Beta: Riwarz Riwarzewski
Blog Bety: Czwarty
Grzech
- Przyniosłem
herbatę - usłyszałem dobiegający od strony drzwi słodki, męski głos typowy dla
pedałów. Kładł nacisk na spółgłoski, co dosyć śmiesznie brzmiało.
Po chwili do pokoju
wmaszerował średniego wzrostu chłopak z emo fryzurą, kolczykiem w wardze i
czarnymi, przylegającymi do ciała ubraniami. Na nadgarstkach obu rąk znajdowały
się pieszczochy, a na szyi złoty łańcuszek. Trzymał tacę, na której stały dwa
kubki z parującym płynem oraz cztery piwa. Chyba jednak zmieniłem zdanie co do
tej herbaty. Zdecydowanie potrzebowałem piwa.
- Ummm, ciasteczko. - rzekł pod nosem, a ja otworzyłem oczy
ze zdumienia, kiedy zrozumiałem, że słowa te skierowane były do mnie - Cześć,
przystojniaku, jak masz na imię? -
Przeczesał
dłonią włosy w taki sposób, jak robią to dziewczyny, kiedy chcą poderwać
chłopaka. Oblizał usta i usiadł na łóżku blisko mnie. Zdecydowanie. Za. blisko.
Już otwierałem usta, żeby odpowiedzieć ''spierdalaj'', jednak wyprzedził mnie
Phil, który opierał się o ścianę i uśmiechał pod nosem.
- Daniel, nie chce być nieuprzejmy, bo przyniosłeś mi piwo i
w ogóle, ale- urwał na chwilę, obserwując reakcję chłopaka. Daniel nie
zmienił pozycji. Nadal siedział w niebezpiecznej odległości i uśmiechał się
zalotnie. - ...Ale wypierdalaj. - zakończył Dresiarz pokazując gestem ręki
''Tam są drzwi". Mógłbym pożyczyć jego sposób na pozbywanie się natrętnych
ludzi. Lokaj - bo tak sobie nazwałem Daniela w myślach - powoli podniósł swoje
chude dupsko, odwrócił się jednak jeszcze do mnie i szepnął:
- Jeszcze się spotkamy. - Kiedy całkiem przypadkiem dotknął
nosem skóry nad moim uchem, do którego mówił, przeszły mnie ciarki od góry do
dołu. Nie rozumiałem tych wszystkich pedałów. Oni liczyli tylko na seks.
Namieszają ci w głowie, a jak im w końcu ulegniesz i wyruchasz, zostawiają i
szukają następnego. Albo siedzą w tych różowych klubach i kręcą dupą przed
każdym. Oczywiście wiedziałem, że nie wszyscy tacy są, ale... Takie było moje
zdanie na ich temat i koniec kurwa kropka.
- Pedał? - Zapytałem Phila kiedy Daniel wyszedł, a on skinął
głową i zasiadł na wprost mnie, podając trunek.
- Wpadłeś mu w oko. - Stwierdził, uśmiechając się złośliwie.
- Nie wkurwiaj mnie, dobrze? Nie jestem homo ani bi! A takie
osoby, jak on, mnie obrzydzają! - Warknąłem, patrząc spode łba na niego.
- Oł, nie unoś się, przecież nie mówię że on tobie też. Tylko stwierdzam fakty
- Odparł lekko poirytowany, unosząc ręce w geście obrony. Pociągnąłem solidnego
łyka.
- Skoro już jesteśmy w temacie tych wszystkich Tęczowych...
To powiedz mi, kto mieszka w pokoju 483? - Zapytałem, bo przecież mówił, że
wszystkich tu znał, a skoro mieszkał na tym piętrze to powinien był wiedzieć.
