bo nie wiesz o nim wszystkiego. Dziwię się, że sam się nie domyśliłeś. – Bąknął, widocznie zdziwiony moją reakcją.
      Wziąłem głębszy oddech, starając się uspokoić i wszystko na spokojnie przemyśleć. Kiedy w miarę doszedłem do siebie, zwróciłem się do niego:
     - Dobra... Powiedzmy, że wierze, iż jesteś taki jak ja. Jednak nadal nie rozumiem, co ja ci mam do tego? Dlaczego tak się zachowujesz względem mnie? - Byłem kompletnie zbity z tropu, nie wiedziałem jak zareagować, co powiedzieć.
     - Adam, uważam, że jesteś inteligentny i że sam do tego dojdziesz. I wcale nie potrzebujesz mojej odpowiedzi i tak już ci pomogłem. - Wstał i skierował się do drzwi.
     - Stój! - Krzyknąłem za nim. Złapałem go za ramie i odwróciłem w moja stronę. - Oczekuję od ciebie konkretnej odpowiedzi. Nie mam ochoty bawić się w zgadywanki. - Jego brwi znów podjechały ku górze a ironiczny uśmiech zagościł na twarzy.
     - Skoro tak mówisz. - Szepnął. Nim zdążyłem zareagować, jego usta odnalazły moje i przyległy do nich. Napierał na nie mocno i natarczywie. Z całych sił próbował wedrzeć się językiem do wnętrza moich ust. Na szczęście w porę się zreflektowałem i odepchnąłem go od siebie. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem w oczach. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko, gdy łapał płytkie oddechy.
     - Wyjdź. - Wydyszałem. Bo tylko na tyle było mnie teraz stać. Byłem w głębokim szoku. Igor nawet nie protestował i chwilę później, drzwi zamknęły się za nim, zostawiając mnie samego w pokoju.
   Oparłem się o nie i zacząłem głośno dyszeć. Byłem wściekły! Czemu on to zrobił? Dobrze wiedział, że nic z tego nie wyjdzie! Czemu po prostu nie powiedział tego, co czuje, tylko odwala coś takiego?!
    Mimo, że nie zainicjowałem tego pocałunku, ba, nawet go nie pogłębiłem to czułem wstyd. Wyrzuty sumienia. Czułem się, jakbym zdradził Simona. Pieprzony Igor! Zachciało mi się prawdy!
      Z całej siły uderzyłem pięścią w drzwi. Simon miał rację, że się bał o to, że go zdradzam. Widocznie jest bardziej spostrzegawczy niż ja. Wcześniej zauważył, co Igorowi chodzi po głowie. Muszę coś z tym zrobić, nie mogę tego zostawić bez komentarza.

***

      Bez pukania wszedłem do jego pokoju. Igor siedział po turecku na łóżku. Gdy mnie usłyszał, odwrócił wzrok od okna i spojrzał na mnie.
     - Idę pod elektrownie, porobię zdjęcia i jak mi się uda, przeprowadzę z kimś wywiad. - Zakomunikowałem. - A ty, skoro już tu jesteś… - Dodałem chamsko. - Idź do Prypeci i zagaj kogoś. Dowiedz się czegoś ciekawego. - Odwróciłem się na pięcie z zamiarem wyjścia.
     - Adam. - Szepnął.
     - Nie będziemy teraz rozmawiać. Jesteśmy w pracy. - Opuściłem pomieszczanie. Coś mówił, a chwilę później usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Trudno. Zasłużył na to. Zrobił nie o krok za dużo, ale o całe dziesięć kroków, i powinien się z tym liczyć. Zahaczyłem o mój pokój. Zabrałem aparat, mały notes i maskę gazową.
    Droga do elektrowni nie zajęła mi dużo czasu. Szedłem piętnaście minut. Mimo tego, że życie na tym terenie, wraz z wybuchem się zakończyło, to drzewa nadal kwitły. Wiśnie rodziły białe kwiaty, a na balkonach bloków wisiały donice z kiełkującymi kwiatami. Ludzie biegali, pakowali swoje rzeczy, po ulicach jeździły samochody, które oczyszczały drogę wodą. Co rusz robiłem kilka zdjęć i zmierzałem dalej. Im bliżej elektrowni byłem, tym mniej cywili spotykałem, a znacznie więcej wojskowych. Dziwiło mnie to, że nikt mnie nie wyrzucił. Byłem pewien, że skoro Moskwa wszystko ukrywa to reporterzy nie są tu mile widziani.                                      
