Miałem okropny humor. Pewnie dlatego, że się
nie wyspałem. Od zawsze byłem osobą lubiącą długo spać. Kiedy normalna osoba
będąca w moim wieku kładła się o północy, albo nawet później, ja chodziłem o
dwudziestej drugiej i potrafiłem trwać w obiciach Morfeusza do południa. Pewnie
gdyby ktoś z moich znajomych się o tym dowiedział od razu nazwałby mnie
,,lamusem", jednak ja określałem się raczej jako ,,śpioch", kiedy
zasypiałem później zwykle byłem wściekły, bo niewyspany. Tak było też wtedy.
Chodziłem nabuzowany jak chmura gradowa, co widać było z daleka, bo idąc
korytarzem na śniadanie ludzie omijali mnie szerokim łukiem. Wkurwiało mnie
wszystko i wszyscy, a kiedy rano przypałętał się Seth i zaczął zadawać pytania,
myślałem że nie wytrzymam i mu walnę. Z chęcią podrzemałbym dłużej, ale coś
wyrwało mnie ze snu i po prostu nie potrafiłem już wrócić do swojego ulubionego
zajęcia, więc dla zabicia czasu zacząłem pakować zimowe ubrania, żeby po
lekcjach mieć trochę czasu dla siebie.
Kiedy poszedłem do Phila okazało się, że
chłopaka nie było, a zamiast niego zastałem pokój w opłakanym stanie i otwarte
okno. Dla pewności wyjrzałem przez nie, żeby upewnić się, że nie leży
gdzieś na dole, bo po śmierci laski strasznie rozpaczał. Na
szczęście nic takiego nie miało miejsca, więc spokojny o jego życie udałem się
pod klasę. Siedziałem tam sam jak debil i czekałem, aż w końcu ktoś się zjawi.
Wprawdzie niedaleko siedziały dwie dziewczyny z równoległej klasy, ale
wyjątkowo miałem na nie wyjebane. Z nudów zacząłem przeglądać Facebooka, a że
między beznadziejnymi postami moich ,,koleżanek" o bolącym serduszku,
spostrzegłem nowe zdjęcie profilowe znajomego ze szkoły, do której wcześniej
uczęszczałem, to postanowiłem zadzwonić do niego, poinformować o swoim
przyjeździe i wyciągnąć go do klubu. Wybrałem jego numer, a po kilku sygnałach
usłyszałem znajmy głos, który niegdyś towarzyszył mi na co dzień.
- Słucham?
- Wyraźnie słychać było, że nie ma pojęcia kto dzwoni. Tak na poprawę swojego
humoru postanowiłem sobie trochę pożartować.
- Dzień
Dobry, ja dzwonię w sprawie tego ogrzewania, bo widzi pan jest taka sprawa, że
spierdoliło się na amen i trzeba wymieniać całą instalację cieplną. -
Oczywiście improwizowałem i nie myślałem nawet o tym czy to o czy mówię ma
jakiś sens. Ważne, że usłyszałem jego śmiech przypominający odgłos wydawany
przez hamujący pociąg, który mimo że był nieprzyjemny dla ucha uzależniał.
- Alex to,
że nie odzywałeś się cztery miesiące nie oznacza, że zapomniałem o twoich
głupich gadkach. - Rzucił do słuchawki, jasno dając mi do zrozumienia że jest
zły, udałem, że nie słyszałem tego wyrzutu w jego głosie. Zignorowałem to,
chodź szczerze przyznam, że trochę ruszyły mnie wyrzuty sumienia, postanowiłem
przejść do sedna sprawy
-
Przyjeżdżam dziś wieczorem do Rogera na weekend, co ty na to, żebyśmy gdzieś
wyszli. Pogadamy jak za dawnych czasów, napijemy się. - Zaproponowałem. W
głowie od razu pokazała mi się twarz Andy'iego
wykrzywiona w cwaniackim uśmiechu mówiącym tylko jedno.
- W końcu
gadasz z sensem. Spoczko, w takim razie wpadnę po ciebie jutro o dziewiętnastej.
- To
jesteśmy umówieni. - Ucieszyłem się, bo kiedyś byliśmy nierozłączni i trochę
dziwnie się czułem z myślą, że tak go olałem.
