Beta: Inverno\m/
Godzina 1:23 dnia 26.04.1986r. Pierwszy wybuch w Czarnobylskiej elektrowni. Pamiętamy!
,,Komunikat Rady Ministrów Związku Radzieckiego. W czarnobylskiej elektrowni atomowej kontynuowane są działania na rzecz likwidacji skutków awarii. W wyniku dotychczasowych działań podczas minionej doby, zmniejszył się wyciek substancji radioaktywnej, zaś poziom radiacji w rejonie elektrowni, obniżył się"
Godzina 1:23 dnia 26.04.1986r. Pierwszy wybuch w Czarnobylskiej elektrowni. Pamiętamy!
,,Komunikat Rady Ministrów Związku Radzieckiego. W czarnobylskiej elektrowni atomowej kontynuowane są działania na rzecz likwidacji skutków awarii. W wyniku dotychczasowych działań podczas minionej doby, zmniejszył się wyciek substancji radioaktywnej, zaś poziom radiacji w rejonie elektrowni, obniżył się"
- Ciekawe, ile prawdy jest w tym całym
komunikacie. - Powiedział Simon, wyłączając telewizor. - Ty powinieneś to
wiedzieć, w końcu całymi dniami siedzisz w tej pieprzonej redakcji! - Rzucił z
wyrzutem.
- Uspokój się. Przecież wiesz, że robię
wszystko, żeby zapewnić tobie i twojemu synowi jak najlepszy byt. - Simon ma
sześcioletniego syna, Andreja. Jego matka zmarła przy porodzie, a on został sam
z dzieckiem. Mi to wcale nie przeszkadza. Kocham tego chłopca, tak jakby był to
mój własny syn.
Zresztą, kocham ich obu. Tak, jestem gejem.
Mam partnera. Razem z nim wychowuje dziecko. Brzmi dziwnie? To dorzucę jeszcze
kilka faktów. Jestem Polakiem, ale przez sytuację polityczną musiałem wyjechać
z kraju. Przebywam w Moskwie już dziesięć lat. Pracuję jak redaktor. Rodzice
nie odzywają się do mnie, odkąd wyjawiłem im, że jestem homoseksualny. Brat
czasem mnie odwiedza, ale tylko po to, żeby wyciągnąć trochę kasy.
- Może i tak, ale ostatnimi czasy
zaniedbujesz mnie i Andreja. Przypomnij mi, kiedy ostatnio się kochaliśmy?
- Dawno. - Odparłem bez zastanowienia. I
to był mój błąd.
-Dokładnie w moje urodziny! Pół roku temu!
Czy ty myślisz, że nie mam uczuć?! Że nie potrzebuje czułości?! Może
jestem dla ciebie za stary? Przecież mam trzydzieści lat, a twój redakcyjny
kolega, zaledwie dwadzieścia dwa!
- Odczep się od Igora!
- A czemu ty go bronisz?! Na pewno coś was
łączy, przecież gdyby nie to, wracałbyś do domu punktualnie. Zawsze się
spóźniasz!
- O co ci, do cholery chodzi? - Zapytałem
zdenerwowany. Ostatnio bardzo często dochodziło między nami do spięć. - O to,
że nie uprawiamy seksu? Jeśli tak to, choć możemy to nadrobić tu i teraz!
– Krzyknąłem, choć wcale nie miałem ochoty na ,,małe co nie co". Wkurzył
mnie, oskarża o zdradę, a wcale tak nie jest. Mogę mu dać dowodowy miłości w
każdej chwili.
- Nie o to chodzi. Potrafię się zadowolić
sam, i nie potrzebuje twojej łaski!
- To, po co drążysz temat?! Od kilku dni
masz jakiś problem. Ciągle się doczepiasz do czegoś!
- Bo mam powód! - Warknął.
- Ciekawe, jaki? - Spytałem. I w tym
momencie drzwi pokoju Andreja otworzyły się.
- Znowu się kłócicie?- Zapytał zaspanym
głosem. Podszedł do mnie i usiadł na kolanach. Przytuliłem go.
- Nie skarbie, po prostu głośno
rozmawiamy.
- Tak, jasne. Przecież słyszę. - Ten
chłopak był tak rozumnym dzieckiem, że czasem zastanawiałem się czy on nie
jest jakimś małym geniuszem.
- Synku, idź spać, musimy jeszcze
porozmawiać, a jutro jedziesz do babci i musisz się wyspać. - Wtrącił
Simon.
- Ja już skończyłem rozmawiać! - Warknąłem,
wziąłem chłopca na ręce i zaniosłem do jego pokoju. Położyłem go na łóżku,
przykryłem kołdrą i pocałowałem w czoło. - Śpij słodko.- Wyszedłem z pokoju i
zamknąłem drzwi. Wziąłem płaszcz z wieszaka przy drzwiach i ruszyłem do
wyjścia.
- Gdzie idziesz? - Zapytał od razu.
- Muszę się przewietrzyć. - Mówił coś
jeszcze, ale już byłem na schodach. Przy wyjściu jak zwykle stał
wartownik.
- Dobry wieczór, szanowny redaktorze. -
Spojrzałem na niego. Ewidentnie był wstawiony. Gibał się we wszystkie strony, a
jego twarz była bordowa.
-Taa. - Mruknąłem i ruszyłem przed siebie.
