Beta: Riwarz Riwarzewski
Blog Bety: Czwarty
Grzech
Nie mogłem spać.
Dochodziła już trzecia w nocy, a ja nie zmrużałem oka nawet na chwilę. Nigdy
nie umiałem zasnąć w nowym miejscu, pierwszy tydzień będzie najgorszy... To
tylko kwestia czasu. Przewracałem się z boku na bok, kilka razy obudziłem
Setha, raz spadłem z łóżka, co u zaspanego Czarnego wywołało lekki uśmiech.
Podejrzewałem, że jutro mi tego nie daruje. Niby go nienawidziłem, ale nie
potrafiłem mu zrobić krzywdy. Poza paroma szturchnięciami czy też pchnięciami
na ścianę. Co prawda, budził we mnie niechęć i obrzydzenie, ale gdzieś tam w
środku wiem, że nie potrafię go skrzywdzić. Mogłem go niszczyć psychicznie, ale
nie fizycznie. Leżałem na wznak z rękami założonymi za głowę. Światło księżyca
wpadało przez okno i oświetlało całe pomieszczenie. Czarny spał spokojnie,
twarzą zwrócony do mnie. Grzywkę miał zaczesaną do tyłu i odsłaniała całkowicie
całe jego oblicze. Nie miał w dzień przesadnego makijażu, ale bez tych cieni i
pudru wyglądał lepiej. Możliwe, że nawet znacznie lepiej. Drzemał w długiej,
szarej koszulce. Przyglądając się mu teraz, można było rzec, że przypominał
człowieka.
***
Nie wiedziałem, kiedy zasnąłem. Ostatnie, co pamiętałem to
przyglądanie się Dziwakowi, za to wiedziałem na pewno, kiedy się obudziłem.
- No w końcu! - usłyszałem krzyk Czarnego, który klęczał
obok mojego łóżka i trzymał rękę na moim ramieniu. - Budzę cię od pięciu minut,
zaczynałem rozważać pobudkę niczym ze "Śpiącej królewny". -
powiedział, wzdychając i przewracając teatralnie oczy. Strąciłem jego rękę i
strzepałem rękaw białej koszulki.
- Nigdy. Więcej. Nie. Waż. Się. Mnie. Dotykać! - wysyczałem,
rozbudzając się całkowicie. Seth pewnie dawno wstał, ponieważ włosy miał
uczesane, ubrany był całkowicie na czarno, a na twarzy widać było lekki
makijaż. Uśmiechał się kpiąco, po czym wstał i przybrał postawę żołnierza.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, Księżniczko -
rzekł, kłaniając się nisko. W dwóch susach dopadłem do niego i pchnąłem na
podłogę.
- Mówiłem ci już, śmieciu, że masz do mnie nie mówić
"księżniczko"!- mocno kopnąłem go w krocze z nadzieją, że może to go
coś nauczy... A jeszcze w nocy myślałem, że nie potrafiłem zrobić mu krzywdy.
Jednak Vega nie jest taki święty, jak mu się wydawało. - Jesteś żałosny. -
rzuciłem, nie mogąc patrzeć na to jak zwija się na podłodze z bólu. Zamknąłem
drzwi łazienki i usiadłem na zamkniętym kiblu. Chyba zaczynało mi odwalać.
Nienawidziłem go, ale coś było nie tak... Chciałem mu uprzykrzyć życie, ale za
każdym razem, kiedy próbowałem, robiło mi się przykro. Chyba napiszę książkę,
będzie nosiła tytuł"Jak zbzikować w 24 godziny według Alexa
Vegi"
Jeżeli tak dalej pójdzie, zażądam zamiany pokoju.
***
Po porannej toalecie,
poszedłem do pokoju po książki i torbę. Czarnego już nie było. Właściwie to
miałem jeszcze półgodziny, do pierwszej lekcji. Mógłbym jeszcze na chwilę się
położyć, ale znając mnie, obudziłbym się gdzieś po czternastej. Zabrałem rzeczy
i tęsknie spojrzałem na łóżko. Byłem strasznie śpiący, pomimo tego, że po
porannym starciu z Dziwakiem wydawałem się całkowicie rozbudzony. Ziewając i odstraszając,
prawdopodobnie wzrokiem wygłodniałego wilka, wszystkich na korytarzu, dotarłem
do pokoju Phila. Zapukałem dwa razy i usłyszałem stłumiony przez drzwi głos
Dresiarza głos.