- Myślę, że ty. - Odparł, ukazując szereg białych zębów. Co
jak co, ale uśmiech to on miał cudny, i nie miałem pojęcia czemu o tym teraz
pomyślałem. Przez chwilę wydawał się być zamyślony, lecz po chwili uśmiechnął
się w niezidentyfikowany dla mnie sposób, taki trochę zabawny ale i... - Stary,
powiem ci, że masz przejebane. Największy pupilek mojego starego. Choćby nie
wiadomo co nie zrobił, nie wyleci ze szkoły. Tylko nieliczni go nie lubią, no
na przykład Field, ten, który zaczepił Cię przed drzwiami. Jego najlepszy
przyjaciel mieszkał z Sethem - ładne imię jak na takiego dziwaka. Właściwie to
powinienem był się bać, no bo skoro praktycznie każdy, kto próbował jakoś
uprzykrzyć życie Czarnemu, wyleciał ze szkoły, to było bardziej niż większe
prawdopodobieństwo, że mnie też to czekało. Ale może gdyby zaprzyjaźnić się z
nim .... O NIE obiecałem sobie, że nie dam mu żyć i swojego postanowienia
nie zmienię! Jak mi mogło w ogóle takie coś przez myśl przyjść. Nie bałem się
żadnego dyrektora. Ha! To on powinien był się bać mnie, ot co! - Tak, wiem, że
mnie nie słuchasz. - przez to wszystko nawet nie zwróciłem uwagi na to, że Phil
cały czas do mnie mówił. Kurde pewnie powiedział wiele ciekawych rzeczy, a ja
miałem to w dupie, bo myślałem o tym, czy aby czasami nie odpuścić dziwakowi i
nie zostać jego "najlepsiejszym kumplem".
- Mógłbyś powtórzyć, bo na chwilę odpłynąłem. - zaśmiałem
się, Phil tylko westchnął teatralnie i zwilżył gardło piwem, które ja już dawno
wypiłem.
- No więc, tak jak już mówiłem, przyjaciel Fielda dzielił z Sethem pokój,
ale nienawidził osób takich jak on. Więc non stop robił mu różne kawały i
ośmieszał na oczach całej szkoły. Pech chciał, że pewnego dnia, kiedy ten
wylewał mu na włosy sok pomarańczowy, przechodził tamtędy mój stary. Jeszcze
tego samego dnia nie było go w szkole. - uśmiechnął się jakoś ponuro, zwiesił
głowę i zastanawiał się gorączkowo nad czymś. Wydawało mi się, że to nie koniec
tej historii, a on nie był pewien czy powiedzieć mi wszystko, czy też zachować
to dla siebie. Z tego, co zauważyłem, Phil był jedną z osób, które nie
potrzebowały zbyt wiele czasu, aby zaufać ludziom. Ale oczywiste jest, że nie
powie wszystkiego od razu, ale większość. - Dobra, dość gadania o moim starym i
dziwolągach! - rzucił, a ja poderwałem głowę do góry. Zaskoczył mnie tym, że
tak szybko to zakończył. Teraz byłem niemal pewien, że było coś, o czym nie
powinienem był wiedzieć.
- Dobrze wiem, że to nie koniec i myślę, iż niebawem
ją dokończymy. - powiedziałem, dosyć ostro, ale przynajmniej w ten sposób
dotarło do niego, że byłem ciekaw.
- Bystry jesteś. - odparł, lekko rozbawiony. Jego wzrok
przeniósł się sugestywnie na pozostałe dwie butelki piwa. Dobrze wiedziałem, o
co mu chodzi. Uśmiechnąłem się pod nosem i kiwnąłem potakująco głową. - Nie
wiem czy jesteś świadom tego, że jest już dwudziesta druga, a to oznacza, że
właśnie zaczęła się cisza nocna, więc dokładnie teraz, niczym ćmy do światła na
korytarzach pojawiają się wszyscy ci, których można nazwać potencjonalnym
zagrożeniem dla osób nieumiejących się bić. - mówił to z taką powagą, że nie
mogłem się powstrzymać i wybuchłem śmiechem. Miał minę niczym ważniak z
"smerfów", a gardzące spojrzenie dodawało mu uroku. On sam również
wydawał się być rozbawiony całą tą sytuacją i podążył w moje ślady. Przez
chwilę zgodnie śmialiśmy się, a później sięgnęliśmy po butelki trunku i
stuknęliśmy się nimi na znak toastu.
