Beta: Inverno\m/
Blog Bety:Bo nie poznaliśmy się po to, by o sobie zapomnieć
Opowiadanie wattpad bety: Take Me Home
Kilkanaście godzin później byliśmy na miejscu. Zakwaterowaliśmy się w jednym hoteli w Czarnobylu. Na szczęście mieliśmy z Igorem oddzielne pokoje, więc nie musiałem się bać jego dziwnych zachowań również w nocy. Nasze kwatery były na wprost siebie, kiedy otwierałem drzwi rzuciłem od niechcenia.
Blog Bety:Bo nie poznaliśmy się po to, by o sobie zapomnieć
Opowiadanie wattpad bety: Take Me Home
Kilkanaście godzin później byliśmy na miejscu. Zakwaterowaliśmy się w jednym hoteli w Czarnobylu. Na szczęście mieliśmy z Igorem oddzielne pokoje, więc nie musiałem się bać jego dziwnych zachowań również w nocy. Nasze kwatery były na wprost siebie, kiedy otwierałem drzwi rzuciłem od niechcenia.
- Jak się w miarę zadomowisz, przyjdź do
mnie na chwilę. - W trakcie podróży ułożyłem już sobie całą przemowę, dlatego
nie obawiałem się tej małej konfrontacji z Igorem. Za pół godziny musieliśmy
być pod elektrownią, dlatego chciałem się streścić.
Nie minęło pięć minut, a w progu pojawił
się mój redakcyjny kolega.
- Co się stało? - Zapytał.
- Usiądź. - Powiedziałem twardo. Jego brwi
podjechał ku górze, ale wykonał moje polecenie. - Słuchaj, jak jechaliśmy to
miałem sporo czasu na przemyślenie tego wszystkiego.
- To dlatego cały czas patrzyłeś się w
okno. - To ani nie było stwierdzenie, ani pytanie. Puściłem to mimo uszu.
- I doszedłem do wniosku, że od pewnego
czasu zachowujesz się dziwnie. – Przerwałem, żeby zaczerpnąć tchu. Igor
wykorzystał to i w szedł mi w zdanie.
- To znaczy?
- Jesteś w stosunku do mnie inny, niż
kiedyś. Stałeś się strasznie miły, komplementujesz mnie, rzucasz podtekstami,
chcesz mi pomagać. Czego ty chcesz? Robisz to na żarty czy chcesz się
sprawdzić? - Zapytałem prosto z mostu.
Igor odwrócił wzrok i spojrzał w okno.
Zaczął skubać skórki przy paznokciach, jak to miał w zwyczaju, gdy się
denerwował. Odchrząknąłem, aby zwrócić na siebie uwagę, ale nie podziałało. Siedział
jak zahipnotyzowany. Zerknął na zegarek. Wiedziałem, co planuje.
- Nie, Igor. Nawet nie próbuj się
wymigać. Chcę dostać odpowiedź tu i teraz! – Podniosłem głos. Jego westchnięcie
było tak długie, że jego płuca musiały być zupełnie puste. - No mów -
Ponagliłem go.
- Bo widzisz Adam... Ja nie mówiłem ci
wszystkiego, a ty się widocznie nie domyśliłeś. - Spojrzał na mnie i uśmiechnął
się krzywo. - Ja również jestem homoseksualny. - Nie wiedzieć czemu parsknąłem
śmiechem. Moja rekcja była równie niespodziewana, co jego wyznanie.
- Nie, żartujesz sobie? Chcesz mnie
sprawdzić? - Jego poważny wyraz twarzy mówił wszystko. - Nie wierzę w to.
- Niby jaki miałbym cel, żeby
kłamać? - Wtrącił
- To jest niemożliwe. Homoseksualizm to
coś odmiennego i bardzo rzadko spotykanego. To niemożliwe, ty nie możesz być...
- Zabrakło mi słów na opisanie mojego zdziwienia
- Widzisz. Nigdy nie mów, że kogoś znasz,
bo nie wiesz o nim wszystkiego. Dziwię się, że sam się nie domyśliłeś. – Bąknął,
widocznie zdziwiony moją reakcją.