Już dawno zrobiło się ciemno, i czuć było
lekki powiew zimnego wiatru. Z kieszeni spodni wyciągnąłem paczkę fajek,
zapaliłem jednego i zaciągnąłem się porządnie. Simon, przesadza. Kocham go, ale
zarazem mam go dość. Zachowuje się jak kobieta w ciąży. Jak nie ma się, do
czego przyczepić, to znajdzie byle pretekst do kłótni. Teraz wymyślił sobie
zdradę. Fakt, Igor jest przystojny i ma to coś, ale poza przyjaźnią nic do
niego nie czuję. A to, że spędzam więcej czasu w redakcji, jest spowodowany
natłokiem obowiązków. Wybuch w Czarnobylu, święto majowe, Kijowski „Wyścig Pokoju”,
demonstracje, strajki. Zwykle jest spokojnie, ale teraz na głowę zwaliło nam
się pełno wydarzeń. A w redakcji jesteśmy z Igorem sami. Musimy sobie radzić.
Simon jest kolarzem, ale pół roku temu
złamał nogę i jeszcze przez cztery miesiące nie może jeździć. On nie wie, co to
ciężka praca. Mam na myśli raczej to, że jeździ na treningi, co dwa dni, raz na
kilka miesięcy ma jakiś rajd i poza tym siedzi w domu. A ja? Ja muszę siedzieć
w firmie i w zależności od tego czy coś się wydarzy, czy się wyrobię, czy
wszystkiego dopilnuję tak długo siedzę w pracy. A kiedy coś się wydarzy, to
muszę wsiąść w samochód i natychmiast jechać na miejsce zdarzenia, aby dać
najświeższą informację do prasy. To jest dla niego zupełnie obcy
świat...
Pamiętam jak go poznałem. Pięć lat temu. Wygrał
wtedy „Wyścig Pokoju”*. Robiłem z nim wywiad...
,, - Dzień dobry, nazywam się Adam, jestem
redaktorem gazety ,,Dzień Dobry Moskwa". Chciałbym z panem przeprowadzić
wywiad. - Mówiłem do wysokiego, postawnego blondyna, z
hipnotyzującymi szafirowymi oczami.
- Niech pan wybaczy, ale w tym momencie,
nie. Spieszę się do syna. - Przerwał, ale po krótkiej przerwie i dokładnym
obejrzeniu mnie dodał – Chyba, że pojedzie pan ze mną do domu? –
Zaproponował, puszczając mi oczko. Zarumieniłem się lekko i spuściłem głowę.
Niestety nie miałem tak długich włosów jak on, więc nie był możliwości żeby
zasłonić nimi wypieki. Mężczyzna roześmiał się i znów rzekł.
- To jak będzie? Jedziesz ze mną Adamie,
bo spieszę się? - Spojrzałem na niego, a on uśmiechał się do
mnie zalotnie. Ewidentnie ze mną flirtował.
- No dobrze, ale nie chcę być
nachalny. Możemy się umówić na wywiad, przecież nie będę panu zawracał gł...
- Nie dokończyłem, bo Simon wszedł mi w słowo.
- Umówić też się możemy, ale na kawę. A
teraz, zapraszam do samochodu. - Ręką wskazał
czarnego luksusowego GAZ-a 13. Szczęka opadłą mi do samej ziemi, bo
był to najbardziej pożądany przeze mnie samochód, na który
musiałbym odkładać pieniądze z mojej marnej pensji, minimum
dwadzieścia lat.
- Podoba się? – Zapytał, widząc moją
reakcję. Cały czas uśmiechał się pod nosem.
- Jest cudowny. - Odparłem
rozmarzony.
- Jeżeli będziesz chciał, to potem
będziesz mógł się powozić. - Spojrzałem na niego zdziwiony, ale
on wyjątkowo nie patrzył w moją stronę, tylko wsiadał do auta.
Poszedłem w jego ślady. Ledwie zamknąłem drzwi, a on już ruszył.
- Chce pan zacząć wywiad teraz,
czy jak będziemy na miejscu? - Zapytałem. Simon wzruszył ramionami.
- Możemy zacząć teraz, a w domu
zajmiemy się innymi, ciekawszymi rzeczami - Zachowywał się dziwnie.
Bardzo dziwnie. Blondyn był bardzo przystojny, ale miał syna, wiec pewnie też
żonę. A nawet, jeśli nie, to taki marny, młodszy i mało przystojny
redaktor, jak ja nie ma szans przy kimś takim.
- Nie rozumem, co ma pan na myśli. -
Simon znów zaśmiał się.
- Hmm… A co, chciałbyś żebym miał?
- Szczerze? - Kiwnął głową. – To, po
wywiadzie chciałbym wrócić do redakcji i wysłać wywiad do druku. - Odparłem.
Nie chciałem z nim flirtować, bo dla niego mogły to być niewinne żarty, a ja
jak zwykle wziąłbym wszystko na poważnie.
- Ach tak. Rozumiem. - Odparł smętnie i
wlepił wzrok w jezdnię. – Zaczynaj. - Odparł oschle..."
Już wtedy miewał humorki. Gdy
przeprowadzałem z nim wywiad, raz się śmiał, a chwilę później dostawał napadu
szału. Krzyczał, mówił, że nienawidzi dziennikarzy, kazał mi się wynosić, by po
chwili przepraszać i kazać kontynuować wywiad. Po skończonej rozmowie wracałem
dziesięć kilometrów na piechotę do redakcji, bo on stwierdził, że jest zmęczony
po wyścigu i nie da rady mnie odwieźć. Po tym zdarzeniu nie spotkałem go
więcej, przez rok.
