Beta: Riwarz Riwarzewski
Blog Bety: Czwarty
Grzech
Kiedy dotarłem w końcu pod klasę, uświadomiłem sobie,
że jestem straszliwie głodny, tylko nie wiedziałem, dlaczego wcześniej o tym
nie pomyślałem. Z pewnością, jest tu stołówka i serwują śniadania, ale ja, jako
nowicjusz, nie miałem o tym zielonego pojęcia. Usiadłem na ławce obok
klasy i znów pożałowałem, że nie mam numeru do Phila. No cóż będę
musiał poczekać, aż w końcu pożegna się z tą burdelówą i
przyjdzie na lekcje. Według zegarka na beżowej ścianie do rozpoczęcia
pierwszej mojej lekcji zostało piętnaście minut. Przez ten czas mogę umrzeć z
głodu... no cóż, nie każdy umiera jak bohater.
- Hej, mogę usiąść? - Usłyszałem nad sobą, melodyjny,
cienki, damski głos. Był dziwnie podobny do głosu dziewczyny dubbingującej Lunę
z filmu "Harry Potter". Spojrzałem do góry i zobaczyłem anioła.
Cudowną dziewczynę z czarnymi niczym smoła włosami do pasa, wspaniałą figurą,
nie wspominając już o dużym biuście czy też mało krzykliwych rysach twarzy. Jej
delikatnie zaróżowiona cera oraz brązowe oczy nadawały jej twarzy
uroku.
- Oczywiście - Odpowiedziałem po dokładnym zlustrowaniu jej
ciała. Uśmiechnęła się lekko i poprawiwszy swoją czarną sukienkę sięgającą do
kolan, zajęła miejsce obok mnie. Nie przyglądała mi się, gdyż wyciągnęła
książkę - po okładce stwierdzając, że do biologii - i rozłożyła podręcznik
na kolanach. Dopiero po dłużej chwili w końcu spojrzała na mnie, tymi pięknymi
czekoladowymi oczami, uśmiechając się lekko.
- Dziękuję, cieszę się, że nie jesteś taki jak inni... Nie
ważne. Sally - Wyciągnęła do mnie dłoń, a ja po końcówkach palców
stwierdziłem, że dużo gra na gitarze - poznałem po lekko powykrzywianych
paznokciach i poniszczonym naskórku. Ideał mojej kobiety, piękna gra na
gitarze i... No właśnie tyle o niej wiem.
- Alex - Odpowiedziałem zalotnie i przywitałem się
z nią tak jak z Olivią. Kiedy już zakończyłem ten badziewny pokaz dobrych
manier, spojrzałem na mojego cudownie pięknego Anioła. - Wspaniale się
rumienisz. - Powiedziałem kiedy dostrzegłem na jej
policzkach ładne zaczerwienienia. Dziewczyna spuściła głowę, starając
się zakryć włosami twarz.
- Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam. - Zmieniła temat, co
było do przewidzenia. Sam tak robiłem.
- Jestem w tej szkole dopiero od wczoraj, może zechciałabyś
mi pokazać, co i gdzie jest? - To mogła być jedyna szansa na wyrwanie takiej
boskiej laski.
-Na prawdę? Chcesz, żebym JA pokazała ci szkołę? -
Odpowiedziała pytaniem na pytanie, kładąc nacisk na "Ja" co
zabrzmiało dość dziwnie. Widocznie miała jakiś problem, przez który mogła mieć
jakieś kłopoty w budzie. Phil mówił, że zna wszystkich, więc pewnie powie mi o
niej nieco więcej. Na razie sam starałem się czegoś o niej dowiedzieć.
- Pewnie, dlaczego nie? Jesteś wspaniałą dziewczyną, więc
nie będziemy się nudzić. - Nie mam pojęcia dlaczego, ale
zabrzmiało to bardzo dwuznacznie.
- Pierwszy dzień w szkole a już laski podrywa. - Usłyszałem
kpiące szepty jakichś lafirynd, prawdopodobnie rok młodszych ode mnie, które
wyglądem przypominały burdelówy. Gardziłem takimi osobami, tak
samo jak pedałami.
- Jeszcze taką ciotowatą kujonicę. Żałosne... -
Odpowiedziała blondynie ruda, intensywnie mierząc naszą dwójkę.
- Żałosne to jesteście wy! - Warknąłem w ich stronę.
- Ja pierdole, Karen idziemy, nie warto zadawać się z takimi
burakami. - Znów odezwała się Ruda, i wziąwszy pod rękę towarzyszkę, odeszły.
Poza pedałami i dziwkami nie lubiłem jeszcze zachowania takiego jak to!
- Nie przejmuj się. Powiedziały tak bo są po prostu głupie.
- Powiedziałem do Sally, widząc smutny wyraz jej twarzy, który mnie nieco
skruszył.
- W takim razie wszyscy są głupi w tej szkole. - Odparła
obojętnie, wzruszając ramionami, ale jednak dało się zauważyć, że wciąż była
smutna. Widząc to, miałem ochotę ją zwyczajnie przytulić.
- Ej aniele, nie smuć się przy mnie nic ci nie grozi. -
mówiłem zalotnym tonem i obejmując ją ramieniem. Poczułem jak po jej
ciele przechodzi dreszcz. O taaak ona już jest moja.
- A-lex! - Usłyszałem radosne wołanie za sobą, którego głos
poznałem od razu. Jeżeli on zawsze będzie się wpierdzielał w momencie, kiedy go
nie potrzebuję, to wyjebię mu z gonga.