- Wlaz! - Zaśmiałem się cicho i wszedłem do środka.
- Co by było, gdyby stał tam jakiś nauczyciel? - zapytałem
od progu siedzącego na łóżku, zaspanego i półnagiego chłopaka. Przecierał oczy
i rozciągał się.
- O to ty, nie spodziewałem się, że przyjdziesz. Myślałem,
że spotkamy się w klasie. - mówił, co chwilę ziewając.
- Można powiedzieć, iż nie bardzo wiem jak dotrzeć do klasy.
- powiedziałem zmieszany. Phil popatrzył na mnie z dużym zdziwieniem w oczach -
Jestem tu o doby, skąd mogę wiedzieć gdzie i co jest?
- Na pewno wiesz, gdzie jest kibel i winda. - mówił,
uśmiechając się pod nosem.
- Phil, jebnę ci zaraz. - odparłem, czując, że na moje
policzki wstępował krwawy rumieniec. Chciałem zapomnieć o tym, co się
wydarzyło. Poznanie kogoś w takich okolicznościach nie było moim marzeniem, a
czułem, że on będzie mi to wypominał do końca życia. Dresiarz siedział na łóżku
i zanosił się śmiechem.
- Dobra, to poczekaj na korytarzu, a ja się przebiorę,
zabiorę książki i pójdziemy.
- Dobra, tylko szybko. Chciałbym jeszcze poznać jakąś niezłą
dupę. - odpowiedziałem i opuściłem pomieszczenie. Usiadłem na ławce obok
drzwi i wyciągnąłem telefon. Z tego wszystkiego nawet nie zadzwoniłem do
Rogera, bo do matki nawet nie było po co. Przecież nie obchodziło ją, co
robiłem. Pożegnała się ze mną tylko dlatego, że Roger ją o to prosił. Miała
mnie kompletnie w dupie. Jak ojciec żył, była całkiem inną osobą. Pogodna,
roześmiana, ogólnie rodzina była dla niej wszystkim. Mimo że pracowała, to potrafiła
dbać o dom i interesować się wszystkim. Teraz jedyne, co ją obchodziło, to
ilość zer na koncie. Tęskniłem za tamtymi czasami, kiedy byliśmy taką wspaniałą
rodziną. Brakowało mi ojca. Był dla mnie mentorem... Może kiedyś matka się
zmieni, wrócą stare czasy i wszystko będzie tak jak dawniej. Wybrałem szybo
numer do Rogera i po dwóch sygnałach usłyszałem znajomy głos.
- Długo ci zajęła podróż. - powiedział rozbawiony.
- Witaj Roger, ciebie również miło słyszeć. -
odpowiedziałem, śmiejąc się do słuchawki. Mimo tego, że to przez niego matka
tak się zachowywała, spoko z niego gość.
- Tak, tak synu. Mów jak nowa szkoła? - kilka miesięcy temu
zapytał czy może mówić do mnie "synu". Zgodziłem się, a on nie miał
nic przeciwko temu, że ja do niego nadal będę zwracał się po imieniu. Już
otwierałem usta, aby mu odpowiedzieć, ale w słuchawce usłyszałem znajomy głos.
- Syn marnotrawny dzwoni? W końcu. - ciche parsknięcie
Rogera spowodowało, iż po raz kolejny się roześmiałem. Głos, który usłyszałem,
należał do mojego brata - Paula. To on zastąpił mi ojca po jego śmierci. Jest
trzy lata starszy, ale dogadujemy się jak bliźniaki. On wiedział, kiedy ja
byłem smutny, zły, wesoły czy też przybity bez nawet rozmowy ze mną. Mama
mówiła, że on prawdopodobnie czuł to samo, co ja. Nie wierzyłem w to, ale
czasem, gdy głębiej się nad tym zastanawiałem, twierdziłem, że może było w tym
ziarenko prawdy.
- Powiedz mu, żeby się wypchał.
- Nie musisz powtarzać, słyszałem. Przekaż mu, żeby
sprawdził pocztę.