- To, żeby nam się dobrze współpracowało. - rzekłem, a
dresiarz po raz kolejny zaśmiał się. Wypiliśmy chmielową ciecz, wymieniając
kilka stosownych uwag na temat smaku i zapanowała miedzy nami dziwna cisza.
Miałem do niego tyle pytań, jednak powstrzymywałem się od ich zadania. Wydawało
mi się, że dużo mi już powiedział, a patrząc na jego bladą twarz i sińce pod
oczami, stwierdziłem, iż musiał być bardzo zmęczony. - Dobra będę się zbierał.
- powiedziałem w końcu.
- Czemu tak wcześnie? Siedź, pogadamy jeszcze. Powiem ci co
i jak w naszej szkole, z kim mógłbyś się zadawać, a kogo omijać szerokim
łukiem. - odparł zawiedziony.
- Na prawdę Phil, jestem już dość zmęczony, podróż, kilka
kłótni z Dziwakiem, obiecuję że jutro spędzę z tobą więcej czasu, jeśli
oczywiście będziesz tego chciał - nie wiem dlaczego, ale zabrzmiało to
dziwnie pedalsko.
- Eh, no dobrze. Odprowadzę cię, mogłaby ci się jeszcze
krzywda stać, a chyba mamy pewien układ. - rzekł, a ja zaśmiałem się cicho.
Podniosłem się i skierowałem kroki w stronę wyjścia. Zatrzymałem się przy
drzwiach i odwróciwszy się, czekałem, aż Phil w końcu się ruszy. Przecież miał
mnie chronić, a sam mówił, że o tej porze po korytarzach kręciło się kilku
niebezpiecznych gości. Spojrzałem na niego i zobaczyłem, że kurczowo
podtrzymuje się ściany, a jego lewa ręka dziwnie drga.
- Dobrze się czujesz? - zapytałem a on pokiwał głową.
Nietrudno było zgadnąć, że kłamał. Może i byłem zimnym chujem, ale potrafiłem
okazać uczucia, jeśli ktoś zasługuje na to, by je nimi obdarzyć. Phil przypadł
mi do gustu, pomimo wcześniejszego wybryku w windzie, jak i tego, iż tak wiele
mi przekazał.
- Wiesz, zostań, połóż się, poradzę sobie.
- Jesteś tego pewien?
- Tak, jestem już dużym chłopcem i wiem, że nie wolno wdawać
się w bójki - Phil uśmiechnął się, ale widziałem cień bólu na jego twarzy.
- No więc dobrze, widzimy się jutro na pierwszej lekcji. -
Lekki tryumfalny uśmiech zagościł na mojej twarzy, cieszyłem się, bo mogłem
komuś pomóc. Phil był w porządku, a ja, gdybym wyciągnął go z pokoju widząc w
jakim jest stanie, byłbym okropnym draniem. Poczekałem aż dojdzie do łóżka i
pożegnawszy się z nim, wyszedłem.
***
Przez całą drogę zastanawiałem się nad wszystkim, co
wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch godzin, nad tym, co powiedział mi
Dresiarz oraz nad tym, dlaczego stan jego zdrowia tak nagle się pogorszył. Czy
to ze względu na tę śladową ilość alkoholu w dwóch piwach? Ale Phil na pierwszy
rzut oka wydawał się zaprawiony w piciu. Musiało to być spowodowane czymś
innym. Tylko jeszcze nie rozgryzłem czym dokładnie. Zaintrygowała mnie również
ta niedokończona historia, wydawało mi się , że może ona nieźle zmienić moje
życie. Kiedy byłem pod drzwiami, uświadomiłem sobie, że nie wziąłem numeru
telefonu od Phila. No cóż, będę musiał zapytać o niego jutro. Nacisnąłem cicho
klamkę i równie cicho wszedłem do środka. Liczyłem na to, że przestraszę
dziwaka, albo chociaż zaskoczę. Ledwo przestąpiłem próg, a już usłyszałem,
podniecony głos dobiegający z sypialni, który z pewnością nie należał do
Czarnego, ale znałem go.
