Droga
upłynęła nam całkiem spokojnie, poza tym, że gdy dojeżdżaliśmy do willi Rogera
rozpadało się okropnie, nic specjalnego się nie działo. Paul zaparkował
samochód w garażu, a ja od razu zabrałem swoją walizkę i wszedłem do domu. W
progu jadalni stała mama ze ścierką przewieszoną przez ramię. Wyglądała dobrze,
lepiej niż ostatnio. Przefarbowała włosy na blond i teraz wyglądała
zdecydowanie lepiej.
- Witaj synku. -
Odezwała się pierwsza podchodząc do mnie, przytuliłem ją mocno i ucałowałem w
policzek. - Dobrze, że jesteś.
- Ja też się
cieszę, że cię widzę. - Odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do niej serdecznie.
To śmieszne, że można kogoś nienawidzić za to, że jest okropny w stosunku do
nas, ale kiedy pozna się prawdę, od razu zmienia się swoje zdanie na temat tej
osoby. Cóż pewnie gdyby nie to, że mama wyzdrowiała nie witałbym się z
nią tak czule, dalej miałbym ochotę ją rozszarpać. - Wszystko w porządku, na
pewno jesteś już zdrowa? - Zapytałem z troską w głosie.
- W
dziewięćdziesięciu procentach, czekam na wyniki badań. - Odparła. - Chodź do
jadalni, zjemy kolację. - Powiedziała, kiwnąłem głową i pomaszerowałem do
wspomnianego pomieszczenia. Stół zastawiony był specjałami gosposi
Rogera, wyglądały tak smakowicie, że na samą myśl o nich ślina ciekła.
- Co tak
smakowicie pachnie? - Usłyszałem za sobą głos zdrajcy.
- Naleśniki,
lasagne... - zaczęła wymieniać mama, a kiedy to robiła Paul popchnął mnie na
bok i jak świnia do koryta podbiegł do stołu od razu rzucając się na lasagnę.
Pokręciłem głową z politowaniem i śmiejąc się pod nosem podszedłem do stołu.
Zająłem miejsce na samym jego środku i sięgnąłem po danie, dla którego Paul był
w stanie zabijać. Kiedy tylko dotknąłem naczynia, zdrajca warknął i
wyrwał mi je z ręki.
- Zostaw, moje. -
Zawarczał mało groźnie i zaczął łapczywie jeść udając przy tym dzikie zwierzę.
Zaśmiałem się cicho i spojrzałem na mamę.
- Gdzie Roger? -
Zapytałem.
- W delegacji,
jutro wieczorem wróci. - Odpowiedziała i sam dosiadła się do stołu.
- Zadzwonię do
niego później i pogadam z nim. - Powiedziałem wkładając do ust kawałek
naleśnika. - Co wy na to, żebyśmy gdzieś wyszli razem w niedzielę, może kino? -
Zaproponowała mama.
- Mi pasuje, ale
Alex mówił że chce wyjść z Andym. - Odpowiedział za mnie Paul. mama spojrzała
na mnie podejrzanie, wiedziałem co ma namyśli, może o moich podbojach nie
wiedziała, ale o tym że wracałem pijany już tak.
- Nie bój się
mamo, nie upijemy się... - widząc jej spojrzenie dodałem po chwili. – Nie aż
tak bardzo. - Rodzicielka pokręciła głową z politowaniem.
- A sobota? -
Zapytała.
- Odpada, Alex
idzie na randkę.
- Zamknij się! -
Warknąłem w jego stronę. Pokazał mi język i kontynuował.
- Nie wyrwał
sobie żadnej panienki w szkole to teraz próbuje.
- Jeszcze słowo,
a przysięgam, że cię zamorduję. - Wysyczałem.
- A tam.. -
wskazał ręką kierunek, w którym znajdowała się moja obecna szkoła. - daleko
czeka na niego miłość jego życia. - złożył ręce na piersi w teatralnym geście.
Wiedziałem, że tylko sobie żartuje, ale mimo to zdenerwował mnie. Wstałem od
stołu i zacząłem zmierzać w jego kierunku.
- Chłopcy
uspokójcie się! - Krzyknęła mama i pociągnęła mnie za rękaw bluzy. - Uspokójcie
się, zjedzcie i idziemy do kina. - Zadecydowała za wszystkich.
***
Po zjedzonej
kolacji udaliśmy się w trójkę do kina, wybraliśmy jakąś komedię, która nawet
nie była śmieszna... przynajmniej dla mnie. Paul śmiał się jak głupi do sera.
Nie wiem co go tak bawiło, bo na pewno nie te denne sytuacje w filmie.