- Nie musisz powtarzać, słyszałem. - spapugowałem brata.
Roger zaśmiał się. - Więc, szkoła na pierwszy rzut oka wydaje się ogromna,
oczywiście mój pokój znajduje się na jednym z ostatnich pięter, a winda się
zepsuła i muszę popylać po schodach. Mieszkam z jakimś dziwakiem, który ubiera
się jak jakiś satanista i w dodatku się maluje. Nie poznałem na razie wielu
osób, ale mam szansę to nadrobić. Właśnie idę na pierwszą lekcję. -
opowiedziałem mu w skrócie.
- Cieszę się w takim razie, że ci się podoba. Nie będę w
takim razie ci przeszkadzał, leć i zadzwoń kiedyś. Cześć, Synu. - powiedział i
rozłączył się. Zawsze lubił kończyć rozmowy w niespodziewanym momencie. Czasem
zastawiałem się, czy nie robił sobie żartów.
Zanotowałem w telefonie, żeby zobaczyć pocztę i włożyłem go do kieszeni szarych
jeansów.
- Boże, co tak długo! - Powiedziałem pod nosem. Z bratem
mieliśmy tą wrodzoną cechę po ojcu, że byliśmy strasznie niecierpliwi.
Najgorzej było co niedzielę w kościele. Rodzice byli bardzo wierzący i zawsze
chodzili z nami na msze. Ale oczywiście nasz proboszcz nie był taki jak inni,
nie kończył na "Idźcie w Pokoju Chrystusa" tylko zawsze było
"Usiądźmy sobie na chwilę... Ogłoszenia parafialne" i ogłaszał je
PRZEZ PÓŁ GODZINY. A to jeszcze gazetki pod chórem, to remont ogrodzenia na
cmentarzu, to to, to tamto, to stramto. Wymyślaliśmy z Paulem, że boli nas coś
i wychodziliśmy wcześniej. Poza niecierpliwością, urodą i skromnością, matka
natura nie poskąpiła również talentem aktorskim. Usłyszałem zgrzyt zamka i po
chwili na korytarzu pojawił się Phil, podobnie ubrany jak wczoraj, tylko dziś
miał czarną bluzę z kapturem i popielate spodnie dresowe.
- Ubierasz się dłużej niż baba. - powiedziałem od razu.
Dresiarz się roześmiał i pokręcił głową z dezaprobatą.
- Chodź, bo się spóźnimy - rzucił w końcu i skierowaliśmy
się w stronę klasy. Przez chwilę maszerowaliśmy w milczeniu.
- Jak się czujesz? - zapytałem, przypominając sobie
zdarzenia z wczorajszego wieczoru. Było mi trochę głupio, że zostawiłem go bez
opieki, ale on był już prawie dorosły i potrafił sobie radzić.
- Już jest dobrze, byłem po prostu zmęczony. Często tak mam.
- spojrzałem na niego ze zdziwieniem w oczach. Przecież jeśli komuś tak bez
powodu kręciło się w głowie i tracił równowagę, to już dawno powinien był iść
do lekarza. - No co?
- Gówno, cwelu. Czemu jeszcze nie poszedłeś z tym do
doktora?! - polubiłem go, i wydawało mi się, że to będzie jedyna osoba w tej
szkole, której będę mógł zaufać.
- O popatrz, windę naprawiają - zmienił temat, pokazując
głową na tego samego faceta, który nas z niej wyciągnął. Spojrzałem na Phila,
wzrokiem mordercy, co on skwitował cichym prychnięciem. Zatrzymałem się i
złapałem go za ramie. Nie mogłem pozwolić, żeby ktoś mnie tak traktował. Jeśli
Vega oczekuje odpowiedzi, to ma ją otrzymać i koniec kurwa kropka.
- Nie odpuścisz. - stwierdził z westchnięciem Phil, a ja
pokiwałem głową przecząco. - Eh, no dobra. Byłem już u pielęgniarki szkolnej,
powiedziała że to ze stresu. Wszystko, ulżyło ci?
- Nie można było tak od razu powiedzieć? - pokręcił głową z
rozbawieniem.- Ouhh chodźmy!
***
- Ich też chronisz? - zapytałem dresiarza, kiedy weszliśmy
na piętro, w którym odbywała się pierwsza lekcja.