     Po kilku minutach stanąłem twarzą w twarz z tym ogromnym problemem, jaki spotkał ZSRR. Dookoła budynku stały wozy strażackie, nad kraterem, z którego unosił się dym krążyły śmigłowce, a tłumy ludzi biegały niosąc pomoc w każdy możliwy sposób. Okropny widok.
      Zastygłem obserwując ruinę bloku. Zrobiłem kilka zdjęć i udałem się w kierunku miejsca wybuchu. Wszędzie było błoto i odłamki betonu. Ktoś szturchnął mnie w ramię.
     - Tak? – Zapytałem, odwracając się. Jakiś mundurowy bacznie mi się przyglądał.
     - Kim pan jest?
     - Adam Krasoń. Redaktor gazety ,,Dzień Dobry Moskwa". - Odparłem. Brwi mężczyzny podjechały do góry.
     - No bardzo dobry. - Bąknął. - Czego tu szukasz? - ~A co redaktor mógł robić na miejscu wypadku?~ Taka była pierwsza myśl, jaka pojawiła się w mojej głowie. Ale, za chwilę pojawiła się kolejna, która mówiła, że to może być moje jedyne, godne zaufania źródło informacji.
     - Chciałbym przeprowadzić wywiad, na temat tego wybuchu i poszukuję osoby, która powie mi, co nieco w tej sprawie.- Najlepiej powiedzieć prawdę. W tej sytuacji, ludzie czują ogromny strach, więc gdyby zauważył, że zachowuje się podejrzanie, mógłby uznać mnie za zagrożenie.  
     Widziałem jak przez chwilę się zastanawia.
     - No dobra. Co pan chcesz wiedzieć? - W myślach pogratulowałem sobie dobrego rozegrania sprawy. Złapałem go pod rękę i odprowadziłem na polną dróżkę, kilka kroków od elektrowni.
     - Co tutaj się stało?
     - Mały wypadek, niezagrażający Europie. - Odparł zdawkowo. Myślałem, że trafiłem lepiej, na osobę, która wszystko wyśpiewa. Ale nie z takimi sobie radziłem!
     - A tak ściślej? Co nie zagraża Europie? - Facet zrobił dziwną minę, wyprostował się i po chwili namysłu rzekł:
     - W elektrowni nastąpił wybuch, w następstwie, którego z reaktora wydostały się cząstki promieniotwórcze, które nie zagrażają życiu. - ~To nie będzie takie proste. Facet ewidentnie nie chce mówić. Trzeba go pociągnąć za język.~ Cicho westchnąłem i kontynuowałem wywiad.
   Po długich katuszach wyciągnąłem od niego kilka ważnych informacji, których jeszcze nikt „ z zewnątrz” nie miał. Potrzebna była tylko mała motywacja. Wcisnąłem mu do ręki trochę rubli i od razu język mu się rozwiązał.
     Skończywszy wywiad, grzecznie podziękowałem i odszedłem w stronę elektrowni. Mimo posiadania maski, czułem lekkie zawroty głowy. Jednak machnąłem na to ręką i złapałem jakiegoś pracownika elektrowni. Jego też zapytałem o kilka rzeczy, ale tym razem obyło się bez przekupstwa. Od razu ładnie wszystko wyśpiewał. Takich ludzi lubię najbardziej, są bezproblemowi i to mi się podoba.
     Porobiłem jeszcze kilka zdjęć i zadowolony wróciłem do hotelu. W korytarzu wisiał duży zegar. Okazało się, że pod elektrownią spędziłem bite dwie godziny. Nadal czułem zawroty głowy i lekko swędziały mnie dłonie i szyja. Wzruszyłem ramionami. Wykąpie się i będzie po sprawie. Wszedłem do pokoju. Na krześle siedział Igor i pisał coś w zeszycie.