- Aniele, wybacz na chwilę - Zwróciłem się do
Sally, po czym odwróciłem się i z morderczym uśmiechem na ustach wysyczałem do
Phila, który ośmielił się przerwać mi, takiemu samcowi alfa, ten zacnym podryw.
- Chciałeś czegoś?!
- Nie jesteś głodny? - Odpowiedział pytaniem na pytanie
śmiejąc się głośno. Lubił się śmiać, ale uśmiech miał nieziemski i nie
przeszkadzało mi to... Właściwie to nie wiem nawet dlaczego o tym pomyślałem.
Wyciągnął z torby - jak mniemałem po opakowaniu - dwie bułki. Starałem
się zachować obojętny wyraz twarzy, jednak nie wyszło mi to dobrze.
- Ja pierdziele, stary, ratujesz mi życie. Zdechłbym tu z
głodu.- Wyrwałem mu pożywienie z ręki i wrzuciłem do swojej
torby, nie chcąc jeść przy dziewczynie. Tata zawsze mówił, że to
niekulturalne... Mawiał też, żeby zawsze dziękować, ale akurat tego nie brałem nigdy
do serca, zupełnie odruchowo.
- Może tak dziękuję? - Powiedział Phil uśmiechając
się.
- Taaa, idź już. - Tym razem to Sally się roześmiała. Phil
wywrócił tylko oczami i odszedł z założonymi na piersi rękami. Przez chwilę
między mną a brunetką panowała cisza. Ona czytała podręcznik a ja, jak ten
debil, wlepiałem w nią wzrok. Dopiero teraz zauważyłem, że na twarzy nie miała
ani jednego grama "tapety", paznokcie również nie były pomalowane,
włosy też raczej nie były farbowane. Zdziwiło mnie, bo przecież teraz
nawet dziewczyny z podstawówki eksperymentują z make-upem, ale nie
ukrywałem, że podobało mi się to. Przecież naturalne jest piękne!
- Więc jak będzie? Pokażesz mi szkołę? - Zacząłem w końcu
rozmowę po dłuższej ciszy.
- Dziś o szesnastej? Wtedy kończę lekcje i mogłabym
ci co nieco pokazać. - Odpowiedziała podnosząc głowę znad
książki.
- Dobra. - Odpowiedziałem od razu, nie zastanawiając
się w ogóle. Dziewczyna obdarzyła mnie szczerym uśmiechem i znów wróciła do
przerwanej czynności. Wtedy znów w zasięgu mojego wzroku pojawił się Phil,
który rozmawiał z grupką jakichś chłopaków stojących z rękami w kieszeniach i
obserwowali każdą przechodzącą osobę. Kiedy Dresiarz dostrzegł, że się na niego
patrzyłem, uśmiechnął się. Właśnie wtedy przypomniało mi się, że dziś
z Philem mieliśmy iść do tego gościa, od którego miałem zabierać te dziwne
pakunki. No cóż, mus to mus.
- Sally - Znów zagadałem do niej
- Hm?
- Bo wiesz, ja dziś jednak nie mogę, idę z Philem na miasto.
Wiesz wczoraj się przeprowa...
- Nie ma problemu, jakoś się zgadamy i oprowadzę cię
kiedy indziej - przerwała mi w połowie zdania. Wydawała
się być zadowolona z tego powodu. Dlatego wysnułem dwa wnioski -
albo cieszyła się z tego, że tak czy inaczej się spotkamy albo po prostu ulżyło
jej, że nie musiała mnie oprowadzać dzisiaj. Może jednak mnie nie polubiła?
Szybko otrząsnąłem się z tych głupawych myśli. Może i czasem miałem duże ego,
ale rozsądnie myśląc - która dziewczyna by nie polubiła chłopaka, który właśnie
niedawno ją obronił przed idiotycznym gadaniem lafirynd? Uśmiechnąłem się do
niej głupawo i szczerze, chcąc jeszcze coś dodać:
- Słuchaj, fajnie że się zdeklarowałaś, ale muszę iść,
zobaczymy się później. - żegnając się, wziąłem swoją torbę i ruszyłem
korytarzem z zamiarem dołączenia do Phila i jego ekipy. Idąc tak
i rozmyślając o tym, co miało się wydarzyć za kilka godzin
natknąłem się... Tak, właśnie na Setha i oczywiście z kim? Tak, właśnie z
Danielem. Można by powiedzieć, że zastałem ich w dość nietypowej
sytuacji
- Cześć, nie pożegnałeś się wczoraj. - mówił
Czarny CAŁUJĄC GO W POLICZEK! No kurwa! Mieszkam sobie z pedałem w pokoju!
To znaczy, ja to wcześniej podejrzewałem ale teraz widziałem to na własne
oczy. Dziwak, widząc mnie, przekrzywił ironicznie głowę i poruszył
sugestywnie brwiami, co mnie już na maksa zirytowało. Pokazałem mu
fuck'a i ruszyłem dalej, kiedy za sobą usłyszałem jeszcze kawałek ich rozmowy,
z której wynikało, że nie są razem tylko po prostu "się lubią".
- Przyjacielu, powiem ci jedną rzecz. Kiedy
coś związanego ze mną dzieje się obok mnie, ja po prostu spierdalam.-
Odparł Daniel, a ja idąc dalej, śmiałem się pod nosem.
