Wieczór
nadszedł zaskakująco szybko. Nim się obejrzałem już musiałem wyjeżdżać. Stałem
w przedpokoju z podręczną torbą przerzuconą przez ramię w pełni ubrany i gotowy
do wyjścia. Paul wyciągał samochód z garażu, a Roger żegnał się ze mną dłużej niżbym
tego chciał. Za nim stała mama oczekując, aż ten przestanie mi prawić morały i
puści moją dłoń. Kiedy wreszcie nadszedł ten moment, rodzicielka podeszła do
mnie i przytuliła.
- Pewnie zobaczymy się
dopiero za kilka miesięcy. - Powiedziała przygnębionym głosem.
- Postaram się
przyjechać na najbliższy weekend. - Odparłem. Mama uśmiechnęła się i szepnęła
mi do ucha.
- Tylko nie przesadzaj
z alkoholem. - Spojrzałem na nią z miną niewinnego szczeniaka i rzekłem:
- Przecież mówiłem, że ograniczyłem.
- Alice westchnęła i postukała palcem po otwartej dłoni, jakby chciała
powiedzieć ,,A kaktus mi tu rośnie."
- Alex! Bo nie mam
zamiaru wracać w nocy! - Usłyszałem wołanie brata z podwórka. No tak, on miał
przed sobą cztery godziny drogi, oczywiście, jeśli nie będzie ogromnego ruchu i
żadnego wypadku po drodze. Ucałowałem mamę w policzek i pożegnawszy się
wyszedłem.
- No to w drogę, bo
twój chłopak umiera z tęsknoty. - Rzucił Paul, odpalając silnik.
Zdzieliłem go ręką w plecy.
- To nie jest śmieszne.
Mogłem Ci o niczym nie mówić. Dupku. - Powiedziałem urażonym tonem.
Po rozmowie, którą
przeprowadziliśmy kilka godzin wcześniej, robił mi ciągle jakieś głupie aluzje,
a mnie to doprowadzało do szewskiej pasji. Zaczynałem żałować, że mu cokolwiek
powiedziałem. Dla niego to był niezły ubaw, a ja naprawdę byłem zagubiony. Nie
wiedziałem czy to, co zrobiłem pod prysznicem to tylko głupi pociąg seksualny
czy naprawdę zaczęło mi zależeć na tym czarnowłosym pedałku. Zwłaszcza, że
coraz częściej przyłapywałem się na myśleniu o nim. Fakt, znałem go zaledwie
pięć miesięcy i ciężko tu było mówić o jakimś większym uczuciu, bo nigdy nie
wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia. Jednak nie wykluczałem zauroczenia.
Tak, w końcu to przyznałem. Oczywiście, miałem świadomość tego, że jeżeli Seth
dalej będzie taki zaborczy, to mi się ,,odwidzi."
- O jejku no przecież
żartuję. - Zaśmiał się cicho.
- Taa, jasne. -
Wymamrotałem.
Przyłożyłem głowę do
szyby i wpatrując się w zimowe widoki, zasnąłem.
***
Poczułem mocne
szarpnięcie na ramieniu. Gwałtownie podniosłem głowę i spojrzałem w tamtą
stronę. Zobaczyłem wyszczerzonego Paula.
- Czego kurwa chcesz? - Zapytałem, zamierzając iść spać dalej.
- Za dziesięć minut
będziemy. Także ogarnij się, w schowku masz gumy do żucia. Weź, bo mógłbyś
kogoś zabić oddechem. – Zaśmiał się.
- Nie zamierzam z nikim
rozmawiać, od razu idę spać.
- A może będziesz kogoś
całował na powitanie? – Zapytał, uśmiechając się szatańsko.
- Odpuść, dobra? Bo w
końcu nie wytrzymam i powiem kilka niemiłych słów! - Warknąłem. Na prawdę
żałowałem, że cokolwiek mu powiedziałem.