- Ale kogo?
- No tych pedałów w koncie, muszą mieć przejebane. -
pokazałem głową na dwóch liżących się chłopaków przy automacie z napojami. Phil
spojrzał na mnie z ogromnym zdziwieniem w oczach, ale po chwili roześmiał się,
a mi zrobiło się głupio.
- Gdzie ty się wychowałeś ? W epoce Kamienia Łupanego?
Przyznaj się, nie zaglądałeś ani razu na oficjalną stronę szkoły? - spuściłem
głowę, aby zakryć rumieńce na policzkach - Tak myślałem. Słuchaj, nie wiem jak
było tam w tej twojej epoce, ale teraz świat jest tolerancyjny, i tutaj ta para
jak ta to normalność. - mówił spokojnie, lecz widziałem, że starał się
powstrzymać od śmiechu. Może i byłem nietolerancyjnym chujem, ale zrobiło mi
się głupio.
- To powiedz mi w takim razie, kogo jeszcze chronisz? -
zmieniłem temat, chcąc pozbyć się tych cholernych zaczerwienień na mordzie.
- Teraz nie, później pokażę ci listę. - odparł prostując się
i poprawiając torbę na ramieniu. To było jakieś ukryte znaczenie tych gestów, i
po chwili już wiedziałem dlaczego. Dołączyła do nas wysoka, szczupła dziewczyna
z blond warkoczem do pasa. Phil od razu się uśmiechnął i pocałował ją w
policzek. Blondyna miała krótką obcisłą sukienkę. Wcale nie wyglądała jakby
przyszła do szkoły... Bądźmy szczerzy, wyglądała jakby wyszła z burdelu.
- Kochanie poznaj Al...- zaczął, ale dziewczyna weszła mu w
słowo.
- Hej jestem Olivia, z Philem jesteśmy razem pół roku,
myślę, że ty, jako jego nowy przyjaciel zaakceptujesz nas razem. - mówiła
szybko, ale miała bardzo melodyjny głos. Zmieszany ująłem jej drobną dłoń i
ucałowałem jej wierzch, cały czas patrząc jej w oczy.
- Miło mi, jestem Alex. Myślę że nie będzie problemu z
akceptacją, jeżeli będzie działało to w obie strony. - odpowiedziałem
arystokratycznym tonem. Puściłem rękę dziewczyny i znów się odezwałem. - W
takim razie ja zostawiam was samych, idę wyrywać dupcie, do zobaczenia. - para
roześmiała się, a ja zostawiwszy ich, skierowałem kroki na przód.
- Alex! - usłyszałem wołanie Phila, odwróciłem się na pięcie. - Klasa jest w drugą stronę.
- Ouch.- pomaszerowałem w stronę przeciwną od kierunku,
który obrałem wcześniej. Stanąłem między Philem a Olivią - Przepraszam państwa,
ale chciałbym przejść - para rozplotła palce i przepuściła mnie. Ten rok zapowiadał się bardzo ciekawie.
~~~~~~~~
Witajcie! Rozdział krótki, nic się nie dzieje.Tak wiem to, ale niestety nie miałam czasu na pisanie.Następny rozdział ukaże się za dwa
tygodnie, ponieważ ostatnie podrygi wakacji i w końcu zebrałam się z rodzicami
na wyjazd. Przepraszam ale obiecuję, że już od tego kolejnego rozdziału zacznie
się dziać, dowiecie się wielu, wielu rzeczy które pomogą wam w rozszyfrowaniu
zagadki, z którą Alex będzie miał problem. Przepraszam za denny rozdział,
ale naprawdę wena raz przychodzi a raz odchodzi.
Tak w ogóle, jestem bardzo podjarana ponieważ w ciągu
miesiąca nabiliście nam 1,200 wyświetleń, jesteście wspaniali <3
(Uwaga teraz będę żebrać) Proszę o komentarze, które
naprawdę bardzo motywują.
P.S Zapraszamy na oficjalną stronę bloga na Facebooku,
dzięki temu , że ją polubicie będziecie jako pierwsi wiedzieli o nowym
rozdziale! KLIKNIJ
Beta: Riwarz Riwarzewski
Blog Bety: Czwarty
Grzech
Nie mogłem spać.