- O, skończyłeś wyrywać laski? W takim razie przedstawię cię
moim znajomym. - Powiedział Phil kiedy w końcu dotarłem do celu. - Ten cienias
po lewej - wskazał na chłopaka z blond włosami sięgającymi do ramion,
ze słuchawkami w uszach i ogólnie sprawiającego wrażenie człowieka, który na
wszystko miał wyjebane, a jedynie stał tu dla szpanu. - To Vincent. Ten
co się tak szczerzy to Thomas. - tym razem wskazał na potężnego
faceta z bardzo agresywnymi rysami twarzy. Trzymał ręce w kieszeni czarnych
dresów i zawzięcie żuł gumę. - To jest Eddie. Spoko ziomek. - Eddie miał styl
jak Phil i można było powiedzieć, że lekko go przypominał po za tym, że jego włosy
były raczej brązowe niż czarne, a oczy niebieskie. Z łatwością mógłbym
powiedzieć, że to bliźniaki. - Chłopaki... to Alex, nowy.
- Tak Alex, dobrze kombinujesz. Jesteśmy rodziną. -
Powiedział Eddie patrząc na mnie. Ciekaw byłem skąd wiedział, że o tym myślałem?
Po raz kolejny zacząłem się zastanawiać czy jak myślę, to tak bardzo było to po
mnie widać. Będę musiał nad tym popracować. Podałem każdemu rękę i
podjąłem się rozmowy z nimi.
- Wszyscy chodzicie do jednej klasy?
- Nie - Odparł od razu Phil - Ale tworzymy zespół. - dodał
zaraz, na co szczęka mi opadła, kiedy to usłyszałem. Czy to było
możliwe, że ktoś taki, jak dresiarz, a właściwie to czterech dresów posiadał
jakiś talent? Ciekawie by było, gdyby poszukiwali jakiegoś gitarzysty, może
spełniłoby się marzenie taty? Odnieślibyśmy sukces, a on gdzieś tam na górze,
byłby dumny.
-A...ale - Zająknąłem się, nadal będąc w szoku -
Nie wyglądacie na takich, którzy posiadają jakieś talenty. - Za to
zdanie dostałem w łeb od Vincenta, który postanowił wrócić do świata
żywych i wyjął słuchawki z uszu. Wszyscy, z Thomasem na czele, który
najwyraźniej lubił się śmiać, skoro przez cały czas uśmiechał się. Może był
gejem i mu się spodobałem? Zaraz... O czym ja właśnie pomyślałem?! Teraz
to już jestem pewien, że jebie mi na banie.
- A widzisz, kochaniutki. Pozory mylą. - Odpowiedział mi
Thomas, o którym wcześniej myślałem, i od razu na zwrot
"kochaniutki" przeszły mnie ciarki. Czy wszyscy w tej szkole są
pedałami?
- To co tam tworzycie? - Zadałem kolejne pytanie, chcąc
odwrócić od siebie te dziwne myśli.
- Robimy internety. - Odparł Vincent.
- Dokładnie to nagrywamy covery różnych piosenek
na YouTube - Sprostował Eddie.
- Thomas gra na perkusji, Eddie zajmuje się gitarą,
Vincent to basista, a ja śpiewam. - Powiedział Phil.
- Ty? Śpiewasz? - Powiedziałem kpiąco, prychając
cicho i znów dostałem po głowie, lecz tym razem od dresiarza. Jakoś nie mogłem
uwierzyć w to, że ta ciota potrafiła śpiewać
- Udowodnić ci? - Odpowiedział, stając na wprost mnie i
wykonując ruch typu ''a wpierdolić ci?''
- Pewnie, tylko czekaj, aż znajdę gdzieś zatyczki do uszu. -
Odparłem, a reszta po raz kolejny się roześmiała.
- Serio, nie jest tak źle, on na prawdę ma talent. - Wtrącił
się Thomas.
- W takim razie jak przyjdziesz do mnie po lekcjach,
będziesz zbierał szczękę z podłogi.
- Dobrze, że nie uszy. - odpowiedziałem i w tym momencie
zadzwonił dzwonek.
- To do później. - powiedział Vincent kierując się razem z
Thomasem prawdopodobnie w stronę swoich klas. Nawet
nie zdążyłem zobaczyć, pod które drzwi dokładnie podeszli,
ponieważ zostałem wepchnięty do sali razem z pozostałymi uczniami.
Pomieszczenie było dość spore; cztery rzędy dwuosobowych ławek, tablica, biurko
i kilka plansz chemicznych - nic nadzwyczajnego, ale moją uwagę przykuł
nie wygląd klasy lecz młody mężczyzna - na oko z trzydzieści lat. Na złamanym,
sądząc po kształcie, nosie miał okulary w czarnych oprawkach.
Krótko przycięte kasztanowe włosy sięgały mu za ucho, a czarny garnitur
nadawał mu wygląd studenta rozpoczynającego rok szkolny.
- Alex, chodź, siedzimy razem. - Usłyszałem głos Phila, a za
chwilę poczułem rękę na swoim nadgarstku. W mgnieniu oka siedziałem już w
ławce. Mężczyzna, na którego wcześniej patrzyłem, teraz stał oparty
jedną ręką o pierwszą ławkę, gdzie siedziała Sally.
- Witam was. - Odezwał się w końcu zachrypniętym głosem.-
Nazywam się Mark Patton, jestem waszym nowym nauczycielem matematyki. -
Kontynuował po lekkiej pauzie. Nie wiedziałem jak innym, ale ten nauczyciel nie przypadł mi do gustu.