Wziąłem głębszy oddech, starając się
uspokoić i wszystko na spokojnie przemyśleć. Kiedy w miarę doszedłem do siebie,
zwróciłem się do niego:
- Dobra... Powiedzmy, że wierze, iż jesteś
taki jak ja. Jednak nadal nie rozumiem, co ja ci mam do tego? Dlaczego tak się
zachowujesz względem mnie? - Byłem kompletnie zbity z tropu, nie wiedziałem jak
zareagować, co powiedzieć.
- Adam, uważam, że jesteś inteligentny i
że sam do tego dojdziesz. I wcale nie potrzebujesz mojej odpowiedzi i tak już
ci pomogłem. - Wstał i skierował się do drzwi.
- Stój! - Krzyknąłem za nim. Złapałem go
za ramie i odwróciłem w moja stronę. - Oczekuję od ciebie konkretnej
odpowiedzi. Nie mam ochoty bawić się w zgadywanki. - Jego brwi znów podjechały
ku górze a ironiczny uśmiech zagościł na twarzy.
- Skoro tak mówisz. - Szepnął. Nim zdążyłem
zareagować, jego usta odnalazły moje i przyległy do nich. Napierał na nie mocno
i natarczywie. Z całych sił próbował wedrzeć się językiem do wnętrza moich ust.
Na szczęście w porę się zreflektowałem i odepchnąłem go od siebie. Spojrzał na
mnie ze zdziwieniem w oczach. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała
szybko, gdy łapał płytkie oddechy.
- Wyjdź. - Wydyszałem. Bo tylko na tyle
było mnie teraz stać. Byłem w głębokim szoku. Igor nawet nie protestował i
chwilę później, drzwi zamknęły się za nim, zostawiając mnie samego w pokoju.
Oparłem się o nie i zacząłem głośno dyszeć.
Byłem wściekły! Czemu on to zrobił? Dobrze wiedział, że nic z tego nie wyjdzie!
Czemu po prostu nie powiedział tego, co czuje, tylko odwala coś takiego?!
Mimo, że nie zainicjowałem tego pocałunku,
ba, nawet go nie pogłębiłem to czułem wstyd. Wyrzuty sumienia. Czułem się,
jakbym zdradził Simona. Pieprzony Igor! Zachciało mi się prawdy!
Z całej siły uderzyłem pięścią w drzwi. Simon
miał rację, że się bał o to, że go zdradzam. Widocznie jest bardziej
spostrzegawczy niż ja. Wcześniej zauważył, co Igorowi chodzi po głowie. Muszę
coś z tym zrobić, nie mogę tego zostawić bez komentarza.
***
Bez pukania wszedłem do jego pokoju. Igor
siedział po turecku na łóżku. Gdy mnie usłyszał, odwrócił wzrok od okna i
spojrzał na mnie.
- Idę pod elektrownie, porobię zdjęcia i
jak mi się uda, przeprowadzę z kimś wywiad. - Zakomunikowałem. - A ty, skoro
już tu jesteś… - Dodałem chamsko. - Idź do Prypeci i zagaj kogoś. Dowiedz się
czegoś ciekawego. - Odwróciłem się na pięcie z zamiarem wyjścia.
- Adam. - Szepnął.
- Nie będziemy teraz rozmawiać. Jesteśmy w
pracy. - Opuściłem pomieszczanie. Coś mówił, a chwilę później usłyszałem dźwięk
tłuczonego szkła. Trudno. Zasłużył na to. Zrobił nie o krok za dużo, ale o całe
dziesięć kroków, i powinien się z tym liczyć. Zahaczyłem o mój pokój. Zabrałem
aparat, mały notes i maskę gazową.
Droga
do elektrowni nie zajęła mi dużo czasu. Szedłem piętnaście minut. Mimo tego, że
życie na tym terenie, wraz z wybuchem się zakończyło, to drzewa nadal kwitły.
Wiśnie rodziły białe kwiaty, a na balkonach bloków wisiały donice z
kiełkującymi kwiatami. Ludzie biegali, pakowali swoje rzeczy, po ulicach
jeździły samochody, które oczyszczały drogę wodą. Co rusz robiłem kilka zdjęć i
zmierzałem dalej. Im bliżej elektrowni byłem, tym mniej cywili spotykałem, a
znacznie więcej wojskowych. Dziwiło mnie to, że nikt mnie nie wyrzucił. Byłem
pewien, że skoro Moskwa wszystko ukrywa to reporterzy nie są tu mile widziani.