- Dobra
stary słuchaj, trochę tak niekomfortowo mi się gada na lekcji. - Tym razem
szepnął do telefonu. Zaśmiałem się i pożegnawszy się rozłączyłem. Cieszyłem
się, na spotkanie z nim. W starym liceum zawsze trzymaliśmy się razem, mieliśmy
tyle odpałów, tyle wybryków, za każdym razem, kiedy sobie przypominam wszystkie
nasze szlabany odbyte w szkole to strasznie zaczynam tęsknić za tamtymi
czasami. W szkole w Los Angeles mimo tego, że zakumpulowałem się z tyloma
osobami i tak wiele ,,przygód" przeżyłem, nie zaznałem tego co w San
Diego. Wcześniej, kiedy błagałem Rogera żeby przepisał mnie do tej szkoły nie
myślałem jak będzie wyglądać przyszłość i wtedy też nie sądziłem, że z czasem
zacznie mi tego brakować.
- Alex? - Z
zamyślenia wyrwał mnie zaspany głos Eddiego. Odwróciłem się powoli i
uśmiechnąłem lekko. - Słyszałeś co się stało Olivii? - Zapytał, kiwnąłem głową.
Chłopak usiadł na ławce obok mnie i wgryzł się w bułkę. - Znów Phil załapie
doła. - Wymamrotał między jednym kęsem, a drugim.
- A no. -
Odbąknąłem.
- Martwię
się o niego. Odkąd zaczął chodzić do tej szkoły, zrobił się jakiś dziwny.
Najpierw wyparł się ojca, z którym przecież miał taki dobry kontakt. - Zaczął,
i wtedy już nie miałem wątpliwości co do tego, że Pan Hall mówił prawdę. Bo
szczerze przyznam, jakoś nie mogłem uwierzyć w to, że Phil mógł zachować się
jak huj. Chyba za bardzo wierzyłem w ludzi. - Potem zaczął brać, później
zdradzać swoją laskę z chłopakiem, w międzyczasie pobił kilku kolesi tak, że
wylądowali w szpitalu, później miał dziwne wahania nastrojów, że nie wiadomo
było jak z nim rozmawiać... - Przerwał na chwilę, chyba licząc na to, że
skomentuję jego słowa, jednak wybitnie nie miałem ochoty na ocenianie innych. -
Mam nadzieję, że nic głupiego nie strzeli mu do głowy.
- Nie
powinno, przecież ma Daniela, ten chłopak działa na niego jak kubeł zimnej
wody. Dan wspiera go jak tylko może. - Powiedziałem rozciągając się.
- A
załóżmy, że Daniels nie wytrzyma i odejdzie od Phila, co wtedy? - Spytał.
Wzruszyłem ramionami.
- Wtedy to
my będziemy go wspierać.- Odparłem.
- Mmm Alex?
- Odwróciłem głowę w jego stronę i uniosłem brew, zawsze tak robiłem, kiedy
ktoś chciał czegoś ode mnie, a ja byłem zbyt leniwy żeby odpowiedzieć
,,co?" - Wiem, że może nie pora na to, ale obczaiłeś te chwyty które ci
dałem? - Pokiwałem głową.
- Mhmm
banalnie proste.
- To co ty
na to, żebyśmy poszli do muzycznej trochę sobie pograć? - Zaproponował,
uśmiechnąłem się szatańsko.
- Tak, to
zdecydowanie to czego dziś potrzebuję! Chodźmy.
***
Po skończeniu lekcji udałem się do Eddiego,
dosłownie na chwilę, żeby z nim pogadać. Cóż, czułem taką dziwną chęć spędzenia
chwili tylko z nim. Bo on jako jedyny, nie dopytywał się czemu jestem
wkurwiony, nie wspominał o tej głupiej grze w butelkę, czy nie zadawał głupich
pytań typu ,,jak mi się układa z Sethem". Kiedy po godzinie gadania z nim
wróciłem pod drzwi swojego loku, usłyszałem głosy dochodzące z wnętrza. Cicho
nacisnąłem klamkę i na palcach wszedłem do środka.
-... Nie
naciskam, dałem mu czas na przemyślenie wszystkiego. - Usłyszałem Setha.
- I bardzo
dobrze, znam mojego braciszka i wiem, że tego nie lubi. - ~PAUL?!~ Krzyknąłem
do siebie w myślach. Nie mogłem uwierzyć w to, że mój brat chciał mnie zeswatać
z tym pedałem!