-...Miał ciemne włosy, ale nie takie jak twoje, jaśniejsze.
Związane z tyłu głowy w koka, żywo o czymś rozmawiali, a jak go zobaczyłem o
mało nie wypuściłem tacy z rąk!- Kurwa! Kurwa! Czy to wszystko musiało zawsze
mnie spotykać? Jeszcze tego brakowało, żeby jakiś pedało-lokaj się we mnie
zabujał!
-Daniel. - usłyszałem rozbawiony głos Czarnego.
- Hm?
- Stoi ci. - powiedziawszy to, zaczął się głośno śmiać.
Sytuacja wydawała się bawiąca, ale mnie nie rozbawiła ani trochę.
- Tobie też by stanął, gdybyś właśnie wyobrażał sobie seks z
najprzystojniejszym facetem jakiego kiedykolwiek widziałeś! - Warknął Daniel,
lecz po chwili sam głośno się roześmiał. Podszedłem bliżej drzwi, żeby
dyskretnie zajrzeć do pomieszczenia. Lokaj siedział plecami do mnie, ale Seth
wpatrywał się w drzwi. Pewnie usłyszał jak wchodziłem. Dałbym nawet sobie rękę
uciąć, że zauważył również mnie. Nigdy nie potrafiłem się skradać. Na twarzy
Czarnego pojawił się kpiący uśmiech.
- Powiedz mi Daniel, czy to nie o nim mówimy? - Kurwa mać!
To ja miałem jego zaskoczyć, a nie on mnie! Znów mnie wkurwił! Dobrze, ze nie
wyjechał jeszcze z "księżniczką" bo udusiłbym go na miejsc. -
Księżniczko no chodź, nie wstydź się! - miałem ochotę zabić tego gnoja! A przy
okazji Daniela, przynajmniej nie będzie świadków, a przecież kto by oskarżał
taką niewinną osobę jak ja.
- Nie żyjesz, kurwa! - warknąłem, i wszedłem do sypialni.
Może i byłem wkurwiony, ale warto było zobaczyć zażenowaną minę Daniela.
Wcześniej był taki pewny siebie, a teraz całą jego twarz pokryta była
krwistoczerwonymi rumieńcami. Czarny siedział z bananem na twarzy i uważnie
przyglądał się naszym reakcjom.
- Umm, cześć. - wydukał Lokaj.
- Mam nadzieję, że kiedy już wyjdziesz, nie będziesz sobie
robił dobrze myśląc o mnie, to jest obrzydliwe. - usiadłem na swoim łóżku i
wpatrywałem się w niego, co Dziwak skwitował jeszcze większym wybuchem śmiechu.
- Seth, pójdę już, Phil chyba dzwonił. - Tym razem to ja się
roześmiałem. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś mógł się w kimś zakochać nawet nie
znając jego imienia. To było śmieszne i żałosne, tak samo jak to wykręcanie
się. Daniel w ekspresowym tempie znalazł się przy drzwiach i rzucił tylko przez
ramię:
- Do jutra! - Kiedy wyszedł, spojrzałem na Czarnego wzrokiem
wygłodniałego krokodyla. - Ani. Słowa! - Kierując się w stronę łazienki,
słyszałem tylko głośny śmiech.
~~~~~~~~
Witajcie! I jak wrażenia po pierwszych trzech rozdziałach?
Podoba wam się? Jestem tak mega szczęśliwa, że po mimo tego, że dopiero
zaczęłyśmy mamy już prawie 500 wyświetleń. Jest moc! obiecywałam dłuższy
rozdział, ale chyba mi nie wyszło Jeśli macie jakieś pytania, hejty, przydatne rady, piszcie w
komentarzach, to wiele dla nas znaczy, motywuje do pisania. Kiedy ma się
świadomość, że jednak ktoś czeka na ten rozdział, że mu się podoba, chce się
pisać! Zachęcam was również do czytania "Z popiołów". Pozdrawiam
Beta: Riwarz Riwarzewski
Blog Bety: Czwarty
Grzech
- Przyniosłem
herbatę - usłyszałem dobiegający od strony drzwi słodki, męski głos typowy dla
pedałów. Kładł nacisk na spółgłoski, co dosyć śmiesznie brzmiało.