Dochodziła już trzecia w nocy, a ja nie zmrużałem oka nawet na chwilę. Nigdy
nie umiałem zasnąć w nowym miejscu, pierwszy tydzień będzie najgorszy... To
tylko kwestia czasu. Przewracałem się z boku na bok, kilka razy obudziłem
Setha, raz spadłem z łóżka, co u zaspanego Czarnego wywołało lekki uśmiech.
Podejrzewałem, że jutro mi tego nie daruje. Niby go nienawidziłem, ale nie
potrafiłem mu zrobić krzywdy. Poza paroma szturchnięciami czy też pchnięciami
na ścianę. Co prawda, budził we mnie niechęć i obrzydzenie, ale gdzieś tam w
środku wiem, że nie potrafię go skrzywdzić. Mogłem go niszczyć psychicznie, ale
nie fizycznie. Leżałem na wznak z rękami założonymi za głowę. Światło księżyca
wpadało przez okno i oświetlało całe pomieszczenie. Czarny spał spokojnie,
twarzą zwrócony do mnie. Grzywkę miał zaczesaną do tyłu i odsłaniała całkowicie
całe jego oblicze. Nie miał w dzień przesadnego makijażu, ale bez tych cieni i
pudru wyglądał lepiej. Możliwe, że nawet znacznie lepiej. Drzemał w długiej,
szarej koszulce. Przyglądając się mu teraz, można było rzec, że przypominał
człowieka.
***
Nie wiedziałem, kiedy zasnąłem. Ostatnie, co pamiętałem to
przyglądanie się Dziwakowi, za to wiedziałem na pewno, kiedy się obudziłem.
- No w końcu! - usłyszałem krzyk Czarnego, który klęczał
obok mojego łóżka i trzymał rękę na moim ramieniu. - Budzę cię od pięciu minut,
zaczynałem rozważać pobudkę niczym ze "Śpiącej królewny". -
powiedział, wzdychając i przewracając teatralnie oczy. Strąciłem jego rękę i
strzepałem rękaw białej koszulki.
- Nigdy. Więcej. Nie. Waż. Się. Mnie. Dotykać! - wysyczałem,
rozbudzając się całkowicie. Seth pewnie dawno wstał, ponieważ włosy miał
uczesane, ubrany był całkowicie na czarno, a na twarzy widać było lekki
makijaż. Uśmiechał się kpiąco, po czym wstał i przybrał postawę żołnierza.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem, Księżniczko -
rzekł, kłaniając się nisko. W dwóch susach dopadłem do niego i pchnąłem na
podłogę.
- Mówiłem ci już, śmieciu, że masz do mnie nie mówić
"księżniczko"!- mocno kopnąłem go w krocze z nadzieją, że może to go
coś nauczy... A jeszcze w nocy myślałem, że nie potrafiłem zrobić mu krzywdy.
Jednak Vega nie jest taki święty, jak mu się wydawało. - Jesteś żałosny. -
rzuciłem, nie mogąc patrzeć na to jak zwija się na podłodze z bólu. Zamknąłem
drzwi łazienki i usiadłem na zamkniętym kiblu. Chyba zaczynało mi odwalać.
Nienawidziłem go, ale coś było nie tak... Chciałem mu uprzykrzyć życie, ale za
każdym razem, kiedy próbowałem, robiło mi się przykro. Chyba napiszę książkę,
będzie nosiła tytuł"Jak zbzikować w 24 godziny według Alexa
Vegi"
Jeżeli tak dalej pójdzie, zażądam zamiany pokoju.
***
Po porannej toalecie,
poszedłem do pokoju po książki i torbę. Czarnego już nie było. Właściwie to
miałem jeszcze półgodziny, do pierwszej lekcji. Mógłbym jeszcze na chwilę się
położyć, ale znając mnie, obudziłbym się gdzieś po czternastej. Zabrałem rzeczy
i tęsknie spojrzałem na łóżko. Byłem strasznie śpiący, pomimo tego, że po
porannym starciu z Dziwakiem wydawałem się całkowicie rozbudzony. Ziewając i odstraszając,
prawdopodobnie wzrokiem wygłodniałego wilka, wszystkich na korytarzu, dotarłem
do pokoju Phila. Zapukałem dwa razy i usłyszałem stłumiony przez drzwi głos
Dresiarza głos.