     - Co tu robisz? – Zapytałem zdziwiony. Zdjąłem buty i podszedłem do stolika.
     - Redaguję artykuł. - Odparł. - Wiesz, że cała Prypeć jest wysiedlona? - Zdziwiony uniosłem brwi. Nikt mi o tym nie wspomniał. I nie czytałem tego w innych gazetach. Widocznie będziemy pierwsi. W mgnieniu oka podjąłem decyzję.
     - Idź spać. Jutro, piętnaście po czwartej wracamy do Moskwy.
     - Ale mieliśmy być d... - Nie dokończył, wszedłem mu w słowo.
     - Musimy być pierwsi. Gazeta lepiej się sprzeda i dostaniemy lepszą premię. Bądź gotowy o trzeciej czterdzieści. Musimy jeszcze dojść na dworzec. - Mężczyzna wzruszył tylko ramionami, ale bacznie mi się przyglądał.
     - Jesteś strasznie blady. Dobrze się czujesz? - Zapytał z troską. Poczułem dziwny skurcz w żołądku. Martwił się. To piękne, ale dla niego zakazane. Potraktowałem go chamsko, bo się beznadziejnie zauroczył, a on się o mnie martwił.
     - Tak. - Skłamałem. Mimo to, widziałem po jego minie, że mi nie wierzy. Aby dodać, choć trochę realizmu mojej wypowiedzi, uśmiechnąłem się blado.
     - Adam, może zostanę u ciebie w pokoju na noc? W razie, czego będę miał cię na oku.
     - Igor, to  nie jest dobry pomysł. - Zaprotestowałem do razu. - Uważam, że powinniśmy ograniczyć kontakty do minimum. - Wyraz jego twarzy gwałtownie się zmienił.
     - A… ale jak to? – Zapytał, jąkając się.
     - Tak Igor, musimy przestać się widywać. To, co czujesz do mnie nie powinno istnieć. A to, do czego dziś doszło, było okropne. Nie powinieneś tego robić, bo bardzo dobrze wiesz, co czuję do Simona. Nie wiem, czego się spodziewałeś. - Powiedziałem szczerze. Jeżeli chciałem się od niego odciąć musiałem mu wszystko wyjaśnić od razu. Bo potem mógłby to wykorzystać, jako pretekst do ponownego zbliżenia.
     - Wiem, że masz rację i faktycznie, to było głupie. Ale, kiedy człowiek kogoś kocha to nie myśli o konsekwencjach tylko o tym, żeby go zdobyć. - Bąknął. Mówił o mnie, jak o rzeczy. Nie widziałem, dlaczego, ale bardzo mnie to sfrustrowało.
- Igor, ty nie możesz mnie kochać! I nigdy mnie nie zdobędziesz! Kocham Simona, a ciebie tratuję jak przyjaciela. Po prostu przestań sobie wmawiać, że coś do mnie czujesz. To nie może być prawdą! Lepiej będzie, jeżeli się od siebie oddalimy. Wtedy tobie będzie łatwiej zapomnieć, a ja nabiorę pewności, że już nigdy nie postąpisz w ten sposób, co kilka godzin temu. - Kiwnął głową, westchnął i powiedział cicho:         
      - Rozumiem. Dobranoc. - Po czym wyszedł. Wziąłem głęboki wdech i usiadłem na łóżku. Miałem wrażenie, że bardzo skrzywdziłem Igora. I czułem się z tym źle. Ale tak będzie lepiej.

***

     Kiedy szliśmy na dworzec i gdy wsiedliśmy do autokaru, nie zamieniliśmy ani słowa. Z racji tego, że jechaliśmy pierwszym kursem, w pojeździe nie było wiele ludzi, więc nawet nie usiadłem z Igorem. Od razu zabrałem się za redagowanie artykułu. Mężczyzna również zajął się pracą i już po dwóch godzinach mieliśmy materiał gotowy do druku. Miałem nadzieję, że szef za  naszą szybką i szczegółową robotę sypnie pieniędzmi, bo za ten artykuł przepłaciłem zdrowiem. Czułem się bardzo źle. Nie mogłem spać. Głowa i brzuch bolały coraz bardziej, czułem lekkie nudności.