Po chwili do pokoju
wmaszerował średniego wzrostu chłopak z emo fryzurą, kolczykiem w wardze i
czarnymi, przylegającymi do ciała ubraniami. Na nadgarstkach obu rąk znajdowały
się pieszczochy, a na szyi złoty łańcuszek. Trzymał tacę, na której stały dwa
kubki z parującym płynem oraz cztery piwa. Chyba jednak zmieniłem zdanie co do
tej herbaty. Zdecydowanie potrzebowałem piwa.
- Ummm, ciasteczko. - rzekł pod nosem, a ja otworzyłem oczy
ze zdumienia, kiedy zrozumiałem, że słowa te skierowane były do mnie - Cześć,
przystojniaku, jak masz na imię? -
Przeczesał
dłonią włosy w taki sposób, jak robią to dziewczyny, kiedy chcą poderwać
chłopaka. Oblizał usta i usiadł na łóżku blisko mnie. Zdecydowanie. Za. blisko.
Już otwierałem usta, żeby odpowiedzieć ''spierdalaj'', jednak wyprzedził mnie
Phil, który opierał się o ścianę i uśmiechał pod nosem.
- Daniel, nie chce być nieuprzejmy, bo przyniosłeś mi piwo i
w ogóle, ale- urwał na chwilę, obserwując reakcję chłopaka. Daniel nie
zmienił pozycji. Nadal siedział w niebezpiecznej odległości i uśmiechał się
zalotnie. - ...Ale wypierdalaj. - zakończył Dresiarz pokazując gestem ręki
''Tam są drzwi". Mógłbym pożyczyć jego sposób na pozbywanie się natrętnych
ludzi. Lokaj - bo tak sobie nazwałem Daniela w myślach - powoli podniósł swoje
chude dupsko, odwrócił się jednak jeszcze do mnie i szepnął:
- Jeszcze się spotkamy. - Kiedy całkiem przypadkiem dotknął
nosem skóry nad moim uchem, do którego mówił, przeszły mnie ciarki od góry do
dołu. Nie rozumiałem tych wszystkich pedałów. Oni liczyli tylko na seks.
Namieszają ci w głowie, a jak im w końcu ulegniesz i wyruchasz, zostawiają i
szukają następnego. Albo siedzą w tych różowych klubach i kręcą dupą przed
każdym. Oczywiście wiedziałem, że nie wszyscy tacy są, ale... Takie było moje
zdanie na ich temat i koniec kurwa kropka.
- Pedał? - Zapytałem Phila kiedy Daniel wyszedł, a on skinął
głową i zasiadł na wprost mnie, podając trunek.
- Wpadłeś mu w oko. - Stwierdził, uśmiechając się złośliwie.
- Nie wkurwiaj mnie, dobrze? Nie jestem homo ani bi! A takie
osoby, jak on, mnie obrzydzają! - Warknąłem, patrząc spode łba na niego.
- Oł, nie unoś się, przecież nie mówię że on tobie też. Tylko stwierdzam fakty
- Odparł lekko poirytowany, unosząc ręce w geście obrony. Pociągnąłem solidnego
łyka.
- Skoro już jesteśmy w temacie tych wszystkich Tęczowych...
To powiedz mi, kto mieszka w pokoju 483? - Zapytałem, bo przecież mówił, że
wszystkich tu znał, a skoro mieszkał na tym piętrze to powinien był wiedzieć.