Wróciliśmy do domu po dwudziestej trzeciej.
- Dzwoniłeś już
do Rogera? - Spytała mama, kiedy tylko przekroczyliśmy próg domu.
- Nie, ale
pewnie już śpi. Nie będę go budził. - Rodzicielka spojrzała na zegarek i
rzekła.
- Wątpię, jest w
Niemczech, tam mają siódmą, a wiesz przecież jak wcześnie wstaje Roger. - No
tak, z niego był naprawdę ranny ptaszek. Punkt szósta, a on był na nogach.
Nigdy nie potrafiłem zrozumieć jak on się wysypiał, z reguły chodził spać o
północy.
- W takim razie,
lecę zadzwonić. - Poinformowałem matkę i udałem się do swojego pokoju.
Wyciągnąwszy telefon z kieszeni zacząłem szukać jego numeru, jedną ręką
przy okazji zacząłem ściągać spodnie. Z wielkim wysiłkiem nacisnąłem jego
imię i od razu przyłożyłem słuchawkę do ucha. Po dwóch sygnałach usłyszałem w
niej zaspany głos.
- Halooo?
- No cześć
Roger, spałeś? - Zapytałem od razu. Przez chwilę w słuchawce panowała cisza.
- Jaki kurwa
Roger? - Usłyszałem głos, który z pewnością nie należał do osoby, z którą
miałem rozmawiać. Bałem się spojrzeć na wyświetlacz, ale mimo moich obaw
zerknąłem niego.
Seth
~Nosz ja
pierdole!~ Zakląłem w myślach. ~Serio? Nie mogłem trafić na numer który był
przed Rogerem, tylko na ten pod?~ Pytałem się w myślach. jak ktoś ma pod górę,
to całe życie.
- Pomyłka! -
Odpowiedziałem od razu z zamiarem rozłączenia się.
- Czekaj, czekaj!
- Zawołał. Westchnąłem. - Byłeś już ze swoją kochanką na romantycznej randce?
Ona wie że jesteś mój? - Zapytał. ~Dlaczego ja się nie rozłączyłem?~
- McLann, co ty
do jasnej cholery pieprzysz? - Spytałem go rozzłoszczony. - Po pierwsze
nie jestem twój, a po drugie przecież ty nic o mnie nie wiesz. Zawsze kiedy
rozmawiamy wszystko sprowadzasz do miłości, na siłę chcesz zrobić ze mnie geja!
- Zacząłem na niego wrzeszczeć.
- Nie ja nie
chcę z ciebie zrobić geja, ty nim jesteś. - Odrzekł spokojnie jeszcze bardziej
mnie tym denerwując.
- Dotrze to w
końcu do ciebie, że tym swoim gadaniem bardziej mnie do siebie zniechęcasz
niż przekonujesz?! - ~Pieprzony pedał!~ Pomyślałem.
- Bo boisz się
przyznać do tego co do mnie czujesz! Boisz się miłości! - Wysyczał, przerywając
na chwilę. - W sumie co ty wiesz o miłości, przecież ty masz laski tylko na
jedną noc! Człowieku ty masz siedemnaście lat, powinieneś wydorośleć, a
zachowujesz się jak dwunastolatek! Jesteś niezdecydowany, egoistyczny i w twoim
mniemaniu wszystko i wszyscy krążą wokół ciebie, a kiedy coś nie idzie po
twojej myśli wściekasz się i zwalasz winę na innych zamiast wziąć się za
siebie! Jasna cholera! Chociaż raz w życiu postaraj zachować się jak
dorosły facet, a nie jak dziecko!
- Zamknij się! -
Nie mogłem już tego słuchać, nienawidziłem, kiedy ktoś mówił coś na mój temat,
to zwykle nie było miłe, a ja taką osobę miałem ochotę zamordować.
- Co, prawda w
oczy kole?
- Nie, po prostu
pierdolisz głupoty i mam już tego dość. - Oczywiście, że bodły mnie jego słowa,
ale zachowanie zimnej krwi w tej sytuacji było ważniejsze niż urażona duma.
- Widzisz znowu
to robisz. - Zaśmiał się podle do słuchawki. Gdybym w tym momencie był
przy nim, to jak boga kocham dostałby ode mnie w ryj.
- Co kurwa znowu
robię?! - Syknąłem
- Zachowujesz
się jak małolat, dobrze wiem, że cie zabolały moje słowa, ale wypierasz się
tego, bo myślisz, ze zatuszujesz sprawę. - ~Teraz to już przegiął~ Nikt mi nie
będzie wmawiał rzeczy, które nie istnieją, a tym bardziej nie będzie mi mówił
co mam czuć!