- Oj, nie gorączkuj
się. - Rzucił i zachichotał. - Księżniczko. - Nie czekając na nic zdzieliłem go
w twarz. – Co ty robisz, do cholery?! Chcesz, żebym stracił panowanie nad
samochodem?! – Krzyknął, lekko sfrustrowany.
Wiedziałem, że się nie
gniewa, bo Paul to oaza spokoju, ale mi nie było do śmiechu. Zaczynał mnie
wkurwiać. I to porządnie.
- Tak, może byś się
pokiereszował i dał mi spokój! - Warknąłem wkurzony.
- Oh, no i widzisz, nie
potrafisz panować nad emocjami. Powiedziałem kilka słów, a ty już mnie lejesz.
- Kurwa, Paul. To nie
jest kilka słów, ty od mojego przeniesienia się do Los Angeles masz nowe hobby.
Wyśmiewasz się z każdej rzeczy, z każdego uczucia, z każdego zdarzenia.
Ja rozumiem, że to twój styl miłości do mnie, ale to serio nie jest miłe.
Darowałbyś sobie czasami. Tym bardziej, iż dobrze wiesz jak mnie ta całą sprawa
z McLannem przytłacza! - Wyrzuciłem to z siebie, przy okazji podnosząc głos, co
musiało brzmieć, co najmniej desperacko. Paul spojrzał na mnie zdziwionym
wzrokiem.
- Nie wiedziałem, że
tak cięto rusza.
- No, to już wiesz. -
Wymamrotałem.
Do końca drogi żaden z
nas się nie odezwał. W myślach wyzywałem go od najgorszych i co chwilę
sztyletowałem wzrokiem. Ale przynajmniej mi ulżyło, kiedy wszystko wygarnąłem.
Zajechaliśmy pod
szkołę.
- Zadzwoń kiedyś. -
Mruknął brat, kiedy zacząłem się zbierać do wyjścia. Kiwnąłem głową.
- Szerokiej drogi. - Rzekłem
i opuściłem samochód.
Nie zwracając na nic
uwagi pomaszerowałem do drzwi budynku. ~Nie
pożegnał się, nie przeprosił~ Mówiłem do siebie w myślach. Zrobiło mi się
przykro i to tak naprawdę. Bardzo rzadko się sprzeczaliśmy, a jeszcze rzadziej
rozstawaliśmy się bez pożegnania i w niezgodzie. Tak właściwie, to nigdy. To
był pierwszy raz.
Od razu skierowałem się
do sekretariatu. Zameldowałem, że wróciłem i powlokłem się do pokoju. Nawet nie
wiedziałem, dlaczego wybrałem schody. Chyba potrzebowałem odreagować, a to
wydawał się najlepszy sposób.
Kiedy byłem na
czternastym piętrze spostrzegłem idącego w moim kierunku Daniela.
- Kurwa. - Zakląłem
cicho i biegiem pobiegłem do góry.
- STÓJ! - Usłyszałem za
sobą. Nie zwracałem na niego uwagi. Pokonywałem stopnie w trymiga. Kiedy wbiegłem
na swoje piętro potknąłem się o dywanik i wyrżnąłem orła.
- Zajebiście. -
Mruknąłem i zacząłem się szybko podnosić. Niestety były to stracone sekundy,
gdyż pedał już się za mną pojawił.
- No, to teraz sobie
pogadamy! - Warknął, złapał mnie za koszulkę pod szyją i wysyczał. - Co ty
sobie wyobrażasz? Że jesteś bezkarny i że wszystko ujdzie ci płazem? Mylisz się,
już ja o to zadbam żeby ktoś się tobą pobawił tak jak ty Sethem. - Moje brwi
podjechał ku górze a na twarzy zagościł ironiczny uśmiech. Czy to chuchro
właśnie mi groziło? Miałem ochotę się parsknąć śmiechem.
- Przecież ja się nikim
nie pobawiłem! - Syknąłem.