- Myślę, że ty. - Odparł, ukazując szereg białych zębów. Co
jak co, ale uśmiech to on miał cudny, i nie miałem pojęcia czemu o tym teraz
pomyślałem. Przez chwilę wydawał się być zamyślony, lecz po chwili uśmiechnął
się w niezidentyfikowany dla mnie sposób, taki trochę zabawny ale i... - Stary,
powiem ci, że masz przejebane. Największy pupilek mojego starego. Choćby nie
wiadomo co nie zrobił, nie wyleci ze szkoły. Tylko nieliczni go nie lubią, no
na przykład Field, ten, który zaczepił Cię przed drzwiami. Jego najlepszy
przyjaciel mieszkał z Sethem - ładne imię jak na takiego dziwaka. Właściwie to
powinienem był się bać, no bo skoro praktycznie każdy, kto próbował jakoś
uprzykrzyć życie Czarnemu, wyleciał ze szkoły, to było bardziej niż większe
prawdopodobieństwo, że mnie też to czekało. Ale może gdyby zaprzyjaźnić się z
nim .... O NIE obiecałem sobie, że nie dam mu żyć i swojego postanowienia
nie zmienię! Jak mi mogło w ogóle takie coś przez myśl przyjść. Nie bałem się
żadnego dyrektora. Ha! To on powinien był się bać mnie, ot co! - Tak, wiem, że
mnie nie słuchasz. - przez to wszystko nawet nie zwróciłem uwagi na to, że Phil
cały czas do mnie mówił. Kurde pewnie powiedział wiele ciekawych rzeczy, a ja
miałem to w dupie, bo myślałem o tym, czy aby czasami nie odpuścić dziwakowi i
nie zostać jego "najlepsiejszym kumplem".
- Mógłbyś powtórzyć, bo na chwilę odpłynąłem. - zaśmiałem
się, Phil tylko westchnął teatralnie i zwilżył gardło piwem, które ja już dawno
wypiłem.
- No więc, tak jak już mówiłem, przyjaciel Fielda dzielił z Sethem pokój,
ale nienawidził osób takich jak on. Więc non stop robił mu różne kawały i
ośmieszał na oczach całej szkoły. Pech chciał, że pewnego dnia, kiedy ten
wylewał mu na włosy sok pomarańczowy, przechodził tamtędy mój stary. Jeszcze
tego samego dnia nie było go w szkole. - uśmiechnął się jakoś ponuro, zwiesił
głowę i zastanawiał się gorączkowo nad czymś. Wydawało mi się, że to nie koniec
tej historii, a on nie był pewien czy powiedzieć mi wszystko, czy też zachować
to dla siebie. Z tego, co zauważyłem, Phil był jedną z osób, które nie
potrzebowały zbyt wiele czasu, aby zaufać ludziom. Ale oczywiste jest, że nie
powie wszystkiego od razu, ale większość. - Dobra, dość gadania o moim starym i
dziwolągach! - rzucił, a ja poderwałem głowę do góry. Zaskoczył mnie tym, że
tak szybko to zakończył. Teraz byłem niemal pewien, że było coś, o czym nie
powinienem był wiedzieć.
- Dobrze wiem, że to nie koniec i myślę, iż niebawem
ją dokończymy. - powiedziałem, dosyć ostro, ale przynajmniej w ten sposób
dotarło do niego, że byłem ciekaw.
- Bystry jesteś. - odparł, lekko rozbawiony. Jego wzrok
przeniósł się sugestywnie na pozostałe dwie butelki piwa. Dobrze wiedziałem, o
co mu chodzi. Uśmiechnąłem się pod nosem i kiwnąłem potakująco głową. - Nie
wiem czy jesteś świadom tego, że jest już dwudziesta druga, a to oznacza, że
właśnie zaczęła się cisza nocna, więc dokładnie teraz, niczym ćmy do światła na
korytarzach pojawiają się wszyscy ci, których można nazwać potencjonalnym
zagrożeniem dla osób nieumiejących się bić. - mówił to z taką powagą, że nie
mogłem się powstrzymać i wybuchłem śmiechem. Miał minę niczym ważniak z
"smerfów", a gardzące spojrzenie dodawało mu uroku. On sam również
wydawał się być rozbawiony całą tą sytuacją i podążył w moje ślady. Przez
chwilę zgodnie śmialiśmy się, a później sięgnęliśmy po butelki trunku i
stuknęliśmy się nimi na znak toastu.