Ponieważ, rok później znów po wyścigu dane
było mi spotkać się z nim, i kolejny raz zadać kilka pytań. Mówiłem do niego
per „Pan”, a on do mnie po imieniu, tak jak do starego przyjaciela. Flirtował i
pytał, co u mnie, znów zaprosił mnie do siebie. Kiedy wychodziłem z jego
mieszkania, zaproponował podwózkę, a w drodze do redakcji, spytał czy nie chcę
gdzieś z nim wyjść. Zgodziłem się. Spotkanie odbyło się w jednej z bardziej
luksusowych restauracji. Oficjalnie przeszliśmy na ,,ty" i poza miłym
wieczorem nie wydarzyło się nic więcej. Po tej ,,randce'' kilka razy spotkałem
go na ulicy, zawsze zagadywał. Próbowałem się oprzeć jego urokowi. Nie chciałem
się w nim zakochać, bałem się tego wszystkiego, trzy lata starszy facet, z
dzieckiem i w dodatku sławny na całe ZSRR. Nie byłem go pewien. Mógł mieć każdą
kobietę. Wiele z nich dyskretnie podkochiwało się w nim, a on nawet nie
pokazywał, że może być homo. Za to ja, od zawsze czułem, że nie pociągają mnie
kobiety.
Ostatecznie poddałem się i zakochałem w
nim. Robiłem wszystko, żeby on zauroczył się mną. Starałem się spędzać więcej
czasu z nim, jeździłem na jego treningi i wyścigi, wyciągałem na randki,
pomagałem przy opiece nad jego synkiem. Po dwóch latach udało mi się go zdobyć.
Zamieszkaliśmy razem i tak żyjemy aż do teraz. Ja jestem z nim szczęśliwy, on
ze mną… Hmm… Widocznie teraz nie. Od wypadku zaczął zachowywać się inaczej.
Przestał się mną interesować, Andrejem
zresztą też. Zamknął się w swoim własnym świecie i nikogo do niego nie
dopuszczał, ciągle tylko krzyczał, czepiał się, oskarżał. Teraz wymyślił sobie
zdradę.
Przez to moje rozmyślanie nawet nie
spostrzegłem, kiedy dotarłem pod blok, w którym mieszkał Igor. Bez
zastanowienia wszedłem pewnym krokiem i zapukałem do drzwi. Po dosłownie kilku
chwilach otworzył mi krótko wystrzyżony brunet, w ubrudzonej farbą białej
koszulce.
- Mogę wejść? - Zapytałem tylko z
grzeczności. Wiedziałem, że się zgodzi.
- Jasne. - Odparł zachrypniętym głosem. - Coś
się stało? - Zadał pytanie, gdy zdjąłem płaszcz i wmaszerowałem do jego salonu.
Znałem to mieszkanie jak własne, bardzo często gościłem u Igora.
- Ta, Simon znów robi mi wyrzuty. - Westchnąłem
- Co tym razem? Długi włos na
rękawie bluzy czy może wrócenie do domu minutę później, niż zwykle? - Zaśmiał
się pod nosem.
- Nie, ale pewna zbieżność jest. -
Przerwałem na chwilę i przetarłem skroń.- Twierdzi, że go z tobą zdradzam. -
Igor usiadł na fotelu i chwilę na mnie patrzył tępym wzrokiem. A potem zaczął
śmiać się, jakbym opowiedział najśmieszniejszy dowcip świata.
- Żartujesz sobie? - Wydukał, ocierając
łzy z kącika oka. Pokręciłem głową. -Czy on już zwariował do reszty?
- Nie wiem, ale mam wrażenie, że już mnie
nie kocha. Wydaje mi się, że szuka byle pretekstu, aby wyrzucić mnie z domu. -
Rzekłem.
- Może zapytaj go o to wprost? -
Zaproponował. Przytaknąłem, bo już wcześniej o tym myślałem.
- Mogę u ciebie przenocować?
- Pod warunkiem, że jutro z samego rana
Simon tu nie wparuje i nie ukręci mi głowy. - Zaśmiałem się i rzekłem.
- Jadą z Andrejem do babci, więc nie
będzie miał czasu.
- No, to idę pościelić kanapę.
***
Obudziłem się, gdy usłyszałem huk
spadającej torby. Przetarłem oczy i sprawdziłem, co się stało. Igor, stał przy
drzwiach i podnosił z podłogi czarną torbę, w której nosił papiery.
- Wybacz, ale wkładałem artykuł i spadła.
- Kiwnąłem głową i zapytałem:
-Która godzina?
- Siódma. Właściwie, to i tak miałem cię
budzić. Musimy wychodzić do redakcji. - Westchnąłem i zacząłem zakładać spodnie,
które w nocy z siebie zrzuciłem.
- W kuchni na stole są kanapki i herbata,
zrobiłem ci do pracy. - Powiedział mieszając się trochę. Spojrzałem na niego. Na
jego policzkach widniały pokaźne zaczerwienienia. Miałem ochotę się roześmiać.
To było słodkie.
- Dzięki, młody. - Szybko zarzuciłem na
siebie koszulkę, zabrałem prowiant i pomaszerowałem do wyjścia, przy okazji
chwytając płaszcz. - Idziemy? - Igor pokiwał głową i chwilę później
znaleźliśmy się na ulicy.