- Nie?! A to ci dowcip.
- Sarknął i niespodziewanie zdzielił mnie w twarz. Zdziwiony stałem jak wryty.
- O chuj ci człowieku
chodzi? To, co robię w łóżku, z kim się spotykam i kogo ranie to moja prywatna
sprawa, a tobie nic do tego! - Krzyknąłem, wyrwałem się z jego ucisku i
zacząłem zmierzać do pokoju.
- Skoro tak mówisz,
panie i władco! - Usłyszałem jego krzyk. - Zobaczysz, że tobą też się ktoś tak
zabawi, a wtedy zrozumiesz jak ludzi cierpią przez ciebie! Mam nadzieje, że
nikt ci wtedy nie pomoże! Bo Seth ma przynajmniej prawdziwych przyjaciół, a ty
jesteś sam i zawsze tak będzie! - Ryknął. Przystanąłem i chwilę zastanowiłem
się, czy warto z nim walczyć czy jednak nie. Machnąłem ręką na te słowa i
pomaszerowałem do azylu.
Po cichu wszedłem do niego i zapaliłem światło. Było
idealnie cicho i czysto. Tak jakby nikogo tu nie było przez dwa dni mojej nieobecności.
Wszedłem do sypialni. Seth leżał na łóżku i z przymkniętymi oczami zamknięty
był swoim świecie.
- Cześć. - Mruknąłem
niepewnie. Nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. W odpowiedzi usłyszałem
ciche prychnięcie.- Aha! - Warknąłem rozzłoszczony. Niby nie zrobił nic
takiego, ale wyprowadziło mnie to z równowagi. Dlaczego ludzie ciągle muszą
utrudniać? Czy niewinnych czynów nie mogą puścić w niepamięć i zachowywać się
normalnie? Czy wszystko muszą brać na poważnie? Dlaczego świat jest taki
popierdolony?
Zawsze myślałem, że to
kobiety robią niepotrzebnie problemy, ale zaczynałem zmieniać zdanie. Znam
Setha już pół roku. I w tym czasie rozmawiałem z nim NORMALNIE zaledwie kilka
razy. Nawet nie potrafiłem zliczyć, ile razy miał na mnie "focha",
ale byłem pewien, że zawsze szło o jakąś pierdołę.
- Czyli rozumiem, że
znów jesteśmy na wojenne ścieżce? - Zadałem pytanie, choć nie liczyłem na
odpowiedź. I tak się jej nie doczekałem.
Kolejny raz prychnął pod nosem i wstał. Bez słowa wyszedł z pomieszczenia i
pomaszerował do łazienki. - Zajebiście.- Zakląłem i wkurzony uderzyłem pięścią
w ścianę.
***
Mimo zmęczenia
przewracałem się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Seth od dawna cicho
pochrapywał i spał w najlepsze, a ja... Ja zamartwiałem się pierdolonymi
pedałami. ~Kiedy stałem się taką miękką
fają i zacząłem przejmować się zdaniem innych?~ Pytałem się w myślach. Moją
największa rozkminą było, czy gdybym zaraz po poznaniu Setha, nie zwyzywał i
nie pobił go, to czy nasze relacje byłby takie jak teraz? Czy byłbym się w
stanie od razu z nim zaprzyjaźnić, przełamując swoją niechęć do kolorowych, czy
teraz byłoby mi prościej zaakceptować to panujące między nami uczucie? Coś się
między nami działo, nigdy nie czułem czegoś takiego. Chciałem go bronić, a
jednocześnie miałem ochotę mu nakopać. Ponadto zawsze, kiedy zrobiłem coś nie
tak, miałem wyrzuty sumienia. Wcześniej, gdy obracałem panienki i zostawiałem
je na pastwę losu, nie miałem czegoś takiego, liczył się dla mnie tylko seks.