Po kilku minutach stanąłem twarzą w twarz
z tym ogromnym problemem, jaki spotkał ZSRR. Dookoła budynku stały wozy
strażackie, nad kraterem, z którego unosił się dym krążyły śmigłowce, a tłumy
ludzi biegały niosąc pomoc w każdy możliwy sposób. Okropny widok.
Zastygłem obserwując ruinę bloku.
Zrobiłem kilka zdjęć i udałem się w kierunku miejsca wybuchu. Wszędzie było
błoto i odłamki betonu. Ktoś szturchnął mnie w ramię.
- Tak? – Zapytałem, odwracając się. Jakiś
mundurowy bacznie mi się przyglądał.
- Kim pan jest?
- Adam Krasoń. Redaktor gazety ,,Dzień
Dobry Moskwa". - Odparłem. Brwi mężczyzny podjechały do góry.
- No bardzo dobry. - Bąknął. - Czego tu
szukasz? - ~A co redaktor mógł robić
na miejscu wypadku?~ Taka była pierwsza myśl, jaka pojawiła się w mojej
głowie. Ale, za chwilę pojawiła się kolejna, która mówiła, że to może być moje
jedyne, godne zaufania źródło informacji.
- Chciałbym przeprowadzić wywiad, na temat
tego wybuchu i poszukuję osoby, która powie mi, co nieco w tej sprawie.-
Najlepiej powiedzieć prawdę. W tej sytuacji, ludzie czują ogromny strach, więc
gdyby zauważył, że zachowuje się podejrzanie, mógłby uznać mnie za zagrożenie.
Widziałem jak przez chwilę się zastanawia.
- No dobra. Co pan chcesz wiedzieć? - W
myślach pogratulowałem sobie dobrego rozegrania sprawy. Złapałem go pod rękę i
odprowadziłem na polną dróżkę, kilka kroków od elektrowni.
- Co tutaj się stało?
- Mały wypadek, niezagrażający Europie. -
Odparł zdawkowo. Myślałem, że trafiłem lepiej, na osobę, która wszystko
wyśpiewa. Ale nie z takimi sobie radziłem!
- A tak ściślej? Co nie zagraża Europie? -
Facet zrobił dziwną minę, wyprostował się i po chwili namysłu rzekł:
- W elektrowni nastąpił wybuch, w następstwie,
którego z reaktora wydostały się cząstki promieniotwórcze, które nie zagrażają
życiu. - ~To nie będzie takie proste. Facet
ewidentnie nie chce mówić. Trzeba go pociągnąć za język.~ Cicho
westchnąłem i kontynuowałem wywiad.
Po długich katuszach wyciągnąłem od niego
kilka ważnych informacji, których jeszcze nikt „ z zewnątrz” nie miał.
Potrzebna była tylko mała motywacja. Wcisnąłem mu do ręki trochę rubli i od
razu język mu się rozwiązał.
Skończywszy wywiad, grzecznie
podziękowałem i odszedłem w stronę elektrowni. Mimo posiadania maski, czułem
lekkie zawroty głowy. Jednak machnąłem na to ręką i złapałem jakiegoś
pracownika elektrowni. Jego też zapytałem o kilka rzeczy, ale tym razem obyło
się bez przekupstwa. Od razu ładnie wszystko wyśpiewał. Takich ludzi lubię
najbardziej, są bezproblemowi i to mi się podoba.
Porobiłem jeszcze kilka zdjęć i zadowolony
wróciłem do hotelu. W korytarzu wisiał duży zegar. Okazało się, że pod
elektrownią spędziłem bite dwie godziny. Nadal czułem zawroty głowy i lekko
swędziały mnie dłonie i szyja. Wzruszyłem ramionami. Wykąpie się i będzie po
sprawie. Wszedłem do pokoju. Na krześle siedział Igor i pisał coś w zeszycie.
- Co tu robisz? – Zapytałem zdziwiony.
Zdjąłem buty i podszedłem do stolika.
- Redaguję artykuł. - Odparł. - Wiesz, że
cała Prypeć jest wysiedlona? - Zdziwiony uniosłem brwi. Nikt mi o tym nie wspomniał.