***
- Adamie. Mam dla ciebie zlecenie. -
Powiedział mój szef, Michaił
- Jak ja lubię, kiedy to mówisz. - Odparłem,
mało zadowolony. Znów pewnie musiałem gdzieś jechać i użerać się z ludźmi.
- To dobrze, postaram się zadowolić cię
jeszcze bardziej i załatwiać więcej zleceń. - Powiedział bardzo poważne,
widocznie nie załapując ironii.
- Więc?
- Jedziesz do Czarnobyla. Zobaczysz, co
się tam dzieje, zrobisz kilka zdjęć, popytasz ludzi, o co chodzi. Nic
wielkiego, to, co zwykle i jak najwięcej informacji. - Rzekł i rzucił na blat
stołu dokumenty.
- Muszę? Przecież dobrze wiesz, że mamy tu
masę roboty od rana do nocy. Nie może jechać ktoś, z innego działu? Nas jest tu
dwoje, Igor nie da sobie rady sam. - Zacząłem gadać. Tak naprawdę, bałem się
tam jechać.
- Żadnych dyskusji. Igor sobie świetnie
poradzi. - Już otwierałem usta, kiedy, Michaił wszedł mi w słowo. - Jedziesz i
koniec. - Po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł. Przez okno widziałem jak
wsiada do auta i odjeżdża.
Igor, siedzący na wprost mnie cały czas
bacznie mi się przyglądał. Przetarłem twarz dłońmi i położyłem głowę na stole.
Nie chciałem tam jechać. Niby nikt nic nie wiedział na sto procent, ale byłem
pewien, że wyjazd tam to zły pomysł i ogromne ryzyko.
- Adam, jak chcesz mogę cię zastąpić.
Pojadę za ciebie. – Zaproponował. Spojrzałem na niego zaskoczony. Czemu on
ciągle chciał mnie wyręczać? Pomagać mi? Już dawno zauważyłem, że jest jakiś
dziwny, ale teraz i to zaczęło przeszkadzać.
- Nie, Igor. Mała wycieczka dobrze mi
zrobi. Simon będzie zachwycony.- Powiedziałem z przekąsem.
- Jesteś pewien?
- Tak, oderwę się na trochę od problemów. Spędzę
tam kilka dni i wrócę, jak nowo narodzony. – Powiedziałem, choć wcale tak nie
myślałem. Wiedziałem, jakie zło tam czyha i szczerze, wolałem nie ryzykować. Ale,
mus to mus. Może trochę pieniędzy wpadnie...
***
Do domu wróciłem po szesnastej. Simona
jeszcze nie było. To nawet dobrze, zaraz suszyłby mi głowę.
Wszedłem do kuchni i podgrzałem zupę z
poprzedniego dnia. Kiedy mój obiad ,,robił się" wyciągnąłem z szafy torbę
i wytarłem ją. Dawno z niej nie korzystałem. Nie było zleceń, do których
wyjeżdżałem, więc trochę się zakurzyła. Włączyłem telewizor w salonie i
zabrawszy z kuchni talerz z zupą, przysiadłem w fotelu. W popołudniowych
wiadomościach podawali informacje z kraju, które nic nie wnosiły do mojego życia.
Dlatego też zmieniłem kanał i trafiłem na typową, mało śmieszną komedię. ~Super. Będzie się, przy czym pakować.~ Pomyślałem.
Szybko dokończyłem obiad i zabrałem się za kompletowanie potrzebnych
rzeczy.
Wkładałem ostatnią koszulę do walizki, gdy drzwi
do domu otworzyły się. Usłyszałem dźwięk odkładanych na półkę kluczy i
rozsuwany suwak kurtki. Chwilę później na progu salonu stanął Simon.
Oparł się o futrynę i zapytał.
- Co ty robisz? - Mówił cicho, lekko
drżącym głosem.
- Pakuję się. - Mruknąłem, nie miałem
ochoty z nim rozmawiać. Na moment nastała cisza.
- Wyprowadzasz się? - Jego głos łamał się.
Odwróciłem się w jego stronę i założyłem ręce na piersi.
- A chcesz, żebym się wynosił? -
Odpowiedziałem pytaniem na pytanie. Cisza, która była tak nieznośna zagościła
między nami długo. - Kochasz mnie jeszcze? - Spytałem w końcu. Obawiałem się,
że odpowie "nie", a moje serce złamie się na milion kawałków. Nim się
obejrzałem szafirowooki blondyn podszedł do mnie i wtulił się, niczym małe
dziecko. Jego usta drżały. Zaskoczony zamknąłem go w mocnym uścisku a on rękami
chwycił moją koszulkę na piersi i ścisnął ją mocno.
- Kocham cię, kocham najmocniej na
świecie. – Wyszeptał, po czym bez ostrzeżenia wpił się w moje wargi. Jego usta
były takie miękkie, a język delikatnie pieścił moje podniebienie. Tak dawno się
nie całowaliśmy. Już nawet zapomniałem jak to było. Tęskniłem za tym. Chętnie
oddałem pocałunek. Simon lekko mnie pchnął i wylądowałem na torbie, którą
chwilę wcześniej pakowałem. Oderwaliśmy się od ciebie i spojrzeliśmy na ubrania
leżące na podłodze.
- Teraz nigdzie nie wyjedziesz. - Szepnął
i znów zatopił wargi w moich ustach. Ten cudowny moment, niestety nie trwał
wiecznie. O dziewiętnastej musiałem być w Czarnobylu. Odkleiłem się od niego i
rzekłem.
