Alex
Budzę się. Słońce świeci mi prosto w twarz
przez to, że zapomniałem zasłonić okno. Zaraz. Przecież ze swojego łóżka nie
mam na nie tak dobrego widoku! Czuję jak coś ugniata mnie w prawy bok. Zerkam w
tamtą stronę. Czarna czupryna. Nie jest to żadna dziewczyna. Patrzę niżej.
McLann. Jest nagi. Ja też. Obejmuję go jedną ręką. Mam pustkę w głowie. CO JEST
KURWA?!
Głowa nie dość, że pusta to jeszcze boli
jak cholera. Pierwsze w życiu kac, który męczy mnie nad ranem, a nie zaraz po
chlaniu. Lekko odsuwam go od siebie. Siadam na łóżku, zsuwając stopy na
podłogę. Trafiam na coś mokrego i lepkiego. Modlę się żeby to nie było to, o
czym myślę.
Kurwa.
Jednak to prezerwatywa, w dodatku zużyta.
Mam ochotę coś rozwalić. Aby powstrzymać furię udaję się pod prysznic. Chcąc
się pocieszyć myślę, że już jestem goły, więc oszczędzę czas na rozbieranie
się. Zerkam na zegarek, który wskazuje godzinę dziewiątą trzydzieści dwie w
czwartek. Zajebiście. Kończy się druga z rzędu lekcja z chemiczką.
Dawno nie czułem się takim gównem. Staję
pod zimnym strumieniem. Zmywam z siebie pot i resztki spermy z nadzieją, że to
nasienie na brzuch należy do mnie, a nie do czarnowłosego. Po pięciu minutach w
końcu dociera do mnie, co się działo dnia poprzedniego.
- Ja pierdole! - Warknąłem pod nosem.
Zachciało mi się imprez! Nie dość, że się schlałem, pieprzyłem się w kiblu
ledwo poznaną laskę, to jeszcze wyruchałem McLanna i niech mnie chuj, ale było
mi przyjemnie! Tyle, że chyba na razie nie chciałem tego powtarzać. Seth pewnie
jest wniebowzięty, ale ja nadal nie wiedziałem czy chcę czegoś więcej. Nie
byłem pewien swoich uczuć. To wszystko nie było łatwe, niby chciałem uprawiać z
nim seks i z własnej, nieprzymuszonej woli to zrobiłem, w dodatku było mi
dobrze…Ale, wciąż nie byłem gotów na związek z facetem. Tak właściwie to ja
chyba w ogóle nie byłem gotów na żaden związek. Byłem uprzedzony, nie nadawałem
się do stałego związku. Nie potrafiłem z żadną laską wytrzymać dłużej, niż
tydzień, więc co tu wspominać o facetach, gdzie nigdy nie brałem takiej
możliwości pod uwagę. To nawet nie można było nazwać zauroczeniem, tylko
chwilową fascynacją nową osobą. Jednak jakiś cichy głos z tyłu mojej głowy
mówił, że przecież już od dłuższego czasu toczę wojnę z samym sobą, jeżeli
chodzi o uczucie do Setha. Starałem się go ignorować, ale wracał, jak natrętna
mucha.
Kiedy wstępnie się ogarnąłem, nagi
poszedłem do pokoju po jakieś ubrania. Starałem się poruszać najciszej jak
tylko się dało. I chyba mi się udało, bo Seth dalej spał jak zabity, co mnie
cieszyło. Wiem chamsko, że go nie obudziłem, ale bałem się konfrontacji z nim.
Wiedziałem, że wcześniej czy później ona nastąpi, ale mając wybór wolałem, żeby
jednak ta chwila przyszła jak najpóźniej. Wyszedłem z naszego mieszkania i
pobiegłem pod klasę, w której miałem lekcje. Oczywiście, że się spóźniłem, ale
na szczęście chemia już minęła, więc miałem szansę przeżyć. Wpadłem do klasy
nawet nie pukając.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie! -
Wydukałem, robiąc słodkie oczka do nauczycielki angielskiego. Niestety mój urok
osobisty na nią nie działał. Odgarnęła włosy z twarzy i poprawiła okulary.
- Witam. Może kawki zaparzyć? Nie było pana
na poprzednich lekcjach, wchodzi pan jak do siebie połowie lekcji. Czy mogę,
chociaż wiedzieć, co zatrzymało panicza i było ważniejsze od zajęć?- Zapytała
kpiąco.
