Beta: Lee Hyomi (Polecam)
Alex
Może źle zrobiłem, że uwierzyłem Czarnemu? Ale mówił to
tak wiarygodnie, tak przekonująco. Z resztą sam miałem pewne podejrzenia
dotyczące Phila, jednak naprawdę nie pomyślałbym, że mogą się one potwierdzić.
Nie mam zamiaru pytać go czy to prawda, z tego co zdążyłem zauważyć jest kimś,
kto nie mówi o sobie za dużo. Teraz tak się zastanawiam co jest gorsze, to że
osoba, z którą się zaprzyjaźniłem bierze, a ja dostarczam jej narkotyki. Czy
to, że mój kuzyn jest dilerem.
-
Alex? - Usłyszałem za sobą cichy damski głos.Tylko tego mi teraz brakowało.
-
Sally, witaj. - Odpowiedziałem zalotnym tonem, odwróciłem się z gracją i
ucałowałem wierzch jej dłoni, tak jak to mam w zwyczaju. Dziewczyna spłonęła
rumieńcem, ale na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-
Nie przeszkadzam ci? - Zapytała niepewnie.
-
Nie, nie, właśnie idę do pokoju, z resztą towarzystwo pięknych pań nigdy mi nie
przeszkadza. - Poruszyłem dwa razy brwiami.
-
Emm.. aha. - Odpowiedziała zmieszana. - To w porządku.
-
A ty gdzie zmierzasz? - Zapytałem widząc jak bardzo się krępuje.
-
Właściwie to cie szukałam.- Odpowiedziała spuszczając głowę, nie ukrywam
zaskoczyło mnie to.
-
O boże zapomniałem, przeprasz.. - zacząłem się tłumaczyć, jednak dziewczyna
pierwszy raz mi przerwała.
-Właśnie
o tym chciałam pogadać. Nie mogę ci pomóc, ponieważ za parę godzin przyjedzie
po mnie ojciec. Mój młodszy brat jest chory, a rodzice jadą podpisać
jakieś ważne papiery, biznes i te sprawy. - Pokiwałem głową. Wiedziałem o czym
mówi, bo mój tata często wyjeżdżał podpisywać kontrakty przez co stale nie było
go w domu. - I odpowiedzialność zajmowania się nim spadła na mnie. -
Dokończyła, znów pokiwałem głową zupełnie nie wiedząc co powiedzieć. No bo
kurwa, jeśli zaplanowało się dziecko, lub też nie, ALE W JAKIŚ KURWA
SPOSÓB MUSIAŁO SIĘ NA TYM ŚWIECIE POJAWIĆ, to powinno się mieć świadomość tego,
iż może zachorować, mieć depresję czy coś w ten deseń. Wtedy trzeba rzucić
wszystko i się nim zająć! Nawet, jeśli jest ono niechciane! Starsze rodzeństwo
również powinno mieć obowiązki względem młodszego, jednak trzeba też zrozumieć
to, które przyszło na świat pierwsze. Sally jest w szkole, uczy się. Rodzice są
na miejscu i akurat obydwoje muszą wyjechać ZOSTAWIAJĄC CHOREGO SYNA! No kurwa
to się w głowie nie mieści. Ale nie no gratuluję rodziców, gdyby moi zostawiali
mnie chorego z Paulem, który akurat byłby w szkole to przysięgam, że
zajebałbym im. - W takim razie pójdę już. - Z zamyślenia wyrwał mnie jej piękny
głos.
- Nie.
Zaczekaj. - Odpowiedziałem szybko, Sally wydawała się być usatysfakcjonowana.
Widocznie wzbudziłem w niej jakieś pozytywne uczucie. I dobrze. - Podaj mi
swój numer telefonu. - Wypaliłem bez zastanowienia. Dziewczyna była tak
samo zaskoczona jak ja, zmieszana wyciągnęła telefon z kieszeni po czym podała mi
numer. Uśmiechnąłem się do niej ciepło i znów się odezwałem. - Napiszę do
ciebie, daj znać jak z bratem.
-
Dobrze. Pójdę już, muszę się spakować. Do zobaczenia. - Pomachała mi i odeszła
w przeciwnym kierunku.
***
- Jasna
kurwa i sto milicjantów! – Usłyszałem, kiedy otwierałem drzwi do mojego pokoju.
O dziwo głos ten nie dobiegał z niego, mimo, że tak mogłoby się wydawać. -
Znowu kurwa przegrałem! To twoja wina ty jebany śmieciu! - Klął jakiś chłopak.
Zmrużyłem oczy i podszedłem do drzwi obok. Przyłożyłem do nich ucho i tym samym
potwierdziłem, że to tam ktoś się darł. Zapukałem niepewnie, miałem ochotę
posiedzieć w ciszy i trochę się pouczyć, ale w takim hałasie na pewno nie
będzie to możliwe.
-
MCLANN DO CHOLERY MÓWILIŚMY, ŻE POSTARAMY SIĘ BYĆ CICHO! - Usłyszałem głos
jakiegoś innego chłopaka. Widocznie mój współlokator miał takie same plany jak
ja. Kolejny raz zapukałem.
-
KURWA SETH, ODPIERDOL SIĘ! - Tym razem głos był mi dobrze znany, jak się
okazało należał on do mojego przyjaciele Phila.
-
Ale mam niemiłych sąsiadów. - Powiedziałem pod nosem w momencie, w którym ktoś
otworzył drzwi.
-
Ouh.. - Zaczął niewysoki blondyn w okularach. Podrapał się po karku i zrobił
zakłopotaną minę. - Emm, a ty to?