- Wyjadę. Muszę. - Simon popatrzył na mnie
zdziwiony.
- Ja cię kocham, słyszysz? Ale, czy ty
mnie kochasz? Dlaczego wyjeżdżasz? Nie zostawiaj mnie! Rozumiesz?! Nie dam rady
bez ciebie, moje serce pęknie, a Andrej będzie patrzył jak cierpię. Chcesz
tego? - Zamilkł, a ja zrozumiałem, że on mimo tych wszystkich wyrzutów, które
ciągle robił, tego krzyku i niepotrzebnych spięć naprawdę mnie kochał. A
ja, kochałem jego. Usiadłem obok niego i potarłem skroń ręką. Nie patrzył na
mnie, miał spuszczoną głowę, a gęste loki zakrywały jego twarz.
- Skoro już przy tym jesteśmy. - Zacząłem,
ale jego pozycja nadal się nie zmieniła. – Czemu, ty ciągle na mnie
wrzeszczysz? Czepiasz się o wszystko i krytykujesz, teraz jeszcze oskarżasz o
zdradę...
- Dlaczego? Bo boję się, że cię stracę, że
ktoś może mi zrobić konkurencje. - Wyszeptał cicho.
- I tylko, dlatego? A nie przez to, że
nagle przestałeś coś do mnie czuć i robisz wszystko, żeby nas skłócić i żebym
spieprzał z twojego życia? - Zadałem kolejne pytanie, a Simon spojrzał na mnie
zdziwiony.
- Zwariowałeś? - Krzyknął dziwnie
zachrypniętym głosem. - Kocham cię nad życie! Dlatego nie wyjeżdżaj, błagam! -
Westchnąłem.
- Muszę, praca... - Odparłem a na jego
bladej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
- Czyli jedziesz do pracy, a nie na
zawsze? – Zapytał, jak małe dziecko.
- Głuptasie, myślałeś, że cię zostawię? -
Objąłem go ręką, przyciągnąłem do siebie i przytuliłem. Po długiej, intymnej
chwili ciszy, Simon wstał podszedł do okna i zapytał.
- Więc, gdzie jedziesz? – Zwlekałem z
odpowiedzią. Wiedziałem, że nie będzie zadowolony.
- Do Czarnobyla... - Rzekłem cicho,
obserwując reakcję ukochanego. Przez jego twarz przepływały miliony emocji, od
cienia uśmiechu, przez strach i niedowierzenie, aż do szoku.
- Żartujesz sobie? – Zapytał, z nutą
złości w głosie.
- Chciałbym.
- Mruknąłem. Simon ze złością cisnął na podłogę wazon, który rozbijając się
narobił mnóstwo hałasu.
- Gówno prawda! - Warknął, podszedł do
mnie złapał za ramiona i potrząsnął z całej siły. - Nigdzie nie pojedziesz!
Rozumiesz?! - Mocno ścisnął dłonie na moich ramionach, tak, że przeszywający
ból rozszedł się po całym ciele. Był bardzo zdenerwowany. Wodziłem to po jego
oczach, po drgającej wardze. Bardzo dobrze znałem tą postawę.
- Muszę.- Szepnąłem i delikatnie, tak żeby
nie zdenerwować go bardziej złapałem jego ręce i próbowałem je ściągnąć.
- Nie! Nie zgadzam się! Chyba mam coś
jeszcze do gadania! - Krzyknął.
- Przykro mi, szef wyrzuci mnie z pracy,
jeżeli nie pojadę. - Odparłem szczerze. Jego kościste palce wbiły się pod moje
kości powodując ogromny ból. Syknąłem cicho, ale tym razem nie pomogło.
- Mam to gdzieś! Znajdziesz inną pracę,
nie będziesz narażał życia!
- Simon! - Krzyknąłem, żeby się opamiętał.
Spojrzał na mnie zdziwiony i puścił moje ramiona. – Widzisz, jak się
zachowujesz?! Nie panujesz nad emocjami! Jadę i koniec. Odpoczniemy od siebie,
dobrze nam to zrobi. - Zrezygnowany usiadł na łóżku i nie spuszczając ze mnie
wzroku, powiedział:
- Adam. Ja po prostu boję się, że cię
stracę. - Szepnął. - Nie chcę, żebyś tam jechał. Słyszałem, jakie licho tam
czyha, a ty bardzo dobrze o tym wiesz. Proszę, nie jedź tam. Nie zostawiaj
mnie. - Westchnąłem i teraz to ja podszedłem do okna. Na parapecie leżał maska
gazowa, którą dostałem od Igora. Wziąłem ją w ręce i położyłem kochankowi na
kolanach.
- Nie obiecam ci, że nie pojadę, bo nie chcę
składać pustych obietnic. Jednak przysięgam, że będę w tym chodził dzień i noc.
- Szepnąłem i na potwierdzenie moich słów złożyłem pocałunek na jego czole.
Delikatny uśmiech zadowolenia pojawił się na jego twarzy, ale chwilę potem
zastąpił go wcześniejszy wyraz.
- Nie jestem przekonany, co do tego
pomysłu. Nie chcę, żebyś tam jechał. Boję się o twoje zdrowie.
- Ja też się boję. Cholernie się boję, ale
nie mam wyboru. - Mężczyzna westchnął, i spuścił głowę, jak mały, skrzywdzonych
piesek. Nastała między nami cisza, którą przebywało tykanie zegara.