Gdy przenosiłem się do tej szkoły, w głowie miałem tylko jedną myśl: zaliczyć
jak najwięcej dziewczyn. A okazało się, że cały pociąg seksualny zniknął, coś
się ze mną stało. Nie byłem już tym Alexem, którego znał Andy. Stałem się
dojrzalszym Alexem, gotowym na poważny związek, gotowym na dorosłe życie. Choć
do perfekcji dużo mi brakowało to jednak przestałem imprezować, zacząłem
się zakochiwać, znalazłem inne priorytety.
Po kolejnej
godzinie długiego myślenia doszedłem do wniosku, że porzucę głupi plan złamania
serca Sethowi, schowam dumę do kieszeni i zachowam się jak facet. Potem
zasnąłem.
***
Gdy o godzinie ósmej, totalnie
niewyspany maszerowałem na śniadanie podbiegł do mnie Adam i od razu zaczął
napierdalać o tym, co działo się w ciągu dwóch dni mojej nieobecności. Jednym
uchem mi to wpadało, a drugim... A nie właściwie to odbijało się i w ogóle do
mnie nie trafiało. A okularnik sprawiał wrażenie, że kompletnie tego nie
zauważa.
Grzebiąc w talerzu
owsianki, raz po raz szukałem wzrokiem Setha. Rano nie spotkałem go w pokoju.
Miałem nadzieję na rozmowę z nim na przerwie, albo na luźniejszej lekcji.
- A, co z Philem? Jak
się trzyma? - Zapytałem, kiedy spostrzegłem idącego w naszym kierunku Eddiego.
Tak jakoś jego widok przypomniał mi o przyjacielu.
- Daniel ciągle przy
nim siedzi i jakoś go wspiera. Gorsza sprawa, bo znowu bierze. - Bąknął
zasmucony. Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem.
- Lekcje odwołane. -
Rzekł Eddie, podając nam ręce na powitanie. ~Kurwa~
Zakląłem w myślach, Cały mój plan legł w gruzach.
- Dlaczego? -
Zapytałem. Czułem się wyrwany z obiegu przez dwa dni nieobecności.
- Pogrzeb Olivii, cała
szkoła idzie.
- A no tak, przecież to
dziś. - Przypomniałem sobie. Nie lubiłem pogrzebów, chyba tak jak każdy. Olivii
też nie trawiłem, więc nie czułem większej potrzeby iść tam. Robiłem o tylko ze
względy na męską solidarność z Philem. Zapadła między nami cisza. Przez chwilę
wydawało mi się, że w tłumie ustawionym po śniadanie mignęła czarna czupryna,
ale okazało się, że to tylko dziewczyna z podobnymi włosami.
Chyba zaczynałem
wariować.
***
Pożegnanie Olivii
odbyło się dwie godziny po śniadaniu, na pobliskim cmentarzu. Trzymałem się z
tyłu wraz z Eddiem i Adamem. Daniel, Phil oraz rodzice dziewczyny stali pod
trumną. Z plotek krążących po szkole dowiedziałem się, że dziecko było jakiegoś
mięśniaka starszego ode mnie o rok, a ona sama zażyła jakieś kupione przez Internet
tabletki. Ponoć połknęła za dużo i popiła alkoholem, typowa suka. Do pokuty jak
śmierć u dupy... Szkoda mi tylko rodziny i jej Halla.
Resztę dnia
spędziłem w pokoju, przygotowując się do wtorkowych lekcji. Zdziwiło mnie, że
przez cały ten czas Seth nie pojawił się w pobliżu. Nie spotkałem
go w naszym azylu. Oczywiste było dla mnie, że unika mojego towarzystwa, ale
nie wiedziałem, w jaki sposób tak dobrze się ukrywa.
Dopiero o dwudziestej
trzeciej, gdy już powoli zasypiałem, usłyszałem cichy zgrzyt zamka.