- Czy muszę się zagłębiać w szczegóły? - Zapytałem,
aby choć odrobinę wydłużyć czas na wymyślenie kitu dla anglistki.
- Czemu nie? Od razu dostanie pan ocenę z
mitów. - Kilka osób się zaśmiało, kąciki ust anglistki również drgnęły,
ale dalej zachowywała kamienny wyraz twarzy. Tępe kołatanie w czaszce sprawiało,
że nie byłem w stanie nic sensownego wymyślić. Dlatego poszedłem po najniższej
linii oporu.
- Mówił już ktoś pani, że wspaniałe leży
na pani ta sukienka?- Zapytałem takim zmysłowym tonem, że nawet mnie to
urzekło. Klasa znów zawtórowała śmiechem. Fogg opadła zmieszana i zaskoczona na
krzesło, po czym sama zaczęła się śmiać. Pokiwała głową z dezaprobatą, po czym
powiedziała.
- Dziękuję za komplement, ale nie
pozostawię pańskiego wybryku bez nagany. Nie mam ochoty na wysłuchiwanie
bajeczek. Dlatego napiszę pan na jutro referat na temat nieodpowiedzialności.
Szczegóły pracy podam panu po lekcji, a teraz proszę z łaski swojej zająć
miejsce i skupić się na lekcji. - Kiwnąłem głową i ruszyłem w stronę ławek.
Stojąc do niej tyłem zrobiłem głupią minę naśladując anglistkę. Dziewczyny
widząc to roześmiały się w głos, ale za raz widząc minę Fogg zamilkły.
Miłym zaskoczeniem był widok Phila
siedzącego w ostatniej ławce. Uśmiechnąłem się do niego i pomaszerowałem w jego
stronę. Siedział oparty na ręce i zamyślony patrzył przed siebie.
- Elo stary, dobrze cię widzieć! -
Powiedziałem siadając. Przywitałem się z nim uściskiem dłoni, a on uśmiechnął
się do mnie.
- A to twoja zasługa, że tu jestem. Daniel
nadal myśli, że coś mi dałeś, przeszukał mój pokój, a jak nic nie znalazł to
zaczął obmacywać moje ciało w poszukiwaniu świeżych wkłuć. Dla żartu
powiedziałem mu, że wciągałem, a on wściekł się, trzasnął drzwiami i wyszedł. -
Parsknąłem śmiechem.
- Żałosne, nadal nie wiem, czemu mi nie
ufa. – Powiedziałem, niespiesznie wyciągając książki.
- Tak czy siak. – Kontynuował i obejrzał
się na Danielsa. - Nadal jest obrażony i się nie odzywa, a za to, że teraz
razem siedzimy znowu zrobi my jakiś wywód. - Zaśmiałem się cicho i niedbale
rozsiadłem się na krześle.
- Alex? - Po długiej ciszy, kiedy starałem
się skupić na lekcji, co kompletnie mi nie wychodziło, bo moje myśli wciąż
krążyły wokół McLanna, Phil szturchnął mnie w rękę i zapytał. - Pamiętasz jak
dawałem ci te chwyty na gitarę?
- Łoo,
wieki temu to było, ale pamiętam.
- Co powiesz na próbę po lekcjach? -
Zapytał. Szelmowski uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Był to znakomity
pomysł, ponieważ dał mi kolejną wymówkę od konfrontacji z Sethem.
- Zajebiście, jestem za. - Phil kiwnął
głową, wyrwał kartkę z zeszytu i szybko na niej nabazgrał. "Próba. U mnie.
Po lekcjach." Po czym cisnął nią w Eddiego. Zdziwiony chłopak odwrócił się
i zmierzył groźnym wzrokiem Phila oraz kartkę. Pokręcił głową z politowaniem i
schylił się po nią. Po rozwinięciu i odczytaniu pokazał nam uniesiony w górę
kciuk.
- No, to jesteśmy umówieni. - Przybiliśmy
żółwika. Jeszcze pięć minut męczyłem się w klasie. Po usłyszeniu upragnionego
dzwonka szybko udałem się do Fogg. Gadała jak najęta o mojej nieodpowiedzialności,
ale w końcu podała mi ten zasrany temat i wymuszając przeprosiny pozwoliła
odejść. Byłem głodny jak jasna cholera, dlatego nie zwracając uwagi na wołanie
Phila i Eddiego ruszyłem w stronę stołówki, licząc na jakieś resztki ze
śniadania. Pewnym krokiem wkroczyłem przez plastikowe drzwi i od razu się
wycofałem.