***
Po za nowym nauczycielem
matematyki, na lekcjach nie działo się nic ciekawego. Fizyczka to jakaś
wieśniara, która ubierała się po prostu jak wieśniak, chemiczka to starsza
babka przypominająca Skłodowską-Curie, ksiądz uczący religii non stop się
modlił i twierdził, że i tak wszyscy jesteśmy satanistami i jedyne co nam w
głowie, to palenie kościoła. Babka ucząca biologii wyglądała ohydnie. Jedyne
osoby, które przypadły mi do gustu to matematyk i ojciec Phila, który uczy
historii. Wygląda na około pięćdziesięcioletniego mężczyznę z lekko
skrzywionym kręgosłupem, około metr siedemdziesiąt wzrostu, krótkie, ale gęste
czarne włosy i okulary w białych oprawkach. Miał miły dla ucha głos i wyglądał
sympatycznie. Cały dzień siedziałem z Dresiarzem w ławce
i praktycznie nic nie zapamiętałem z tego, co mówili do mnie
nauczyciele, bo cały czas z nim gadałem. Opisał mi chyba wszystko; każdą osobę,
każdego nauczyciela, wszystkie pomieszczenia, stołówkę, no po prostu wszystko.
Mogłem teraz powiedzieć, że zostaliśmy kumplami, a on mimo pozorów
był spoko gościem. Przez trzy przerwy gadałem z Sally i powoli, ale powoli
zbliżałem się do niej, a ona nie opierała się mojemu urokowi. Jeszcze dwa dni i
będzie moja, a przynajmniej taką miałem nadzieję. Było mi strasznie głupio, że
tak ją zlałem z tym oprowadzaniem po szkole, ale naprawdę nie miałem ochoty
odmówić dresiarzowi, któremu w każdej chwili może odwalić palma i po prostu
może mi przyjebać. Ostatecznie nie znałem do końca Phila. Przez resztę tego
dnia nie widziałem Setha i nie ukrywałem, że byłem z tego
powodu szczęśliwy. Nawet w pokoju po lekcjach go nie zastałem, a jedynie
mignął mi się podczas jedzenia obiadu na stołówce ale nie natknąłem się na
niego bezpośrednio. Właśnie szedłem do Phila, z którym miałem wyjść na miasto
po "towar". Byłem tak cholernie ciekawy, co to będzie, ale
wiedziałem, że dziś nie uda mi się tego ani sprawdzić, ani też
wyciągnąć informacje od gościa, z którym miałem się spotkać. Nie
pukając wparowałem do pokoju dresiarza, który akurat
wiązał wysokie buty. O dziwo, nie miał na sobie dresów, tylko jeansy
i szeroką białą bluzę z kapturem.
- A co, gdybym teraz obracał jakąś panienkę? - Zapytał nawet
nie podnosząc głowy.
- To popatrzyłbym jak żałośnie to robisz. - Odparłem,
siadając na krześle i zabierając jedno jabłko z tacy stojącej na stole. Phil w
końcu przerwał wykonywaną czynność i spojrzał na mnie z rozbawieniem w
oczach.
- Dziękuję - Odpowiedział, śmiejąc się cicho. Po chwili
byliśmy gotowi do wyjścia. To znaczy on był gotowy, bo ja czułem się, jakbym
czekał na dziewczynę a nie na prawie dorosłego faceta. To jeszcze to, a
zapomniałam tego a i jeszcze tamtego... telefon, okno w łazience, żelazko...
Czy każda kobieta zachowuje się tak samo, czy to tylko moje byłe?
- Gotowy na przygodę?- Znów zadał pytanie, zamykając drzwi
na klucz.
- Można tak powiedzieć. Trochę się boje, że ktoś nas
przyłapie.
- Nie musisz, znam super przejście, gdzie żaden z
nauczycieli nie chodzi i nie ma prawa nas złapać.- Odparł cicho tak, aby nikt
nie słyszał.
- I znów po schodach?Winda nadal nie działa? - Spytałem po
raz kolejny, a Phil pokiwał z rozbawieniem głową, z pewnością przypominając
sobie zdarzenia ze wczorajszego popołudnia. Właśnie teraz uświadomiłem
sobie, że byłem tu dopiero jeden dzień, a tyle już o tej szkole wiedziałem.
~~~~~~~~
Witajcie! To ja wasza Himana, mam nadzieję, że ktoś czekał
na rozdział i, że wybaczycie mi ten poślizg. Ale wiecie jak to jest wena raz
przychodzi a raz odchodzi. Rozdział słaby mało się w nim
dzieje. Ale wynagrodzę wam to w kolejnym
rozdziale. Połowa będzie z perspektywy Alexa a druga z perspektywy Czarnego.
Będzie się działo, jednak nie jestem pewna czy wyrobię się z nim do kolejnej
soboty, ale jeśli nie dam rady pojawi się ogłoszenie. Kolejna sprawa koniec
sierpnia czyli czas na podsumowanie, wraz z Chandelir prowadzimy blog od miesiąca. Nie jest to pierwszy, porównując
ten z poprzednim... jest zajebiście. 2000 wyświetleń mieliśmy przez trzy
miesiące a teraz w zaledwie miesiąc. Po prostu WOW. Dziękuję wam z całego
mojego metalowego serducha.