- No, wreszcie. -
Mruknąłem cicho. Chłopak wmaszerował do sypialni i nawet nie zaszczycając
mnie spojrzeniem zabrał ręcznik, po czym udał się do łazienki. Szybko wstałem i
złapałem go za nadgarstek. Drgnął zdziwiony, ale nic nie powiedział.
- Porozmawiaj ze
mną! - Zażądałem.~ Mogłem to zacząć
lepiej.~ Rzekłem do siebie w myślach.
- Nie mamy o czym. -
Syknął, wyrwał rękę z mojego uścisku i zamknął drzwi.
- Poczekam! -
Krzyknąłem i wróciłem do łóżka. Cały dzień myślałem tylko, jak zacząć rozmowę,
szukałem go wzrokiem, starałem się prowokować sytuacje do konfrontacji, ale on
jak gdyby nigdy nic, odpowiada, że nie mamy o czym rozmawiać. Przecież nie
zrobiłem nic, co mogłoby go urazić. Po prostu nie byłem pewien, a on naciskał. ~Gorzej, niż z babą~ pomyślałem.
Przyrzekłem sobie, że
zachowam zimną krew i nie wybuchnę. W głowie układałem cały plan rozmowy i
nawet zacząłem powoli wybiegać w przyszłość, jednak on nadal nie wracał.
Po godzinie
wmaszerował do pokoju z mokrymi włosami. Powoli przysypiałem, mimo to, gdy go
zobaczyłem od razu zacząłem gadać.
- Seth, posłuchaj, ja
nie chcę żeby... - Niedane mi było dokończyć, ponieważ chłopak wciął mi się w
słowo.
- Powiedziałem już. Nie
mamy o czym rozmawiać. Takim tłumokiem jesteś, że nie rozumiesz zwykłego
zdania? Przeliterować ci? Czy może narysować? - Syknął.
Stanąłem jak wryty, a on po prostu zaczął rozczesywać włosy. – Co,
zatkało? Nie wierzyłeś, że taki pedał jak ja potrafi się postawić? - Zapytał z
taką nienawiścią w głosie, że gdyby był jadowity to już umarłbym w ciągu
sekundy.
- O co ci właściwie
chodzi? - Zadałem pytanie, gdy w miarę się otrząsnąłem. Seth zaczął zaśmiał się
histerycznie.
- Ty się jeszcze
pytasz? Człowieku obudź się! - Ryknął wściekły. Uniosłem ręce w geście obrony.
- Kurwa, ogarnij się! -
Rzekłem w końcu. - Ciągle tylko na mnie najeżdżasz. Widzisz tylko moje błędy!
Spójrz czasem na siebie! To ty chcesz żebym ci się rzucił w ramiona i wyznał
miłość, a nawet nie pozwalasz mi do siebie podejść! - Seth spojrzał na mnie z
dziwnym wyrazem twarzy. Skrzywił się i usiadł na łóżku zrezygnowany. - Teraz ze
mną porozmawiasz na spokojnie? – Zapytałem, kucając przy nim.
To był ten moment, gdy
on uświadamiał sobie swoje błędy, a ja miałem szansę wykorzystać chwilę
słabości. Nieznacznie skinął głową.
- Dobrze, więc zanim
znów zaczniesz mnie obrażać najpierw mnie wysłuchaj! - Zacząłem, delikatnie się
uśmiechając i od razu kontynuowałem. - Dobrze wiesz, że nigdy nie byłem w
związku. Nie wiem jak to jest czuć do kogoś, obojętnie, jakiej płci, pociąg
inny niż seksualny. Ale ostatnio to wszystko przemyślałem. Całą tę naszą
relację. I doszedłem do wniosku, że gdybyśmy zaczęli zachowywać się normalnie,
to znaczy jak przyjaciele, to może się pojawić jakaś szansa, na stworzenie
ewentualnego związku. - Mówiłem i obserwowałem jak wyraz jego twarzy zmienia się
co pięć sekund. Z zaskoczonego na zdziwiony, a potem na ironiczny. Mimo to
nadal się nie odzywał. - Jeżeli ja stwierdzę, że to nie ma sensu to nie będę ci
robił nadziei i powiem o tym. Ale oczekuję, iż ty nie będziesz naskakiwał i nie
wymagał ode mnie natychmiastowej odpowiedzi. Pozwólmy temu toczyć się w naturalny sposób. Nie
wymuszajmy niczego na sobie. Jeżeli to ty będziesz miał być moją pierwszą
miłością, chcę żeby to było coś niezapomnianego. Coś, co zawsze będę miło
wspominał, nie ważne jak się to zakończy. Nigdy nie uważałem się za
homoseksualistę, ba nawet ich tępiłem, dlatego teraz jest mi tak ciężko. Myślę
że to zrozumiesz.- Skończyłem swój monolog i niecierpliwie czekałem na jego odpowiedź.