- Słuchaj mnie
teraz uważnie!
- Ocho zaczyna
się. - Wtrącił się ironicznym tonem. Pościłem to mimo uszu i kontynuowałem.
- Kiedy wracałem
do domu myślałem o tym co mogłoby być między nami, wydawało mi się, że
ewentualny związek mógłby się nam udać, ale teraz dochodzę jednak do wniosku,
że najlepiej żeby między nami była ściana. Obrażasz mnie, mówisz o mnie
najgorsze rzeczy, a ty wcale nie jesteś lepszy! Myślisz, że jak przestaniesz
się malować i opowiesz mi smutną historię swojego życia to zainteresuję się
tobą? Albo, że nagle współczucie zmieni się w miłość? - Parsknąłem śmiechem,
aby dodać trochę dramaturgi. - Jesteś żałosnym pedałkiem z wyimaginowanymi
problemami! Nie rozumiem jak mogłeś się we mnie zakochać, przecież ty nic
o mnie nie wiesz! Widzisz tylko skorupę która mnie otacza, nie znasz mojego
wnętrza, nie wiesz nic o mojej przeszłości, widzisz tylko to co chcesz
zobaczyć. Myślisz, że jakieś drobne informacje od mojego brata, pozwolą ci mnie
poznać? Nie prościej byłoby zapytać? Porozmawiać? Mówisz, że ja zachowuje się
jak dziecko, a ty? Ty niczym panienka. Odkąd się we mnie ,,zakochałeś" nie
robisz nic innego niż przyglądanie mi się, prowokowanie mnie i denerwowanie
swoim pierdoleniem na temat miłości. Mówisz, że ja nie wiem nic o miłości, a
ty? Ty też nie jesteś w tym mistrzem, musiałem udawać twojego chłopaka bo bałeś
się gniewu tatusia. - Przerwałem na chwilę, myśląc nad tym co mógłbym mu
jeszcze powiedzieć. Ale moje rozmyślanie przerwał jego drżący głos.
- Ja też nie
wiem jak mogłem się w tobie zakochać. Jesteś chujem Alexandrze Vego! - Po tych
słowach w słuchawce rozległ się dźwięk przerwanego połączenie.
***
Przez
chwilę stałem w miejscu jak wmurowany w ziemię. Musiałem pozbierać i myśli i
szczękę z podłogi. Opadłem na łóżko, zacząłem rozmyślać. Zabolały mnie słowa
Setha, a zwłaszcza te, które mówiły, że nie potrafię kochać. Przecież to nie
była prawda, pokochałem ojca, Paula, mamę, Rogera i nawet jedną dziewczynę, z
którą byłem dwa tygodnie... to nie jest tak, że nie potrafię kochać, ja po
prostu lubię uprawiać sex bez zobowiązań. Umiem kochać, ale nie umiem tego
pokazać.
Zacząłem
rozmyślać nad wszystkim tym co mu powiedziałem, no cóż, byłem cięty, ale
należało mu się. Mógł mnie nie denerwować, a poza tym powiedziałem mu to co leżało
mi na sercu. Może teraz się obudzi i zrozumie co robił źle.
Westchnąłem i zdjąłem koszulę, byłem padnięty. Położyłem się na łóżku,
przykryłem po uszy i po kilkunastu minutach zasnąłem.
~*~
- Mam już dość
tego wszystkiego! Tego pieprzonego świata! Tego pieprzonego Vegi! Tej
pieprzonej miłości! Tej pieprzonej szkoły! Tego pieprzonego upokorzenia! Tego
pieprzonego czekania! Nienawidzę świata, ludzi, miłości, radości , smutku,
cierpienia, czekania! - Czarny chodził po naszym szkolnym pokoju i wrzeszczał.
Siedziałem na łóżku i obserwowałem to wszystko, nie wiedziałem co
powiedzieć. - Ciekawe czy jest z siebie zadowolony?! Haa znając jego dziecinne
podejście do życia to z pewnością tak! Czy on myśli, że jest królem i
panem świata?! Że wolno mu wszystko?! Pierdolony chuj! Robi nadzieję, a potem
łamie serce ze zdwojoną siłą! - Chłopak usiadł na łóżku i ukrył głowę w
ramionach. Trząsł się. ~Był taki zdenerwowany?~ Spytałem samego siebie w
myślach. Po chwili wstał, cały makijaż czarnymi smugami rozmazany
był na jego policzkach. ~Płakał.~ Skomentowałem w myślach, a dziwny
skurcz ścisnął moje serce. ~Płakał przeze mnie.~ Znów ten nieznośny skurcz.