- Kiedy jedziesz? Na ile? - Zapytał.
- Rano, o siódmej mam busa. Dwanaście
godzin drogi, dwa dni pobytu. W sobotę o piętnastej będę.
- To znaczy, że nie pożegnasz się z
Andrejem. - Powiedział smętnie. Znów zrobił te smutne oczy, które zawsze
działają na mnie tak, że mam ochotę spełnić każdą jego zachciankę. Wziąłem go w
ramiona i powiedziałem pociesznie:
- Ej, skarbie, przecież to tylko cztery
dni. Nic mi nie będzie.
- Mam nadzieję. - Wyszeptał i złożył
delikatny pocałunek na moich wargach.
***
Nie spałem długo. Miałem wrażenie, że
dopiero zamknąłem oczy, kiedy znów musiałem je otworzyć. Zerknąłem na zegarek -
wskazywał piątą trzydzieści. Podziwiałem Simona. Mimo, że budzik dzwonił minutę,
on nawet się nie poruszył. Zwlokłem się po cichu z łóżka i wykonałem wszystkie
poranne czynności. Zjadłem śniadanie i kiedy w pełni ubrany szedłem po torbę do
sypialni usłyszałem przeciągły pomruk wydany przez blondyna.
- Która godzina? Już wychodzisz? Zaczekaj,
odwiozę cię. – Powiedział, zaspanym głosem, przetarł oczy i delikatnie się
uśmiechnął.
- Nie trzeba, mam jeszcze dwadzieścia
minut do odjazdu. Przejdę się.- Wziąłem do ręki torbę i podszedłem do zaspanego
kochanka. Pocałowałam go na pożegnanie i gdy miałem wychodzić, on uczepił się
rękawa swetra i szepnął:
- Nie jedź. - Westchnął. Tak, nie chciałem
tam jechać. Bałem się, że promieniowanie mnie zabije, że mogę stamtąd nie
wrócić, że nigdy nie pożegnam się z Andrejem. Albo, że wrócę, ale stanę się
mutantem i będę ciężarem dla bliskich. Miałem wątpliwości, a każda prośba
Simona tylko pogłębiała moje rozterki.
- Proszę, nie zaczynaj. Dobrze wiesz, że
muszę. - Zawiesił głowę, próbując mnie tym poruszyć. - Przykro mi. W sobotę się
zobaczymy. - Ruszyłem do drzwi. Mężczyzna powlókł się za mną. Oparł się o
ścianę i patrzył na mnie smutno. Zachowywał się jak dziecko. Bardzo często
miałem wrażenie, że mimo tego, iż jestem dwa lata od niego młodszy, to
niejednokrotnie zachowuję się dojrzalej niż on.
- Przeproś ode mnie Andreja. – Dodałem i
nie patrząc za siebie wyszedłem na klatkę schodową.
- Adam! - Krzyknął za mną. Spojrzałem na
niego niepewnie. Jego oczy były podkrążone, a włosy sterczały we wszystkie
strony świata. - Kocham cię. - Szepnął cicho. Zaskoczony tym nagłym wyznaniem
odparłem tylko.
- Ja ciebie też. - Uśmiechnąłem się blado
i opuściłem blok.
***
Gdy doszedłem na dworzec, okazało się, że
mojego autokaru jeszcze nie było. Usiadłem na ławce i wypatrywałem mojego
środka transportu. W pewnym momencie ktoś szturchnął mnie w ramię. Odwróciłem
się myśląc, że to jakaś staruszka oczekująca, że ustąpię jej miejsca. Jednak
rzeczywistość była inna.
- Co tu robisz? - Zapytałem mężczyznę,
który z aparatem i dużą torbą podróżną stał za mną i uśmiechał się jak wariat.
- Jak to, co? Jadę z tobą. - Tak zdziwiony,
jak w tamtym momencie dawno nie byłem. - Zamknij usta, bo ci mucha wpadnie.
- Igor, Simon się wścieknie jak dowie się,
że pojechaliśmy razem. - Wydukałem, bo to było jedyne, co przychodziło mi do
głowy. Oskarżał mnie już o zdradę, jeżeli pozna prawdę o naszym wyjeździe, to
nie mam, po co wracać do domu.
- Spokojnie, szef już do niego jedzie. -
Szczęka opadła mi jeszcze bardziej.
- Przecież on zejdzie na zawał! -
Krzyknąłem. Kilka osób odwróciło się w moja stronę, jednak olałem to i usiadłem
zrezygnowany na ławce. Chłopak położył dłoń na moim ramieniu w geście
pocieszenia i szepnął:
- Ej, spokojnie. Michaił mu wszystko
wyjaśni. Jak kocha to zrozumie. - Nie potrafiłem nic powiedzieć, w głowie
wyobrażałem sobie jak zareaguje mężczyzna, kiedy dowie się, że pojechałem z
Igorem. Wybuchnie złością, potem zacznie przeklinać, w końcu pójdzie do baru
upije się, a jak wrócę to zrobi wojnę stulecia i każe mi się pakować. Nie
zauważyłem, kiedy podjechał nasz autokar. Igor szturchnął mnie ręką i powiedział.
– Adam, uspokój się! Wy, Polacy potraficie się z wszystkiego wykręcić. A, Simon
to zrozumie. Nagadałem Michaiłowi taki rzeczy, że na bank ci odpuści, jeszcze
nas pobłogosławi. - Zaśmiał się i szturchnął mnie zaczepnie pod żebra.