Seth, co chwilę
otwierał i zamykał usta, długie minuty ciszy ciągnęły się niemiłosiernie.
- Wow. - Mruknął. - Nie
spodziewałem się takich słów po tobie. Sądziłem, że jesteś niedorozwinięty
emocjonalnie. - Przerwał na chwilę. – Właściwie, to nadal tak myślę. - Rzucił z
ironicznym uśmiechem.
Wybałuszyłem oczy na
niego i zdziwiony nagłym obrotem sytuacji.
- Co? - Wydukałem.
- To samo. - Odparł.
Wstał i złożył ręce na piersi. - Jesteś okropnie egoistyczny. Co, boisz się, że
sobie coś zrobię przez to, że odrzucasz moje zaloty? - Zapytał, w jego głosie
słychać było nutę wściekłości.
- Jakie zaloty?!
Przecież ty na mnie napierasz, a nie flirtujesz czy podrywasz! - Wtrąciłem od
razu. Puścił moja uwagę mimo uszu i kontynuował.
- Do pokuty jak śmierć
u dupy?
- Kurwa, czemu ty
zawsze wszystko utrudniasz?!- Spojrzałem mu w oczy, tliła się w nich
wściekłość. Jego rysy twarzy stały się ostre.
- Ja wszystko utrudniam? – Warknął. - No tak kurwa zapomniałem, że to ja
ciągle uciekam i udaję, że wcale nie jestem homo. Przecież to ja
się ciągle wykręcam i szukam planu
złamania ci serca. No przecież to oczywiste. - To zdanie ociekało taką ironią i sarkazmem, że gdyby to była woda, napiłaby
się połowę afrykańskich dzieci.
- I jak zwykle odwracasz kota ogonem. Chciałem się z tobą pogodzić, ale się
nie da! - Ryknąłem. Seth otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale rozległo się pukanie do drzwi. - Otworzę. - Rzuciłem przez zęby. W odpowiedzi usłyszałem prychniecie.
Z wściekłością pociągnąłem za
klamkę, przez co drzwi uderzyły o ścianę, odbiły się od niej i wróciły do
swojego wcześniejszego położenia. Nawet nie zdążyłem zobaczyć, kto za
nimi stoi. Zakląłem siarczyście i znów za nie szarpnąłem, tym razem z lekkim
opanowaniem.
- Nie chcę przeszkadzać czy coś... - Powiedział od razu Adam, jak zwykle drapiąc się z zakłopotaniem po karku. - Ale tak jakby dochodzi druga w
nocy. Jutro mam zajęcia od ósmej. Lubię spać. Jestem zmęczony. A wy kłócicie się jak stare dobre małżeństwo. - Wymieniał, jakby
czytał plan wydarzeń napisany na szybko.
- To przez tego ciula!
Najpierw mnie unika, a potem jak zwykle robi problem z niczego! -
Gestykulowałem rękami, tłumacząc się przed okularnikiem. Uniósł ręce w geście obrony i zaproponował.
- Może dajcie sobie kulturalnie w pysk, a
nie drzyjcie na całe piętro.