- Kurwa mać! - Zakląłem opierając się o
ścianę. Pierdolony McLann siedział i wpierdalał kanapki. Czułem jak moje
wnętrzności kurczą się i grają smutną balladę o tytule "Nie jadałem nic od
wczorajszego wieczora." Chciałem coś zjeść, ale nie chciałem się spotkać z
Sethem. Jeszcze nie teraz!
Chwilę myślałem jak to rozegrać. Byłem
skłonny wpaść, zabrać pierwszą lepszą rzecz do jedzenia i udać, że go nie
widzę, ale znając jego zaraz zacząłby mnie gonić. W tym momencie zza rogu
wyszły dwie dziewczyny z równoległej klasy, które kojarzyłem z wyglądu, ale
kompletnie nie pamiętałem jak miały na imię.
- Hej, Sandra!- Zwróciłem się do tej
ładniejszej. Dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem i zaśmiała się łagodnie.
- Jestem Veronica, Alex.
- Byłem blisko. Wybacz.- Dziewczyny
wybuchły śmiechem.- Słuchaj mam do ciebie ogromną prośbę.
- Dawaj! - Dobrze, że trafiłem akurat na
nią. Była bezproblemowa i skłonna do pomocy.
- Jestem okropnie głodny, zaspałem na
śniadanie, ale na stołówce jest pewna osoba, z którą nie chcę się spotkać.
Wiszę jej kasę, a dziś kończy się termin spłacania długu.- Wymyśliłem bajeczkę
na poczekaniu. Nawet dobrze mi to wyszło.- I czy mogłabyś mi przynieść jakąś
kanapkę albo coś? Byłbym okropnie wdzięczny! - Dziewczyna kiwnęła ochoczo
głową.
- Jasne nie ma problemu! - I z
przyjaciółką wmaszerowała do pomieszczania. Łatwo poszło. I dobrze. Chwilę
później wróciła z dwiema ogromnymi bułkami, zapakowanymi w folię. Oczy mi się
zaświeciły na ten widok. Pisnąłem jak mała dziewczynka, po czym przytuliłem ją
i ucałowałem w policzek.
- Jesteś genialna. Dziękuję! - Wzruszyła
ramionami i śmiejąc się odeszła.
***
Nawet nie wiedziałem, jakim cudem udawało
mi się unikać Setha. Na lekcjach siadałem z Philem, parę ławek przed nim, wiec
do momentu, kiedy się nie odwracałem nie musiałem na niego patrzeć. A gdy tylko
dzwonił dzwonek od razu wypadałem z klasy i uciekałem jak najdalej się dało.
Zwykle była to albo biblioteka albo górny korytarz, na którym nie mieliśmy w
tym dniu lekcji. Dopiero przed ostatnią lekcją, kiedy wchodziliśmy do klasy,
spotkaliśmy się w drzwiach.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - Zapytał z
lekkim wyrzutem, ale cholernie pociągającym tonem. Chyba nie był zły za to
unikanie i poranną ucieczkę, ale wiedziałem, że kulminacja nastąpi, kiedy
spotkamy się sam na sam w pokoju.
- Nie chciałem cię budzić, bo… tak słodko
spałeś. - Odparłem szeptem z lekkim zawahaniem. Zdecydowanie za dużo kłamałem.
Seth spojrzał na mnie robiąc, pewnie
nieświadomie, słodkie oczy, a na jego policzkach wykwitły czerwone rumieńce.
- Usiądziesz ze mną? - Zapytał z nadzieją
w głosie, kiedy doszliśmy do ławki Phila.
- Wybacz, Phil wrócił po długiej
nieobecności, a Daniels się na niego wypiął. Prosił żebym mu dotrzymał
towarzystwa.- Gdyby ktoś podpiął mnie dziś rano do wykrywacza kłamstw, to jak
Boga kocham wieczorem urządzenie byłoby zepsute z powodu ogromu kłamstw.
Westchnął, a uśmiech spełzł z jego twarzy.
- Szkoda. – Odwrócił się i skierował do
swojej ławki, na drugim końcu klasy. Ja za to usiadłem obok Dresiarza, który uśmiechał
się dziwacznie.
- Co? - Spytałem głupio.
- Pedał rumieni się na twój widok jak
dziewica. - Zaśmiałem się lekko na to stwierdzenie. - Ale pasujecie do siebie.