I nie czytałem tego w innych gazetach. Widocznie będziemy pierwsi. W mgnieniu
oka podjąłem decyzję.
- Idź spać. Jutro, piętnaście po czwartej
wracamy do Moskwy.
- Ale mieliśmy być d... - Nie dokończył,
wszedłem mu w słowo.
- Musimy być pierwsi. Gazeta lepiej się
sprzeda i dostaniemy lepszą premię. Bądź gotowy o trzeciej czterdzieści. Musimy
jeszcze dojść na dworzec. - Mężczyzna wzruszył tylko ramionami, ale bacznie mi
się przyglądał.
- Jesteś strasznie blady. Dobrze się
czujesz? - Zapytał z troską. Poczułem dziwny skurcz w żołądku. Martwił się. To
piękne, ale dla niego zakazane. Potraktowałem go chamsko, bo się beznadziejnie
zauroczył, a on się o mnie martwił.
- Tak. - Skłamałem. Mimo to, widziałem po
jego minie, że mi nie wierzy. Aby dodać, choć trochę realizmu mojej wypowiedzi,
uśmiechnąłem się blado.
- Adam, może zostanę u ciebie w pokoju na
noc? W razie, czego będę miał cię na oku.
- Igor, to nie jest dobry pomysł. -
Zaprotestowałem do razu. - Uważam, że powinniśmy ograniczyć kontakty do
minimum. - Wyraz jego twarzy gwałtownie się zmienił.
- A… ale jak to? – Zapytał, jąkając się.
- Tak Igor, musimy przestać się widywać.
To, co czujesz do mnie nie powinno istnieć. A to, do czego dziś doszło, było okropne.
Nie powinieneś tego robić, bo bardzo dobrze wiesz, co czuję do Simona. Nie wiem,
czego się spodziewałeś. - Powiedziałem szczerze. Jeżeli chciałem się od niego
odciąć musiałem mu wszystko wyjaśnić od razu. Bo potem mógłby to wykorzystać,
jako pretekst do ponownego zbliżenia.
- Wiem, że masz rację i faktycznie, to
było głupie. Ale, kiedy człowiek kogoś kocha to nie myśli o konsekwencjach
tylko o tym, żeby go zdobyć. - Bąknął. Mówił o mnie, jak o rzeczy. Nie widziałem,
dlaczego, ale bardzo mnie to sfrustrowało.
- Igor, ty nie
możesz mnie kochać! I nigdy mnie nie zdobędziesz! Kocham Simona, a ciebie
tratuję jak przyjaciela. Po prostu przestań sobie wmawiać, że coś do mnie
czujesz. To nie może być prawdą! Lepiej będzie, jeżeli się od siebie oddalimy.
Wtedy tobie będzie łatwiej zapomnieć, a ja nabiorę pewności, że już nigdy nie
postąpisz w ten sposób, co kilka godzin temu. - Kiwnął głową, westchnął i
powiedział cicho:
- Rozumiem. Dobranoc. - Po czym wyszedł.
Wziąłem głęboki wdech i usiadłem na łóżku. Miałem wrażenie, że bardzo
skrzywdziłem Igora. I czułem się z tym źle. Ale tak będzie lepiej.
***
Kiedy szliśmy na dworzec i gdy wsiedliśmy
do autokaru, nie zamieniliśmy ani słowa. Z racji tego, że jechaliśmy pierwszym
kursem, w pojeździe nie było wiele ludzi, więc nawet nie usiadłem z Igorem. Od
razu zabrałem się za redagowanie artykułu. Mężczyzna również zajął się pracą i
już po dwóch godzinach mieliśmy materiał gotowy do druku. Miałem nadzieję, że
szef za naszą szybką i szczegółową robotę sypnie pieniędzmi, bo za ten
artykuł przepłaciłem zdrowiem. Czułem się bardzo źle. Nie mogłem spać. Głowa i
brzuch bolały coraz bardziej, czułem lekkie nudności.
Godzinę przed planowanym zakończeniem
podróży odwróciłem się do Igora. Siedział z zamkniętymi oczami oparty o szybę,
ale nie spał.
- Mam do ciebie prośbę.- Rzuciłem.
Zaskoczony chłopak od razu zareagował.
- Tak?