- To, żeby nam się dobrze współpracowało. - rzekłem, a
dresiarz po raz kolejny zaśmiał się. Wypiliśmy chmielową ciecz, wymieniając
kilka stosownych uwag na temat smaku i zapanowała miedzy nami dziwna cisza.
Miałem do niego tyle pytań, jednak powstrzymywałem się od ich zadania. Wydawało
mi się, że dużo mi już powiedział, a patrząc na jego bladą twarz i sińce pod
oczami, stwierdziłem, iż musiał być bardzo zmęczony. - Dobra będę się zbierał.
- powiedziałem w końcu.
- Czemu tak wcześnie? Siedź, pogadamy jeszcze. Powiem ci co
i jak w naszej szkole, z kim mógłbyś się zadawać, a kogo omijać szerokim
łukiem. - odparł zawiedziony.
- Na prawdę Phil, jestem już dość zmęczony, podróż, kilka
kłótni z Dziwakiem, obiecuję że jutro spędzę z tobą więcej czasu, jeśli
oczywiście będziesz tego chciał - nie wiem dlaczego, ale zabrzmiało to
dziwnie pedalsko.
- Eh, no dobrze. Odprowadzę cię, mogłaby ci się jeszcze
krzywda stać, a chyba mamy pewien układ. - rzekł, a ja zaśmiałem się cicho.
Podniosłem się i skierowałem kroki w stronę wyjścia. Zatrzymałem się przy
drzwiach i odwróciwszy się, czekałem, aż Phil w końcu się ruszy. Przecież miał
mnie chronić, a sam mówił, że o tej porze po korytarzach kręciło się kilku
niebezpiecznych gości. Spojrzałem na niego i zobaczyłem, że kurczowo
podtrzymuje się ściany, a jego lewa ręka dziwnie drga.
- Dobrze się czujesz? - zapytałem a on pokiwał głową.
Nietrudno było zgadnąć, że kłamał. Może i byłem zimnym chujem, ale potrafiłem
okazać uczucia, jeśli ktoś zasługuje na to, by je nimi obdarzyć. Phil przypadł
mi do gustu, pomimo wcześniejszego wybryku w windzie, jak i tego, iż tak wiele
mi przekazał.
- Wiesz, zostań, połóż się, poradzę sobie.
- Jesteś tego pewien?
- Tak, jestem już dużym chłopcem i wiem, że nie wolno wdawać
się w bójki - Phil uśmiechnął się, ale widziałem cień bólu na jego twarzy.
- No więc dobrze, widzimy się jutro na pierwszej lekcji. -
Lekki tryumfalny uśmiech zagościł na mojej twarzy, cieszyłem się, bo mogłem
komuś pomóc. Phil był w porządku, a ja, gdybym wyciągnął go z pokoju widząc w
jakim jest stanie, byłbym okropnym draniem. Poczekałem aż dojdzie do łóżka i
pożegnawszy się z nim, wyszedłem.
***
Przez całą drogę zastanawiałem się nad wszystkim, co
wydarzyło się w ciągu ostatnich dwóch godzin, nad tym, co powiedział mi
Dresiarz oraz nad tym, dlaczego stan jego zdrowia tak nagle się pogorszył. Czy
to ze względu na tę śladową ilość alkoholu w dwóch piwach? Ale Phil na pierwszy
rzut oka wydawał się zaprawiony w piciu. Musiało to być spowodowane czymś
innym. Tylko jeszcze nie rozgryzłem czym dokładnie. Zaintrygowała mnie również
ta niedokończona historia, wydawało mi się , że może ona nieźle zmienić moje
życie. Kiedy byłem pod drzwiami, uświadomiłem sobie, że nie wziąłem numeru
telefonu od Phila. No cóż, będę musiał zapytać o niego jutro. Nacisnąłem cicho
klamkę i równie cicho wszedłem do środka. Liczyłem na to, że przestraszę
dziwaka, albo chociaż zaskoczę. Ledwo przestąpiłem próg, a już usłyszałem,
podniecony głos dobiegający z sypialni, który z pewnością nie należał do
Czarnego, ale znałem go.