- Chcesz w pysk? - Warknąłem od razu.
- Kurwa, czemu ty się tak wzbraniasz przed
prawdą? - Zapytał i przysunął się bliżej. - Mam ci przypomnieć jak zareagowałeś
w windzie, podczas naszego pierwszego spotkania? - Mruknął cicho. Przeszedł
mnie dreszcz. Bardzo dobrze pamiętałem, co się wtedy wydarzyło.
- Phil! - Walnąłem go otwartą ręką w
potylicę. - Nie będziemy o tym rozmawiać! Sam sobie nie potrafię z tym
poradzić, a jeszcze każdy dokłada swoje trzy grosze!- Warknąłem i wlepiłem
wzrok w zeszyt do matematyki. Dresiarz podniósł tylko ręce w geście obrony i
dodał.
- Powiem ci tylko tak. Seks z facetem jest
znacznie lepszy niż z babą. Przynajmniej masz pewność, że cię nie wrobi w
pieluchy. - Puścił mi oczko i zaśmiał się histerycznie. ~Seks z facetem jest zdecydowanie lepszy, nie tylko z tego jednego
powodu~ przemknęło mi przez myśl. Źle ze mną. Rzekłbym nawet, że w chuj
źle.
***
Ledwie zadzwonił dzwonek, a mnie już nie
było w klasie. Jak najszybciej pognałem do pokoju, aby tylko nie spotkać się
sam na sam z Sethem. Rzuciłem torbę i zabrałem gitarę. Niestety marnowałem mój
cenny czas na szukanie kartki z chwytami, bo przez moją nieuwagę znalazła się
na samym dnie półki z książkami. Nawet nie wiedziałem, jakim cudem. Kiedy
ruszyłem do drzwi, usłyszałem szczęk zamka.
- O chuj! - Zakląłem pod nosem. Do
pomieszczenia wmaszerował Seth. Głowę miał zwieszoną i ewidentnie był nie w
humorze. Chyba zaczęło do niego docierać, że specjalnie go unikam.
- Alex! - Warknął wkurzony. Na bank
zorientował się, w co gram. - Musimy pogadać. Teraz! – Dodał, kiedy otwierałem
usta żeby zaprotestować.
- Seth, proszę cię. Nie odstawiaj scen. -
Palnąłem głupio. - Mam próbę, dobrze wiesz, jakie to dla mnie ważne. Wrócę za
dwie godziny, wtedy pogadamy.
- Tak oczywiście. - Sarknął. - Znów się
wykpisz, a ja znów nie będę wiedzieć, na czym stoję! - Pchnął mnie mocno do tyłu
i ruszył w stronę łazienki. Kiedy był przy drzwiach odwrócił się i syknął. -
Daniel się, co do ciebie nie pomylił. Ty naprawdę myślisz tylko fiutem i jesteś
cholernym egoistą. Nie liczysz się z uczuciami innych, ważne jest dla ciebie
tylko zaspokojenie TWOICH potrzeb. - Trzasnął drzwiami i przekręcił klucz.
Chwilę potem usłyszałem dźwięk tłuczonego szkła. Czułem, że powinienem go
przeprosić i w końcu ogarnąć dupę, by pokazać mu jak jest, ale kompletnie nie
wiedziałem jak mu to przekazać. Machnąłem ręką i ruszyłem do pokoju Phila.
***
- Co tak wcześnie? - Zapytał zaskoczony
Phil, kiedy bez pukania wszedłem do jego azylu. Stał pod oknem i palił papierosa.
- Mogę sobie iść, skoro tak ci to
przeszkadza! - Warknąłem. Seth wystarczająco wyprowadził mnie z równowagi,
dlatego tak się rzucałem.
- Siadaj i przestań pierdolić. - Wskazał
ręką łóżko, na które opadłem. Od razu oparłem ręce na kolanach, a twarz ukryłem
w dłoniach. Poczułem jak materacu ugina się obok, a Dresiarz klepie mnie po
plecach. - Co się stało? - Głęboko westchnąłem. Wiedziałem, że jemu mogę
zaufać, a chciałem to z siebie w końcu wyrzucić. Nie miałem, z kim o tym
porozmawiać. Nie do końca ufałem Adamowi, Eddie’ mu tak
samo. To tylko zwykli kumple, z resztą oni by tego nie zrozumieli, sto procent
hetero. Paul po pierwsze nadal się nie odzywa, a ja tym bardziej nie
zamierzałem go przepraszać, a po drugie, zaraz wyśpiewałby wszystko Sethowi,
potęgując moje załamanie. Sally była we mnie zakochana i chyba spodziewała się
czegoś więcej niż tylko przyjaźni, więc na pewno przykro by jej było gdybym
zaczął się jej wyżalać. Po za tą paczką nie miałem jakichś przyjaciół, tylko
sporo znajomych, którym nie ufałem ani krzty. Phil mógł mnie zrozumieć, był bi,
miał faceta, trochę to ogarniał, więc przynajmniej mogłem mu się wyżalić. I tak
zrobiłem opowiedziałem mu wszystko, od wyjścia do klubu, po dzisiejszy ranek.