- Masz znacznie bliżej do redakcji, czy
mógłbyś od razu to zanieść. Źle się czuję, mija się to trochę z celem żebym
szedł jeszcze kilometr zanieść artykuł.
- A więc jednak. - Odparł. Nie bardzo
wiedziałem, o co chodzi. Uniosłem brwi, a on widząc moją reakcję, rozwinął
myśl. - Coś ci jest. Nie chciałeś mówić, a ja widzę, że wyglądasz blado i
niewyraźnie. - Znowu to dziwne uczucie, znów coś ścisnęło mi żołądek. Nie
chciałem, żeby on się martwił, żeby myślał o mnie. Bo to z pewnością nie pomoże
mu w pozbyciu się zauroczenia do mnie.
- Nie, to nic takiego. Podróż mnie
zmęczyła. - Najgorsze kłamstwo, jakie mogłem wymyślić, ale lepszy Rydz niż nic.
Widziałem, że chce coś dodać, ale ostatecznie powstrzymał się od komentarza.
- To co, zaniesiesz? – Zamyślił się, więc
ponowiłem pytanie.
- A, tak. Jasne. - Uśmiechnął się.
- Dzięki.
Podróż minęła nam nadzwyczaj szybko. Nim się
obejrzałem, już byliśmy w Moskwie. Kiedy wyszliśmy z autokaru podałem Igorowi
artykuł oraz aparat i ruszyłem w kierunku domu. Zastanawiałem się czy
powiedzieć Simonowi o wyznaniu Igora. Gdybym mu o tym powiedział, dowiedziałby
się też o pocałunku. I wtedy potraktowałby to, jako zdradę. Ale jeśli mu nie
powiem będę go oszukiwał. A to też nie jest dobre.
Z głową pełną myśli i bez żadnego planu
wkroczyłem do mieszkania. Wiedziałem, że Simon będzie w domu. Był pora obiadowa,
więc byłem pewien, że gotuje obiad. Po cichu odstawiłem
torbę i zajrzałem do kuchni. Stał tyłem do wejścia, coś nucił i widocznie nie
słyszał jak wszedłem. Ostrożnie i najciszej jak mogłem podszedłem do niego i
wtuliłem się w niego od tyłu. Krzyknął i automatycznie odwrócił się
w moją stronę, zderzając się czołem z moją głową.
- Co ty tutaj robisz?! - Krzyknął
zaskoczony.
- Stęskniłem się i wróciłem wcześniej. -
Wyszeptałem wtulając się w jego ramię. Kurde, co wyrzuty sumienia robią z ludźmi.
- To miłe. Ale tak na prawdę?
- Potrafisz zepsuć każdą romantyczną
chwilę! - Bąknąłem. Roześmiał się, ale widziałem, że czeka na odpowiedź.
Wywróciłem oczami i powiedziałem. - Zrobiliśmy świetny artykuł i wróciliśmy,
żeby być pierwszymi, którzy opublikują najnowsze fakty. - Sięgnąłem po szklankę
wody, która stała na stole.
- Szybko. Nawet nie miałeś czasu mnie
zdradzić. - Powiedział niby dla żartu, ale czułem tę nutę goryczy w jego
głosie. Zakrztusiłem się wodą i zacząłem głośno kaszleć. ~Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz~ Przeszło mi
przez myśl. Kiedy się uspokoiłem doszedłem do wniosku, że tak na prawdę ten
pocałunek nie miał znaczenia, bo kocham Simona i nigdy nic nie poczuje do
Igora. I to nie była zdrada. Pokręciłem głową z politowaniem na jego słowa. I
złożyłem delikatny pocałunek na jego czole.
- Kocham cię i nie miałbym odwagi zdradzić
cię z kimkolwiek. - Cień uśmiechu pojawił się na jego twarzy. A to był dla mnie
sygnał, że uwierzył.
Może to lepiej, jeżeli się o tym nie
dowie...
~Dwa Miesiące
Później~
- Andrej, czekaj! - Zawołałem za chłopcem.
Nawet się nie obejrzał. Biegł na mały plac zabaw, który wybudowali obok naszego
bloku. Codziennie o piętnastej przychodziła tam córka sąsiadów. Chłopiec chyba
się zauroczył, bo od kilku dni nie mówił o niczym innym. Wszedłem za nim na
ogrodzony małym płotem plac i usiadłem na trawie. Była piękna czerwcowa pogoda.