- Wlaz! - Zaśmiałem się cicho i wszedłem do środka.
- Co by było, gdyby stał tam jakiś nauczyciel? - zapytałem
od progu siedzącego na łóżku, zaspanego i półnagiego chłopaka. Przecierał oczy
i rozciągał się.
- O to ty, nie spodziewałem się, że przyjdziesz. Myślałem,
że spotkamy się w klasie. - mówił, co chwilę ziewając.
- Można powiedzieć, iż nie bardzo wiem jak dotrzeć do klasy.
- powiedziałem zmieszany. Phil popatrzył na mnie z dużym zdziwieniem w oczach -
Jestem tu o doby, skąd mogę wiedzieć gdzie i co jest?
- Na pewno wiesz, gdzie jest kibel i winda. - mówił,
uśmiechając się pod nosem.
- Phil, jebnę ci zaraz. - odparłem, czując, że na moje
policzki wstępował krwawy rumieniec. Chciałem zapomnieć o tym, co się
wydarzyło. Poznanie kogoś w takich okolicznościach nie było moim marzeniem, a
czułem, że on będzie mi to wypominał do końca życia. Dresiarz siedział na łóżku
i zanosił się śmiechem.
- Dobra, to poczekaj na korytarzu, a ja się przebiorę,
zabiorę książki i pójdziemy.
- Dobra, tylko szybko. Chciałbym jeszcze poznać jakąś niezłą
dupę. - odpowiedziałem i opuściłem pomieszczenie. Usiadłem na ławce obok
drzwi i wyciągnąłem telefon. Z tego wszystkiego nawet nie zadzwoniłem do
Rogera, bo do matki nawet nie było po co. Przecież nie obchodziło ją, co
robiłem. Pożegnała się ze mną tylko dlatego, że Roger ją o to prosił. Miała
mnie kompletnie w dupie. Jak ojciec żył, była całkiem inną osobą. Pogodna,
roześmiana, ogólnie rodzina była dla niej wszystkim. Mimo że pracowała, to potrafiła
dbać o dom i interesować się wszystkim. Teraz jedyne, co ją obchodziło, to
ilość zer na koncie. Tęskniłem za tamtymi czasami, kiedy byliśmy taką wspaniałą
rodziną. Brakowało mi ojca. Był dla mnie mentorem... Może kiedyś matka się
zmieni, wrócą stare czasy i wszystko będzie tak jak dawniej. Wybrałem szybo
numer do Rogera i po dwóch sygnałach usłyszałem znajomy głos.
- Długo ci zajęła podróż. - powiedział rozbawiony.
- Witaj Roger, ciebie również miło słyszeć. -
odpowiedziałem, śmiejąc się do słuchawki. Mimo tego, że to przez niego matka
tak się zachowywała, spoko z niego gość.
- Tak, tak synu. Mów jak nowa szkoła? - kilka miesięcy temu
zapytał czy może mówić do mnie "synu". Zgodziłem się, a on nie miał
nic przeciwko temu, że ja do niego nadal będę zwracał się po imieniu. Już
otwierałem usta, aby mu odpowiedzieć, ale w słuchawce usłyszałem znajomy głos.
- Syn marnotrawny dzwoni? W końcu. - ciche parsknięcie
Rogera spowodowało, iż po raz kolejny się roześmiałem. Głos, który usłyszałem,
należał do mojego brata - Paula. To on zastąpił mi ojca po jego śmierci. Jest
trzy lata starszy, ale dogadujemy się jak bliźniaki. On wiedział, kiedy ja
byłem smutny, zły, wesoły czy też przybity bez nawet rozmowy ze mną. Mama
mówiła, że on prawdopodobnie czuł to samo, co ja. Nie wierzyłem w to, ale
czasem, gdy głębiej się nad tym zastanawiałem, twierdziłem, że może było w tym
ziarenko prawdy.
- Powiedz mu, żeby się wypchał.
- Nie musisz powtarzać, słyszałem. Przekaż mu, żeby
sprawdził pocztę.
- Nie musisz powtarzać, słyszałem. - spapugowałem brata.