Kiedy dotarłem w końcu pod klasę, uświadomiłem sobie,
że jestem straszliwie głodny, tylko nie wiedziałem, dlaczego wcześniej o tym
nie pomyślałem. Z pewnością, jest tu stołówka i serwują śniadania, ale ja, jako
nowicjusz, nie miałem o tym zielonego pojęcia. Usiadłem na ławce obok
klasy i znów pożałowałem, że nie mam numeru do Phila. No cóż będę
musiał poczekać, aż w końcu pożegna się z tą burdelówą i
przyjdzie na lekcje. Według zegarka na beżowej ścianie do rozpoczęcia
pierwszej mojej lekcji zostało piętnaście minut. Przez ten czas mogę umrzeć z
głodu... no cóż, nie każdy umiera jak bohater.
- Hej, mogę usiąść? - Usłyszałem nad sobą, melodyjny,
cienki, damski głos. Był dziwnie podobny do głosu dziewczyny dubbingującej Lunę
z filmu "Harry Potter". Spojrzałem do góry i zobaczyłem anioła.
Cudowną dziewczynę z czarnymi niczym smoła włosami do pasa, wspaniałą figurą,
nie wspominając już o dużym biuście czy też mało krzykliwych rysach twarzy. Jej
delikatnie zaróżowiona cera oraz brązowe oczy nadawały jej twarzy
uroku.
- Oczywiście - Odpowiedziałem po dokładnym zlustrowaniu jej
ciała. Uśmiechnęła się lekko i poprawiwszy swoją czarną sukienkę sięgającą do
kolan, zajęła miejsce obok mnie. Nie przyglądała mi się, gdyż wyciągnęła
książkę - po okładce stwierdzając, że do biologii - i rozłożyła podręcznik
na kolanach. Dopiero po dłużej chwili w końcu spojrzała na mnie, tymi pięknymi
czekoladowymi oczami, uśmiechając się lekko.
- Dziękuję, cieszę się, że nie jesteś taki jak inni... Nie
ważne. Sally - Wyciągnęła do mnie dłoń, a ja po końcówkach palców
stwierdziłem, że dużo gra na gitarze - poznałem po lekko powykrzywianych
paznokciach i poniszczonym naskórku. Ideał mojej kobiety, piękna gra na
gitarze i... No właśnie tyle o niej wiem.
- Alex - Odpowiedziałem zalotnie i przywitałem się
z nią tak jak z Olivią. Kiedy już zakończyłem ten badziewny pokaz dobrych
manier, spojrzałem na mojego cudownie pięknego Anioła. - Wspaniale się
rumienisz. - Powiedziałem kiedy dostrzegłem na jej
policzkach ładne zaczerwienienia. Dziewczyna spuściła głowę, starając
się zakryć włosami twarz.
- Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam. - Zmieniła temat, co
było do przewidzenia. Sam tak robiłem.
- Jestem w tej szkole dopiero od wczoraj, może zechciałabyś
mi pokazać, co i gdzie jest? - To mogła być jedyna szansa na wyrwanie takiej
boskiej laski.
-Na prawdę? Chcesz, żebym JA pokazała ci szkołę? -
Odpowiedziała pytaniem na pytanie, kładąc nacisk na "Ja" co
zabrzmiało dość dziwnie. Widocznie miała jakiś problem, przez który mogła mieć
jakieś kłopoty w budzie. Phil mówił, że zna wszystkich, więc pewnie powie mi o
niej nieco więcej. Na razie sam starałem się czegoś o niej dowiedzieć.
- Pewnie, dlaczego nie? Jesteś wspaniałą dziewczyną, więc
nie będziemy się nudzić. - Nie mam pojęcia dlaczego, ale
zabrzmiało to bardzo dwuznacznie.
- Pierwszy dzień w szkole a już laski podrywa. - Usłyszałem
kpiące szepty jakichś lafirynd, prawdopodobnie rok młodszych ode mnie, które
wyglądem przypominały burdelówy. Gardziłem takimi osobami, tak
samo jak pedałami.
- Jeszcze taką ciotowatą kujonicę. Żałosne... -
Odpowiedziała blondynie ruda, intensywnie mierząc naszą dwójkę.
- Żałosne to jesteście wy! - Warknąłem w ich stronę.
- Ja pierdole, Karen idziemy, nie warto zadawać się z takimi
burakami. - Znów odezwała się Ruda, i wziąwszy pod rękę towarzyszkę, odeszły.
Poza pedałami i dziwkami nie lubiłem jeszcze zachowania takiego jak to!
- Nie przejmuj się. Powiedziały tak bo są po prostu głupie.
- Powiedziałem do Sally, widząc smutny wyraz jej twarzy, który mnie nieco
skruszył.
- W takim razie wszyscy są głupi w tej szkole. - Odparła
obojętnie, wzruszając ramionami, ale jednak dało się zauważyć, że wciąż była
smutna. Widząc to, miałem ochotę ją zwyczajnie przytulić.
- Ej aniele, nie smuć się przy mnie nic ci nie grozi. -
mówiłem zalotnym tonem i obejmując ją ramieniem. Poczułem jak po jej
ciele przechodzi dreszcz. O taaak ona już jest moja.
- A-lex! - Usłyszałem radosne wołanie za sobą, którego głos
poznałem od razu. Jeżeli on zawsze będzie się wpierdzielał w momencie, kiedy go
nie potrzebuję, to wyjebię mu z gonga.
- Aniele, wybacz na chwilę - Zwróciłem się do
Sally, po czym odwróciłem się i z morderczym uśmiechem na ustach wysyczałem do
Phila, który ośmielił się przerwać mi, takiemu samcowi alfa, ten zacnym podryw.
- Chciałeś czegoś?!