- Nie wytrzymam
już tego! Nie potrafię! Wiem, że żeby uczucie określić miłością trzeba wiele
czasu! Ale ja zakochałem się w nim od pierwszego
wejrzenia, mimo tego, że ciągle łamie mi serce, kocham go.
Pieprzony długowłosy skurwiel! -Warknął. Mówił o mnie, tylko dlaczego traktował
mnie tak jakby mnie tam nie było? Zraniłem go. Bardzo go
zraniłem, ba raniłem go za każdym razem, kiedy mówiłem, że nic z tego
nie będzie, a przecież wcale tak nie myślałem.
- Mam dość, nie
zniosę już dłużej tego bólu miłości i upokorzenia. Ja wiem, że to głupie,
zabijać się z miłości, ale jestem pierdolonym Sethem Mclannem i jak
czegoś chcę to to dostaję! Powinienem walczyć, ale nie mam już siły. - Dodał
cicho, tak jakby cała furia wyparowała i zastąpił ją smutek. Dziwak podszedł do
biurka wyciągnął z niego kartkę, szybko coś na
niej napisał, złożył i włożył pod moją poduszkę. Dlaczego nie podał mi jej
do ręki, przecież cały czas tu byłem? Dlaczego się
nie odzywałem, miałem tak dużo do powiedzenia. Seth wyszedł z
pokoju i udał się prawdopodobnie do łazienki, korzystając z
jego nieobecności chciałem wyciągnąć tę kartkę i przeczytać
co na niej pisze, próbowałem się ruszyć, ale
nie mogłem, jakbym był sparaliżowany, wyciągałem rękę w tamtą stronę, ale
ta nawet nie drgnęła, głową
również nie mogłem poruszyć. ~Cholera co jest?~ Spytałem
samego siebie w myślach. Usłyszałem kroki i szybko zerknąłem w stronę
wejścia, wrócił. Usiadł na łóżku i zaczął się malować, obserwowałem go uważnie
~co on kombinuje?~ Nałożył na siebie warstwę pudru, potem kilka różnych
ciemnych cieni pod oczy, a chwilę później tusz. Uśmiechnął się smutno
i podszedł do szafy, wyciągnął czarną koszulkę, spodnie w tym samym kolorze,
pieszczochy i kilka plecionych bransoletek. Kiedy zdjął koszulkę
zobaczyłem jego klatkę piersiową, którą widziałem pierwszy
raz w życiu, dbał o siebie, miał dobrze zarysowane mięśnie. Nigdy nie
pomyślałbym, że z pozoru
taki słaby facet, może wyglądać tak dobrze. Mogłem mu
tego tylko pozazdrościć, ćwiczyłem, ale po kaloryferze ani śladu. W pełni
ubrany Seth położył się na łóżku. Sięgnął do szafki nocnej i po chwili w ręce
trzymał kilka opakowań różnych tabletek. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł przez
moje ciało, a żołądek i serce zacisnęły się w tym samym momencie.
Krzyknąłem, ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk, próbowałem wstać
i wytrącić mu je z ręki, ale nie mogłem nawet ruszyć palcem. Czułem jak po
policzkach płyną mi łzy. To moja wina, to przeze mnie on
chciał odebrać sobie życie. Czułem się podle. Nigdy sobie
wybaczę tego nie wybaczę!
- Żegnaj
świecie, mam nadzieję, że już cię nigdy nie zobaczę! - Rzekł
i włożył od ust pełną garść tabletek.
- NIEEE! SETH!
PRZEPRASZAM! NIE! NIE RÓB TEGO! PROSZĘ! BŁAGAM! SETH
NIE MOŻESZ UMRZEĆ! PRZEPRASZAM!
~*~
- ALEX! -
Usłyszałem krzyk brata. Otworzyłem oczy i automatycznie usiadłem na łóżku.
~Czyli to tylko sen?~ Spytałem siebie w myślach. - No w końcu, budzę cię od pięciu
minut, rzucasz się po łóżku, krzyczysz, przepraszasz, już się bałem, że coś
wziąłeś. - Zaśmiał się, ale mi wcale do śmiechu nie było. Co jeśli to nie był
koszmar, tylko wizja? Zarwałem się z łóżka i chwyciwszy w dłoń telefon w
ekspresowym tempie wybrałem numer do Setha. Po sześciu sygnałach, włączyła się
poczta głosowa.
- Seth, proszę
cię odezwij się. Muszę z tobą porozmawiać. - Nagrałem się i spróbowałem jeszcze
raz się do niego dodzwonić, ale znowu odezwała się kobieta mówiąca ,,Po
usłyszeniu sygnału zostaw wiadomość"
- Proszę cię,
odbierz. - Sytuacja powtarzała się jeszcze dwa razy, wtedy zostawiłem mu dwie
wiadomości, w których wręcz błagałem żeby się odezwał.