- Mam nadzieję. - Zająłem miejsce od okna
i od razu wlepiłem wzrok w krajobraz, który na cztery dni pozostawiałem za
sobą. Zerknąłem na Igora, który, z uśmiechem na twarzy czytał poranną gazetę.
Zazdrościłem mu. Znam go cztery lata, przez ten cały czas był sam. Nie rozumiał,
co tak na prawdę przeżywałem, bo nigdy nie poczuł czegoś takiego. Nie
znał też tak dobrze Simona, jak ja. Nie wiedział, że on jak sobie coś wmówi, to
żadne argumenty do niego nie dotrą.
Rozejrzałam się po autokarze, był
prawie pusty. Nawet lepiej, przez dwanaście godzin zrobiłoby się duszno. Po pięciu
minutach bezczynnej jazdy ułożyłem głowę na oparciu i usnąłem.
***
Obudził mnie nagły wstrząs. Szybko
podniosłem głowę i stuknąłem się z całej siły w czoło Igora. Chłopak
rozejrzał się nieprzytomnie i rozmasowując bolące miejsce uśmiechnął się do
mnie.
- Usnąłeś mi na ramieniu. - Rzucił nadal
się uśmiechając.
- Dziwne, bo wydawało mi się, że na
oparciu.- Odparłem. Chłopak zaśmiał się cicho i wyjął z tory butelkę wody.
- Głowa zjechała ci na moje ramie i tak
spałeś. W końcu mnie też zmorzył sen i musiałem przypadkiem zasnąć na twojej
głowie.
- Z boku to musiało wyglądać dziwnie. -
Wzruszył ramionami i powiedział:
- Trudno. Ludzie i tak zawsze będą gadać.
Teraz mają przynajmniej, o czym. – Zaskoczony dziwną postawą chłopaka
spojrzałem na niego. On tylko uśmiechnął się, zerknął na zegarek i dodał. -
Jeszcze sześć godzin przed nami. Zdrzemnę się jeszcze. - Mnie jakoś opuściła
chęć na spanie.
Oparłem się na fotelu i spojrzałem w okno.
Igor bez żadnych skrupułów położył głowę na moim ramieniu. Zastygłem. Kolejny
raz odebrało mi mowę. Z Igorem działo się coś dziwnego. Zauważyłem to już
dawno, ale wtedy nie było to dla mnie takie ważne. Teraz widzę, że coś jest nie
tak, i zaczyna mi to przeszkadzać. Rozumiem, może mu się podobać moja inność,
ale jemu się to chyba podoba, aż za bardzo. Przeraża mnie to jak się zachowuje.
Wie o tym, jaki stosunek do niego ma Simon, a mimo to prowokuje sytuacje.
Ostatnio, kiedy Simon przyszedł do nas do pracy, Igor rzucał na lewo i prawo
podtekstami i jak nigdy zasypywał mnie komplementami. Dwa tygodnie temu
zaprosiłem go na obiad, i wtedy również zachowywał się w taki sposób. To nie
mogło być przypadkowe, bo kiedy jesteśmy sami zachowuje się normalnie. Zacząłem
doszukiwać się w nim dziwnych zachowań, i znalazłem. Igor zawsze był grzecznych
i miłym chłopakiem. Jednak teraz zrobił się aż za bardzo miły. Nie raz
przyłapałem go jak zamiast pracować, wlepiał wzrok we mnie. Nie raz też jego
ręka, niby przypadkiem, lądowała na mojej dłoni czy pośladkach. Zawsze mówił,
że to żarty. W porządku, nie kryję się z moją orientacją i też zbytnio mi nie
przeszkadzało to, co robił. Ale to, że pojechał ze mną do Czarnobyla to nie był
przypadek! Musiał nieźle zbałamucić szefa. Na czas naszego pobytu redakcja
musiała być zamknięta, a wątpię, żeby szef się na to zgodził, od tak.
Igor już dawno zasnął,
przez sen podrapał się po policzku i kiedy opuszczał rękę, położył ją - z
pewnością nieświadomie - na moim kroczu. Westchnąłem. Jego zachowanie, świadome
czy nie, mnie drażni.
Kiedy tylko będziemy na miejscu,
zamierzałem odbyć z nim poważną rozmowę.
*- Informacja
fałszywa. Postać, jak i jej zawód jest wymyślona. Fakt istnieje taki wyścig,
który odbył się w latach akcji, ale nie wygrał go żaden Simon.
~~~~~~~
Witajcie! Mam nadzieję, że one-shot wam się spodobał. Druga cześć już niebawem!
Hmmm... Mam z tym opowiadaniem kilka problemów...
OdpowiedzUsuńTak jak świetnie się je czyta pod względem treści i stylu, tak strasznie zgrzyta tło historyczne.
Zakładam, że akcja dzieje się w okolicach wybuchu w Czarnobylu?
Więc przepraszam, ala jaka 'Rada Ministrów'?! Jak już to Partia/KPZR/władze. Poza tym, najpierw władza w Moskwie ukrywała informację o katastrofie i jej skali, a później bagatelizowała. Stąd ta cała panika jest mocno przesadzona. Taki dziennikarz czy przeciętny obywatel, słysząc informację serwowane przez Partię, nie mógłby sobie zdawać sprawy z prawdziwego zagrożenia. Przypominam, że dla uwiarygodnienia historyjki, że nic się nie stało, wyścig Pokoju w Kijowie nie został odwołany, wręcz przeciwnie.