Phil ani razu mi nie przerwał, słuchając uważnie. Kiedy skończyłem, chłopak
zbierał szczękę z podłogi, gapiąc się na mnie wytrzeszczonymi oczami.
- Alex, nie obraź się, ale jesteś
pieprznięty. - Spojrzałem na niego z pytaniem wymalowanym na twarzy. - No tak.
Toczysz wojnę z samym sobą, nie chcesz się pogodzić z tym, że coś do niego
czujesz, bo zawsze kręcił się kobiety. Byłeś homofobem i nagle to się zmieniło,
jednak w tobie ciągle tkwią te uprzedzenia. Może się boisz, iż zostaniesz
odrzucony, albo, że ktoś będzie cię traktował tak jak ty niegdyś traktowałeś
ludzi innej orientacji. Słuchaj, nie masz się, czego bać, sam mówiłeś, że twój
brat jest zachwycony myślą, że ty i Seth możecie zostać parą. W szkole też
raczej nie będzie problemu, bo ludzie wyszli z tego ciemnogrodu i lubią to, co
jest inne. - Przerwał oczekując aż coś powiem.
- Jakoś mnie to nie podbudowało. -
Westchnąłem.
- Bo nie chcesz, żeby cię to, kurwa,
podbudowało. Boisz się prawdy i nie chcesz jej przyswoić. Jesteś uparty jak
osioł! - Wstał i stanął na wprost mnie. - Ogarnij się! Weź się w garść! Pogódź
się z uczuciami. A po próbie idź do Setha i sobie wszystko wyjaśnijcie. Powiedz
mu, co czujesz!
- To chyba najlepsze rozwiązanie. -
Bąknąłem i opadłem na łóżko. Chwile tak leżałem i gapiłem się sufit, kiedy do
pomieszczenia wszedł Eddie ze wspaniałym Les Paulem w ręce. Przywitał się z
nami uściskiem dłoni.
- Miło, że znowu wracasz do formy! -
Rzucił do Phila i przytulił go po przyjacielsku klepiąc po plecach. - Brakowało
mi tych prób. Kilka chwil potem do pokoju wpadł Thomas. Z uśmiechem od ucha do
ucha jak zwykle, wniósł ze sobą jeden z bębnów i pałeczki.
- Pomożecie?- Zapytał i kiwnął głową na
korytarz. Niechętnie podniosłem się z łóżka i poszedłem w wskazanym kierunku.
Wnosząc bębny i talerze Toma uświadomiłem sobie, że dawno go nie widziałem. Na
twarzy miał lekki zarost i zauważyłem, że zrobił sobie tatuaż na ramieniu. Gałęzie
drzewa, przynajmniej tak mi się wydawało. Ale sam w sobie był ładny, przykuł
moją uwagę. Kiedy skończyliśmy, rozsiedliśmy się i powoli planowaliśmy, co i
jak ma to wyglądać. W końcu nie byliśmy jeszcze w całym składzie.
- Phil? - Zwrócił się do dresiarza
Śmieszek, bo tak sobie pozwoliłem nazwać Toma. - Na pewno chcesz to zaśpiewać?
Nie jest to trudna piosenka, jeśli chodzi o tonację, bo twój głos do tego
pasuje, ale o sam tekst. - Dresiarz zmierzył go wzrokiem.
- Właśnie ze względu na tekst chcę ją
zaśpiewać! Nie martw się o mnie nie jestem wrażliwym jelonkiem! - Warknął
- Ta,
przez ostatni miesiąc tak wyglądałeś. - Bąknął w jego stronę. Phil podniósł się
z podłogi i ruszył w jego stronę. Zareagowałem instynktownie. Stanąłem pomiędzy
nimi i złapałem Dresiarza za ramiona, odpychając go do tyłu.