- Było mi
ciężko, ale specjalnie dla niego postarałem się zmienić swój wygląd.
Zrezygnowałem z cieni i kredek, z ciemnych ubrań... - ~On to wszystko robił dla
mnie?~ To pytanie krążyło po mojej głowie, kiedy tylko usłyszałem te słowa. -
Staram się też spędzać z nim więcej czasu, ale nie bardzo mi to wychodzi, bo on
ciągle gdzieś ucieka. - ~Dziwisz się?~ Odpowiedziałem mu w myślach. Stałem w
,,przedpokoju" i wrzałem z wściekłości. Nie mogłem uwierzyć, że mój
brat... Brat, dla którego byłbym w stanie zrobić wszystko. Brat, który wiedział
jak bardzo nie lubię związków homoseksualnych, daje rady Dziwakowi jak mnie
poderwać. Miałem ogromną ochotę tam wejść i przypierdolić jednemu i drugiemu.
Nie zrobiłem tego tylko dlatego, że w głowie narodził mi się chytry plan, który
postanowiłem wcielić w życie.
- Musisz mu
dać czas, ten chłopak jeszcze sam nie wie czego tak naprawdę pragnie. A ja chcę
tylko żeby był szczęśliwy. - Miałem dość, postanowiłem udać, że nie słyszałem
ich rozmowy. Podszedłem do drzwi otworzyłem je i zamknąłem, aby moje wejście
wyglądało choć trochę realistycznie. Wymusiłem na sobie uśmiech i wkroczyłem do
sypialni. Kiedy spostrzegłem brata... Przepraszam zdrajcę, udałem że jestem
zaskoczony i rzuciłem mu się w ramiona. ~Chyba zamiast muzyki powinienem wybrać
aktorstwo~ Pomyślałem.
- Co ty tu
robisz? Miałeś być dopiero wieczorem. - Paul uśmiechał się od ucha do ucha i
wzruszył tylko ramionami. - Oo widzę, że już poznałeś Setha.
- Tak jakoś
wyszło, spotkałem go na korytarzu...
- A ja
właśnie miałem iść po ciebie, żeby poinformować o jego przyjeździe. - Wtrącił
się Seth. Kocham te momenty, kiedy wszyscy kłamią i myślą, że pozostali się nie
zorientują. Kolejny raz wymusiłem uśmiech udając zadowolonego z przyjazdu b.. zdrajcy.
On jeszcze nie wiedział co się święci.
- To jak
jedziemy? Umówiłem się już z jedną taką dziewczyną i nie chciałbym się spóźnić.
- Skłamałem, cały czas obserwując jak wyraz twarzy Setha zmienia się
diametralnie.
- Z którą? -
Spytał Paul, nie był taki głupi i wyczuł moje kłamstwo. Od razu postanowiłem,
że do samego końca będę udawał, mając nadzieję iż obydwoje sobie odpuszczą.
- Z Lisą.
Pamiętasz ją? - Kiwnął głową. - To świetnie, ostatnio dość sporo czasu
spędziłem na gadaniu z nią, dlatego też postanowiłem się z nią umówić, szkoda,
że wcześniej nie dostrzegłem tego jak świetną dziewczyną jest. Później ci
pokażę rozmowę. - Paul kiwnął głową, a Czarny opadł na łóżko załamany. Z całych
sił starałem się powstrzymać uśmiech, który za wszelką cenę próbował wkraść się
na moją twarz. ~O tak, już jestem na wygranej pozycji.~
~~~~~~~~
Żyjecie? Przepraszam za moją dwutygodniową nieobecność, postanawiam poprawę i proszę was o przebaczenie :D Nie wiem co więcej napisać... hm do następnego! :D
Miłego tygodnia misiaczki!
Ah ten Alex, jestem ciekawa tego wątku z jego intrygą ; > Wenki i czasu życzę :*
OdpowiedzUsuńKochana jesteś <3 tyle radości mi dzisiaj sprawiłaś :3 czy ja dobrze widzę czy mi się tylko wydaje, że gdzieś od połowy tekst jest innego koloru? :D
OdpowiedzUsuńRozdzialik jak zwykle boski :3 Także dużo weny i do następnego razu ^^
Hm... Czy tylko ja czekam na szybką podróż w czasie do pierwszego seksu? I czy tylko ja mam ochotę zobaczyć Alexa w roli pasywa?
OdpowiedzUsuń