Druga sprawa, otwarty homoseksualizm... Że co?!
Rozumiem, że Adam wyjechał z Polski około 76, czyli w głębokim PRL, więc na pewno wiedział, że homoseksualizm nie jest tolerowany, a wręcz geje byli w tamtych czasach prześladowani, więzieni, zabijani. Żyli w pewnym rodzaju półświatku, w ukryciu i tajemnicy -okay, mogę zrozumieć, że rodzicom powiedział i został odrzucony w powyższych powodów.
Co do ZSRR "1934-1986: kryminalizacja homoseksualizmu, srogie procesy, dyskryminacja i cisza;
— 1987-1990: początek dyskusji publicznej o kondycji homoseksualistów, w ujęciu naukowym i humanitarnym rozpoczęty przez naukowców i dziennikarzy;— 1990 — maj 1993: protesty gejów i lesbijek, którzy ze swojej kondycji czynią wreszcie problem polityczny, włączając go w nurt walki o prawa człowieka;
— czerwiec 1993: dekryminalizacja homoseksualizmu; rozwija się subkultura LGBT i powstają organizacje homoseksualne, trwa jednak zniesławianie społeczne miłości osób tej samej płci" za racjonalista.pl.
Już widzę jak młody homoseksualny mężczyzna przyjeżdżający z jednego nietolerancyjnego państwa do drugiego, zaczyna otwarcie żyć z innym mężczyzną! Tak jak mogę zrozumieć, że mogliby razem mieszkać z Simonem -jako przyjaciele czy coś, tak na pewno nie chwaliliby się, że ze sobą sypiają. No i jeszcze mówimy o kolarzu! Sportowcy do dziś nie są zbyt tolerancyjni, jak mają się z pedałem przebierać w jednej szatni.
Trzecia sprawa... Skoro Adam "musiał" wyjechać z Polski ze względów na sytuację polityczną, zakładam, że z uwagi na udział w protestach czerwca 76, to raczej ostatnim miejscem jakie by wybrał na nowy dom byłaby Moskwa.
Przepraszam, może się czepiam, ale jeśli już uznałaś, że piszesz opowiadanie w konkretnym momencie historyczno-politycznym, to należałoby się trzymać realiów.
Poza tym, opowiadania bardzo fajnie się czyta i czekam na kolejną część :)
Pzdr
Faktycznie z perspektyw czytelnika to może wyglądać inaczej niż z perspektywy autora więc ja wyjaśnię jak to widzę.
UsuńKiedyś na facebooku na jednej z grupek o tamtyce Czarnobylskiej znalazłam raport z radzieckiej telewizji w której właśnie podali taki komunikat.
W tekście nie napisałam że Wyścig był odwołany, czy że w Moskwie była panika. Bo ogólnie jej nie było. Władze ZSRR nie mówiły o tym głośno bo obchody święta majowego były dla nich ważne i bali się że ludzie nie będą "świętować." Kiedy pisałam tego one-shota miałam na myśli to, że zwykli, nic nieznaczący ludzie kiedy usłyszą o jakimś zagrożeniu to w głębi duszy panikują ale nie ogłaszają tego wszem i wobec.
Kolejna sprawa. W tekście również nie pisałam że Simon czy Adam obnosili się z tym że są parą. Wiedział o nich tylko Igor, ale tylko dlatego że Adam miał do niego zaufanie.
A co do wyjazdu Adama do Moskwy. Pomysł na to opowiadanie zrodził się w mojej głowie po obejrzeniu filmu "Cztery dni w kwietniu" i jeżeli dobrze pamiętam, redaktor również przebywał w Moskwie i wzięłam przykład z niego :D
Rozumiem, że mogło to dla ciebie być niejasne bo tym komentarzem uświadomiłaś mi że właściwie nic nie wyjaśniłam. Za bardzo skupiłam się na wątku homoseksualnym, a nie na wyjaśnianiu każdej rzeczy...
:)
UsuńCo do komunikatu oczywiście nie mogę nic powiedzieć, bo to mogło być tłumaczenie lub takie ujęcie słów :) Tak więc tu zwracam honor i przyznaje się do błędu ;)
Jeśli chodzi o sam wybuch, to jeśli mamy mniej więcej moment ogłoszenia informacji i początek maja -moment kiedy były etapu w Kijowie, to był to jeszcze moment, kiedy władze zaprzeczały by awaria była poważna i miała jakieś większe skutki dla otoczenia. Stąd wydaje mi się (subiektywnie ;)) zupełnie nienaturalna reakcja Adama i Simona. Powinni raczej bagatelizować całe wydarzenie, bo Władza tak mówi. Po prostu nie mieli szans wiedzieć jaka jest skala zagrożenia i katastrofy. Zresztą gdy szef każe mu jechać mówi, że ma się dopiero dowiedzieć o co chodzi i zebrać informacje. Stąd ten zgrzyt dla mnie.
Co do otwartości masz rację, że trochę nadinterpretowałam, ale to że szef ma pojechać do mieszkania Adama i Simona, by wyjaśnić sytuację, było dla mnie oczywistym, że musi o nich wiedzieć. W końcu po co miałby go w innej sytuacji informować?
Może nie to, że nie wyjaśniłaś wszystkiego, ale dla mnie jest trochę za dużo skrótów myślowych ;)