     Godzinę przed planowanym zakończeniem podróży odwróciłem się do Igora. Siedział z zamkniętymi oczami oparty o szybę, ale nie spał.
     - Mam do ciebie prośbę.- Rzuciłem. Zaskoczony chłopak od razu zareagował.
     - Tak?
     - Masz znacznie bliżej do redakcji, czy mógłbyś od razu to zanieść. Źle się czuję, mija się to trochę z celem żebym szedł jeszcze kilometr zanieść artykuł.
     - A więc jednak. - Odparł. Nie bardzo wiedziałem, o co chodzi. Uniosłem brwi, a on widząc moją reakcję, rozwinął myśl. - Coś ci jest. Nie chciałeś mówić, a ja widzę, że wyglądasz blado i niewyraźnie. - Znowu to dziwne uczucie, znów coś ścisnęło mi żołądek. Nie chciałem, żeby on się martwił, żeby myślał o mnie. Bo to z pewnością nie pomoże mu w pozbyciu się zauroczenia do mnie.
     - Nie, to nic takiego. Podróż mnie zmęczyła. - Najgorsze kłamstwo, jakie mogłem wymyślić, ale lepszy Rydz niż nic. Widziałem, że chce coś dodać, ale ostatecznie powstrzymał się od komentarza.
     - To co, zaniesiesz? – Zamyślił się, więc ponowiłem pytanie.
     - A, tak. Jasne. - Uśmiechnął się.
     - Dzięki.
   Podróż minęła nam nadzwyczaj szybko. Nim się obejrzałem, już byliśmy w Moskwie. Kiedy wyszliśmy z autokaru podałem Igorowi artykuł oraz aparat i ruszyłem w kierunku domu. Zastanawiałem się czy powiedzieć Simonowi o wyznaniu Igora. Gdybym mu o tym powiedział, dowiedziałby się też o pocałunku. I wtedy potraktowałby to, jako zdradę. Ale jeśli mu nie powiem będę go oszukiwał. A to też nie jest dobre.
     Z głową pełną myśli i bez żadnego planu wkroczyłem do mieszkania. Wiedziałem, że Simon będzie w domu. Był pora obiadowa, więc byłem pewien, że gotuje obiad. Po cichu odstawiłem torbę i zajrzałem do kuchni. Stał tyłem do wejścia, coś nucił i widocznie nie słyszał jak wszedłem. Ostrożnie i najciszej jak mogłem podszedłem do niego i wtuliłem się w niego od tyłu. Krzyknął i automatycznie  odwrócił się  w moją stronę, zderzając się czołem z moją głową.
     - Co ty tutaj robisz?! - Krzyknął zaskoczony.
     - Stęskniłem się i wróciłem wcześniej. - Wyszeptałem wtulając się w jego ramię. Kurde, co wyrzuty sumienia robią z ludźmi.           
     - To miłe. Ale tak na prawdę?
     - Potrafisz zepsuć każdą romantyczną chwilę! - Bąknąłem. Roześmiał się, ale widziałem, że czeka na odpowiedź. Wywróciłem oczami i powiedziałem. - Zrobiliśmy świetny artykuł i wróciliśmy, żeby być pierwszymi, którzy opublikują najnowsze fakty. - Sięgnąłem po szklankę wody, która stała na stole.
     - Szybko. Nawet nie miałeś czasu mnie zdradzić. - Powiedział niby dla żartu, ale czułem tę nutę goryczy w jego głosie. Zakrztusiłem się wodą i zacząłem głośno kaszleć. ~Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz~  Przeszło mi przez myśl. Kiedy się uspokoiłem doszedłem do wniosku, że tak na prawdę ten pocałunek nie miał znaczenia, bo kocham Simona i nigdy nic nie poczuje do Igora. I to nie była zdrada. Pokręciłem głową z politowaniem na jego słowa. I złożyłem delikatny pocałunek na jego czole.
     - Kocham cię i nie miałbym odwagi zdradzić cię z kimkolwiek. - Cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy. A to był dla mnie sygnał, że uwierzył.
     Może to lepiej, jeżeli się o tym nie dowie...