Roger zaśmiał się. - Więc, szkoła na pierwszy rzut oka wydaje się ogromna,
oczywiście mój pokój znajduje się na jednym z ostatnich pięter, a winda się
zepsuła i muszę popylać po schodach. Mieszkam z jakimś dziwakiem, który ubiera
się jak jakiś satanista i w dodatku się maluje. Nie poznałem na razie wielu
osób, ale mam szansę to nadrobić. Właśnie idę na pierwszą lekcję. -
opowiedziałem mu w skrócie.
- Cieszę się w takim razie, że ci się podoba. Nie będę w
takim razie ci przeszkadzał, leć i zadzwoń kiedyś. Cześć, Synu. - powiedział i
rozłączył się. Zawsze lubił kończyć rozmowy w niespodziewanym momencie. Czasem
zastawiałem się, czy nie robił sobie żartów.
Zanotowałem w telefonie, żeby zobaczyć pocztę i włożyłem go do kieszeni szarych
jeansów.
- Boże, co tak długo! - Powiedziałem pod nosem. Z bratem
mieliśmy tą wrodzoną cechę po ojcu, że byliśmy strasznie niecierpliwi.
Najgorzej było co niedzielę w kościele. Rodzice byli bardzo wierzący i zawsze
chodzili z nami na msze. Ale oczywiście nasz proboszcz nie był taki jak inni,
nie kończył na "Idźcie w Pokoju Chrystusa" tylko zawsze było
"Usiądźmy sobie na chwilę... Ogłoszenia parafialne" i ogłaszał je
PRZEZ PÓŁ GODZINY. A to jeszcze gazetki pod chórem, to remont ogrodzenia na
cmentarzu, to to, to tamto, to stramto. Wymyślaliśmy z Paulem, że boli nas coś
i wychodziliśmy wcześniej. Poza niecierpliwością, urodą i skromnością, matka
natura nie poskąpiła również talentem aktorskim. Usłyszałem zgrzyt zamka i po
chwili na korytarzu pojawił się Phil, podobnie ubrany jak wczoraj, tylko dziś
miał czarną bluzę z kapturem i popielate spodnie dresowe.
- Ubierasz się dłużej niż baba. - powiedziałem od razu.
Dresiarz się roześmiał i pokręcił głową z dezaprobatą.
- Chodź, bo się spóźnimy - rzucił w końcu i skierowaliśmy
się w stronę klasy. Przez chwilę maszerowaliśmy w milczeniu.
- Jak się czujesz? - zapytałem, przypominając sobie
zdarzenia z wczorajszego wieczoru. Było mi trochę głupio, że zostawiłem go bez
opieki, ale on był już prawie dorosły i potrafił sobie radzić.
- Już jest dobrze, byłem po prostu zmęczony. Często tak mam.
- spojrzałem na niego ze zdziwieniem w oczach. Przecież jeśli komuś tak bez
powodu kręciło się w głowie i tracił równowagę, to już dawno powinien był iść
do lekarza. - No co?
- Gówno, cwelu. Czemu jeszcze nie poszedłeś z tym do
doktora?! - polubiłem go, i wydawało mi się, że to będzie jedyna osoba w tej
szkole, której będę mógł zaufać.
- O popatrz, windę naprawiają - zmienił temat, pokazując
głową na tego samego faceta, który nas z niej wyciągnął. Spojrzałem na Phila,
wzrokiem mordercy, co on skwitował cichym prychnięciem. Zatrzymałem się i
złapałem go za ramie. Nie mogłem pozwolić, żeby ktoś mnie tak traktował. Jeśli
Vega oczekuje odpowiedzi, to ma ją otrzymać i koniec kurwa kropka.
- Nie odpuścisz. - stwierdził z westchnięciem Phil, a ja
pokiwałem głową przecząco. - Eh, no dobra. Byłem już u pielęgniarki szkolnej,
powiedziała że to ze stresu. Wszystko, ulżyło ci?
- Nie można było tak od razu powiedzieć? - pokręcił głową z
rozbawieniem.- Ouhh chodźmy!
***
- Ich też chronisz? - zapytałem dresiarza, kiedy weszliśmy
na piętro, w którym odbywała się pierwsza lekcja.