- Ogarnijcie dupy. Phil odpuść! –
Krzyknąłem, gdy dresiarz zaczął się wyrywać. Chłopak posłał Tomowi groźne
spojrzenie i pokazał nieprzyzwoity gest. Perkusista wywrócił oczami.
- Jak z dziećmi. - Skomentował Eddie.
Drzwi otworzył się i do pomieszczenia powolnym krokiem wszedł Vincent. Trzymał
niedbale bas i jak zwykle żuł gumę. Nie wyglądał na zadowolonego z życia, zresztą
nigdy nie wyglądał na szczęśliwego.
- Cześć! - Przywitał się Tom.
- Ta. - Bąknął, a ja wymieniłem z Eddiem
zaskoczony spojrzenie. - Zaczynamy? Czym szybciej to skończymy tym lepiej. -
Dodał, wyjmując nuty.
- Vincent, już dawno ci powiedziałem, że
jeśli tak bardzo chcesz odejść to droga wolna. - Spokojnie rzekł Dresiarz.
- A ja już dawno ci powiedziałem, że to
ostatnia piosenka, którą razem nagramy, po czym możesz sobie szukać nowego
basisty! - Fuknął.
- No i super. - Skomentował. - Z wielką
chęcią.
- Czy każda próba tak wygląda? - Szepnąłem
do Eddiego. Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Idzie się przyzwyczaić. - Między Dresiarzem,
a Basistą nadal trwała wymiana zdań, ale nie do końca słuchałem, bo myślami
byłem daleko. Skoro Vincent chce zrezygnować, to znaczy, że chłopcy będą
musieli znaleźć nowego basistę. A zwykła sześciostrunowa gitara, dużo nie różni
się od czterostrunowego basu. W mojej głowie zrodził się chytry plan. Jest
szansa, iż spełnię i swoje marzenie i marzenie swojego taty.
- Koniec tych kłótni, bo nic nie zrobimy! -
Zarządził Tom. - Czym wcześniej to nagramy, tym szybciej uwolnimy się od
Vincenta.
- Też się kurwa cieszę! - Krzyknął
wspomniany chłopak. Phil klasnął w ręce i odsunął stół.
- Alex, nie znasz jeszcze piosenki, wiec
na razie patrz jak to idzie, a potem zagracie z Eddiem. - Phil zwrócił się do
mnie. Przytaknąłem i opadłem na łóżko. Kiedy się rozstawili Tom uderzył w bębny,
a chwilę po nim weszła gitara. Phil zaczął śpiewać.
Trwasz w bólu,
Odbierz
sobie życie, odbierz sobie życie, używając kokainy
Ale ja
jestem tym, kim jestem,
Więc
robię, co mogę, kiedy tylko mogę,
Ale tak
naprawdę, cholera, nie mogę zrobić nic.
Kiedy wysłuchałem całej piosenki zrozumiałem, dlaczego Tom pytał czy Phil jest pewien swojej decyzji. Piosenka była strasznie przytłaczająca. Wokalista dawał mi kartkę z chwytami jeszcze przed śmiercią Olivii, ale teraz na pewno piosenka nabrała dla niego innego, mocniejszego, bardziej dołującego znaczenia. Musiałem koniecznie posłuchać oryginału, ale jak dla mnie Phil zaśpiewał to po mistrzowsku! Wielki ukłon w jego stronę!
- No i jak? - Zapytał, kiedy skończył
śpiewać, a zespół skończył ostatnie partie. Wstałem i zacząłem klaskać. Moje
klimaty, a oni odwalili kawał dobrej roboty, zastanawiałem się czy na pewno
jestem tam potrzebny.
***
Próby trwały około dwóch godzin. Właściwie to tylko ja i Eddie ćwiczyliśmy, a Phil sobie podśpiewywał pod nosem. Tom i Vincent po godzinie stwierdzili, że jest zajebiście i poszli do siebie, więc została tylko nasza trójka. Kiedy Eddie postanowił udać się na zasłużony odpoczynek, ja specjalnie długo zwijałem swoje rupiecie.
- Phil? - Zacząłem kulawo.
- Co tam młody? - Poczochrał mnie po
włosach robiąc z nich bocianie gniazdo. Był w zadziwiająco dobrym
humorze.