- Alex, co się
stało? - Zapytał zaniepokojony Paul. Zignorowałem jego pytanie i tym razem
zadzwoniłem do Daniela. na szczęście ten odebrał od razu.
- Dan, błagam
cię idź do Setha i ratuj go. - Powiedziałem zrozpaczony, jeśli Czarnemu coś by
się stało nie wybaczyłbym sobie tego, to byłaby moja wina. Dlaczego ja muszę
najpierw mówić, a dopiero potem myśleć?
- Czemu miałbym
go ratować? Przed czym? - Spytał zaspany.
- Nie pytaj,
tylko biegnij, mam złe przeczucia.
- Co ty mu znowu
zrobiłeś?! - Warknął do słuchawki. - Wiesz ile on już się przez ciebie
wycierpiał?
- Domyślam się i
obiecuje, że przy najbliższej okazji go za to wszystko przeproszę, a teraz
proszę idź do niego. - Daniel rozłączył się, a ja roztrzęsiony usiadłem na
fotelu. Zerknąłem na brata, na jego twarzy malowała się panika.
- Paul. Ja chyba
go zabiłem. - Szepnąłem, a po moich policzkach popłynęły pojedyncze łzy.
Seth miał rację. Zachowywałem się jak panienka.Rozdział 26
~~~~~~~~
Cześć jestem Himana i jeśli mam zrobić to dziś przełożę to na jutro, i podzielę to jeszcze na kilka dni wiec w sumie wszystko co mam na już, jest dopiero za miesiąc :D Hehe nie było mnie tu prawie miesiąc, i pewnie nie było by mnie jeszcze dłużej gdyby nie to, że ,,Zrozumieć Uczucia" obchodzi dziś rocznicę! Dokładnie rok temu dodałam na bloga pierwszy rozdział, i w sumie nie spodziewałam się, że odniesie tak duży sukces! Bo w porównaniu z moim pierwszym opowiadaniem, które czytałam tylko ja i Chandelier to, to opowiadanie jest sto razy lepsze i czytane chociaż przez kilka osób :D Po roku wstawiania (zwykle niesystematycznie) opowiadanie i na blogu i na wattpadzie ma ponad 11400 wyświetleń, z tego miejsca chcę wam bardzo, bardzo serdecznie podziękować! Gdyby nie wy pewnie siedziałabym teraz na facebooku i przeglądała jakieś denne stronki. Zawsze kiedy kończę jeden rozdział od razu zasiadam do komputera i zaczynam pisać kolejny, a to tylko dlatego, że wiem, iż ktoś po drugiej stronie monitora czeka, aż w końcu bohaterowie opowiadania zaczną się ruchać :D Gdyby nie wy pewnie pisałabym tylko wypracowania na polski które z reguły kończyłyby się zdaniem: ,,To był naprawdę niesamowity dzień"
Jestem wam wdzięczna, za wszystkie komentarze miłe jak i te które były hejtem. Za wszystkie polecenia, miłe słowa, i motywowanie mnie do dalszego pisania. Teraz kiedy dodaję rozdział pyszczek mi się cieszy, bo wiem, że mimo tego iż opowiadanie nie jest arcydziełem, i wiele mu do ,,dzieła" brakuje, to ktoś będzie się cieszył. Chciałabym również podziękować Chandelier, bo to ona zaproponowała założenie bloga, i zawsze mówiła że świetnie piszę, mimo tego że początki były ciężkie i poziom moich opowiadań był; tu przytoczę słynny fragment jednej z piosenek polskiego zespołu MNIEJ NIŻ ZEROOO :D Jeszcze raz dziękuję wam za wszystko i obiecuję, że postaram się dodawać rozdziały częściej! Do zobaczenia!
<3 wrócilaaaaś <3
OdpowiedzUsuńWREEEEESZCIEEEEEE KOOOOLEEEEEEJNY ROZDZIAAAAAAAAAAŁ!!!!1!1!!!!11!!1 c: <3
OdpowiedzUsuńKiedy planowany następny rozdział ?
OdpowiedzUsuńJa chcem następny rozdział !!! Ja chcem następny rozdział !!! XD Twoje opowiadania są boskie 💞 Czekam na następny rozdział 😀 Weny życzę 😘
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział nie mogę sie doczekać jak mogłyście przerwać w takim momencie ? Weny życzę i mam nadzieje ze szybko dadacie kolejne części prosze :)
OdpowiedzUsuń