- Nie jesteś głodny? - Odpowiedział pytaniem na pytanie
śmiejąc się głośno. Lubił się śmiać, ale uśmiech miał nieziemski i nie
przeszkadzało mi to... Właściwie to nie wiem nawet dlaczego o tym pomyślałem.
Wyciągnął z torby - jak mniemałem po opakowaniu - dwie bułki. Starałem
się zachować obojętny wyraz twarzy, jednak nie wyszło mi to dobrze.
- Ja pierdziele, stary, ratujesz mi życie. Zdechłbym tu z
głodu.- Wyrwałem mu pożywienie z ręki i wrzuciłem do swojej
torby, nie chcąc jeść przy dziewczynie. Tata zawsze mówił, że to
niekulturalne... Mawiał też, żeby zawsze dziękować, ale akurat tego nie brałem nigdy
do serca, zupełnie odruchowo.
- Może tak dziękuję? - Powiedział Phil uśmiechając
się.
- Taaa, idź już. - Tym razem to Sally się roześmiała. Phil
wywrócił tylko oczami i odszedł z założonymi na piersi rękami. Przez chwilę
między mną a brunetką panowała cisza. Ona czytała podręcznik a ja, jak ten
debil, wlepiałem w nią wzrok. Dopiero teraz zauważyłem, że na twarzy nie miała
ani jednego grama "tapety", paznokcie również nie były pomalowane,
włosy też raczej nie były farbowane. Zdziwiło mnie, bo przecież teraz
nawet dziewczyny z podstawówki eksperymentują z make-upem, ale nie
ukrywałem, że podobało mi się to. Przecież naturalne jest piękne!
- Więc jak będzie? Pokażesz mi szkołę? - Zacząłem w końcu
rozmowę po dłuższej ciszy.
- Dziś o szesnastej? Wtedy kończę lekcje i mogłabym
ci co nieco pokazać. - Odpowiedziała podnosząc głowę znad
książki.
- Dobra. - Odpowiedziałem od razu, nie zastanawiając
się w ogóle. Dziewczyna obdarzyła mnie szczerym uśmiechem i znów wróciła do
przerwanej czynności. Wtedy znów w zasięgu mojego wzroku pojawił się Phil,
który rozmawiał z grupką jakichś chłopaków stojących z rękami w kieszeniach i
obserwowali każdą przechodzącą osobę. Kiedy Dresiarz dostrzegł, że się na niego
patrzyłem, uśmiechnął się. Właśnie wtedy przypomniało mi się, że dziś
z Philem mieliśmy iść do tego gościa, od którego miałem zabierać te dziwne
pakunki. No cóż, mus to mus.
- Sally - Znów zagadałem do niej
- Hm?
- Bo wiesz, ja dziś jednak nie mogę, idę z Philem na miasto.
Wiesz wczoraj się przeprowa...
- Nie ma problemu, jakoś się zgadamy i oprowadzę cię
kiedy indziej - przerwała mi w połowie zdania. Wydawała
się być zadowolona z tego powodu. Dlatego wysnułem dwa wnioski -
albo cieszyła się z tego, że tak czy inaczej się spotkamy albo po prostu ulżyło
jej, że nie musiała mnie oprowadzać dzisiaj. Może jednak mnie nie polubiła?
Szybko otrząsnąłem się z tych głupawych myśli. Może i czasem miałem duże ego,
ale rozsądnie myśląc - która dziewczyna by nie polubiła chłopaka, który właśnie
niedawno ją obronił przed idiotycznym gadaniem lafirynd? Uśmiechnąłem się do
niej głupawo i szczerze, chcąc jeszcze coś dodać:
- Słuchaj, fajnie że się zdeklarowałaś, ale muszę iść,
zobaczymy się później. - żegnając się, wziąłem swoją torbę i ruszyłem
korytarzem z zamiarem dołączenia do Phila i jego ekipy. Idąc tak
i rozmyślając o tym, co miało się wydarzyć za kilka godzin
natknąłem się... Tak, właśnie na Setha i oczywiście z kim? Tak, właśnie z
Danielem. Można by powiedzieć, że zastałem ich w dość nietypowej
sytuacji
- Cześć, nie pożegnałeś się wczoraj. - mówił
Czarny CAŁUJĄC GO W POLICZEK! No kurwa! Mieszkam sobie z pedałem w pokoju!
To znaczy, ja to wcześniej podejrzewałem ale teraz widziałem to na własne
oczy. Dziwak, widząc mnie, przekrzywił ironicznie głowę i poruszył
sugestywnie brwiami, co mnie już na maksa zirytowało. Pokazałem mu
fuck'a i ruszyłem dalej, kiedy za sobą usłyszałem jeszcze kawałek ich rozmowy,
z której wynikało, że nie są razem tylko po prostu "się lubią".
- Przyjacielu, powiem ci jedną rzecz. Kiedy
coś związanego ze mną dzieje się obok mnie, ja po prostu spierdalam.-
Odparł Daniel, a ja idąc dalej, śmiałem się pod nosem.
- O, skończyłeś wyrywać laski? W takim razie przedstawię cię
moim znajomym. - Powiedział Phil kiedy w końcu dotarłem do celu. - Ten cienias
po lewej - wskazał na chłopaka z blond włosami sięgającymi do ramion,
ze słuchawkami w uszach i ogólnie sprawiającego wrażenie człowieka, który na
wszystko miał wyjebane, a jedynie stał tu dla szpanu. - To Vincent. Ten
co się tak szczerzy to Thomas. - tym razem wskazał na potężnego
faceta z bardzo agresywnymi rysami twarzy. Trzymał ręce w kieszeni czarnych
dresów i zawzięcie żuł gumę. - To jest Eddie. Spoko ziomek. - Eddie miał styl
jak Phil i można było powiedzieć, że lekko go przypominał po za tym, że jego włosy
były raczej brązowe niż czarne, a oczy niebieskie. Z łatwością mógłbym
powiedzieć, że to bliźniaki. - Chłopaki... to Alex, nowy.