-
Alex, zajmuję pokój obok. - Oparłem.
- Mam
tak zaawansowanego alzheimera i cię nie pamiętam czy tak bardzo się
spiłem? - Zapytał uśmiechając się lekko.
-
Obstawiałbym to drugie, gdyby nie to, że ja nie piłem nic i też go nie kojarzę.
- Odezwał się jakiś głos ze środka.
-
Ale wy kurwa jesteście tępi! - Wtrącił się trzeci, nadal nieznajomy głos. -
Gościu przeniósł się kilka dni temu.
-
W takim razie... Wchodź stary, niech poznam lepiej nowego sąsiada. -
Rzekł chłopak, który ciągle drapał się po karku.
-
Nie drap się tak, bo dziurę wydrapiesz! - Zawołał jego kolega, który miał styl
jak Phil, zresztą wszyscy taki tu mieli. Poza blondynem, który przywitał mnie w
drzwiach, tamten lekko otyły okularnik miał na sobie obcisłą koszulkę
i krótkie spodenki. Oprócz Dresiarza w pomieszczeniu znajdowało się
jeszcze trzech chłopaków. Dwóch z dość długimi włosami roztrzepanymi we
wszystkie strony, jak na moje oko to bliźniacy, ich rysy twarzy są
wręcz identyczne, kolor oczu i włosów też się zgadza, ostatni chłopak zaś
miał włosy ścięte do zera, a wyraz twarzy mówił ,,bez kija nie podchodź".
- O
Alex, siema stary! - Zawołał Phil podchodząc do mnie i klepiąc po przyjacielsku
w ramię. Kiwnąłem mu głową. - Chłopaki poznajcie mojego przyjaciela, Alex, ten
co się drapie to Adam. - Chłopak uśmiechnął się i uścisnął mi dłoń. - Ta dwójka
do bliźniacy Castle.
-Tak
myślałem. - Wtrąciłem się.
-
Elo jestem Martin. - Powiedział chudszy z braci, siedzący na kanapie od lewej
strony.
-
Marcus - Tym razem odezwał się drugi, bardzo piskliwym głosem.
-
Skoro już się poznaliśmy to musimy opić nową znajomość... - W zdanie Philowi
wszedł ostatni chłopak, łysy.
- Miło,
że o mnie pamiętasz. - Odezwał się strasznie zimnym i grubym głosem. Nie
brzmiał jak nastolatek.
- Ouh...
przepraszam. Ten gbur to Valery.
- Miło
mi was wszystkich poznać, ale nie przyszedłem tu opijać mojego przyjazdu czy
coś tylko chciałem żebyśc... - Zacząłem ale przerwał mi piskliwy głos Marcusa.
- Nie
pierdol tylko pij!
- Właśnie!
- Dorzucił swoje trzy grosze Phil podsuwając mi pod nos kieliszek.
- No
kurwa, serio? Dopiero co tu przyszedłem, a wy już mnie chcecie sch... – Tym
razem przerwał mi Dresiarz.
- Pij,
chyba, że chcesz oficjalnie zostać ciotą i kujonem. - Wywróciłem oczami i
zacisnąłem pięści.
- Jednego,
muszę się jeszcze rozpakować. - Skłamałem. Na prawdę nie miałem ochoty ani pić,
ani też siedzieć w tym dziwnym towarzystwie. Poza Adamem nikt ze świeżo
poznanych osób nie przypadł mi do gustu.
- Nie
możesz tego zrobić potem? - Zapytał wyżej wspomniany. Pokręciłem głową i znów skłamałem.
- Umówiłem
się. Nie chcę iść spity na randkę. - Wszyscy spojrzeli na mnie jak na kosmitę,
a ja się uśmiechnąłem. Miałem takie dziwne wrażenie, że Phil połączył fakty i mnie
przejrzał, bo jako jedyny uśmiechał się i niezauważalnie skinął głową.
-
Ohoho, widzę mistrz podrywu. - Okularnik wbił mi łokieć między żebra
uśmiechając się cwaniacko. - W takim razie musisz wypić jednego, żeby ci się
dobrze ruchało.
Seth
Gdyby człowiek miał prawo bezkarnie zabić jednego człowieka to ja
pozbyłbym się Marcusa. Nawet ze słuchawkami w uszach i Three Days Grace
włączonym na fula słyszałem ten jego cholerny, piskliwy głos! Gdyby mnie matka
natura takim obdarzyła, to jak boga kocham poddałbym się operacji usunięcia
strun głosowych. Od półgodziny siedziałem w pokoju z zamiarem pouczenia się na
jutrzejszy test z matematyki, ale niestety moi sąsiedzi skutecznie mi to
uniemożliwiali.
- Nie
wiem kurwa jak ty z nimi wytrzymujesz. - Usłyszałem bardzo zdenerwowany głos
Alexa. Nawet nie zauważyłem kiedy wszedł do pokoju. Nie ukrywam, zdziwiło mnie
to, że w ogóle się do mnie odezwał. Byłem pewny, że mnie nie trawi.
- Co
im zrobiłeś? – Zapytałem, kiedy z zadowoleniem stwierdziłem, że za ścianą
zrobiło się cicho.
- Zamordowałem.
- Odpowiedział i rzucił się na łóżko, jednak po niecałych pięciu sekundach
podniósł się z powrotem i usiadł obok mnie. Co on do kurwy nędzy robi? Najpierw
mnie bije i wyzywa od pedałów, a teraz odpierdala coś takiego? - Opowiesz mi
coś o sobie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw komentarz każdy dla nas bardzo wiele znaczy i mobilizuje do dalszej pracy.