- Genialny plan! Tyle, że nie wypali, bo
Pan Odwracam Zawsze Wszystko Na Swoją Stronę zrobi wszystko żebym dostał w
mordę podwójnie, no bo przecież on jest niewinny! - Rzuciłem w stronę pokoju, w
którym przebywał Czarny.
- Odpierdol się, dobra?! Ja przynajmniej
nie histeryzuję, kiedy czuję, że coś nie idzie po mojej myśli! - Odwarknął.
Ręce mi zadrżały z wściekłości. Całkowicie zapomniałem o obecności sąsiada.
- Nie no kurwa, wcale! Jesteś ideałem w
każdym pierdolonym calu! - Poczułem na ramionach ręce Adama.
- Proponuję, żebyś spędził dzisiejszą noc
u mnie. – Rzekł, siląc się na spokój.
- Bardzo dobry pomysł. Jeszcze chwila
spędzona z nim, a zwariuję i dopuszczę się morderstwa. - Syknąłem.
- A wypierdalaj, nie trzymam cię tu! - Jak
na dojrzałego mężczyznę przystało, pokazałem mu fuck'a i poszedłem za Adamem do
niego, przy okazji mocno trzaskając drzwiami. Stanąłem na środku pokoju.
Okularnik poczłapał do szafy, wyciągnął jakąś pościel i rzucił ja na lewą stronę
łóżka, które on sam zajmował.
- Eee, mam z tobą spać? - Zapytałem
głupio.
- Nie zgwałcę cię. Nawet nie mam na to
siły. - Ziewnął przeciągle i przykrywając się szczelnie kołdrą, zajął miejsce
po stronie ściany. Westchnąłem i usiadłem na brzegu łóżka.
Chciałem dobrze, ja naprawdę pragnąłem żyć
z nim w zgodzie. Chciałem móc mieć w nim przyjaciela a nie szalonego wielbiciela,
który nie chce mnie zrozumieć. To smutne, że on jest tak bardzo zadufany w sobie,
że tego nie widzi. A mnie to wszystko przytłacza. Przez niego nie zaliczyłem
żadnej dziewczyny, przez niego ciągle rozmyślam nad swoją orientacją, przez
niego zaczynam się źle czuć w tej szkole. To on od samego początku na mnie
najeżdża, to on na siłę wymusza na mnie uczucie, a potem wytyka mi wszystkie
błędy. Ta sytuacja była chora. Były tylko dwa wyjścia. Albo Seth się ogarnie,
albo wracam na stare śmieci.
***
Miałem wrażenie, że dopiero zamknąłem oczy,
a już musiałem wstawać. Nawet nie słyszałem, kiedy Adam wychodził. Obudził mnie
budzik. W duchu podziękowałem okularnikowi, że pomyślał też o mojej edukacji.
Równy z niego gość. Obudziłem go w środku
nocy, wprosiłem się do jego łóżka, a on mi jeszcze nastawia budzik, żebym
czasem nie spóźnił się na lekcje. No Anioł.
Z grubsza ogarnąłem pokój i
poczłapałem do swojego lokum. Wchodząc do sypialni nadziałem się na Czarnego.
Zmierzyłem go chłodnym spojrzeniem i założyłem ręce na piersi.
- I co? Przemyślałeś wszystko? -
Zapytałem. Jego brwi podjechały ku górze.
- Czy ty myślisz, że ja nie mam nic
lepszego do roboty, tylko myślenie o twoim żałosnym wystąpieniu? -
Prychnął cicho. Nie panując nad emocjami z całej siły rąbnąłem pięścią w
ścianę. Przeszywający ból sparaliżował mi dłoń. - Brawo, bardzo dojrzale. -
Sarknął. Cały czas stojąc do niego tyłem zacząłem mówić.