- Tak Alex, dobrze kombinujesz. Jesteśmy rodziną. -
Powiedział Eddie patrząc na mnie. Ciekaw byłem skąd wiedział, że o tym myślałem?
Po raz kolejny zacząłem się zastanawiać czy jak myślę, to tak bardzo było to po
mnie widać. Będę musiał nad tym popracować. Podałem każdemu rękę i
podjąłem się rozmowy z nimi.
- Wszyscy chodzicie do jednej klasy?
- Nie - Odparł od razu Phil - Ale tworzymy zespół. - dodał
zaraz, na co szczęka mi opadła, kiedy to usłyszałem. Czy to było
możliwe, że ktoś taki, jak dresiarz, a właściwie to czterech dresów posiadał
jakiś talent? Ciekawie by było, gdyby poszukiwali jakiegoś gitarzysty, może
spełniłoby się marzenie taty? Odnieślibyśmy sukces, a on gdzieś tam na górze,
byłby dumny.
-A...ale - Zająknąłem się, nadal będąc w szoku -
Nie wyglądacie na takich, którzy posiadają jakieś talenty. - Za to
zdanie dostałem w łeb od Vincenta, który postanowił wrócić do świata
żywych i wyjął słuchawki z uszu. Wszyscy, z Thomasem na czele, który
najwyraźniej lubił się śmiać, skoro przez cały czas uśmiechał się. Może był
gejem i mu się spodobałem? Zaraz... O czym ja właśnie pomyślałem?! Teraz
to już jestem pewien, że jebie mi na banie.
- A widzisz, kochaniutki. Pozory mylą. - Odpowiedział mi
Thomas, o którym wcześniej myślałem, i od razu na zwrot
"kochaniutki" przeszły mnie ciarki. Czy wszyscy w tej szkole są
pedałami?
- To co tam tworzycie? - Zadałem kolejne pytanie, chcąc
odwrócić od siebie te dziwne myśli.
- Robimy internety. - Odparł Vincent.
- Dokładnie to nagrywamy covery różnych piosenek
na YouTube - Sprostował Eddie.
- Thomas gra na perkusji, Eddie zajmuje się gitarą,
Vincent to basista, a ja śpiewam. - Powiedział Phil.
- Ty? Śpiewasz? - Powiedziałem kpiąco, prychając
cicho i znów dostałem po głowie, lecz tym razem od dresiarza. Jakoś nie mogłem
uwierzyć w to, że ta ciota potrafiła śpiewać
- Udowodnić ci? - Odpowiedział, stając na wprost mnie i
wykonując ruch typu ''a wpierdolić ci?''
- Pewnie, tylko czekaj, aż znajdę gdzieś zatyczki do uszu. -
Odparłem, a reszta po raz kolejny się roześmiała.
- Serio, nie jest tak źle, on na prawdę ma talent. - Wtrącił
się Thomas.
- W takim razie jak przyjdziesz do mnie po lekcjach,
będziesz zbierał szczękę z podłogi.
- Dobrze, że nie uszy. - odpowiedziałem i w tym momencie
zadzwonił dzwonek.
- To do później. - powiedział Vincent kierując się razem z
Thomasem prawdopodobnie w stronę swoich klas. Nawet
nie zdążyłem zobaczyć, pod które drzwi dokładnie podeszli,
ponieważ zostałem wepchnięty do sali razem z pozostałymi uczniami.
Pomieszczenie było dość spore; cztery rzędy dwuosobowych ławek, tablica, biurko
i kilka plansz chemicznych - nic nadzwyczajnego, ale moją uwagę przykuł
nie wygląd klasy lecz młody mężczyzna - na oko z trzydzieści lat. Na złamanym,
sądząc po kształcie, nosie miał okulary w czarnych oprawkach.
Krótko przycięte kasztanowe włosy sięgały mu za ucho, a czarny garnitur
nadawał mu wygląd studenta rozpoczynającego rok szkolny.
- Alex, chodź, siedzimy razem. - Usłyszałem głos Phila, a za
chwilę poczułem rękę na swoim nadgarstku. W mgnieniu oka siedziałem już w
ławce. Mężczyzna, na którego wcześniej patrzyłem, teraz stał oparty
jedną ręką o pierwszą ławkę, gdzie siedziała Sally.
- Witam was. - Odezwał się w końcu zachrypniętym głosem.-
Nazywam się Mark Patton, jestem waszym nowym nauczycielem matematyki. -
Kontynuował po lekkiej pauzie. Nie wiedziałem jak innym, ale ten nauczyciel nie przypadł mi do gustu.