- Tak sobie pomyślałem, że skoro Vincent
chce odejść, to… logiczne jest, iż teraz poszukujecie basisty. - Phil założył
ręce na piersi i uśmiechnął się cwaniacko. - No i bas, a zwykła gitara dużo się
nie różnią, dla mnie to kilka dni nauki gry. Może mógłbym zostać nowy basistą? -
Spojrzałem na niego z prośbą wymalowaną na twarzy.
- Nie, Alex. - Rozwarłem szeroko oczy. I
już miałem zapytać, dlaczego, ale on śmiejąc się odpowiedział. - Ty musisz być
naszym nowym basistą! - Kiedy to usłyszałem, machinalnie rzuciłem się na niego
i przytuliłem jak najlepszego przyjaciela, który wrócił z zaświatów. -
Wiedziałem, że się zgłosisz. - Puściłem go i spojrzałem na niego zaskoczony.
- Wiedziałeś?
- No ba. Widziałem jak mrużyłeś oczy, gdy
o tym rozmawiałem z Vincentem. - Szturchnął mnie w ramie. - Zawsze byłeś
przewidywalny. - Na chwilę zamilkł, oczekując jakiejś odpowiedzi, ale ja już
wyobrażałem sobie jak kiedyś stoję na scenie z basem w ręku. Phil śpiewa, Eddie
nawala solo na gitarze, a Tom świetnie się bawi uderzając w gary. Rozmarzyłem
się, a błogi uśmiech zagościł na mojej twarzy. - Uważam, że powinieneś już iść.
Bo Seth na ciebie czeka. - Brutalnie zakończył moją wizję, sprowadzając myśli
na ziemię. Kiwnąłem tylko głową i pożegnawszy się z nim ruszyłem do siebie.
Nie byłem zbytnio zestresowany, nawet nie
układałem w głowie tego, co miałem mu powiedzieć. Podobno najlepsze rzeczy
dzieją się, gdy człowiek jest spontaniczny, więc postanowiłem spróbować. Potem
przyjdzie czas na żałowanie swoich decyzji. Wziąłem głęboki wdech i wszedłem do
naszego azylu.
Nieprzyjemny skurcz ścisnął mój żołądek,
kiedy na łóżku Setha, poza nim ujrzałem Bennett ‘a siedzącego w jego nogach.
Kiedy tylko mnie ujrzeli, Bennett spokojnie powiedział:
- To ja już pójdę. Miło było. - Seth
uśmiechnął się lekko i skinął głową. Uścisnęli sobie dłonie i tyle go
widziałem. Nawet lepiej, bo dziwna złość we mnie wrzała, gdy tylko go widziałem.
Upewniłem się, że wyszedł, po czym niespiesznie odstawiłem gitarę na stojak i
usiadłem na łóżku, patrząc Czarnemu prosto w oczy. Kiedy zacząłem otwierać usta, żeby coś
powiedzieć, Seth zerwał się i zaczął zmierzać do wyjścia. Szybko się
poderwałem, złapałem go za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. Przybrał tę
swoją ironiczną maskę, ale mimo tego, że wyprowadziło mnie to z równowagi nie
odezwałem się słowem na ten temat.
- Chyba mieliśmy porozmawiać? - Prychnął
cicho i próbował się wyrwać, ale ścisnąłem jego rękę mocniej. - Sam mówiłeś, że
jestem dziecinny, a teraz nie zachowujesz się lepiej. - Dodałem spokojnie. -
Opanuj się, bo mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- A ja nawet wiem, co. - Zaczął. - Chcesz
mi powiedzieć, że byłeś pijany i teraz tego żałujesz, nie powinno się to
wydarzyć, mam spiąć pośladki i zapomnieć… Nie robić sobie nadziei. - Był
całkiem pewien swoich słów. Zaśmiałem się cicho, przez co McLann spojrzał na
mnie dziwacznie. - I jeszcze cię to śmieszy. Żałosny jesteś! - Warknął i zaczął
się szarpać.
- Uspokój się i daj mi dojść w
końcu do słowa! - Podniosłem głos. Spełnił moją prośbę, ale nadal miał
zaciśnięte wargi. - Dziękuję. A teraz mnie posłuchaj. Bo chciałem ci
powiedzieć coś całkowicie odwrotnego. - Jego szczęka zjechała do samej podłogi.
- To, co się wczoraj stało... To nie był błąd. Cieszę się, że to
zrobiliśmy, cholernie mi się podobało. Pozwoliło mi to trochę odkryć,
czego chcę.
- Alex? - Wtrącił. Przyłożyłem palec do
jego ust.