- Ale kogo?
- No tych pedałów w koncie, muszą mieć przejebane. -
pokazałem głową na dwóch liżących się chłopaków przy automacie z napojami. Phil
spojrzał na mnie z ogromnym zdziwieniem w oczach, ale po chwili roześmiał się,
a mi zrobiło się głupio.
- Gdzie ty się wychowałeś ? W epoce Kamienia Łupanego?
Przyznaj się, nie zaglądałeś ani razu na oficjalną stronę szkoły? - spuściłem
głowę, aby zakryć rumieńce na policzkach - Tak myślałem. Słuchaj, nie wiem jak
było tam w tej twojej epoce, ale teraz świat jest tolerancyjny, i tutaj ta para
jak ta to normalność. - mówił spokojnie, lecz widziałem, że starał się
powstrzymać od śmiechu. Może i byłem nietolerancyjnym chujem, ale zrobiło mi
się głupio.
- To powiedz mi w takim razie, kogo jeszcze chronisz? -
zmieniłem temat, chcąc pozbyć się tych cholernych zaczerwienień na mordzie.
- Teraz nie, później pokażę ci listę. - odparł prostując się
i poprawiając torbę na ramieniu. To było jakieś ukryte znaczenie tych gestów, i
po chwili już wiedziałem dlaczego. Dołączyła do nas wysoka, szczupła dziewczyna
z blond warkoczem do pasa. Phil od razu się uśmiechnął i pocałował ją w
policzek. Blondyna miała krótką obcisłą sukienkę. Wcale nie wyglądała jakby
przyszła do szkoły... Bądźmy szczerzy, wyglądała jakby wyszła z burdelu.
- Kochanie poznaj Al...- zaczął, ale dziewczyna weszła mu w
słowo.
- Hej jestem Olivia, z Philem jesteśmy razem pół roku,
myślę, że ty, jako jego nowy przyjaciel zaakceptujesz nas razem. - mówiła
szybko, ale miała bardzo melodyjny głos. Zmieszany ująłem jej drobną dłoń i
ucałowałem jej wierzch, cały czas patrząc jej w oczy.
- Miło mi, jestem Alex. Myślę że nie będzie problemu z
akceptacją, jeżeli będzie działało to w obie strony. - odpowiedziałem
arystokratycznym tonem. Puściłem rękę dziewczyny i znów się odezwałem. - W
takim razie ja zostawiam was samych, idę wyrywać dupcie, do zobaczenia. - para
roześmiała się, a ja zostawiwszy ich, skierowałem kroki na przód.
- Alex! - usłyszałem wołanie Phila, odwróciłem się na pięcie. - Klasa jest w drugą stronę.
- Ouch.- pomaszerowałem w stronę przeciwną od kierunku,
który obrałem wcześniej. Stanąłem między Philem a Olivią - Przepraszam państwa,
ale chciałbym przejść - para rozplotła palce i przepuściła mnie. Ten rok zapowiadał się bardzo ciekawie.
~~~~~~~~
Witajcie! Rozdział krótki, nic się nie dzieje.Tak wiem to, ale niestety nie miałam czasu na pisanie.Następny rozdział ukaże się za dwa
tygodnie, ponieważ ostatnie podrygi wakacji i w końcu zebrałam się z rodzicami
na wyjazd. Przepraszam ale obiecuję, że już od tego kolejnego rozdziału zacznie
się dziać, dowiecie się wielu, wielu rzeczy które pomogą wam w rozszyfrowaniu
zagadki, z którą Alex będzie miał problem. Przepraszam za denny rozdział,
ale naprawdę wena raz przychodzi a raz odchodzi.
Tak w ogóle, jestem bardzo podjarana ponieważ w ciągu
miesiąca nabiliście nam 1,200 wyświetleń, jesteście wspaniali <3
(Uwaga teraz będę żebrać) Proszę o komentarze, które
naprawdę bardzo motywują.
P.S Zapraszamy na oficjalną stronę bloga na Facebooku,
dzięki temu , że ją polubicie będziecie jako pierwsi wiedzieli o nowym
rozdziale! KLIKNIJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw komentarz każdy dla nas bardzo wiele znaczy i mobilizuje do dalszej pracy.