***
Po za nowym nauczycielem
matematyki, na lekcjach nie działo się nic ciekawego. Fizyczka to jakaś
wieśniara, która ubierała się po prostu jak wieśniak, chemiczka to starsza
babka przypominająca Skłodowską-Curie, ksiądz uczący religii non stop się
modlił i twierdził, że i tak wszyscy jesteśmy satanistami i jedyne co nam w
głowie, to palenie kościoła. Babka ucząca biologii wyglądała ohydnie. Jedyne
osoby, które przypadły mi do gustu to matematyk i ojciec Phila, który uczy
historii. Wygląda na około pięćdziesięcioletniego mężczyznę z lekko
skrzywionym kręgosłupem, około metr siedemdziesiąt wzrostu, krótkie, ale gęste
czarne włosy i okulary w białych oprawkach. Miał miły dla ucha głos i wyglądał
sympatycznie. Cały dzień siedziałem z Dresiarzem w ławce
i praktycznie nic nie zapamiętałem z tego, co mówili do mnie
nauczyciele, bo cały czas z nim gadałem. Opisał mi chyba wszystko; każdą osobę,
każdego nauczyciela, wszystkie pomieszczenia, stołówkę, no po prostu wszystko.
Mogłem teraz powiedzieć, że zostaliśmy kumplami, a on mimo pozorów
był spoko gościem. Przez trzy przerwy gadałem z Sally i powoli, ale powoli
zbliżałem się do niej, a ona nie opierała się mojemu urokowi. Jeszcze dwa dni i
będzie moja, a przynajmniej taką miałem nadzieję. Było mi strasznie głupio, że
tak ją zlałem z tym oprowadzaniem po szkole, ale naprawdę nie miałem ochoty
odmówić dresiarzowi, któremu w każdej chwili może odwalić palma i po prostu
może mi przyjebać. Ostatecznie nie znałem do końca Phila. Przez resztę tego
dnia nie widziałem Setha i nie ukrywałem, że byłem z tego
powodu szczęśliwy. Nawet w pokoju po lekcjach go nie zastałem, a jedynie
mignął mi się podczas jedzenia obiadu na stołówce ale nie natknąłem się na
niego bezpośrednio. Właśnie szedłem do Phila, z którym miałem wyjść na miasto
po "towar". Byłem tak cholernie ciekawy, co to będzie, ale
wiedziałem, że dziś nie uda mi się tego ani sprawdzić, ani też
wyciągnąć informacje od gościa, z którym miałem się spotkać. Nie
pukając wparowałem do pokoju dresiarza, który akurat
wiązał wysokie buty. O dziwo, nie miał na sobie dresów, tylko jeansy
i szeroką białą bluzę z kapturem.
- A co, gdybym teraz obracał jakąś panienkę? - Zapytał nawet
nie podnosząc głowy.
- To popatrzyłbym jak żałośnie to robisz. - Odparłem,
siadając na krześle i zabierając jedno jabłko z tacy stojącej na stole. Phil w
końcu przerwał wykonywaną czynność i spojrzał na mnie z rozbawieniem w
oczach.
- Dziękuję - Odpowiedział, śmiejąc się cicho. Po chwili
byliśmy gotowi do wyjścia. To znaczy on był gotowy, bo ja czułem się, jakbym
czekał na dziewczynę a nie na prawie dorosłego faceta. To jeszcze to, a
zapomniałam tego a i jeszcze tamtego... telefon, okno w łazience, żelazko...
Czy każda kobieta zachowuje się tak samo, czy to tylko moje byłe?
- Gotowy na przygodę?- Znów zadał pytanie, zamykając drzwi
na klucz.
- Można tak powiedzieć. Trochę się boje, że ktoś nas
przyłapie.
- Nie musisz, znam super przejście, gdzie żaden z
nauczycieli nie chodzi i nie ma prawa nas złapać.- Odparł cicho tak, aby nikt
nie słyszał.
- I znów po schodach?Winda nadal nie działa? - Spytałem po
raz kolejny, a Phil pokiwał z rozbawieniem głową, z pewnością przypominając
sobie zdarzenia ze wczorajszego popołudnia. Właśnie teraz uświadomiłem
sobie, że byłem tu dopiero jeden dzień, a tyle już o tej szkole wiedziałem.
~~~~~~~~
Witajcie! To ja wasza Himana, mam nadzieję, że ktoś czekał
na rozdział i, że wybaczycie mi ten poślizg. Ale wiecie jak to jest wena raz
przychodzi a raz odchodzi. Rozdział słaby mało się w nim
dzieje. Ale wynagrodzę wam to w kolejnym
rozdziale. Połowa będzie z perspektywy Alexa a druga z perspektywy Czarnego.
Będzie się działo, jednak nie jestem pewna czy wyrobię się z nim do kolejnej
soboty, ale jeśli nie dam rady pojawi się ogłoszenie. Kolejna sprawa koniec
sierpnia czyli czas na podsumowanie, wraz z Chandelir prowadzimy blog od miesiąca. Nie jest to pierwszy, porównując
ten z poprzednim... jest zajebiście. 2000 wyświetleń mieliśmy przez trzy
miesiące a teraz w zaledwie miesiąc. Po prostu WOW. Dziękuję wam z całego
mojego metalowego serducha.
Czekałam na ten rozdział i czekam na następne :)
OdpowiedzUsuńCiesze się,że ktoś w ogóle czeka i czyta :D ~Himana
UsuńCzekam na nastepne :D
OdpowiedzUsuńCieszę się :D ~Himana
Usuńcałkiem fajne opowiadanie, masz podobny do mnie, ale i również swój charakter. Czekam na kolejne rozdziały
OdpowiedzUsuń~A.Wolvin
Z wielką chęcią zajrzę na twojego bloga i porównam (już wiem co będę robić po nocach :D ) spodziewaj się przypływu komentarzy i wyświetleń ;) ~Himana
Usuń