-...Miał ciemne włosy, ale nie takie jak twoje, jaśniejsze.
Związane z tyłu głowy w koka, żywo o czymś rozmawiali, a jak go zobaczyłem o
mało nie wypuściłem tacy z rąk!- Kurwa! Kurwa! Czy to wszystko musiało zawsze
mnie spotykać? Jeszcze tego brakowało, żeby jakiś pedało-lokaj się we mnie
zabujał!
-Daniel. - usłyszałem rozbawiony głos Czarnego.
- Hm?
- Stoi ci. - powiedziawszy to, zaczął się głośno śmiać.
Sytuacja wydawała się bawiąca, ale mnie nie rozbawiła ani trochę.
- Tobie też by stanął, gdybyś właśnie wyobrażał sobie seks z
najprzystojniejszym facetem jakiego kiedykolwiek widziałeś! - Warknął Daniel,
lecz po chwili sam głośno się roześmiał. Podszedłem bliżej drzwi, żeby
dyskretnie zajrzeć do pomieszczenia. Lokaj siedział plecami do mnie, ale Seth
wpatrywał się w drzwi. Pewnie usłyszał jak wchodziłem. Dałbym nawet sobie rękę
uciąć, że zauważył również mnie. Nigdy nie potrafiłem się skradać. Na twarzy
Czarnego pojawił się kpiący uśmiech.
- Powiedz mi Daniel, czy to nie o nim mówimy? - Kurwa mać!
To ja miałem jego zaskoczyć, a nie on mnie! Znów mnie wkurwił! Dobrze, ze nie
wyjechał jeszcze z "księżniczką" bo udusiłbym go na miejsc. -
Księżniczko no chodź, nie wstydź się! - miałem ochotę zabić tego gnoja! A przy
okazji Daniela, przynajmniej nie będzie świadków, a przecież kto by oskarżał
taką niewinną osobę jak ja.
- Nie żyjesz, kurwa! - warknąłem, i wszedłem do sypialni.
Może i byłem wkurwiony, ale warto było zobaczyć zażenowaną minę Daniela.
Wcześniej był taki pewny siebie, a teraz całą jego twarz pokryta była
krwistoczerwonymi rumieńcami. Czarny siedział z bananem na twarzy i uważnie
przyglądał się naszym reakcjom.
- Umm, cześć. - wydukał Lokaj.
- Mam nadzieję, że kiedy już wyjdziesz, nie będziesz sobie
robił dobrze myśląc o mnie, to jest obrzydliwe. - usiadłem na swoim łóżku i
wpatrywałem się w niego, co Dziwak skwitował jeszcze większym wybuchem śmiechu.
- Seth, pójdę już, Phil chyba dzwonił. - Tym razem to ja się
roześmiałem. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś mógł się w kimś zakochać nawet nie
znając jego imienia. To było śmieszne i żałosne, tak samo jak to wykręcanie
się. Daniel w ekspresowym tempie znalazł się przy drzwiach i rzucił tylko przez
ramię:
- Do jutra! - Kiedy wyszedł, spojrzałem na Czarnego wzrokiem
wygłodniałego krokodyla. - Ani. Słowa! - Kierując się w stronę łazienki,
słyszałem tylko głośny śmiech.
~~~~~~~~
Witajcie! I jak wrażenia po pierwszych trzech rozdziałach?
Podoba wam się? Jestem tak mega szczęśliwa, że po mimo tego, że dopiero
zaczęłyśmy mamy już prawie 500 wyświetleń. Jest moc! obiecywałam dłuższy
rozdział, ale chyba mi nie wyszło Jeśli macie jakieś pytania, hejty, przydatne rady, piszcie w
komentarzach, to wiele dla nas znaczy, motywuje do pisania. Kiedy ma się
świadomość, że jednak ktoś czeka na ten rozdział, że mu się podoba, chce się
pisać! Zachęcam was również do czytania "Z popiołów". Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw komentarz każdy dla nas bardzo wiele znaczy i mobilizuje do dalszej pracy.