~Dwa Miesiące Później~

     - Andrej, czekaj! - Zawołałem za chłopcem. Nawet się nie obejrzał. Biegł na mały plac zabaw, który wybudowali obok naszego bloku. Codziennie o piętnastej przychodziła tam córka sąsiadów. Chłopiec chyba się zauroczył, bo od kilku dni nie mówił o niczym innym. Wszedłem za nim na ogrodzony małym płotem plac i usiadłem na trawie. Była piękna czerwcowa pogoda.
      Przez ostatnie dwa miesiące sporo się zmieniło. Simon wraca do pracy. Za trzy tygodnie ma pierwszy, po długiej przerwie wyścig. Te jego wszystkie wahania nastrojów był spowodowane brakiem możliwości wzięcia udziału w „Wyścigu Pokoju”. Po wyścigu jego lekarz i trener orzekli, że z nogą jest wszytko dobrze i potrzeba tylko kilku godzin rehabilitacji, aby mógł wrócić do zawodu. Jego euforia była tak ogromna, że przez kilka dni uśmiech nie schodził mu z twarzy. Przestał mi suszyć głowę swoimi wywodami na temat rzekomej zdrady z Igorem. Nie powiedziałem mu prawdy. Igor również postanowił trzymać język za zębami.
     Nie wracamy do tego tematu. Staram się trzymać od niego z daleka. Ale nie traktuję go jak powietrze. Jestem neutralny względem niego.
    Za artykuł i najlepsze informacje, dostaliśmy premię, ale artykuł nie zrobił furory, nikt nie chciał w to uwierzyć. Dopiero po obchodach święta majowego i po wyścigu, kiedy Gorbaczow pod naciskiem innych państw wyznał prawdę na temat Czarnobyla, ludzie przekonali się do naszej gazety i sprzedaż wzrosła kilkukrotnie.
Po powrocie z Czarnobyla przez kilka dni męczyły mnie zawroty głowy i nudności, byłem dziwnie osowiały i ciągle zmęczony. Simon uparł się abym udał się do lekarza. Dostałem górę tabletek i wszystko ustało.
      - Hej! - Usłyszałem za sobą radosne wołanie. Nawet nie musiałem się odwracać, wiedziałem, że to Simon. Jechał chodnikiem, z siatką przewieszoną przez kierownicę roweru. Zatrzymał się obok mnie i pomachał Andrejowi. Miał go głęboko w nosie, był zajęty rzucanie piaskiem w dziewczynkę. 
       - Zrobiłem zakupy. Za godzinę zawiozę młodego do mamy. – Powiedział, kiedy usiadł obok. - Co powiesz na miły wieczór? - Szepnął mi dyskretnie do ucha. Uśmiechnął się na samą myśl jak bardzo miły wieczór to będzie.
      - Znakomity pomysł. - Odparłem i położyłem się na trawie zakładając ręce za głową. Zerknąłem na mojego partnera. Opierał się jedną ręką a drugą gładził brodę, jasne kosmyki zgrabnie opadały na jego ramiona. Patrzył rozmarzony wzrokiem w bliżej nieokreślony kierunku, lekko się uśmiechał. 
 ~Jestem ogromnym szczęściarzem~ Pomyślałem. To prawda. Mam świetną pracę, cudownego syna, piękne mieszkanie i, co najważniejsze, najprzystojniejszego i najukochańszego mężczyznę na świecie. Szkoda tylko, że nie mogę się moim szczęściem podzielić z całym światem.

                                 KONIEC 



~~~~~~~
I TYM OTO OPTYMISTYCZNYM AKCENTEM, KOŃCZYMY PRZYGODĘ SIMONA I ADAMA!

 Witajcie! Mam wrażenie, że druga część jest zrypana w każdym możliwym calu, zakończenie bardzo mi się nie podoba, ale nie zamierzam już tego zmieniać. Opuściła mnie wena, ogólnie to opowiadanie miało wyglądać całkowicie inaczej, no ale cóż, już tego nie zamienię. Może wam się spodoba tak jak jest :D 
Dziękuję za uwagę! :D <3 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw komentarz każdy dla nas bardzo wiele znaczy i mobilizuje do dalszej pracy.