Przez ostatnie dwa miesiące sporo się
zmieniło. Simon wraca do pracy. Za trzy tygodnie ma pierwszy, po długiej
przerwie wyścig. Te jego wszystkie wahania nastrojów był spowodowane brakiem
możliwości wzięcia udziału w „Wyścigu Pokoju”. Po wyścigu jego lekarz i trener
orzekli, że z nogą jest wszytko dobrze i potrzeba tylko kilku godzin
rehabilitacji, aby mógł wrócić do zawodu. Jego euforia była tak ogromna, że
przez kilka dni uśmiech nie schodził mu z twarzy. Przestał mi suszyć głowę
swoimi wywodami na temat rzekomej zdrady z Igorem. Nie powiedziałem mu prawdy.
Igor również postanowił trzymać język za zębami.
Nie wracamy do tego tematu. Staram się
trzymać od niego z daleka. Ale nie traktuję go jak powietrze. Jestem neutralny
względem niego.
Za artykuł i najlepsze informacje, dostaliśmy
premię, ale artykuł nie zrobił furory, nikt nie chciał w to uwierzyć. Dopiero
po obchodach święta majowego i po wyścigu, kiedy Gorbaczow pod naciskiem innych
państw wyznał prawdę na temat Czarnobyla, ludzie przekonali się do naszej
gazety i sprzedaż wzrosła kilkukrotnie.
Po powrocie z
Czarnobyla przez kilka dni męczyły mnie zawroty głowy i nudności, byłem dziwnie
osowiały i ciągle zmęczony. Simon uparł się abym udał się do lekarza. Dostałem
górę tabletek i wszystko ustało.
- Hej! - Usłyszałem za sobą radosne
wołanie. Nawet nie musiałem się odwracać, wiedziałem, że to Simon. Jechał
chodnikiem, z siatką przewieszoną przez kierownicę roweru. Zatrzymał się obok
mnie i pomachał Andrejowi. Miał go głęboko w nosie, był zajęty rzucanie
piaskiem w dziewczynkę.
- Zrobiłem zakupy. Za godzinę zawiozę
młodego do mamy. – Powiedział, kiedy usiadł obok. - Co powiesz na miły wieczór?
- Szepnął mi dyskretnie do ucha. Uśmiechnął się na samą myśl jak bardzo miły wieczór
to będzie.
- Znakomity pomysł. - Odparłem i
położyłem się na trawie zakładając ręce za głową. Zerknąłem na mojego partnera.
Opierał się jedną ręką a drugą gładził brodę, jasne kosmyki zgrabnie opadały na
jego ramiona. Patrzył rozmarzony wzrokiem w bliżej nieokreślony kierunku, lekko
się uśmiechał.
~Jestem ogromnym szczęściarzem~ Pomyślałem. To prawda. Mam świetną pracę,
cudownego syna, piękne mieszkanie i, co najważniejsze, najprzystojniejszego i
najukochańszego mężczyznę na świecie. Szkoda tylko, że nie mogę się moim
szczęściem podzielić z całym światem.
KONIEC
~~~~~~~
I TYM OTO OPTYMISTYCZNYM AKCENTEM, KOŃCZYMY PRZYGODĘ SIMONA I ADAMA!
Witajcie! Mam wrażenie, że druga część jest zrypana w każdym możliwym calu, zakończenie bardzo mi się nie podoba, ale nie zamierzam już tego zmieniać. Opuściła mnie wena, ogólnie to opowiadanie miało wyglądać całkowicie inaczej, no ale cóż, już tego nie zamienię. Może wam się spodoba tak jak jest :D
Witajcie! Mam wrażenie, że druga część jest zrypana w każdym możliwym calu, zakończenie bardzo mi się nie podoba, ale nie zamierzam już tego zmieniać. Opuściła mnie wena, ogólnie to opowiadanie miało wyglądać całkowicie inaczej, no ale cóż, już tego nie zamienię. Może wam się spodoba tak jak jest :D
Dziękuję za uwagę! :D <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw komentarz każdy dla nas bardzo wiele znaczy i mobilizuje do dalszej pracy.