- Cii, słuchaj mnie uważnie. - Uciszyłem
go. - Nie będę tego powtarzał, bo powiem to pierwszy i ostatni raz. Chcę zostać
twoim partnerem.
__
* Fragment piosenki Cocaine- Nomy'ego. Miałam ogromną ochotę wkleić tu cały tekst, ale zajęłoby to za dużo miejsca
Beta: Inverno\m/
Blog Bety:Bo nie poznaliśmy się po to, by o sobie zapomnieć
Wattpad Bety: "Take me home"
~~~~~~~~~~~~
Witajcie! :D Sprawnie mi poszło :D Rozdział był już gotowy od dawna ale jakoś nie było czasu żeby go wstawić :/ Ale mam nadzieję, że rozdział jest satysfakcjonujący :3 Piszczcie w komentarzach czy podoba wam się taki obrót spawy. Ja sam cieszę się że wreszcie do tego doszło bo już miałam dość opisywania myśli Alexa, bo biedactwo nie mogło się pogodzić ze swoimi uczucia :D
Mam jeszcze dwie urodzinowe informacje :D
Według moich obliczeń wynika że opowiadanie ma już ponad 2 lata :D 1 sierpnia obchodziło swoją drugą rocznicę :D Na śmierć o tym zapomniałam :D Chciałam wam podziękować za to ze jesteście ze mną, że wspieracie mnie w chwilach załamania (nigdy nie zapomnę kiedy napomknęłam o drobnym problemie a aż dwie osoby odezwały się w wiadomości prywatnej. Dla takich chwil warto tworzyć!) Uwielbiam wasze komentarze, niekiedy zabawne, a czasem dające kopniaka i motywację!To opowiadanie jest tworzone głównie dla was! Zwykle gdy mam ochotę to rzucić w cholerę myślę sobie że sama jestem czytelnikiem i nie chciałabym gdyby ktoś bez słowa zostawił opowiadanie które czytam! Dlatego ten odcinek możecie potraktować jako urodzinowy prezent! :D
Oraz druga rzecz. Jutro nasz główny bohater obchodzi urodziny! :D Niby postać fikcyjna a mam ochotę życzyć mu Wszystkiego najlepszego bo sama jutro świętuję urodziny! :D Wszystkie postacie mają daty urodzin ważnych dla mnie osób, i dlatego każdą z nich kocham :D
Na koniec powiem wam tylko tyle.
Dziękuję, przepraszam, czekajcie!
~Himana <3 <3
~~~~~~~~~~~~
Witajcie! :D Sprawnie mi poszło :D Rozdział był już gotowy od dawna ale jakoś nie było czasu żeby go wstawić :/ Ale mam nadzieję, że rozdział jest satysfakcjonujący :3 Piszczcie w komentarzach czy podoba wam się taki obrót spawy. Ja sam cieszę się że wreszcie do tego doszło bo już miałam dość opisywania myśli Alexa, bo biedactwo nie mogło się pogodzić ze swoimi uczucia :D
Mam jeszcze dwie urodzinowe informacje :D
Według moich obliczeń wynika że opowiadanie ma już ponad 2 lata :D 1 sierpnia obchodziło swoją drugą rocznicę :D Na śmierć o tym zapomniałam :D Chciałam wam podziękować za to ze jesteście ze mną, że wspieracie mnie w chwilach załamania (nigdy nie zapomnę kiedy napomknęłam o drobnym problemie a aż dwie osoby odezwały się w wiadomości prywatnej. Dla takich chwil warto tworzyć!) Uwielbiam wasze komentarze, niekiedy zabawne, a czasem dające kopniaka i motywację!To opowiadanie jest tworzone głównie dla was! Zwykle gdy mam ochotę to rzucić w cholerę myślę sobie że sama jestem czytelnikiem i nie chciałabym gdyby ktoś bez słowa zostawił opowiadanie które czytam! Dlatego ten odcinek możecie potraktować jako urodzinowy prezent! :D
Oraz druga rzecz. Jutro nasz główny bohater obchodzi urodziny! :D Niby postać fikcyjna a mam ochotę życzyć mu Wszystkiego najlepszego bo sama jutro świętuję urodziny! :D Wszystkie postacie mają daty urodzin ważnych dla mnie osób, i dlatego każdą z nich kocham :D
Na koniec powiem wam tylko tyle.
Dziękuję, przepraszam, czekajcie!
~Himana <3 <3