- Dlaczego ty nie potrafisz zrozumieć, że
chcę żyć z tobą w zgodzie?! - Warknąłem. Wzruszył ramionami i wyminął mnie
podchodzą do drzwi prowadzących na korytarz. - Ciągle gadasz o tej wielkiej
miłości do mnie. I co?! I gówno! Ta cała twoja miłość to jakiś jeden wielki
cyrk! Jeżeli tak ma ona wyglądać, to ja dziękuję! Wolę ruchać dziwki do końca
życia, niż zachowywać się tak jak ty! Nigdy mnie nie kochałeś, tylko pierdolisz
głupoty! - Wykrzyczałem to, co gryzło mnie od kilku dni.
Spojrzałem w jego stronę, gdy
ten zastygł z ręką na klamce. Powoli odwrócił się i oparł o drzwi. Westchnął
głęboko i zrobił coś, czego kompletnie się nie spodziewałem. ROZDZIAŁ 29
~~~~~~~~
Witajcie! :D Nie spodziewaliście się mnie tak wcześnie co? XDD Ja też :D
Krótkie wyjaśnienie dlaczego dedykacja trafia do mojej kochanej bety. Jest najlepszym człowiekiem na świecie <3 Poprawia ekspresowo i genialnie <3 Potrafi doradzić co zmienić żeby rozdział wyglądał lepiej <3 DZIĘKUJĘ JEJ CAŁYM SERDUSZKIEM <3 <3
Do następnego!!!
Akurat w takim momencie. Życzę weny do pisania bo nie mogę się doczekać nowych rozdziałów! Pozdrawiam. :D
OdpowiedzUsuńAhh wena jak zawsze się przyda :D Również pozdrawiam! Cieszę się że czytasz! :D
UsuńW sumie cieszę się, że to powiedział, może to popchnie akcję bardziej do przodu. Nienawidzę czekać na nowe rozdziały - ciągle tylko się rozmyśla co dalej i jak wszystko się potoczy. Chyba zbyt często wracam do opowiadań i czytam wszystko po kilka razy. Ehhh, czekam i życzę weny oraz chęci
OdpowiedzUsuńTeraz będzie tylko z górki!
UsuńŻartowałam XDD Akcja trochę się pogmatwa (taki mam plan, a co z tego wyjdzie to się okaże XD) Malutkimi kroczkami zbliżamy się do końca, planuję jeszcze dziesięć długich rozdziałów (taki mam plan, a co z tego wyjdzie to się okaże x2 XDD)
Chęci do pisania i wena jest, ale czasu brak :D Aktualnie pracuję nad one-shotem który pojawi się w środę 26.04 (taki mam plan, a co z tego wyjdzie to się okaże x3 XDD)
Pozdrawiam!! <3 <3 <3 ;*
kiedy next? xD
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze w tym miesiącu XDD
UsuńPostaram się jak najszybciej :D
Jeśli po tym rozdziale znów zrobisz sobie "przerwę" to obiecuję, że cię znajdę i ukatrupie.... A tak w ogóle to rozdział jak zwykle świetny :P
OdpowiedzUsuńHah :D Twój komentarz bardzo mnie rozbawił XDD Uświadomiłaś mi jak dla czytelników wyglądają moje "małe przerwy" XDD
UsuńKiedy robię przerwę nie czuję tego że mijają miesiące, dopiero jak zaglądam na blog i widzę datę publikacji ostatniego materiału, to mnie zwala z nóg XD Tak jak pisałam wyżej, pracuję nad one-shotem. Jak go skończę od razu biorę się za rozdział! :D
Dziękuje za miłe słówko na temat rozdziału <3 <3
Kiedy następny rozdział? Czekam, czekam i nie mogę się doczekać. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńLas Vegas' first new casino - DrMCD
OdpowiedzUsuńIn a city with a 양주 출장마사지 population of more 전라북도 출장샵 than 강원도 출장샵 4 million people, Las 파주 출장안마 Vegas 김천 출장안마 is no city less fabulous than North Las Vegas. · The Wynn/Encore casino at